Stephenie Meyer - Intruz

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephenie Meyer - Intruz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Intruz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Intruz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Intruz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Intruz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jakaś para z dzieckiem zażywała świeżego wieczornego powietrza. Ojciec miał trochę siwych włosów na skroniach, matka wyglądała na dużo młodszą. Miała rudobrązowe włosy spięte w koński ogon. Chłopiec liczył może z roczek. Ojciec stał za huśtawką i bujał synka, a matka ustawiła się z przodu i całowała malca w czoło za każdym razem, gdy się do niej zbliżał, na co ten reagował gwałtownym śmiechem, aż czerwienił się na twarzy. To z kolei bawiło mamę; widziałam, jak trzęsie się ze śmiechu, jak tańczą jej włosy.

– Na co się patrzysz, Wando?

W głosie Jareda nie było niepokoju, gdyż widział, że się uśmiecham.

– Na coś, czego jeszcze nigdy, przenigdy nie widziałam. Na… nadzieję.

Jared stanął za mną i zerknął mi przez ramię.

– To znaczy? – Omiótł spojrzeniem budynki i drogę, nie zwracając uwagi na rodzinę.

Złapałam go za brodę i skierowałam twarz we właściwą stronę. Uświadomiłam sobie, że nawet nie drgnął, kiedy go dotknęłam, i poczułam przyjemne ciepło w żołądku.

– Spójrz – powiedziałam.

– Na co?

– Na nadzieję dla was, żywicieli. Pierwszy raz widzę coś takiego.

– Gdzie? – zapytał zdezorientowany.

Ian stanął tuż za nami i przysłuchiwał się w milczeniu.

– Widzisz? – Wskazałam na roześmianą matkę. – Widzisz, jak kocha swoje ludzkie dziecko?

W tym momencie kobieta wzięła chłopczyka na ręce, uścisnęła go i obsypała pocałunkami. Malec gaworzył i wymachiwał rączkami. Był zwyczajnym dzieckiem. Nie duszą w młodym ciele. Nie miniaturowym dorosłym.

Jaredowi zdumienie zaparło dech.

– To dziecko jest c z ł o w i e k i e m? Jak to? Dlaczego? Jak długo jeszcze?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Matka nie oddała go na żywiciela. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł ją… zmusić. Otaczamy macierzyństwo wielką czcią. Jeżeli nie chce oddać dziecka… – Potrząsnęłam głową. – Nie mam pojęcia, jak to się dalej potoczy. Gdzie indziej takie rzeczy się nie zdarzają. Emocje tych ciał są dużo silniejsze niż rozum.

Zerknęłam na Jareda i Iana. Obaj wpatrywali się z rozdziawionymi ustami w międzygatunkową rodzinę.

– Nie – powiedziałam do siebie pod nosem. – Nikt im nie odbierze dziecka, jeżeli chcą je zatrzymać. A spójrzcie na nich.

Ojciec obejmował teraz matkę z dzieckiem. Spoglądał z niezwykłą czułością w oczach na chłopczyka, który z biologicznego punktu widzenia był synem żywiciela.

– Nie licząc naszej, to pierwsza planeta, jaką odkryliśmy, gdzie młode przychodzą na świat przez poród. Nie jest to z pewnością najłatwiejszy ani najwydajniejszy mechanizm. Zastanawiam się, czy właśnie to jest ta kluczowa różnica… a może chodzi o bezbronność waszych młodych. Wszędzie indziej reprodukcja dokonuje się przy udziale nasion lub jaj. Wielu rodziców w ogóle nie poznaje swojego potomstwa. Ciekawe… – Urwałam, pogrążając się w domysłach.

Matka obróciła się twarzą do partnera, a ten pocałował ją w usta. Dziecko pisnęło z zachwytu.

– Hmm. Może kiedyś dusze i ludzie będą żyli ze sobą w pokoju. Czy to by nie było… niezwykłe?

Obaj nie mogli oderwać wzroku od tego cudu.

Rodzina zaczęła się zbierać. Matka podała malca ojcu i otrzepała spodnie. Dusze złapały się za ręce i, wymachując nimi, ruszyły z dzieckiem w stronę pobliskich domów.

Ian głośno przełknął ślinę.

Przez resztę wieczoru nie zamieniliśmy już ani słowa. Dumaliśmy nad tym, co zobaczyliśmy. Położyliśmy się wcześnie spać, by z samego rana wstać i wrócić do pracy.

Spałam sama, w łóżku najdalej od drzwi. Było mi trochę źle z tego powodu, Ian i Jared nie mieli dla siebie zbyt dużo miejsca. Ian lubił się wiercić, a Jared gotów był go zdzielić pięścią. Obydwu byłoby wygodniej, gdybym to ja dzieliła z kimś większe łóżko. Leżałam zwinięta w kulkę. Być może musiałam odreagować ogrom otwartych przestrzeni, po których poruszałam się cały dzień, a może najzwyczajniej przywykłam do tej pozycji, sypiając za fotelem w ciasnej furgonetce, i nie umiałam już zasnąć z wyprostowanymi nogami.

