Marina Diaczenko - Dzika energia

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Dzika energia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzika energia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzika energia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat, w którym energię życiową dla jego mieszkańców władze Miasta rozprowadzają przewodami. Codziennie o północy podczas "godziny energii" obywatel – jeżeli zapracował – otrzymuje dawkę na następny dzień. Bohaterka powieści pracuje jako taki piksel w ogromnych "widowiskach energii". Wśród mieszkańców Miasta krąży legenda o Zakładzie, w którym każdy pławi się w energii i wszystkim żyje się jak w raju. Dziewczyna-piksel postanawia odszukać Zakład. Niestety, prawda okazuje się nieco inna… Fascynująca, pełna emocjonujących przygód powieść duetu pisarskiego Diaczenków. "Dzika energia" stała się w Rosji i na Ukrainie zaczynem projektu, w który zainwestowano już miliony dolarów. Projekt obejmuje teledyski, widowiska muzyczno taneczne, lansowanie nowej mody i komiksy. Diaczenkowie prowadzą rozmowy z filmowcami na Zachodzie. Rosja i Ukraina dały się porwać nurtowi dzikiej energii – czy w Polsce stanie się podobnie?

Dzika energia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzika energia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rimus odwraca się do mnie.

– Ruszaj! – czytam z jego warg. – Rób swoje, a my tu zrobimy swoje!

Ma rację.

Z trudem wydostaję się z grzmiącego tłumu. Skręcam w sąsiednią ulicę i biegnę wzdłuż żelaznego ogrodzenia. W prawo. W lewo. Jeszcze raz w lewo. Pod łukiem bramy i dalej. Utarczka na placu się przedłuża – nie trzeba jej widzieć, przetacza się nad dachami głośniej od burzy. Instynktownie otwieram usta: muszę chronić bębenki.

Skręcam w niepozorny zaułek. Stop. To tutaj. Te właśnie drzwi pokazał mi Maksym. To wiecznie zamknięta żelazna brama.

Zwykle stoi przed nimi wzmocniona warta. Teraz na posterunku tkwi dwóch, nieco przestraszonych funkcjonariuszy. Ścierające się na placu rytmy dochodzą tu fragmentami i przerażają jak ryk nadciągającego tsunami. Wartownicy się denerwują: jeden przytupuje nieświadomie, powtarzając rytm policyjnej kolumny, drugi nieświadomie zgina i rozgina palce w rękawicy i co chwila pyta natarczywie swojego kompana:

– Co się tam dzieje? Czy ty coś z tego rozumiesz?

Obaj mają ciężkie porażacze przerzucone przez ramię. Nie jest to broń policyjna. Ciężka artyleria.

Podchodzę, wcale się nie kryjąc. Jeden z nich wytrzeszcza na mój widok oczy. Drugi szykuje porażacz:

– Kto idzie?

– Łania! – odpowiadam.

– Łania?!

Obaj są niewolnikami rytmu marszowego. Ja poruszam się w rytmie podstępnego tańca. Każdy z nich jest ode mnie większy i niemal dwakroć cięższy. Ale ja wcale nie chcę się z nimi bić; mam dostosować się do nich i wykorzystać ich siłę przeciwko nim…

Porażacz bije jaskrawobiałym łukiem. Nurkuję pod nim i tańczę, pociągając za sobą, aż znajduję się pomiędzy policjantami. Zarządca Zakładu obaliłby obu policjantów w jednym wyskoku, ale ja nie mam jego siły ani wagi, dlatego podstawiam jednego pod porażacz drugiego.

Obaj prawie nadążają z reakcją. Prawie. Jeden się uchyla, drugi cofa palec ze spustu, ale wystrzał już padł, a ładunek jest za silny. Ugodziwszy nawet mimochodem – ogłusza.

Uderzam w porażacz drugiego od dołu. Wystrzał trafia w bielejące już niebo. Kontynuując swój taniec, przypadam do ziemi i podcinam mu nogi w ciężkich buciorach.

Cudem utrzymuje się na nogach. Prześladując mnie niczym natrętną osę, obraca się całym ciałem. Przedłużając jego ruch błyskawicznie odsuwam w bok lufę porażacza – i w końcu osiągam swój cel. Przeciwnik wali się na ziemię.

Skacze nań z góry i wpieram leżącemu lufę porażacza w podbródek.

– Nie zależy mi na twojej śmierci – szepczę mu w ucho. – Pokaż mi tylko drogę.

– Dokąd? – chrypi pokonany. Czytam jak Loszka z warg: z placu niesie się straszliwy hałas, który zagłusza wszystko inne.

– Do stacji załadunkowej.

– Nie wiem, o czym mówisz – charczy.

Kłamie.

* * *

Trzymam w dłoniach dwa potężne, gotowe do strzału porażacze. Mój jeniec prowadzi mnie po pustych zakamarkach SINT-u. Napotkanym policjantom każe rzucać broń i kłaść się na ziemię. Dziwne, ale się nie opierają: widać ryk i huk dobiegające z placu wywierają na nich należyte wrażenie.

Natykam się na przestraszonych muzykantów, tych samych, którzy na Święcie Energii zabawiali oficjeli martwą muzyką. Wszyscy stłoczyli się w kącie i nawet nie myślą o stawianiu oporu. Każę chłopcu z bębnem iść za mną. Tchórzy straszliwie, ale nie ma zamiaru dyskutować z lufą porażacza.

