Neil Gaiman - M Jak Magia

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - M Jak Magia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

M Jak Magia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «M Jak Magia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nowy zbiór opowiadań przeznaczony jest nie tylko dla dorosłych ale również dla młodszych czytelników.
Neil Gaiman tak mówi o swojej nowej książce: W zebranych tu opowiadaniach spotkacie twardego detektywa ze świata dziecięcych bajek i grupę ludzi, którzy lubią jadać najróżniejsze rzeczy, znajdziecie też wiersz o tym, jak się zachować, gdy traficie do magicznego świata, i historię o chłopcu, który spotyka pod mostem trolla i dobija z nim targu. Jest tu też opowieść, która stanie się częścią mojej następnej książki dla dzieci, “Księgi cmentarnej” o chłopcu, który mieszka na cmentarzu, wychowywany przez umarłych, a także opowiadanie, które napisałem w młodości, zatytułowane “Jak sprzedać Most Pontyjski”, historia fantasy zainspirowana przez autentycznego człowieka, “Hrabiego” Victora Lustiga, który naprawdę sprzedał wieżę Eiffla, mniej więcej w taki właśnie sposób (po czym w kilka lat później zmarł w więzieniu Alcatraz). Jest tu kilka nieco strasznych historii, kilka innych raczej zabawnych, a także parę nie należących do żadnej z tych kategorii. Mam jednak nadzieję, że i tak się wam spodobają.
Gdy byłem chłopcem, Ray Bradbury wybrał ze swoich wcześniejszych zbiorów opowiadania, które, jak uznał, przypadną do gustu młodszym czytelnikom i wydał je w książkach “R jak rakieta” i “K jak kosmos”. Skoro zdecydowałem się na to samo, spytałem Raya, czy miałby coś przeciw temu, gdybym zatytułował ten zbiór “M jak magia”. (Nie miał.)
M naprawdę jest jak magia, podobnie jak wszystkie litery, jeśli złoży się je razem jak należy. Można z nich tworzyć magię i sny. A także, mam nadzieję, kilka niespodzianek.

M Jak Magia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «M Jak Magia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Prawie zdążyła. Prawie, lecz nie do końca: czaszka minęła rakietę i runęła w dół, po czym zaledwie cal nad kamiennymi płytami zatrzymała się, podskakując lekko, jakby była zanurzona w płynie bądź polu magnetycznym.

Oczywiście sprawiła to magia. Carthus zapłacił za nią słono. Mógł sobie na to pozwolić.

– Punkt dla mnie, pani! – zawołał, kłaniając się nisko.

Aathia – jego partnerka we wszystkim prócz łóżka – nie odpowiedziała. Jej oczy lśniły niczym odłamki lodu bądź klejnoty, jedyna rzecz jaką kochała. Carthus i Aathia, wielcy jubilerzy. Tworzyli osobliwą parę.

Za plecami Carthusa ktoś zakasłał dyskretnie. Kupiec odwrócił się i ujrzał niewolnika w białej tunice, trzymającego w dłoni zwój pergaminu.

– Tak? – spytał Carthus, ocierając pot z twarzy grzbietem dłoni.

– Wiadomość, panie. Człowiek, który ją przyniósł, twierdził, że to pilne.

– Od kogo?

– Nie otworzyłem jej. Powiedziano mi, że jest przeznaczona wyłącznie dla twych oczu i oczu pani Aathii, dla nikogo innego.

Carthus zapatrzył się w zwój, lecz nie sięgnął po niego. Był potężnym mężczyzną o tłustej twarzy, rzednących płowych włosach i wiecznie zatroskanej minie. Jego rywale w interesach – a było ich wielu, bo Ponti z czasem stało się głównym ośrodkiem hurtowego handlu klejnotami – wiedzieli, że ta mina nie ma najmniejszego związku z odczuciami. W wielu przypadkach poznanie owej prawdy słono ich kosztowało.

