– Twoja krew – odparłam.
Kurag odsunął ręce królowej od swojego ciała. Krzyknęła, a on odepchnął ją tak mocno, że upadła na podłogę. Nawet nie spojrzał, żeby przekonać się, czy nic się jej nie stało.
– Dzielenie się krwią coś oznacza, księżniczko.
– Wiem, co to oznacza – odrzekłam.
Kurag patrzył na mnie żółtymi oczami.
– Mógłbym po prostu zaczekać, aż wykrwawisz się na śmierć – powiedział.
Jego królowa stanęła przy nim.
– Mogę to przyspieszyć. – Podniosła nóż, który był większy niż moje przedramię. Ostrze zabłysło w świetle.
– To nie twoja sprawa! – warknął Kurag.
– Ona nie jest królową, a ty zamierzasz podzielić się z nią krwią. To jest moja sprawa! – Wbiła szybko nóż w jego ciało.
Kurag ledwo zdążył zasłonić się ramieniem. Ostrze wbiło się w jego rękę. Krew wytrysnęła. Uderzył ją drugą ręką w twarz, usłyszałam chrzęst łamanej kości. Królowa znów upadła na ziemię. Jej nos był czerwony niczym dojrzały pomidor. Dwa zęby pomiędzy kłami ułamały się. Jeśli z jej ust płynęła krew, to nie było jej widać z powodu krwi płynącej z nosa. Oko znajdujące się najbliżej nosa wypadło z oczodołu i leżało na policzku jak balon na sznurku.
Kurag przytrzymał jej nóż stopą. Uderzył ją raz jeszcze i tym razem upadła na bok. Leżała nieruchomo. To był jeszcze jeden powód, dla którego nie chciałam wyjść za Kuraga.
Pochylił się nad królową. Jego grube paluchy sprawdziły, czy wciąż oddycha, a serce bije. Skinął do siebie głową i podniósł ją. Trzymał ją delikatnie. Wyszczekał rozkaz. Duży goblin przecisnął się przez tłum.
– Zabierz ją do naszego kopca. Trzeba opatrzyć jej rany. Jeśli umrze, nabiję twoją głowę na pal.
Goblin opuścił głowę. Na jego twarzy na chwilę zagościł lęk. Wiedział, że jeśli królowa umrze, to będzie jego wina, nie króla. Nieważne, że to król o mało jej nie zabił. Gdyby zabił ją od razu na oczach tłumu, przypłaciłby to tronem albo życiem. Ale kiedy ją delikatnie podnosił, jeszcze żyła. Gdyby umarła teraz, nie byłby winny jej śmierci i mógłby rozpocząć poszukiwania nowej królowej. Jego ręce pozostałyby czyste.
Raczej wątpiłam w to, że królowa umrze. Gobliny były twarde.
Drugi strażnik, niższy i grubszy od pierwszego, zabrał nóż królowej i poszedł za pierwszym goblinem. Kurag będzie miał prawo zabić ich obu, jeśli królowa umrze. Jedną z pierwszych rzeczy, jakiej się uczą władcy, jest to, jak obarczać winą innych. To było jak skomplikowana gra z królową z Alicji w Krainie Czarów . Powiesz coś niewłaściwego albo nie powiesz czegoś właściwego, i masz pozamiatane.
– Moja królowa oszczędziła nam kłopotu otwierania mojej żyły – zwrócił się do mnie Kurag.
– Więc zacznijmy. Tracę krew – oznajmiłam.
Galen wciąż trzymał dłonie na moich nadgarstkach i uświadomiłam sobie, że przyciska moje rany. Spojrzałam na niego.
– Bez obaw, wszystko gra – powiedziałam, ale wciąż trzymał dłonie na moich nadgarstkach. – Galen, proszę, puść mnie.
Spojrzał na mnie i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, a potem je zamknął i spełnił moją prośbę. Jego dłonie były umazane krwią. Ale nacisk sprawił, że krwawienie się zmniejszyło, a może sprawił to dotyk Galena. Może jego ręce naprawdę miały cudowne właściwości.
Pomógł mi wstać. Musiałam odepchnąć jego ręce, żeby stanąć o własnych siłach. Rozstawiłam nogi, żeby złapać równowagę, i stanęłam przed Kuragiem.
Stojąc, sięgałam mu prawie do mostka. Jego ramiona były prawie tak szerokie, jak ja wysoka. Większość sidhe była wysoka, ale niektóre gobliny były naprawdę potężne.
