Marina Diaczenko - Dzika energia

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Dzika energia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzika energia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzika energia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat, w którym energię życiową dla jego mieszkańców władze Miasta rozprowadzają przewodami. Codziennie o północy podczas "godziny energii" obywatel – jeżeli zapracował – otrzymuje dawkę na następny dzień. Bohaterka powieści pracuje jako taki piksel w ogromnych "widowiskach energii". Wśród mieszkańców Miasta krąży legenda o Zakładzie, w którym każdy pławi się w energii i wszystkim żyje się jak w raju. Dziewczyna-piksel postanawia odszukać Zakład. Niestety, prawda okazuje się nieco inna… Fascynująca, pełna emocjonujących przygód powieść duetu pisarskiego Diaczenków. "Dzika energia" stała się w Rosji i na Ukrainie zaczynem projektu, w który zainwestowano już miliony dolarów. Projekt obejmuje teledyski, widowiska muzyczno taneczne, lansowanie nowej mody i komiksy. Diaczenkowie prowadzą rozmowy z filmowcami na Zachodzie. Rosja i Ukraina dały się porwać nurtowi dzikiej energii – czy w Polsce stanie się podobnie?

Dzika energia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzika energia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Muszę gdzieś pojechać. Bardzo mi się spieszy, rozumiesz?

* * *

Jadę po trotuarze przeskakując przez kraty kanalizacji. Rolki to wspaniała rzecz, ale nigdy nie zdołam zaoszczędzić tyle, żeby je kupić. Szczególnie po tym, jak z Ewą wydałyśmy wszystkie pieniądze na nielegalny pakiet.

Znowu myślę o Ewie. Teraz, gdy od godziny energii minął już jakiś czas, jej list nie wydaje mi się tak jednoznaczny jak przedtem. „Zakład istnieje". Czy Ewa mogłaby odejść bez pożegnania, nie powiedziawszy ani słowa? Czy mogłaby wszystko porzucić? Nieładnie z jej strony. Po tym, jak wydobyłam ją z takich tarapatów…

Wracam myślami do kontrolera, który nas wypuścił. Być może zniknięcie Ewy jest z nim jakoś powiązane?

Wylatuję za zakręt. Dzieciaki na placyku bawią się w gambę – chwyciwszy jeden drugiego utworzyły pociąg. Prowadzący ostro skręca to w lewo, to w prawo, a wszyscy podążają za nim. Łańcuch wije się niby żmija i miota na wszystkie strony jadącymi na końcu. Gra toczy się zwykle do momentu, w którym jeden z zawodników przewróci się, rozrywając łańcuch.

Wyczekuję na odpowiedni moment i podczepiam się na końcu.

Kolejka pędzi z diabelską szybkością. Ledwo nadążam z przebieraniem nogami, żeby nie nadziać się na krawężnik. Utworzona z ludzkich ogniw na rolkach stonoga przelatuje przez plac i ostro skręca przed sklepową witryną. Zarzuca mną i uderzam ramieniem o witrynę, która odpowiada hukiem jak powierzchnia bębna, ale nie pęka. Gamba mknie dalej. Rozwoźnik kanapek wywija orła, bryzgają na boki palety z drinkiem. Jakiś dozorca pospiesznie usuwa się na bok. Z daleka słychać pisk i jęk syreny policyjnej.

Ktoś z przodu wali się na ziemię, a pozostali wpadają na niego. Udaje mi się w porę rozluźnić chwyt; siła bezwładności przenosi mnie z prawej strony kupy leżących i usiłujących się podnieść uczestników zabawy. Ktoś klnie sążniście, inny zwija się ze śmiechu. Policyjne gwizdki szybko się zbliżają. Macham ręką chłopakowi prowadzącemu, który tak jak ja zdołał utrzymać się na nogach. Odpowiada mi podobnym pozdrowieniem.

Z pełną szybkością wpadam w boczny i mroczny zaułek, na niezbyt równy asfalt. Łoskot rolek odbija się od nisko sklepionych łuków bram. Zakręt; jeszcze jeden i trafiam na pustą ulicę, na której słychać tylko łopot skrzydeł wiatraczków na dachach. Jest tu jedna oświetlona witryna. Zwalniam.

Cała witryna zastawiona jest bębnami. Są tu ogromne kotły koncertowe, zestawy perkusyjne i dziecięce bębenki. Tam-tamy. Tołumbasy. Skórę i tkaniny ponaciągano na najprzeróżniejsze ramy i korpusy. Bardzo lubię to miejsce, ale nie za często mogę tu przyjeżdżać – zbyt daleko od domu.

Drzwi są zamknięte. Bez wiary w powodzenie targam klamką. Która godzina? Już niedługo zaświta, nic dziwnego, że sklep jest zamknięty.

Z głębi, zza bębnów, za którymi mógłby się skryć człowiek, powoli wysuwa się czyjś cień. W panującym półmroku nie widzę twarzy.

Zgrzyt zamka. Drzwi się otwierają.

– Właź.

* * *

Właściciel tego sklepu nazywa się Rimus. Jest znacznie starszy od wszystkich moich znajomych – ma ponad czterdzieści lat. Zapala dla mnie wszystkie lampy i światła; budzi myszy, wiewiórki i trąca głębokie, ale wąskie akwarium, w którym pływa elektryczny węgorz. Rozglądam się, jakbym wszystko widziała po raz pierwszy.