– Weź wiadomość, Carthusie – poleciła Aathia, a gdy nie zareagował, okrążyła siatkę i wyjęła zwój z dłoni niewolnika. – Zostaw nas.

Posłaniec odszedł posłusznie; jego bose stopy stąpały bezszelestnie po marmurowej posadzce.

Sztyletem wyjętym z rękawa Aathia rozcięła pieczęć i rozwinęła pergamin. Przebiegła go szybko wzrokiem, a potem drugi raz, wolniej. Zagwizdała.

– Proszę.

Carthus wziął list i przeczytał.

– Ja… naprawdę nie wiem, co o tym sądzić – rzekł piskliwym, nadąsanym tonem. Z roztargnieniem potarł rakietą niewielką zygzakowatą bliznę na prawym policzku. Medalion na szyi, głoszący światu, że jego właściciel należy do Rady Najwyższej Cechu Jubilerów z Ponti na moment przylepił się do spoconej skóry, po czym zawisł na łańcuchu. – Co o tym myślisz, mój kwiatuszku?

– Nie jestem twoim kwiatuszkiem.

– Oczywiście, pani.

– Tak lepiej, Carthusie. Zrobimy jeszcze z ciebie prawdziwego obywatela. Po pierwsze, podpis jest niewątpliwie fałszywy. Glew Croll, akurat. W Ponti mieszka więcej Glewów Crollów, niż ty przechowujesz diamentów w swych magazynach. Adres to bez wątpienia wynajęta kwatera na Podskalu. Na pieczęci nie odciśnięto żadnego pierścienia, zupełnie jakby demonstracyjnie starał się zachować anonimowość.

– Tak, widzę. Ale co sądzisz o owej atrakcyjnej propozycji, o której pisze? A jeśli, jak sugeruje, to sprawa Rządzącej Enklawy, czemu miałby załatwiać ją w tak wielkim sekrecie?

Wzruszyła ramionami.

– Rządząca Enklawa zawsze lubiła sekrety. A czytając między wierszami, wnioskuję, że chodzi tu o spory majątek.

Carthus milczał. Sięgnął do stosu czaszek, oparł o niego rakietę, a obok położył zwój. Wybrał dużą czaszkę, pogładził ją delikatnie grubymi, tępo zakończonymi palcami.

– Wiesz – rzekł, jakby zwracał się tylko do niej – to może dać mi szansę pokazania reszcie kretynów z rady cechu, co o nich myślę. Martwokrwiste, arystokratyczne wypierdki.

– Oto słowa syna niewolnika – odparła Aathia. – Gdyby nie moje imię, nigdy nie zasiadłbyś w radzie.

– Zamknij się. – Wciąż miał zatroskaną minę, która nie oznaczała niczego. – Mogę im pokazać, i pokażę. Sama zobaczysz.

Zważył czaszkę w prawej dłoni, jakby oceniał jej ciężar, przeliczał go i szacował wartość kości, klejnotów, delikatnej srebrnej oprawy. Nagle odwrócił się, zdumiewająco szybko jak na kogoś tak grubego, i z całej siły cisnął czaszkę w odległą kolumnę, daleko poza kort. Zdawało się, że całe wieki wisi w powietrzu, a potem boleśnie powoli uderzyła w filar i roztrzaskała się na tysiąc kawałków. Melodyjny brzęk, jaki przy tym wydała, zachwycał ucho.

– Pójdę się przebrać, a potem spotkam z tym Glewem Crollem – wymamrotał Carthus.

Wyszedł z sali, zabierając ze sobą zwój. Aathia odprowadziła go wzrokiem, po czym klasnęła w dłonie, wzywając niewolnika, by posprzątał.

