Jared wpatrywał się we mnie z na wpół rozwartymi ustami, przetrawiając to, co usłyszał. Kątem oka spostrzegłam Iana, który zaglądał do groty szeroko otwartymi błękitnymi oczami. Na posiniałych ustach miał krew.
– Uciekłaś przed Łowcą? Przecież jesteś jednym z nich! – Jared przerwał na chwilę przesłuchanie, nie mogąc się otrząsnąć. – Dlaczego za tobą jeździł? Czego chciał?
Przełknęłam ślinę, głośniej, niż się spodziewałam.
– Chciała złapać ciebie. Ciebie i Jamiego.
Twarz mu stwardniała.
– I próbowałaś ją tu przyprowadzić?
Potrząsnęłam głową.
– Nie… Ja… – Jak miałam mu to wytłumaczyć? Nie przyjąłby prawdy do wiadomości.
– No co?
– Ja… nie chciałam jej nic powiedzieć. Nie lubię jej.
Zamrugał, znowu nic nie rozumiejąc.
– Myślałem, że u was wszyscy się lubią?
– Tak być powinno – przyznałam, rumieniąc się ze wstydu.
– Komu powiedziałaś o tym miejscu? – zapytał mu przez ramię Ian.
Jared wykrzywił twarz, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Nie mogłam, nie wiedziałam o nim… Widziałam tylko linie. Linie z albumu. Narysowałam je Łowczyni… ale nie wiedziałyśmy, co oznaczają. Ona myśli, że to coś w rodzaju mapy drogowej. – Mówiłam jak nakręcona. Gdy to sobie uświadomiłam, starałam się zwolnić, by nie powiedzieć czegoś nie w porę.
– Jak to nie wiedziałaś, co oznaczają? Przecież nas znalazłaś. – Ręka Jareda wyprężyła się w moją stronę, ale opuścił ją, zanim mnie dosięgła.
– Bo… Miałam kłopoty z pamięcią… z jej pamięcią… Nie mogłam zrozumieć… nie mogłam sobie wszystkiego przypomnieć. Natykałam się na przeszkody. Dlatego przydzielono mi Łowczynię, miała czekać, aż wszystkiego się dowiem. – Za dużo, za dużo. Ugryzłam się w język.
Ian i Jared wymienili spojrzenia. Nigdy wcześniej nie słyszeli czegoś podobnego. Nie mieli do mnie zaufania, ale bardzo pragnęli uwierzyć, że to wszystko możliwe. Tak bardzo, że obudził się w nich strach.
Jared zaskoczył mnie ostrym tonem.
– Przypomniałaś sobie moją kryjówkę?
– Tylko na chwilę.
– I pewnie od razu powiedziałaś o tym Łowczyni.
– Nie.
– Nie? Dlaczego?
– Bo… wtedy już nie chciałam jej nic powiedzieć.
Oczy Iana zastygły w zdumieniu.
Jared znów zmienił ton. Odezwał się cicho, wręcz łagodnie. Przerażał mnie teraz bardziej, niż gdy krzyczał.
– Dlaczego nie chciałaś jej nic powiedzieć?
Zacisnęłam zęby. Ciągle nie pytał o najważniejszą z tajemnic, pytał jednak o coś, czego nie miałam zamiaru tanio sprzedać. Moje milczenie było w tej chwili spowodowane nie tyle instynktem samozachowawczym, ile głupią, urażoną dumą. Miałabym powiedzieć mężczyźnie, który mnie nienawidzi, że go kocham? Wykluczone.
Zauważył moje zbuntowane spojrzenie i chyba zrozumiał, do czego musiałby się posunąć, żeby wydobyć ze mnie odpowiedź na to pytanie. Postanowił to sobie darować – a może wrócić do tego później, zostawić to na koniec, a teraz wyciągnąć ze mnie inne rzeczy, dopóki byłam w stanie mówić.
– Dlaczego nie mogłaś sobie przypomnieć niektórych rzeczy? To… normalne?
Kolejne bardzo niebezpieczne pytanie. Po raz pierwszy musiałam się ratować otwartym kłamstwem.
– Spadła z dużej wysokości. Ciało się uszkodziło. Miałam trudności z kłamaniem i dało się to wyczuć w moim głosie.
Zarówno Jared, jak i Ian od razu zwietrzyli fałszywą nutę. Jared nadstawił ucha, Ian uniósł czarną brew.
– Dlaczego ta… Łowczyni nie zrezygnowała jak pozostali? – zapytał Ian.
Ogarnęło mnie nagle przemożne zmęczenie. Byłam pewna, że są w stanie przesłuchiwać mnie całą noc i że tak właśnie będzie, jeżeli nie przestanę odpowiadać. Wiedziałam też, że prędzej czy później popełnię jakiś błąd. Osunęłam się i zamknęłam oczy.