Bębnów są tysiące. Każdy ma swój głos. Teraz wszystkie milczą. Wyciągam rękę i nieśmiało stukam palcami po szorstkiej i dziwnie ciepłej skórze. Wydobywam z bębna dźwięk: głęboki, niski i tajemniczy – buuummm!

– Wybacz, że cię obudziłam.

– Nieważne. Czekałem na ciebie.

Odwracam się w jego stronę mocno zdziwiona.

– Na mnie?

– Zapamiętałem cię, Dzikusko. Często tu przychodzisz popatrzeć na bębny.

– Nie tak znów często. – Teraz zmieszałam się naprawdę. – Mieszkam dość daleko stąd. I… i nie mam pieniędzy. Tylko na maleńki… najmniejszy bębenek.

Kiwa głową, jakby wszystko to już wiedział. Gestem wzywa mnie, żebym poszła za nim w głąb sklepu. Stoi tam dziwne urządzenie – coś na kształt prymitywnie pospawanej klatki ż żeliwnych rur wodociągowych. Wewnątrz klatki umocowano i porozwieszano bębny i bębenki – z pozoru mogłoby się wydawać, że porozmieszczano je zupełnie przypadkowo. W rzeczywistości poumieszczano je według pewnego systemu, choć nie umiem odgadnąć jakiego.

– Usiądź i opowiedz, czego ci potrzeba.

Siadam, chowając pod stołkiem nogi z rolkami i zaczynam wyjaśnienia. Potrzebny mi bębenek, a jeszcze lepiej – kilka bębenków, choć akurat na to za bardzo nie liczę. Muszę sama, według własnego pomysłu skonstruować perkusję. Niewielką. To będzie… no, mówiąc krótko, syntezator rytmów.

Rimus słucha bardzo uważnie. Kiwa głową. Długo się namyśla, potem wchodzi do tej klatki z bębnami. W dłoniach trzyma dwie drewniane pałeczki. Cichutko i monotonnie zaczyna wybijać rytm na wielkim bębnie. Mimo woli podchwytuję rytm i wystukuję go dłonią na kolanie.

Rimus rzuca mi przelotne spojrzenie – i nagle coś go jakby podrywa. Miota się wewnątrz klatki, a bębny ożywają - wszystkie jednocześnie. Słyszę łomot swojej krwi – i tętno Rimusa. Słyszę tętno całego miasta. Przez ułamek sekundy wydaje mi się, że nadeszła godzina energii i lada moment obleje mnie fala ciepła.

Rimus przerywa grę. Opuszcza ręce. Wydostaje się na zewnątrz pomiędzy dwiema rurami. Serce mi wali, jak po długim biegu.

– Powiedz mi… – Rimus zawiesza głos i dość długo mi się przygląda. – Mogłabyś przeżyć bez tych codziennych podładowań? Bez godziny energii? No, chociażby dobę?

Takiego pytania się nie spodziewałam. Brzmi nieprzyjemnie i groźnie. Wstaję. Na rolkach trudno przyjąć postawę bojową. Co on ma na myśli? Czyżby domyślił się, że ukradłam nauszniki i mogą mnie za to odłączyć?

– Ależ nie… – widać, że uraziłam go moim brakiem zrozumienia. – Nie zamierzam ci niczego odbierać. Nie chciałem cię też straszyć. Po prostu przypominasz mi… niektórych ludzi… Oni wyczuwają rytm, jak ty. I mają… swoją własną energię. Energię płynącą z serca, nie czerpią jej z gniazdka w ścianie. Rozumiesz?

– Potrzebny mi jest bębenek – mówię chłodno. – Wystarczy maleńki werbel. Z resztą poradzę sobie sama.

* * *

Rozmawiamy aż do świtu.

– Ludzie urodzeni na równinie nie są tacy jak ci, co urodzili się w górach. Żyją wedle innego rytmu, rozumiesz? Sam świat jest zorganizowany rytmicznie. Na równinach jest to płynna, przeciągła pieśń. A w górach, gwałtowne, ostre zmiany rytmu i przerwy. Szczyty i przepaście. W górach żyją prawdziwie dzicy ludzie.

Nigdy nie byłam w górach ani na równinie. Moim światem jest Miasto. Szare kwartały mieszkalnych bloków, ulice, place i porzucone wieże drapaczy chmur. I rejony przemysłowe, do których nie dostaniesz się bez przepustki.

– Wszyscy jesteśmy więźniami i władcami rytmu. Ranek, wieczór. Sen, jawa. Wdech, wydech. Nasze serce to urządzenie do wytwarzania rytmu. Nasz mózg poddaje się rytmowi i sam go jednocześnie tworzy… Nie nudzę cię?

– Nie! Co też…

Zaciera ręce, jakby mu zmarzły dłonie.

– Pamiętasz swoich rodziców? – pyta ni z tego, ni z owego.

Sięgam pamięcią wstecz. Nie najlepiej mi to wychodzi. Byli chyba jacyś ludzie… Chyba ich nawet kochałam…

– Umarli.

– Od czego?

– Ze starości – mówię niezbyt pewnym głosem. I milknę.

Rimus ciężko kręci głową.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzika energia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzika energia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
Marion Lennox - Dziecko Pani Doktor
Marion Lennox
Отзывы о книге «Dzika energia»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzika energia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x