– Rok – powtórzył Kurag. – Nie, za długo.
– Jedenaście miesięcy od teraz – powiedziałam.
Pokręcił głową. – Dwa miesiące.
– Dziesięć.
– Trzy.
– Bądź rozsądny.
– Pięć – powiedział.
– Osiem – odparowałam.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Sześć.
– Zgoda – ucięłam.
Kurag patrzył na mnie przez chwilę.
– Załatwione. – Wypowiedział te słowa cicho, jakby nie był pewien słuszności swojej decyzji.
Podniosłam głos, żeby dobrze się niósł po sali i stanęłam ze stopami szeroko rozstawionymi, żeby się nie chwiać.
– Sojusz został zawarty.
Kurag również podniósł głos. – Będzie zawarty po tym, jak podzielisz się ciałem z moim goblinem.
Wyciągnęłam rękę do Kitta. Położył swoją dłoń na mojej, poczułam lekki dotyk gładkiego ciała. Uniosłam jego rękę do swojej twarzy. Chciałam się pochylić i pocałować grzbiet jego dłoni, ale zawirowało mi przed oczami. Musiałam się wyprostować i podnieść jego dłoń moimi obiema. Nigdy nie trzymałam męskiej dłoni, która była mniejsza od mojej. Ssanie palca to była najbardziej seksualna czynność, na jaką mogłabym się zdobyć, ale miałam już dosyć ssania na dzisiaj. Pocałowałam więc tylko wnętrze jego dłoni. Nie pozostawiłam śladów szminki, co oznaczało, że zmazała się, kiedy ssałam ramię Kuraga.
Dziwne oczy Kitta rozszerzyły się.
Oderwałam usta od jego dłoni, powoli, patrząc przy tym na Kuraga.
– Dojdziemy do dzielenia się ciałem, Kuragu, nie martw się. A teraz, Kitto, przyłącz się do mnie. Królowa czeka na mnie i moich mężczyzn.
Kitto popatrzył na Kuraga, a potem na mnie.
– Jestem zaszczycony.
Spojrzałam na jego króla.
– Pamiętaj, Kuragu, kiedy w ciągu nadchodzących nocy ja i Kitto będziemy jednym, że to twoja własna żądza i tchórzostwo dały go mnie, a mnie jemu.
Twarz Kuraga zmieniła się z żółtej na ciemnopomarańczową. Jego ogromne dłonie zacisnęły się w pięści.
– Dziwka – wysyczał.
– Spędziłam wiele nocy na twoim dworze, Kuragu. Wiem, że to, że uprawiam seks z innymi sidhe, nic dla ciebie nie znaczy. Tylko seks z goblinem to dla ciebie prawdziwy seks. Wszystko inne to po prostu gra wstępna. A ty mnie oddałeś innemu goblinowi, Kuragu. Następnym razem, kiedy będziesz próbował mnie przechytrzyć, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, pomyśl, czym się to dla ciebie może skończyć.
Poczułam, że słabnę. Zachwiałam się. Silne dłonie złapały mnie za oba ramiona – Doyle po jednej stronie, Galen po drugiej. Spojrzałam na nich i zdołałam tylko wyszeptać:
– Muszę usiąść.
Doyle skinął głową. Galen jedną ręką trzymał mój łokieć, drugą otoczył mnie w talii. Ręka Doyle’a pozostała na moim ramieniu, ale jej uścisk stał się twardy jak skała. Pozwoliłam, żeby mnie podtrzymywali, podczas gdy wszystkim wydawało się, że stoję o własnych siłach. Opanowałam tę technikę już dawno temu, gdy moja ciotka chciała, żebym stała, a ja nie mogłam. Niektórzy strażnicy pozwalali mi robić tę sztuczkę, inni nie. Ciekawe, jak poradzę sobie teraz z chodzeniem.
Doyle i Galen odwrócili mnie do otwartych drzwi. Jeden wysoki obcas zaskrzypiał głośno o kamienną podłogę. Musiałam bardziej się postarać. Skoncentrowałam się na podnoszeniu stóp tak, żeby iść, ale Galen i Doyle podnieśli mnie do góry. Cały świat był nieważny, ważne było tylko to, żebym stawiała jedną nogę za drugą. Bogowie, ależ ja chciałam wrócić do domu. Ale królowa czekała, a cierpliwość nie była jej darem.
