Na drugim tronie siedział Cel. Za nim stała Siobhan. Keelin siedziała na małym stołku u jego stóp, jak piesek. Cel patrzył na matkę, a na jego twarzy widać było panikę.
Przy Siobhan stała Rozenwyn. Była zastępczynią Siobhan, odpowiednikiem Mroza. Jej włosy jak wata cukrowa były upięte w koronę warkoczy na czubku głowy, jak koszyczek wielkanocny. Miała skórę koloru wiosennych lilii, a oczy – złote. Kiedy byłam dzieckiem, uważałam ją za śliczną, dopóki nie dała mi do zrozumienia, że jestem od niej gorsza. To po niej została mi pamiątka na żebrach, to ona o mało nie wyrwała mi serca.
Cel wstał tak gwałtownie, że Keelin spadła ze schodków, a smycz napięła się. Nawet na nią nie spojrzał.
– Mamo, nie możesz tego zrobić.
Spojrzała na niego, wskazując mi pusty tron Eamona.
– Oczywiście, że mogę, synku. Nie zapominaj, że wciąż jestem królową. – Powiedziała to takim tonem, że gdyby to był ktoś inny niż Cel, z pewnością rzuciłby się na podłogę, czekając na cios. Ale to był Cel, a z nim zawsze obchodziła się łagodnie.
– Wiem, kto tu rządzi teraz – powiedział Cel. – Martwi mnie jednak, kto tu będzie rządził potem.
– To również moje zmartwienie – odparła tym swoim spokojnym, niebezpiecznym tonem. – Zastanawiam się, jak to się stało, że ktoś nałożył tak mocne zaklęcie w sali tronowej, i nikt tego nie zauważył. – Spojrzała na ogromną salę, przenosząc wzrok z twarzy na twarz. Po każdej stronie sali stało na podestach szesnaście tronów. Zajmowały je głowy królewskich rodzin. Wokół nich ustawione były krzesła. Przyglądała się im. Zwłaszcza tym najbliżej drzwi. – Nie rozumiem, jak ktoś mógł podłożyć takie zaklęcie i nikt go nie zauważył.
Spojrzałam na sidhe siedzące najbliżej drzwi. Unikały mojego wzroku. Wiedziały. Widziały i nic nie zrobiły.
– To naprawdę silne zaklęcie – kontynuowała Andais. – Gdyby moja bratanica nie była podtrzymywana przez dwóch strażników, mogłaby upaść i skręcić kark. – Mróz wciąż trzymał mnie w ramionach, ale nie ruszył się ani na krok bliżej. – Przynieś ją, Mrozie. Niech usiądzie przy mnie, tak jak zostało ustalone.
Mróz niósł mnie w tym kierunku. Doyle i Galen szli po jego obu bokach, a Rhys i Kitto byli tylną strażą.
Mróz ukląkł na oba kolana na pierwszym stopniu, który prowadził do tronu. Ukląkł ze mną w ramionach, jakbym nic nie ważyła. Miałam wrażenie, że mógłby tak pozostać przez całą noc i nie zadrżałaby mu nawet ręka. Zastanawiałam się przez chwilę, czy kolana kiedykolwiek zdrętwiały mu od zbyt długiego klęczenia.
Pozostali strażnicy uklękli za nim, po obu jego bokach. Kitto nie ukląkł, tylko padł na podłogę, z twarzą w dół, z otwartymi ramionami, jak jakiś religijny pokutnik. Aż do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z problemu. Dworska etykieta przewidywała najróżniejszego rodzaju ukłony, w zależności od twojej pozycji i pozycji osoby, którą spotkałeś. Kitto nie był nawet goblinem królewskiej krwi. Gdyby był, Kurag by o tym wspomniał. Chciał mnie poniżyć, dając mi goblina z pospólstwa. Kitto nie wolno było dotknąć stopni wiodących do królewskiego tronu, chyba że na wyraźny rozkaz. Tylko członkowie innych królewskich domów sidhe mogli klękać na dwa kolana w sali tronowej, nie kłaniając się.
Kitto nie znał protokołu, więc wybrał najbezpieczniejszą drogę. Miało to również dobre strony. Podejrzewałam, że z łatwością wyrzeknie się seksu i zadowoli kawałkiem ciała.
– Usiądź, Meredith. Ogłosimy to, zanim ujawni się kolejna pułapka. – Mówiąc to, Andais spojrzała na Cela. Ja też podejrzewałam, że to on pozostawił zaklęcie, ale tylko dlatego, że u mnie zawsze był na pierwszym miejscu na liście podejrzanych, gdy znajdowałam się w niebezpieczeństwie. Andais zawsze udawała, że o niczym nie wie. Musiało się coś stać, coś, co zmieniło jej nastawienie do jedynego syna. Co takiego zrobił, że się od niego odwróciła?