Wiedziałam jednak, dlaczego żaden nie zaproponował, żebym dzieliła z nim łóżko. Kiedy po raz pierwszy uznali, że potrzebuję prysznica, i zatrzymaliśmy się w motelu, usłyszałam, będąc w łazience, jak o mnie rozmawiają.

– …nie fair kazać jej wybierać – mówił Ian ściszonym głosem, ale szum wentylatora nie był dość głośny, by go zagłuszyć. To był bardzo mały pokój.

– Czemu nie? To chyba bardziej fair niż powiedzieć jej, gdzie ma spać? Nie sądzisz, że to grzeczniejsze…

– Może wobec kogoś innego. Ale Wandzie to nie będzie dawało spokoju. Będzie szukać takiego wyjścia, żebyśmy obaj byli zadowoleni.

– Znowu bierze cię zazdrość?

– Nie tym razem. Po prostu znam ją.

Zapadła cisza. Ian miał rację. Znał mnie. Musiał się domyślać, że gdyby tylko Jared uczynił najmniejszą nawet aluzję do tego, że chciałby dzielić ze mną łóżko, położyłabym się z nim od razu, a potem przez całą noc zadręczała się myślą, że może jest z tego powodu niezadowolony i że na dodatek sprawiłam przykrość Ianowi.

– Dobra – rzucił Jared. – Ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O’Shea, a wierz mi… nie ręczę za siebie.

Ian zachichotał.

– Nie chcę zabrzmieć zuchwale, Jared, ale nie dałbyś mi rady. No, ale nie martw się, do niczego między nami nie dojdzie.

Dlatego, choć miałam wyrzuty sumienia, że marnuję tyle potrzebnego miejsca, chyba jednak dobrze się stało, że spałam sama.

Nie musieliśmy już potem zatrzymywać się w motelu. Dni zaczęły płynąć szybciej, jak gdyby nawet sekundom spieszyło się do domu. Miałam czasem wrażenie, że jakaś siła naprawdę ciągnie moje ciało na zachód. Wszyscy bardzo chcieliśmy już wrócić do naszej ciemnej, zatłoczonej kryjówki.

Nawet Jaredowi zdarzył się moment nieuwagi.

Był wieczór, za górami na zachodzie znikało właśnie ostatnie światło dnia. Ja i Jared jechaliśmy z przodu furgonetką, za nami Ian i Kyle prowadzili na zmianę ciężarówkę obładowaną łupami. Była dużo cięższa i nie mogli się zbytnio rozpędzać. Ich światła oddalały się powoli w lusterkach, aż w końcu zniknęły za zakrętem.

Był to ostatni odcinek naszej trasy. Minęliśmy Tucson. Od spotkania z Jamiem dzieliło mnie już tylko parę godzin. Wyobrażałam sobie, jak rozładowujemy zdobycze otoczeni przez uśmiechnięte twarze. Prawdziwy powrót do domu.

Mój pierwszy.

W końcu powitanie będzie radosne, niczym niezmącone. Tym razem nie wieźliśmy na śmierć żadnych zakładników.

Wybiegałam myślami do przodu. Droga wcale nie zdawała się przesuwać pod nami zbyt szybko. Przeciwnie, miałam wrażenie, że strasznie się wleczemy.

W tyle pojawiły się znowu jasne ślepia ciężarówki.

– Chyba Kyle usiadł za kółkiem – mruknęłam. – Doganiają nas.

Lecz wtedy z ciemności nocy wyłoniły się wirujące, czerwono-niebieskie światła. Odbijały się we wszystkich lusterkach, migotały plamkami kolorów na suficie, fotelach, naszych zamarłych twarzach, a także na desce rozdzielczej, gdzie igła prędkościomierza o dwadzieścia mil przekraczała dozwoloną prędkość.

Pustynną ciszę przeszyło wycie policyjnej syreny.

Rozdział 48

Wpadka

Czerwono-niebieskie światła obracały się w rytm dźwięków syreny. Zanim na Ziemię przybyły dusze, te sygnały zwiastowały tylko jedno. Obrońców prawa, stróżów porządku, tropicieli przestępców.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Intruz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Intruz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephenie Meyer - The Chemist
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - New Moon
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Twilight
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Breaking Dawn
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Eclipse
Stephenie Meyer
libcat.ru: книга без обложки
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Luna Nueva
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - The Host
Stephenie Meyer
Stephenie Meyer - Brėkštanti aušra
Stephenie Meyer
Отзывы о книге «Intruz»

Обсуждение, отзывы о книге «Intruz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x