Jared wyłonił się po cichu zza rogu, świecąc w nas latarką. Był już umyty, miał na sobie wyblakłą czerwoną koszulkę, która wisiała w pokoju podczas jego nieobecności. Również twarz wyglądała teraz znajomo – miał tę samą minę co zawsze, odkąd tu przybyłam.
Oślepiający promień latarki zatrzymał się na mojej twarzy. Oczy musiały mi zalśnić srebrem, gdyż poczułam, że Jamie drgnął. Po chwili jednak przylgnął do mnie jeszcze mocniej.
– Odsuń się! – zaryczał Jared.
– Sam się odsuń! – odkrzyknął Jamie. – W ogóle jej nie znasz. Zostaw ją w spokoju!
Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie chciał mnie puścić.
Jared dopadł do nas niczym rozjuszony byk. Jedną ręką chwycił Jamiego za koszulę i odciągnął ode mnie. Zaczął nim potrząsać, krzycząc:
– Co robisz, głupi? Nie widzisz, że ona cię wykorzystuje?
Odruchowo rzuciłam się pomiędzy nich. Zgodnie z moim oczekiwaniem Jared puścił Jamiego. Chodziło mi tylko o to, reszta – znajomy zapach, który uderzył mnie w nozdrza, kształt jego piersi pod moimi palcami – była nieistotna.
– Zostaw go – powiedziałam, żałując, że nie potrafię być taka, jaką chciałaby mnie oglądać Melanie; że nie umiem zacisnąć pięści, a mój głos nie jest dość stanowczy.
Pochwycił jedną dłonią moje nadgarstki i odrzucił mnie w bok. Uderzyłam o ścianę i zaparło mi dech. Odbiłam się i wyładowałam na podłodze, z powrotem wśród kartonów, rozdzierając kolejny celofan.
Czułam tętnienie krwi w skroniach. Przed oczami migały mi przez chwilę dziwne światełka.
– Tchórz! – krzyknął Jamie. – Ona by prędzej zginęła, niż cię skrzywdziła! Zostaw ją w spokoju!
Usłyszałam szuranie pudeł o ziemię i poczułam na ramieniu dłoń Jamiego.
– Wanda, wszystko w porządku?
– Tak – wydyszałam, choć głowa pękała mi z bólu. Widziałam nad sobą jego zatroskaną twarz. Jared musiał upuścić latarkę. – Idź stąd. Jamie – wyszeptałam. – Biegnij.
Jamie potrząsnął stanowczo głową.
– Odsuń się od niego! – krzyknął Jared. Do Jamiego, nie do mnie.
Zobaczyłam, jak chwyta chłopca za ramiona i podnosi z kucek, przewracając przy okazji kilka pudeł, które spadły na mnie niczym lawina. Przeturlałam się w bok, osłaniając głowę rękoma. Jakiś ciężki karton uderzył mnie dokładnie pomiędzy łopatkami. Jęknęłam z bólu.
– Przestań! – zawył Jamie.
Usłyszałam trzask i ktoś nagle wstrzymał oddech. Wyczołgałam się spod ciężkiego pudła i podniosłam chwiejnie na łokciach.
Jared trzymał się za nos, coś ciemnego ściekało mu po ustach. Oczy miał szeroko otwarte ze zdziwienia. Jamie stał naprzeciw niego z wściekłym wyrazem twarzy i dłońmi zaciśniętymi w pięści.
Jared spoglądał na niego w szoku. Twarz chłopca zaczęła łagodnieć. W miejsce gniewu pojawiło się rozgoryczenie i żal – tak wielki, że mógł konkurować ze spojrzeniem, jakie Jared posłał w kuchni Jebowi.
– Myślałem, że jesteś inny – szepnął Jamie. Spoglądał na Jareda jak gdyby z bardzo daleka, jakby dzielił ich mur nie do pokonania.
W oczach stanęły mu łzy. Odwrócił głowę, wstydząc się swojej słabości, po czym oddalił się szybkim, niespokojnym krokiem.
Starałyśmy się , pomyślała smutno Melanie. Serce wyrywało jej się za bratem, choć jednocześnie pragnęła, bym zwróciła wzrok w stronę Jareda. Dałam jej to, czego chciała.
Jared w ogóle na mnie nie spoglądał. Trzymał się za nos, wpatrzony w ciemności, w których przed chwilą zniknął Jamie.
– Do diabła! – krzyknął nagle. – Jamie! Wracaj!
Odpowiedziała mu cisza.
Zerknął ponuro w moim kierunku, przyprawiając mnie o dreszcz, choć jego gniew zdawał się ustępować; potem podniósł z ziemi latarkę, kopnął zawadzający mu karton i ruszył za chłopcem.
