Omal nie upuściłam mojej broni, tak mi ulżyło na jego widok.
Maks wył i warczał jak oszalały. Biedak wyraźnie przechodził jakieś psie załamanie nerwowe. Nie chcąc ryzykować postawienia wszystkich w domu na nogi, a następnie wyjaśniania, dlaczego śpię w łóżku przyrodniego brata z kupą narzędzi Andy'ego, wypuściłam go z pokoju. Wówczas Jesse wziął ode mnie ten ostry przedmiot, przyglądając mu się.
– Susannah – powiedział, kiedy zamknęłam drzwi za Maksem – dlaczego śpisz w pokoju Davida uzbrojona w kilof?
Uniosłam brwi, okazując zdziwienie większe, niż wymagała tego sytuacja.
– To tak to się nazywa? Właśnie się nad tym zastanawiałam. Jesse pokręcił głową.
– Susannah, powiedz mi, co się dzieje. Natychmiast.
– Nic – odparłam głosem, który brzmiał zbyt piskliwie nawet w moich własnych uszach. Podbiegłam i wskoczyłam z powrotem do łóżka Profesora, uderzając się palcem o młotek, ale znosząc ból w milczeniu, bo nie chciałam, żeby Jesse odkrył, że on tam jest. Znaleźć mnie w łóżku przyrodniego brata z kilofem to jedno. Znaleźć mnie w łóżku przyrodniego brata z kilofem, siekierą i młotkiem to zupełnie co innego.
– Susannah! – Jesse wydawał się wściekły, a on nie wścieka się tak znowu często. Chyba że, oczywiście, łapie mnie na tym, jak ładujemy sobie jeżyki do gardła z jakimś obcym chłopakiem na podjeździe pod domem. – Czy to siekiera?
Cholera! Wsunęłam ją pod kołdrę.
– Wyjaśnię ci to.
Oparł kilof o bok łóżka i skrzyżował ręce na piersi.
– Chętnie posłucham.
– No… – Wzięłam głęboki oddech. – Chodzi o to, że… – Nie mogłam wymyślić żadnego wyjaśnienia poza prawdziwym.
Ale przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy.
Jesse wyczytał widocznie z mojej twarzy, że męczę się nad jakimś kłamstwem, bo nagle rozłożył ramiona, pochylając się do przodu i kładąc dłonie na oparciu łóżka za moją głową, więżąc mnie w ten sposób w swoich ramionach, chociaż mnie nie dotykał. To było bardzo denerwujące i spowodowało, że osunęłam się na poduszki.
To mi wiele nie pomogło, bo twarz Jessa nadal znajdowała się w odległości zaledwie kilku centymetrów od mojej.
– Susannah – syknął. Teraz był naprawdę wściekły. – Co tu się dzieje? Zeszłej nocy mógłbym przysiąc, że czułem… czyjąś obecność w twoim pokoju. A dzisiaj śpisz tutaj, z kilofem i siekierą? Czego nie chcesz mi powiedzieć? I dlaczego? Dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
Osunęłam się tak nisko, jak tylko się dało, nie zdołałam jednak uciec przed gniewną twarzą Jesse'a, chyba żebym naciągnęła kołdrę na twarz, a to nie byłoby godne zachowanie.
– Posłuchaj – powiedziałam, ze wszystkich sił starając się nad sobą panować, choć młotek wbijał mi się w stopę. – To nie tak, że nie chcę ci powiedzieć. Boję się tylko, że jeśli ci powiem…
Nie pytajcie, jak to się stało, po prostu wszystko z siebie wyrzuciłam. Naprawdę. To było niewiarygodne. Tak jakby wcisnął na moim czole guzik z napisem INFORMACJA i szufladka się otworzyła. Powiedziałam mu o listach, wizycie w Towarzystwie Historycznym, o wszystkim, kończąc na:
– Chodzi o to, że nie chciałam ci powiedzieć, bo jeśli to twoje ciało rzeczywiście jest tam pochowane i je znajdą, to nie będziesz miał powodu, żeby nadal tu zostawać, wiem, że jestem samolubna, ale naprawdę by mi ciebie brakowało, więc miałam nadzieję, że jak ci nie powiem, to się nie dowiesz i wszystko będzie jak dotąd.
Jesse nie zareagował jednak tak, jak się spodziewałam. Nie wziął mnie w ramiona i nie ucałował namiętnie jak na filmach, ani nawet nie nazwał mnie querida, cokolwiek to znaczy, ani też nie pogłaskał po włosach, nadal mokrych po kąpieli.
Zamiast tego parsknął śmiechem.
