– Mógłbyś mi otworzyć? – poprosił Jareda, wskazując brodą drzwi.
Ale Jared nie ruszył się z miejsca. Ian obrócił się. Teraz oboje go widzieliśmy. Twarz miał znowu nieprzeniknioną.
– Twój pokój? To ma być to lepsze miejsce? – W głosie Jareda pobrzmiewało zwątpienie.
– To teraz jej pokój.
Zagryzłam wargę. Chciałam powiedzieć Ianowi, że to z całą pewnością nie jest mój pokój, ale nie zdążyłam, gdyż Jared zaczął go wypytywać.
– Gdzie śpi Kyle?
– Na razie u Wesa.
– A ty?
– Jeszcze nie wiem.
Spoglądali na siebie badawczym wzrokiem.
– Ian, to nie jest… – zaczęłam.
– Ach – przerwał mi, jakby właśnie sobie o mnie przypomniał… jakbym była tak lekka, że całkiem zapomniał, iż trzyma mnie na rękach. – Jesteś bardzo zmęczona, prawda? Jared, czy mógłbyś otworzyć te drzwi?
Jared otworzył czerwone drzwi szarpnięciem, tak że zatrzymały się dopiero na drugich, szarych.
Po raz pierwszy zobaczyłam pokój Iana w świetle dnia. Przez wąskie szpary w suficie sączyło się południowe słońce. Nie był tak jasny jak pokój Jamiego i Jareda, ani tak wysoki. Miał bardziej równomierny kształt i był mniejszy. Okrągły – trochę jak moja dawna cela, tylko że dziesięć razy większy. Na podłodze leżały dwa podwójne materace, dociśnięte do przeciwległych ścian, tak by można było między nimi przejść. Za nimi pod ścianą stała niska, podłużna szafka, a na niej, po lewej, sterta ubrań, dwie książki oraz talia kart. Prawa strona była pusta, ale od niedawna, sądząc po śladach w kurzu.
Ian położył mnie ostrożnie na materacu po prawej, starannie układając mi nogę i poprawiając poduszkę pod głową. Jared stał w drzwiach, przodem do korytarza.
– Tak dobrze?
– Tak.
– Wyglądasz na zmęczoną.
– Nie wiem czemu – ostatnio głównie spałam.
– Twoje ciało potrzebuje snu, żeby wyzdrowieć.
Przytaknęłam. Istotnie, oczy same mi się zamykały.
– Później przyniosę ci jedzenie – o nic się nie martw.
– Dziękuję. Ian?
– Tak?
– To twój pokój – wymamrotałam. – Oczywiście, że śpisz tutaj.
– Nie będziesz miała nic przeciwko?
– Niby czemu?
– Może to i dobry pomysł – będę cię mógł lepiej pilnować. Prześpij się.
– Dobrze.
Oczy miałam już zamknięte. Poklepał mnie po dłoni, potem usłyszałam, jak wstaje. Kilka sekund później drewniane drzwi stuknęły lekko o skałę.
Co ty wyprawiasz? – zapytała gwałtownie Melanie.
Jak to? Co takiego znowu zrobiłam?
Wando, jesteś… zasadniczo człowiekiem. Chyba zdajesz sobie sprawę, jak Ian potraktuje to zaproszenie?
Zaproszenie? Zaczynałam rozumieć, do czego zmierza. To nie tak. To jego pokój. Są tu dwa łóżka. Mają za mało pokojów, żebym dostała cały dla siebie. To oczywiste, że trzeba je dzielić. Ian o tym wie.
Czyżby? Otwórz oczy, Wando. On zaczyna… Jak mam ci to wytłumaczyć, żebyś mnie dobrze zrozumiała? Zaczyna czuć do ciebie… to, co ty czujesz do Jareda. Nie widzisz tego?
Zanim zdołałam odpowiedzieć, serce zabiło mi dwa razy.
To niemożliwe , powiedziałam w końcu.
– Myślisz, że to, co się stało rano, wpłynie jakoś na Aarona albo Brandta? – zapytał Ian półgłosem po drugiej stronie drzwi.
– To, że Kyle’owi się upiekło?
– Tak. Do tej pory nie… musieli nic robić. Myśleli, że Kyle zrobi to za nich.
– No tak. Pogadam z nimi.
– Sądzisz, że to wystarczy? – zapytał Ian.
– Obydwu uratowałem życie. Mają u mnie dług wdzięczności. Jeżeli ich o coś poproszę, posłuchają.
– Jesteś pewien? Tu chodzi o jej życie.
Milczeli przez chwilę.