Mróz wstał i wniósł mnie po schodkach. Położył mnie delikatnie na tronie, wysuwając dłonie spod mojego ciała. Ukląkł przede mną na jedno kolano, biorąc moją lewą stopę na kolana.
Rozejrzałam się po sali. Nigdy nie byłam na podeście. Nigdy z niego nie patrzyłam na salę tronową. Nie był zbyt wysoki, ale dawał poczucie przewagi nad innymi.
– Przynieść stołek dla Meredith, żeby mogła podeprzeć kostkę. Kiedy już powiem to, co zamierzam, Fflur ją obejrzy – oznajmiła królowa, nie adresując tych słów do nikogo w szczególności. Nadleciał do nas mały stołeczek. Spojrzałam kątem oka, specjalnie nie patrząc bezpośrednio na unoszący się mebel. Za stołkiem ukazał się blady kształt: biała dama. Postawiła ona stołek przy nodze Mroza. Wyczuwałam jej obecność. Nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć, że tam była. Potem ciśnienie opadło i wiedziałam, że odpłynęła.
Mróz podniósł moją stopę na niziutki stołek. Jęknęłam. Ból jednak pomógł mi oczyścić myśli. Nie czułam się już słaba. To był trzeci zamach na moje życie w ciągu jednej nocy. Komuś chyba bardzo zależało na tym, żeby usunąć mnie spośród żywych.
Mróz stanął za moim tronem, tak jak Siobhan za Celem, a Eamon za królową.
Andais patrzyła na zebranych arystokratów. Gobliny i inne pomniejsze istoty zajmowały miejsca z tyłu, siedząc przy długich ozdobnych stołach po obu stronach sali. Ale nawet Kurag nie miał tutaj tronu. Był tylko jednym z pospólstwa.
– Niech wiadomym wszystkim będzie, że księżniczka Meredith NicEssus, córka mojego brata, jest moją następczynią.
Szmer przebiegł przez salę, po czym zapadła cisza. Cisza tak gęsta, że białe damy unosiły się w powietrzu jak obłoki i zaczęły tańczyć w napięciu.
Cel wstał.
– Mamo…
– Meredith w końcu zyskała moc. Ma dłoń ciała, tak jak jej ojciec.
Cel wciąż stał.
– Moja kuzynka powinna użyć tej dłoni w walce i przejść przez rytuał krwi w obecności co najmniej dwóch świadków sidhe – powiedział, po czym usiadł, wyglądając na bardzo pewnego siebie.
Królowa spojrzała na niego tak zimno, że ta pewność momentalnie zniknęła z jego twarzy.
– Sądzisz, że nie znam praw swojego królestwa? Wszystko odbyło się zgodnie z naszą tradycją. Sholto! – zawołała.
Sholto wstał z tronu stojącego blisko drzwi. Czarna Agnes była po jego jednej stronie, Złota Segna po drugiej. Nocni myśliwcy zwisali z sufitu jak gigantyczne nietoperze. Wokół niego było pełno innych slaughów. Pomachał do mnie Gethin.
– Tak, królowo Andais – odparł Sholto. Jego włosy były spięte z tyłu, odsłaniając twarz tak samo piękną i pewną siebie jak każda w tej sali.
– Powtórz w obecności wszystkich to, co mi powiedziałeś.
Sholto opowiedział o ataku Nerys na mnie, choć pominął milczeniem jego powód. Była to niepełna wersja wydarzeń, ale wystarczająca. Nie wspomniał jednak ani słowem o Doyle’u. Wydało mi się to dziwne.
Królowa wstała.
– Odtąd Meredith jest równa we wszystkim mojemu synowi Celowi. Ale ponieważ mam dla nich w spadku tylko jeden tron, będzie on należał do tego, kto pierwszy obdarzy mnie wnukiem. Jeśli Cel zapłodni jedną z dworek w ciągu trzech lat, wtedy on zostanie waszym królem. Jeśli jednak Meredith zajdzie w ciążę, to ona będzie waszą królową. Żeby Meredith miała wybór, zdjęłam z moich strażników geas celibatu – dla niej i tylko dla niej.
Duchy krążyły nad głowami jak obłoki, a cisza pogłębiła się, jakbyśmy siedzieli na dnie głębokiej błyszczącej studni. Wyraz twarzy mężczyzn zmieniał się od zdziwienia poprzez pogardę do szoku. Na niektórych twarzach pojawiło się też pożądanie. W końcu prawie wszyscy mężczyźni patrzyli na mnie.
Читать дальше