Co nie za bardzo mi się spodobało. Ostatecznie po tym wszystkim, przez co przeszłam dla niego w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, można by pomyśleć, że okaże nieco wdzięczności, zamiast śmiać mi się w twarz. Zwłaszcza kiedy moje życie znajduje się, prawdopodobnie, w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Powiedziałam mu o tym, ale to go tylko rozbawiło jeszcze bardziej.
W końcu przestał się śmiać, co nie nastąpiło szybko, bo tymczasem wyciągnęłam spod kołdry młotek. Wciąż wbijał mi się w stopę. Wyciągnął rękę i potargał mi włosy ale nie było w tym nic ani odrobinę romantycznego, bo zostawiłam na włosach odżywkę bez spłukiwania, którą z pewnością upaprał sobie palce.
To mnie jeszcze bardziej rozzłościło, chociaż z technicznego punktu widzenia to nie była jego wina. Wyjęłam więc młotek spod kołdry, przewróciłam się na brzuch i przestałam się do niego odzywać. I patrzeć na niego. Bardzo dojrzałe zachowanie, wiem, ale byłam głęboko urażona.
– Susannah – powiedział głosem nieco zachrypniętym od śmiechu. Miałam ochotę przyłożyć mu pięścią. Naprawdę. – Nie zachowuj się tak. Przepraszam. Przepraszam, że się śmiałem. Tylko że nie zrozumiałem ani słowa z tego, co powiedziałaś, bo mówiłaś tak szybko. A potem wyciągnęłaś młotek…
– Idź sobie – burknęłam.
– Daj spokój, Susannah. – Jesse mówił swoim najbardziej jedwabistym, przekonującym głosem. Robił to specjalnie, żeby mnie rozmiękczyć. Ale tym razem nadaremnie. – Odsuń kołdrę.
– Nie – warknęłam, ciągnąc pościel do siebie. – Powiedziałam, idź sobie.
– Nie, nie pójdę. Usiądź. Chcę z tobą poważnie porozmawiać, jak mam to zrobić, skoro na mnie nie patrzysz? Odwróć się.
– Nie – warknęłam. Byłam wściekła. Trudno chyba mieć o to do mnie pretensje. Ta Maria to coś okropnego. A on miał się z nią ożenić! No, sto pięćdziesiąt lat temu, w każdym razie. Czy on ją w ogóle znał? Wiedział, że nie przypominała dziewczyny, która pisała do niego te idiotyczne listy? Co on sobie myślał?
– Dlaczego nie pójdziesz sobie do Marii – zasugerowałam lodowato. – Może posiedzielibyście sobie razem, ostrząc jej noże i bawiąc się moim kosztem. Ha, ha, mógłbyś powiedzieć. Ta pośredniczka jest taka śmieszna.
– Maria? – Jesse znowu pociągnął za kołdrę. – O czym ty mówisz? Jakie noże?
No dobrze. Nie byłam z nim zupełnie szczera. Nie opowiedziałam mu całej historii. Owszem, tę cześć o listach i Towarzystwie Historycznym, wykopie, i w ogóle. Ale tę część, w której Maria zjawia się z nożem – powód, dla którego spałam w pokoju Profesora z kupą narzędzi… Tego mu nie powiedziałam.
Ponieważ wiedziałam, jak zareaguje. I nie myliłam się.
– Maria i noże? – powtórzył. – Nie. Nie.
To wystarczyło. Odwróciłam się, mówiąc z sarkazmem:
– Och, w porządku, Jesse. Więc ten nóż, który trzymała mi na gardle wczoraj w nocy, to była tylko moja wyobraźnia. Musiałam też wyobrazić sobie, że mi grozi śmiercią.
Zaczęłam znowu przewracać się na brzuch, ale tym razem złapał mnie i zmusił, żebym spojrzała mu w twarz. Teraz, jak z pewną satysfakcją zauważyłam, już się nie śmiał. Ani też nie uśmiechał.
– Nóż? – Patrzył na mnie, jakby nie był pewien, czy dobrze usłyszał. – Maria tu była? Z nożem? Dlaczego?
– Ty mi powiedz – odburknęłam, chociaż doskonale znałam odpowiedź. – Nie żyje od tak dawna, że musiało ją tu sprowadzić coś naprawdę poważnego.
Jesse patrzył na mnie ciemnymi, dużymi oczami. Jeśli coś wiedział, nie chciał o tym mówić. Jeszcze nie.
– Ona… próbowała cię zranić?
Skinęłam głową, czując z satysfakcją, jak mocniej zaciska dłoń na moim ramieniu.
Читать дальше