– Nie wiem – wyszeptałam. – Ona nie jest jak inne dusze. Jest… nie do z n i e s i e n i a.
Ian parsknął krótkim śmiechem, jakby moja odpowiedź go zaskoczyła.
– A ty? Jesteś jak inne… d u s z e? – zapytał Jared.
Otworzyłam oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego zmęczonym wzrokiem. Co za durne pytanie, pomyślałam. Następnie ponownie zamknęłam oczy, schowałam twarz w kolanach i zakryłam głowę rękoma.
Albo Jared zrozumiał, że mam dosyć, albo nie mógł dłużej znieść niewygody. Chrząknął parę razy i wygramolił się z groty, zabierając ze sobą lampę. Potem przeciągnął się i wydał z siebie ciche stęknięcie.
– Kto by się spodziewał – zwrócił się do niego szeptem Ian.
– Kłamie, to jasne – odparł Jared równie cicho. Z trudem, ale jednak rozumiałam, co mówią. Zapewne nie zdawali sobie do końca sprawy z siły pogłosu. – Nie wiem tylko, do czego próbuje nas przekonać. Co próbuje nam wmówić.
– Moim zdaniem nie kłamie. Z jednym wyjątkiem. Zwróciłeś uwagę?
– To była gra.
– Ale pomyśl, spotkałeś kiedyś pasożyta, który by tak kłamał? Oczywiście nie licząc Łowców.
– Widocznie jest Łowcą.
– Mówisz poważnie?
– To najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie.
– Ona – on – w niczym nie przypomina Łowcy. Gdyby jakiś Łowca miał pojęcie, gdzie nas szukać, przyprowadziłby ze sobą całą zgraję.
– I nic by nie znaleźli. A jej – temu tutaj – udało się tu dostać.
– Mógł już dziesięć razy zginąć, a…
– A jednak wciąż żyje, prawda?
Obaj zamilkli na dłużej. Na tak długo, że zaczęłam myśleć o zmianie pozycji na leżącą, ale bałam się, że mnie usłyszą. Marzyłam, aby Ian już sobie poszedł, bym mogła się położyć spać. Adrenalina całkiem opadła, pozostało jedynie zmęczenie.
– Chyba pójdę pogadać z Jebem – szepnął w końcu Ian.
– No tak, gratuluje wspaniałego pomysłu. – Głos Jareda był pełen sarkazmu.
– Pamiętasz pierwszą noc? Jak wskoczyła między ciebie a Kyle’a? To było dziwne.
– Po prostu szukał szansy na przeżycie, na ucieczkę…
– Podkładając się Kyle’owi, tak? Świetny plan.
– Podziałało.
– Podziałał dopiero Jeb i jego strzelba. Przecież nie wiedziała, że Jeb przyjdzie – tak czy nie?
– Za bardzo to komplikujesz, Ian. Pasożyt właśnie tego chce.
– Nie zgadzam się z tobą. Nie wiem czemu… ale mam wrażenie, że ona w ogóle nie chce, żebyśmy o niej myśleli. – Usłyszałam, jak Ian wstaje. – Wiesz, co jest najdziwniejsze? – wymamrotał cicho, ale już nie szeptem.
– No co?
– Miałem wyrzuty sumienia – jak diabli – kiedy zobaczyłem, jak się nas boi. I kiedy zobaczyłem te sińce na jej szyi.
– Nie możesz tak reagować – odparł Jared, nagle zaniepokojony. – To nie jest człowiek. Nie zapominaj.
– To jeszcze nie znaczy, że nie czuje bólu, nie uważasz? – Głos Iana powoli się oddalał. – Że nie czuje się po prostu jak pobita dziewczyna. I to my ją pobiliśmy.
– Weź się w garść – rzucił za nim Jared.
– Na razie.
Kiedy Ian zniknął, Jared długo nie mógł się odprężyć. Przez chwilę dreptał w tę i we w tę, wreszcie usiadł na macie, zasłaniając mi światło, i zaczął mamrotać coś do siebie. Straciłam nadzieję, że pójdzie wkrótce spać, i rozciągnęłam się na tyle, na ile mogłam, na krzywej podłodze. Drgnął, słysząc, że się poruszyłam, po czym znowu zaczął mówić do siebie pod nosem.
– W y r z u t y s u m i e n i a! – utyskiwał cicho. – Daje sobie mydlić oczy. Jak Jeb i Jamie. Trzeba coś zrobić. Po co ja go broniłem. Niech mnie.
Читать дальше