– Przepraszam! Nie płacz. – Zniknął za zakrętem, co chwila coś wołając. Zostałam sama.
Przez dłuższą chwilę musiałam się koncentrować na oddychaniu. W skupieniu wdychałam i wydychałam powietrze z płuc. Kiedy już poczułam, że mam to opanowane, spróbowałam się podnieść. Minęło kilka sekund, nim przypomniałam sobie, jak poruszać nogami, ale ponieważ trzęsły mi się i uginały, usiadłam z powrotem pod ścianą i przesuwałam się wzdłuż niej, dopóki nie znalazłam worka z ryżem. Oparłam na nim głowę i zabrałam się do oceny obrażeń.
Niczego sobie nie złamałam. Co innego Jared, tu nie miałam już pewności. Potrząsnęłam wolno głową. Jamie i Jared nie powinni się bić. Ściągnęłam na nich tyle nieszczęścia. Westchnęłam i skupiłam się z powrotem na ciele. Czułam rozległy ból w środkowej części pleców. Poza tym piekła mnie część twarzy, którą uderzyłam o ścianę. Dotknęłam skóry i poczułam szczypanie, a na palcach została mi ciepła maź. Ogólnie rzecz biorąc, nie było jednak najgorzej. Resztę obrażeń stanowiły niegroźne siniaki i zadrapania.
Uświadomiłam to sobie i niespodziewanie ogarnęła mnie wielka ulga.
Żyję. Jared miał okazję mnie zabić i tego nie zrobił. Wolał iść pogodzić się z Jamiem. Wygląda więc na to, że stosunki między nimi, choć mocno z mojego powodu nadszarpnięte, dadzą się naprawić.
To był długi dzień – nawet zanim wrócił Jared, a miałam wrażenie, że od tamtej chwili minęła wieczność. Zamknęłam oczy, nie ruszając się z miejsca, i usnęłam z głową na worku ryżu.
Tajemnica
Obudziłam się w zupełnych ciemnościach, zdezorientowana. Zdążyłam się bowiem przyzwyczaić do promieni słońca oznajmiających nadejście poranka. W pierwszej chwili myślałam, że ciągle jest noc, ale pieczenie na twarzy i ból pleców przypomniały mi, gdzie jestem.
W pobliżu ktoś cicho i równo oddychał. Nie wystraszyłam się – ten odgłos był mi dobrze znajomy. Nie dziwiło mnie, że Jamie wrócił, by ze mną spać.
Być może zbudziła go zmiana w moim oddechu, a może po prostu byliśmy nieźle zsynchronizowani. W każdym razie chwilę po tym, jak się ocknęłam, nabrał głęboko powietrza.
– Wanda?
– Jestem.
Odetchnął z ulgą.
– Strasznie tu ciemno.
– To prawda.
– Myślisz, że już pora śniadania?
– Nie wiem.
– Jestem głodny. Chodźmy sprawdzić.
Odpowiedziałam milczeniem.
Odczytał je właściwie, czyli jako odmowę.
– Nie musisz się tu ukrywać – powiedział po chwili, przekonany o prawdziwości tych słów. – Rozmawiałem wczoraj z Jaredem. Przestanie ci dokuczać, obiecał.
Dokuczać. Prawie się uśmiechnęłam.
– Pójdziesz ze mną? – nalegał. Znalazł w ciemnościach moją dłoń.
– Naprawdę tego chcesz? – zapytałam cicho.
– Tak. Wszystko będzie tak jak wcześniej.
Mel? Co o tym sądzisz?
Nie wiem . Była rozdarta. Wiedziała, że nie potrafi się zdobyć obiektywizm. Pragnęła znowu zobaczyć Jareda.
To szalone, wiesz o tym .
Nie bardziej niż to, że ty też za nim tęsknisz.
– Dobra – zgodziłam się. – Ale nie gniewaj się, jeśli nie będzie tak samo jak wcześniej, dobrze? Jeżeli znowu będą jakieś kłopoty… Po prostu niech cię to nie zdziwi.
– Wszystko będzie w porządku. Zobaczysz.
Pozwoliłam się poprowadzić przez tunel za rękę. Do jaskini z ogrodem wchodziłam spięta. Nie mogłam być dzisiaj pewna niczyjej reakcji. Kto wie, jakie słowa padły, gdy spałam?
Ale ogród był pusty, choć jasno oświetlony promieniami porannego słońca. Odbijały się od setek lusterek i na początku całkiem mnie oślepiły.
Читать дальше