Fflur odsunęła się na bok, dołączając do Galena, Doyle’a i Rhysa. Mróz stał po drugiej stronie, wciąż trzymając małego goblina. Wokół nas zebrał się tłum sidhe, goblinów i innych istot. Ale ja widziałam tylko króla goblinów.
– Choć mają to być przeprosiny za niegrzeczne zachowanie mojego poddanego – powiedział Kurag – nie mogę zaproponować ci mojej krwi, nie dostając twojej w zamian.
Wyciągnęłam prawą rękę do jego ust na twarzy, a lewą – do ust na piersi.
– Pij więc, Kuragu, Królu Goblinów.
Podniosłam prawy nadgarstek tak wysoko, jak mogłam dosięgnąć. Zrobiło mi się słabo. Przycisnęłam lewy nadgarstek do otwartych ust na piersi i to one przywarły do mojego nadgarstka pierwsze. Język w tych ustach był miękki i ludzki, nie taki jak kocie, szorstkie języki goblinów.
Kurag pochylił głowę nad moim nadgarstkiem, nie używając dłoni, żeby przytrzymać moją rękę blisko ust. Użycie dłoni byłoby niegrzeczne i wzięto by je za wstęp do seksu. Jego język był szorstki jak papier ścierny, nawet bardziej szorstki niż język małego goblina. Przetarł nim ranę. Westchnęłam. Usta na piersi ssały moją krew jak dziecko ciągnie mleko z butelki. Język na twarzy Kuraga tarł mój nadgarstek, dopóki nie miał łatwego dostępu do krwi. Wtedy Kurag wpił się ustami w mój nadgarstek, naciskając boleśnie zębami. Usta na piersi były delikatniejsze.
Kiedy zaczęłam się już przyzwyczajać do ssania, Kurag przesunął zębami po ranie, jego język poruszył się tak, że mnie zabolało. Został przy ranie długi czas. To było coś w rodzaju konkursu picia piwa: robisz tak duży łyk, że o mało nie wymiotujesz.
Ale w końcu Kurag oderwał się od mojego nadgarstka. Odjęłam dłoń od jego piersi. Usta pocałowały mnie w nadgarstek.
Kurag uśmiechnął się, ukazując pożółkłe zęby ubrudzone krwią.
– Zrób to lepiej, jeśli potrafisz, księżniczko. Chociaż osobiście zawsze uważałem, że sidhe są trochę za grzeczne, żeby dobrze operować językiem.
– Musiałeś zabawiać się z niewłaściwymi sidhe. Moi wszyscy kochankowie – zniżyłam głos do ochrypłego szeptu i spojrzałam na niego przeciągle – byli utalentowani w tym względzie.
Kurag roześmiał się nisko i złośliwie.
Zachwiałam się lekko. Jakoś trzymałam się jeszcze na nogach, ale wkrótce będę musiała usiąść, żeby nie upaść.
– Moja kolej – powiedziałam.
Kurag uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Ssij mnie, słodka Merry, ssij mnie mocno.
Pokręciłabym głową, gdybym nie bała się, że stracę przytomność. – Nigdy się nie zmienisz, co? – spytałam.
– A niby czemu miałbym się zmieniać? Żadna kobieta, z którą spałem przez osiemset lat, nigdy nie odeszła nie zaspokojona.
– Tylko krwawiąca – powiedziałam.
Mrugnął oczami, a potem znów się roześmiał.
– Jeśli nie ma krwi, to po co to wszystko?
Próbowałam powstrzymać uśmiech, ale mi się nie udało.
– Przechwałki goblina, który jeszcze nie zaoferował swojej krwi.
Wyciągnął do mnie rękę. Krew płynęła czerwonym strumieniami. Rana, którą przysunął mi do twarzy, była głębsza, niż się wydawała – czerwona dziura jak trzecie usta.
– Twoja królowa chciała cię zabić – zauważyłam.
Spojrzał na ranę, wciąż się uśmiechając. – Owszem.
– Wydajesz się zadowolony – powiedziałam.
– A ty, księżniczko, wydajesz się opóźniać moment, w którym będziesz musiała umieścić swoje czyste usta na moim ciele.
– Krew sidhe bywa słodka – odezwał się Galen. – Krew goblinów jest zawsze gorzka. – To było stare powiedzenie sidhe. I do tego nieprawdziwe.
– Jeśli krew jest czerwona, smakuje mniej więcej tak samo – powiedziałam. Obniżyłam usta do otwartej rany. Nie mogłam objąć ustami ramienia Kuraga tak, jak on to zrobił z moim. Ale to musiało być coś więcej niż pocałunek. W przeciwnym razie obraziłabym go.
Читать дальше