W domu poinformowano nas, że kolacja nie jest jeszcze gotowa. A to dlatego, że Andy tkwi po pas w dziurze, którą razem z Przyćmionym wykopali na podwórzu. Podeszłam bliżej i popatrzyłam w dół, ssąc kciuk. Dziwnie się czułam, zaglądając tam. Prawie tak nieprzyjemnie jak na myśl o pójściu do łóżka za parę godzin, wiedząc, że Maria prawdopodobnie się zjawi.
I o tym, że teraz, wiedząc, że jej nie posłuchałam, pokaleczy mi nie tylko dziąsła.
W tym momencie zadzwonił telefon. Moja przyjaciółka Cee Cee chciała się dowiedzieć, czy przyłączę się do niej i Adama McTavisha w Coffee Clutch, żeby napić się mrożonej herbaty i oplotkować znajomych. Zgodziłam się natychmiast, bo dawno ich nie widziałam. Cee Cee odbywała letnią praktykę w „Carmelowej Sosnowej Szyszce” (to nazwa miejscowej gazety, możecie to sobie wyobrazić?), a Adam spędził większość lata w domu u dziadków. W chwili gdy usłyszałam jej głos, uświadomiłam sobie, jak mi jej brakowało i jak fajnie byłoby opowiedzieć jej o podłym Paulu Slaterze i jego sztuczkach.
Potem jednak, oczywiście, pomyślałam, że musiałabym jej opowiedzieć o młodszym bracie Paula, o tym, że rozmawia z umarłymi. Cee Cee nie jest typem osoby, która wierzy w duchy czy w cokolwiek, czego nie może zobaczyć na własne oczy. To czyni jej naukę w szkole katolickiej nieco problematyczną, zwłaszcza wobec ciągłych kazań siostry Ernestyny na temat wiary i Ducha Świętego.
Ale co tam. Zawsze to lepiej, niż siedzieć w domu i gapić się w głęboki dół.
Pobiegłam na górę, zrzuciłam mundurek i włożyłam jedną ze zgrabnych sukienek z Gapa, której nie miałam jeszcze okazji włożyć, ponieważ przez całe lato chodziłam w obrzydliwych szortach khaki. Ani znaku Jesse'a, ale to mi akurat odpowiadało, bo i tak nie wiedziałabym, co mu powiedzieć. Miałam poczucie winy, ponieważ przeczytałam jego listy, ale jednocześnie cieszyłam się, bo dowiedziałam się o jego siostrach i różnych sprawach związanych z ranczo i dzięki temu stał mi się w pewien sposób jeszcze bliższy.
Tylko ta bliskość miała w sobie coś fałszywego, bo on nie wiedział, że ja wiem. A gdyby chciał, żebym wiedziała, to nie sądzicie, że by mi powiedział? Ale on nigdy nie mówi o sobie. Zawsze natomiast chętnie rozmawia o takich sprawach, jak powstanie Trzeciej Rzeszy i jak to się stało, że jako kraj pozwoliliśmy spokojnie zagazować sześć milionów Żydów, zamiast coś w tej sprawie zrobić?
Wiecie. Takie rzeczy.
Otóż niektóre kwestie, które Jesse miałby ochotę ze mną przedyskutować, są trudne do wyjaśnienia. Wolałabym porozmawiać o jego siostrach. Na przykład, czy mieszkanie pod jednym dachem z trzema dziewczynami było dla niego takim samym wyzwaniem, jak dla mnie mieszkanie z trzema chłopakami? Przypuszczam, że nie, choćby ze względu na odwrotność tej sytuacji z sedesem. Czy wtedy w ogóle były sedesy? Czy też chodzili do takich paskudnych budek na zewnątrz jak w Domku na prerii ?
Boże, nic dziwnego, że Maria była w takim paskudnym nastroju.
To i do tego ta sprawa z życiem po śmierci.
Tak czy inaczej, mama i Andy pozwolili mi iść na kolację z przyjaciółmi, bo w domu nie było niczego do jedzenia. Posiłki rodzinne i tak nie były już takie fajne bez Profesora. Zdziwiłam się, jak bardzo mi go brakuje. Nie mogłam się doczekać, kiedy wróci do domu. To jedyny z moich braci, który nie doprowadza mnie do pasji.
Mimo że nie mogłam opowiedzieć Cee Cee o Paulu, i tak dobrze się bawiłam. Miło było zobaczyć ją i Adama, który spośród wszystkich chłopców, jakich znam, zachowuje się najmniej po chłopięcemu, chociaż wcale nie jest gejem i złości się na wszelką wzmiankę o tym. Podobnie jak Cee Cee, która kocha się w Adamie od początku świata. Żywiłam wielkie nadzieje, że Adam odwzajemni jej uczucia, ale teraz odniosłam wrażenie, że temperatura tychże raczej spadła.