I nagle poznaję to miejsce. To właśnie tutaj Stefan przyprowadził nas ogłupiałych i stąd mieliśmy ruszyć w szczęśliwą przyszłość. Do Zakładu. Na ścianie wisi jeszcze reklamowy plakat: „Agencja ZAGÓRZE: – Prawdziwe szczęście już jutro! Dobra praca za górami po dziesięć energo na tydzień!". Jest tu i jaskrawy, ciepły obrazek: objęci mocno dziewczyna i chłopak wstępują na stopień wagonika kolejki linowej…

Przestawiam dźwignię bezpiecznika porażacza na minimum i strzelam w plecy pojmanemu wartownikowi. Traci świadomość i pada bez jednego nawet stęknięcia. Chłopak z bębnem kwili jak zając.

Odbieram mu instrument i mówię, żeby spływał, póki się nie rozmyśliłam. Chłopak znika jak rosa w upalny dzień.

Dalej idę bardzo cicho. Wsłuchuję się we wszystkie dźwięki. Tak jak myślałam, rytm-taran na placu ściągnął na siebie wszystkie siły policyjne. Może wstrzymano nawet odprawę paliwa? Albo przeciwnie, postanowili wyprawić je wcześniej?

Przyspieszam kroku. Tak czy owak wszyscy tutaj są uzależnieni od nieprzerwanej pracy Zakładu. Nieodprawione w porę paliwo oznacza utratę stanowiska, a może i głowy…

Słyszę głosy i przylegam do ściany. W prześwicie drzwi widzę jakieś cienie: jeden z głosów należy do Stefana-Łowcy.

– Nie obudzą się aż do jutrzejszego ranka. Po prostu uważaj, żeby się nie podusili własnymi wyziewami… A przed rozładunkiem połącz się z nim i wyjaśnij mu, jaką tu mamy sytuację.

– Gwarantujecie mi moje pakiety? – drżącym głosikiem pyta jakaś kobieta. – Na jutro będę potrzebowała pięciu…

– Gwarancje można znaleźć jedynie na cmentarzu – mówi Stefan i słyszę w jego głosie śmiech. – To bardzo cenny ładunek, nadzwyczaj cenny, o podwyższonej pojemności energetycznej. Jeżeli dobrze się sprawisz, możesz liczyć nawet na sześć.

– Dam sobie radę!

– Nie sądzę – mówię, stając w przejściu.

Przed sobą mam stację załadunkową. Doskonale ją pamiętam. Tu wydawano nam porcje żywności na drogę i materace. Wagonik kolejki – ten sam, którym odjechałam ja – stoi gotów do drogi. W drzwiach kabiny stoją Stefan i szczupła kobieta przewoźnik w szarym, znoszonym ubraniu.

Dzieli nas tylko kilka kroków. Bezpieczniki obu porażaczy mam ustawione na maksymalną moc. Nawet gdybym chciała, nie mogę chybić. I Stefan doskonale o tym wie.

– Witaj, Łanio – mówi spokojnie, lekko tylko przymrużywszy oczy. – Wiedziałem, że przyjdziesz.

I w tej samej chwili czuję zimne tchnienie na karku. Tchnienie śmierci.

Nie myśl, nie przeczucie i nawet nie intuicja – instynkt dzikiego zwierzęcia każe mi rzucić się w bok i straszliwy cios, który powinien był mi rozłupać czaszkę, przelatuje obok. Mimo wszystko padam, niemal tracąc przytomność.

– Zwinne ścierwo – mówi Stefan. – Dobij ją.

Przewijam się w bok i kolba porażacza wzbija iskry w miejscu, gdzie dopiero co leżała moja głowa. Przewijam się jeszcze raz: mój przeciwnik nawet nie zadaje sobie trudu, żeby zmienić rytm.

– Maszyna start! – ryczy Stefan i słyszę zgrzyt karetki na dachu wagonu. – Załatw ją wreszcie!

Ponownie czuję chłód na karku. Robię zwodniczy ruch i sięgam po jeden z porażaczy – Stefan usiłuje nadepnąć mi na dłoń, ale zdołałam go oszukać. Podrywam z ziemi drugi i strzelam w górę, niemal na oślep.

I jednocześnie strzela mój zabójca.

Nigdy chyba jeszcze nikt nie robił takiego doświadczenia: dwa porażacze strzelają jeden drugiemu jednocześnie w lufę. Białe ładunki spotykają się w powietrzu. Grzmot eksplozji. Mojego przeciwnika odrzuca daleko wstecz – uderza o ścianę. Uderzeniowa fala zwala też z nóg Stefana. Mnie obsypuje gorącymi iskierkami i wlecze po betonie – ale nie tracę ani świadomości, ani rytmu.

Wagon już odjeżdża od platformy; przewijam się jeszcze raz i wstaję. Podrywam z ziemi porzucony bęben i przeskakuję na stopień.

Przewoźniczka gapi się na mnie przerażonym wzrokiem. Trzęsą jej się wargi.

– Wyłaź – mówię. – Bo zastrzelę.

W ostatniej chwili zeskakuje na platformę. Moi wrogowie poruszają się ciężko – obaj odzyskują przytomność. Wagon odjeżdża, platforma niknie we mgle. Stoję z podniesionym porażaczem, na wypadek, gdyby ktoś jeszcze miał ochotę mnie ostrzelać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzika energia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzika energia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
Marion Lennox - Dziecko Pani Doktor
Marion Lennox
Отзывы о книге «Dzika energia»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzika energia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x