Przez chwilę widziałam Kitta. Mignął zaraz za nami po jednej stronie. Według etykiety goblinów był moim małżonkiem, moja zabaweczką. To prawda, że mógł mnie zranić podczas uprawiania seksu, ale tylko wtedy, gdybym była na tyle głupia, żeby iść z nim do łóżka, nie uzgodniwszy najpierw, co mu wolno, a czego nie. Rhys nie odniósłby obrażeń, gdyby znał gobliny. Większość sidhe widziała w nich tylko barbarzyńców, dzikusów. Większość z nich nie miała pojęcia o ich prawach; co innego mój ojciec.
Oczywiście nie planowałam uprawiania seksu z goblinem. Chciałam podzielić się z nim ciałem – dosłownie. Gobliny ceniły ciało bardziej niż krew i seks. Zwrot „dzielić się ciałem” miał dwa znaczenia. Oznaczał uprawianie seksu, ale też ugryzienie, które zostawiało bliznę do końca życia. To był sposób znaczenia kochanków, pokazania, że byli z goblinem. Wiele goblinów miało specjalny wzór blizn, coś w rodzaju podpisu, który zostawiały na ciałach kochanków.
Ale cokolwiek miałabym zrobić, żeby scementować ten układ, ważne było tylko jedno: przez następne sześć miesięcy gobliny będą moimi sprzymierzeńcami. Moimi, nie Cela, a nawet nie królowej. Gdyby wybuchła teraz wojna, królowa musiałaby mnie prosić o zgodę, żeby gobliny walczyły w jej imieniu. Warto było poświęcić dla czegoś takiego kilka kropel krwi, a nawet funt ciała.
Zaraz za drzwiami w kamiennej posadzce było wgłębienie, w miejscu gdzie stopy przez tysiące lat zakręcały, obracając się na obcasach, żeby wejść na niskie podium po obu stronach sali. Mogłabym iść po tej podłodze z zamkniętymi oczami, ale dzisiaj się potknęłam. Wciśnięta między dwóch strażników, powinnam iść pewnie, ale kostka mi się wykręciła i upadłam na Doyle’a, ciągnąc za sobą Galena. Doyle podtrzymywał nas przez chwilę, a potem wszyscy runęliśmy na podłogę.
Kitto podskoczył do nas, wyciągając rękę do Galena. Ten popatrzył z obrzydzeniem na małą rączkę, ale chwycił ją. Pozwolił, aby goblin pomógł mu wstać. Byli strażnicy, którzy prędzej splunęliby na tę rękę.
Mnie podniósł Mróz, który trzymał mój nóż. Nie patrzył na mnie. Sprawdzał, czy gdzieś nie czyha na nas jakieś niebezpieczeństwo. Wyczuwałam jakieś zaklęcie. Gdyby było ono mniejsze, mogłabym przypisać upadek wywołanej przez utratę krwi niezgrabności, ale zaklęcie było zbyt duże. Dwaj Strażnicy Królowej nie upadają tylko dlatego, że kobieta między nimi się potknęła.
Mróz zmusił mnie, żebym stanęła na obie nogi, ale jedna z nóg nie była do tego zdolna. Ból przeszył moją lewą kostkę. Westchnęłam i stanęłam na jednej nodze. Mróz złapał mnie w talii, podniósł z ziemi i przycisnął do siebie, otaczając mnie ramionami. Wciąż szukał niebezpieczeństwa – niebezpieczeństwa, które jednak nie nadchodziło, nie tutaj, nie teraz.
Rhys sprawdzał, czy na podłodze nie ma jakichś innych niespodzianek. Nie ruszaliśmy się, dopóki nie skinął głową.
Doyle wstał. Nie wyjął drugiego noża. Spojrzał mi w oczy.
– Jesteś poważnie ranna, księżniczko?
– Skręcona kostka, może też coś z kolanem. Mróz podniósł mnie, zanim się przekonałam.
– Jak ci się nie podoba, to mogę cię postawić na ziemi – powiedział urażonym tonem Mróz.
– Wolałabym, żebyś mnie zaniósł na krzesło.
Spojrzał na Doyle’a.
– Nóż raczej mi się tu nie przyda, prawda? – Jego głos brzmiał prawie tęsknie.
– Nie – odparł Doyle.
Mróz zamknął nóż jedną ręką. Z tego, co wiedziałam, nigdy nie posługiwał się składanym nożem, ale zrobił to sprawnie i profesjonalnie. Wsunął nóż za pasek z tyłu i podniósł mnie wyżej.
– Które krzesło wolisz? – spytał.
– To – powiedziała królowa. Stała przed tronem na dalekim podeście. Jej tron górował nad wszystkimi innymi, podkreślając dodatkowo jej pozycję. Na trochę niższym podeście tuż pod nią stały dwa mniejsze trony, zarezerwowane dla małżonka i następcy. Dziś Eamon stał u jej boku, a jego tron był pusty.
Читать дальше