Kiedy poszedł do łazienki, zapytałam Cee Cee, co jest grane, a ona zaczęła snuć opowieść o tym, jak to prawdopodobnie Adam poznał kogoś w Martha's Wineyard. Muszę stwierdzić, że przyjemnie było dla odmiany posłuchać, jak ktoś inny narzeka. To znaczy, moje życie jest porąbane i w ogóle, ale ja przynajmniej wiem, że Jesse nie używa sobie za moimi plecami z jakąś dziewczyną w znanym kurorcie.
Chyba nie. Kto wie, gdzie znika, kiedy nie ma go w moim pokoju? To mogłaby być, ostatecznie, Martha's Wineyard.
Rozumiecie teraz, dlaczego ten związek nie ma szans?
W każdym razie, z Cee Cee i Adamem nie widzieliśmy się kupę czasu, więc nie brakowało ludzi do obgadania, przede wszystkim Kelly Prescott, toteż kiedy wróciłam do domu, była jedenasta… Późno, skoro miałam następnego dnia stawić się w pracy o ósmej.
A jednak cieszyłam się, że wyszłam, bo to oderwało moje myśli od tego, co, jak podejrzewałam, czekało mnie za parę godzin: kolejna wizyta zachwycającej pani Diego.
Biorąc prysznic, pomyślałam w pewnym momencie, że nie mam powodu ułatwiać życia pannie Marii. Dlaczego miałaby mnie dopaść w moim własnym łóżku?
Nie muszę się na to godzić.
Gasząc światło, odczuwałam pełną satysfakcję. Sądziłam, że zabezpieczyłam się przed wszelkimi sztuczkami w wykonaniu Marii. Pod kołdrą ukryłam arsenał broni, włącznie z siekierą, młotkiem oraz czymś, czego nie potrafiłam nazwać, a co zabrałam z warsztatu Andy'ego, jakimś ostro zakończonym przedmiotem. Ponadto towarzyszył mi Maks. Wiedziałam, że obudzi mnie, jak tylko wyczuje coś nieziemskiego, bo jest bardzo wyczulony na tego typu rzeczy.
A poza tym spałam w pokoju Profesora.
Wiem. Wiem. To tchórzostwo. Dlaczego miałam jednak zostać we własnym łóżku i czekać na nią jak kaczka z przetrąconym skrzydłem, skoro mogłam spać w łóżku Profesora i, być może, zmylić trop? Nie szukam okazji do bójki. Fakt, nie zrobiłam, czego pani sobie życzyła. To mogłoby wskazywać, że jednak szukam. Ale nie aktywnie.
W innych okolicznościach może bym i poszła na grób Marii de Silvy, i wyjaśniła parę spraw na miejscu, ale tym razem było troszeczkę inaczej. Z powodu Jesse'a. Nie pytajcie dlaczego, ale po prostu nie mogłam się zdobyć na to, żeby wytarmosić za kudły jego byłą, co niewątpliwie w przypadku innego ducha bym uczyniła. Nie mogę powiedzieć, żebym była przyzwyczajona do tego, by czekać, aż jakiś duch do mnie przyjdzie…
Ale teraz… Teraz jest inaczej.
W każdym razie, ledwie zakopałam się w pościeli Profesora (świeżo wypranej – nie chciałam ryzykować. Nie wiem, co się dzieje w łóżkach dwunastoletnich chłopców, i prawdę mówiąc, nie chcę wiedzieć) i mrugałam w ciemności, przyglądając się dziwnym rzeczom, które Profesor powiesił na suficie modelowi Układu Słonecznego i temu podobnym, kiedy Maks zaczął warczeć.
Zawarczał tak cicho, że z początku go nie usłyszałam. Ponieważ jednak wciągnęłam go do łóżka obok siebie (dużo miejsca to tam nie było, zwłaszcza nie z siekierą, młotkiem i tym czymś ostrym), czułam drżenie wydobywające się z psiej piersi.
Warczenie nasiliło się, a sierść na grzbiecie zjeżyła. Stąd wiedziałam, że albo jest trzęsienie ziemi, albo wizytę złożyła nam dawna miss hrabstwa Salinas.
Usiadłam, chwytając przedmiot z ostrym końcem i trzymając go jak kij bejsbolowy. Rozglądałam się gorączkowo, szepcząc do Maksa:
– Dobry piesek. W porządku, piesku. Wszystko będzie dobrze, piesku.
Sama starałam się w to uwierzyć.
Wtedy właśnie zmaterializowała się przede mną jakaś postać. Zamachnęłam i uderzyłam ostrym przedmiotem z całej siły.
– Susannah! – krzyknął Jesse, uskakując przed ciosem. – Co ty wyprawiasz?
Читать дальше