– Będziemy jej pilnować – powiedział w końcu Jared.
Kolejna długa cisza.
– Nie idziesz na lunch? – zapytał Jared.
– Nie, na razie tu zostanę… A ty?
Jared nic nie odpowiedział.
– Co? – zapytał Ian. – Chcesz mi coś powiedzieć, Jared?
– Ta dziewczyna… – zaczął powoli Jared.
– Tak?
– To ciało nie jest jej.
– No i?
– Trzymaj ręce przy sobie. – Ton Jareda był stanowczy.
Ian zaśmiał się pod nosem.
– Jesteś zazdrosny, Howe?
– Nie w tym rzecz.
– Doprawdy. – Ian przybrał sarkastyczny ton.
– Wygląda na to, że Wanda i Melanie jakoś się dogadują. Trochę jakby… się przyjaźniły. Ale oczywiście to Wanda podejmuje decyzje. Postaw się teraz na miejscu Melanie. Jak byś się czuł? Gdybyś to ty miał w sobie… intruza. Gdybyś był uwięziony we własnym ciele, a ktoś inny kierowałby jego ruchami? Gdybyś nie mógł nawet się odezwać? Nie chciałbyś, żeby twoja wola – na tyle, na ile można by ją ustalić – została uszanowana? Przynajmniej przez innych ludzi?
– No dobrze, dobrze. Rozumiem. Będę to miał na uwadze.
– Co to znaczy „będę to miał na uwadze”?
– To znaczy, że to przemyślę.
– Tu nie ma o czym myśleć – odparował Jared. Potrafiłam wyobrazić sobie jego twarz na podstawie głosu – zaciskał zęby, napinał szczękę. – To ciało i uwięziona w nim osoba należą do mnie.
Jesteś pewien, że Melanie wciąż czuje…
– Melanie zawsze będzie moja. A ja zawsze jej.
Zawsze.
Znalazłyśmy się nagle z Melanie na przeciwnych biegunach. Ona niemal fruwała w uniesieniu, a ja… a ja nie.
Czekałyśmy w napięciu, aż znowu się odezwą.
– A teraz postaw się na miejscu Wandy – powiedział Ian prawie szeptem. – Co by było, gdyby wsadzono cię do ludzkiego ciała i kazano żyć na Ziemi, i okazałoby się, że czujesz się zagubiony wśród własnej rasy? Gdybyś był tak dobrą… osobą, że spróbowałbyś ocalić życie, które zabrałeś, i zwrócić tego człowieka rodzinie, prawie przy tym ginąc? A potem znalazłbyś się wśród obcych, brutalnych istot, które cię nienawidzą, krzywdzą i co jakiś czas próbują zabić? – Głos na chwilę mu się załamał. – A mimo to robiłbyś, co w twojej mocy, żeby tym ludziom pomóc? Nie zasługiwałbyś wtedy na własne życie? Nie należałoby ci się choć tyle?
Jared milczał. Czułam, jak oczy zachodzą mi łzami. Czy Ian naprawdę miał o mnie tak wysokie mniemanie? Czy naprawdę uważał, że zasłużyłam na to, by żyć wśród nich?
– Rozumiesz? – naciskał Ian.
– Muszę to przemyśleć.
– I bardzo słusznie.
– Ale tak czy inaczej…
Ian przerwał mu, wzdychając.
– Nie masz co się tak denerwować. Wanda niezupełnie jest człowiekiem, mimo że ma ciało. Nie zauważyłem, żeby reagowała na… dotyk tak jak ludzie.
Tym razem to Jared się zaśmiał.
– Czy to twoja teoria?
– Co w tym śmiesznego?
– Wierz mi, potrafi reagować na dotyk – zapewnił go Jared, przybierając na powrót poważny ton. – Jest pod tym względem wystarczająco ludzka. A przynajmniej jej ciało.
Zrobiło mi się gorąco na twarzy.
Ian milczał.
– Jesteś zazdrosny, O’Shea?
– Wyobraź sobie… że tak. Dziwne, prawda? – Głos Iana brzmiał nienaturalnie. – Skąd o tym wiesz?
Teraz to Jared się zawahał.
– To był… taki eksperyment.
– Eksperyment?…
– Skończył się inaczej, niż przypuszczałem. Mel walnęła mnie w twarz. – Słyszałam, że się uśmiecha, i wyobrażałam sobie, jak wokół oczu pojawiają mu się maleńkie zmarszczki.
– Melanie… cię… walnęła?
– Jestem pewien, że to nie była Wanda. Musiałbyś widzieć jej twarz… Co? Hej, wyluzuj, człowieku!
Читать дальше