Jaskinie tworzące gęsty labirynt pod mostem na północnym brzegu Zatoki Świtu miejscowi nazywają Podskalem. Carthus zdjął w drzwiach szaty, wręczył je niewolnikowi i ruszył w dół wąskimi, kamiennymi schodami. Jego ciało wzdrygnęło się mimowolnie, gdy wszedł do wody (utrzymywanej w temperaturze nieco niższej od temperatury krwi, tak jak to czynią arystokraci, lecz po upalnym dniu wciąż sprawiającej wrażenie zimnej) i popłynął korytarzem do westybulu. Na ścianach migotały plamy odbitego światła. Na wodzie unosiło się czterech innych mężczyzn i dwie kobiety – leżeli wygodnie na wielkich, drewnianych tratwach, elegancko wyrzeźbionych na kształt ptaków wodnych i ryb.

Carthus podpłynął do pustej tratwy – delfina – i wgramolił się na nią ciężko. Podobnie jak pozostała szóstka, miał na sobie jedynie medalion Rady Najwyższej Cechu Jubilerów. Obecni byli wszyscy członkowie rady prócz jednego.

– Gdzie przewodniczący? – spytał nikogo w szczególności.

Wychudzona kobieta o idealnie białej skórze wskazała jedną z sal wewnętrznych. Potem ziewnęła i wygięła ciało jednym płynnym ruchem, pod koniec którego obracając się zeskoczyła z tratwy – olbrzymiego rzeźbionego łabędzia. Carthus jednocześnie nienawidził jej i zazdrościł: owa śruba była zaliczana do jednego z dwunastu tak zwanych szlachetnych skoków. Wiedział, że mimo wieloletnich ćwiczeń nie ma żadnych szans, by ją naśladować.

– Zdegenerowana wiedźma – wymamrotał pod nosem. Niemniej jednak widok pozostałych członków rady dodał mu otuchy. Zastanawiał się, czy ktoś z nich wie o czymś, o czym on sam nie ma pojęcia.

Za plecami usłyszał plusk, odwrócił się. Wommet, przewodniczący rady, trzymał się brzegu tratwy Carthusa. Ukłonili się sobie, po czym tamten (niski garbus, którego prapraprapra, i tak dalej, dziadek zdobył majątek, wyszukując dla króla Emmidusa klejnoty, pośrednio doprowadzając w ten sposób Ponti do bankructwa i tworząc podwaliny dwutysiącletnich rządów Enklawy) rzekł:

– Teraz pomówi z tobą, messire Carthusie. W głąb korytarza i w lewo. To pierwsza komnata, na jaką się natkniesz.

Pozostali członkowie rady spojrzeli ze swych tratw na Carthusa. Byli arystokratami z Ponti, toteż ze skrywaną zazdrością i irytacją przyjęli fakt, że Carthus ma ich uprzedzić. Nie ukryli jednak swych uczuć tak dobrze, jak sądzili, i gdzieś w głębi duszy Carthus uśmiechnął się z satysfakcją.

Powstrzymał impuls nakazujący spytać garbusa, o co w tym wszystkim chodzi, i ześliznął się z tratwy. Oczy zapiekły go od podgrzanej morskiej wody.

Komnata, w której czekał Glew Croll, mieściła się kilkanaście kamiennych stopni wyżej, była sucha, ciemna i zadymiona. Na stole pośrodku płonęła słabo samotna lampa. Na krześle wisiała szata; Carthus narzucił ją na ramiona. W cieniu poza kręgiem światła czekał mężczyzna; nawet w półmroku Carthus dostrzegł, że jest wysoki i zupełnie łysy.

– Dobrego dnia, panie – rozległ się arystokratyczny głos.

– A także tobie, twemu rodowi i krewnym – odparł Carthus.

– Usiądź, usiądź. Jak niewątpliwie wywnioskowałeś z wiadomości, którą ci posłałem, chodzi tu o sprawy Rządzącej Enklawy. Zanim padnie choć jedno słowo, muszę prosić, byś przeczytał i podpisał zobowiązanie zachowania wszystkiego w tajemnicy. Nie spiesz się, mamy dość czasu. – Przesunął po stole papier.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «M Jak Magia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «M Jak Magia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «M Jak Magia»

Обсуждение, отзывы о книге «M Jak Magia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x