– I jeszcze to i owo zrobimy – zapowiedział ponuro Lars.
– Doprawdy?
Tantala powoli przesunęła rękawicą nad płomieniem. Na skórze pozostała smuga sadzy. Bracia jednocześnie drgnęli jak od oparzenia.
– Przestań – powiedziałem rozdrażniony. – Co to za przyzwyczajenia początkującego oprawcy…
Obejrzała się na mnie i natychmiast zrozumiałem, że jest na pograniczu histerii. Na samej krawędzi.
Zdążyłem wcześniej uspokoić Alanę i zapewnić, że nie jest niczemu winna. Tantalę pozostawiłem samą sobie. Ze słodkim zamętem w głowie, z rytmem przenikającym pod skórę, z wszechogarniającym bezwstydem i bezmyślną chucią.
– Tantalo, mogę cię prosić na chwilę?
Zaciągnąłem ją do ciemnego tajnego korytarza. Schody wiły się w górę i w dół. Ciekawe kiedy proste zaklęcie z „kordegardą" przestanie działać i strażnicy pojawią się znowu?
Wziąłem ją za ramiona i odwróciłem do siebie. Jej oczy wciąż były suche.
– Tantalo, to nie byłaś ty.
– To byłam ja – odparła bezbarwnym, spokojnym głosem. – Szkoda słów.
– Nie doprowadzaj mnie do szału. Znam cię. To nie byłaś ty, tylko ich wredna magia…
Wzruszyła pogardliwie ramionami.
– Znam siebie lepiej, Retano. Szkoda słów. Lepiej pomyśl, co dalej robić…
– Zaraz cię uderzę, Tantalo.
– Bezsilny gest. No, dobrze – odparła z krzywym uśmieszkiem – moje uczucia nie mają nic do rzeczy. Musimy się stąd wydostać, dopóki się nie rozwidni.
W milczeniu wróciliśmy do książęcej sypialni. Alana stała przed braćmi, nie spuszczając wzroku ze zrośniętej dłoni. Kolwin przemawiał, z trudem wydobywając z siebie słowa:
– Nie… nie damy rady czemuś takiemu… Chciałbym skłamać, ale…
– Nie wolno kłamać – przerwała mu Tantala. – Odbyliśmy z Retano naradę wojenną i zdecydowaliśmy się was oszczędzić. Nie zabijemy… i nie wykastrujemy, chociaż Retano bardzo na to nastawał.
Alana zerknęła na mnie ze zdziwieniem.
– Jak miło z waszej strony – burknął Lars.
– Darujemy wam życie… i resztę, wy zaś w dowód wdzięczności przekażecie nam listę magicznych przedmiotów, odziedziczonych po dziadku. Co tam było?
Zdołałem opanować zdumienie. Według mnie Tantala zagrała ostro. Wystarczyłoby nam, gdybyśmy uciekli stąd cali i zdrowi.
– Po co wam magiczne przedmioty? – zapytał po chwili Lars.
Kolwin milczał z opuszczoną głową. Tantala przewróciła rękawicę nad stołem, tak, że wyglądała teraz jak skórzane wymiona.
Zbliżał się poranek. Oczywiście cała straż zamkowa już wiedziała, że przekorny kawaler dwóch pięknych dam nie zasnął, jak powinien, lecz robiąc niewielkie pobojowisko, przedostał się do książęcej sypialni. Za wysokimi drzwiami niedwuznacznie brzękał oręż, a na kręconych schodach dały się słyszeć głośne sapania, chociaż na razie straże nie złamały rozkazu.
– Trzeba będzie zamroczyć ich głowy – wymamrotał zatroskany Kolwin. – Ciężko sprawić, żeby setka ludzi niczego nie pamiętała…
Lars chrząknął. Doskonale widziałem, że nie porzucił myśli o zemście. Z radością zagnał by nas w podziemia za bunt przeciw woli książęcej. Póki co siła była po naszej stronie, lecz fortuna kołem się toczy.
– Uciekajmy – rzekłem do Tantali.
Nawet nie podniosła oczu. Kontynuowała przebieranie zetlałych szmat, wypełniających po brzegi ich sekretny kuferek. Nie zaszczycając mnie spojrzeniem, rzuciła przez zęby:
– Nie.
Rękawica leżała przede mną. W kominku leniwie podskakiwały języki płomieni. Doszedłem do wniosku, że świeczka nie wystarczy, by ją spalić. Przynajmniej w jednej chwili. Chciałem, by śmiertelne zagrożenie było dla braci jak najbardziej realne. Sypialnia była gęsto otoczona strażami…
Alana podarła prześcieradło i opatrzyła moje zranione ramię. Teraz, kiedy ustało wzburzenie, palący ból nie dawał mi spokoju i przymuszał, bym siadł jak najbliżej ognia. Miecz leżał na moich kolanach. Tantala grzebała w kufrze. Otwarta skrytka w podłodze ziała ciemną, bezzębną paszczą. Alana niespokojnie popatrywała to na zamknięte drzwi, to na ciemną szparę tajnego przejścia.
– Co to jest?
Tantala wydobyła z góry śmiecia matową ołowianą łyżkę. Siedzący w kącie bracia podnieśli jednocześnie głowy. Miałem wielką ochotę rozpłatać to chodzące zwierciadło. Może dlatego, że coraz bardziej nasilała się gorączka.
Lars uśmiechnął się blado.
– Jeśli zamieszasz nią wrzącą wodę, powoli zamieni się w bulion. Tak jakby. Bawiliśmy się nią w dzieciństwie…
Ktoś zapukał do drzwi delikatnie, ale stanowczo.
– Panowie! Panowie!
Bliźniacy podskoczyli.
– Panowie, tutaj naczelnik straży! Wiedz, nędzniku, że jeśli chociaż spadnie jeden włosek… nie zdołasz uciec! Poddaj się!
Kogo nazywał nędznikiem?!
Chwyciłem za miecz. Alana lękliwie wczepiła się w moje zdrowe ramię. Tantala rzuciła na braci tylko jedno mordercze spojrzenie.
– Wszystko w porządku! – krzyknął Kolwin zdławionym głosem. – Kontynuujcie normalną służbę… Czekajcie na rozkazy!
Stałem nad nimi. W głowie mi się kręciło, lecz nie tak przyjemnie, jak ubiegłego wieczoru. Zaraz chyba upadnę… Czyżby ta rana…
W ciemności zalewającej me oczy, zdążyłem zauważyć przymrużone oczy Larsa.
Kałamarz na szerokim blacie. Gęsty atrament… Tonę w czarnych odmętach. Z wierzchu opuszcza się wieczko… Jestem owadem, tonącym w kałamarzu.
– Ach, tak?!
Mrok przed moimi oczami prysnął jak mydlana bańka. Klęczałem wsparty na mieczu, jak na lasce. Tantala szarpała Larsa za włosy trzęsącą się dłonią, toteż ostrze kindżału na gardle co chwila raniło skórę.
– Czarujecie, gnidy?!
Potrząsnąłem głową. „Nigdy się nie zadawaj z magami… Nawet z połowicznymi.
– Zobacz, Tantalo – powiedziała zdziwiona Alana.
Stała nad otwartym kufrem, trzymając na dłoni okrągłe lusterko w miedzianej ramce.
Znowu uciekaliśmy. Siedziałem na koźle i zaklinałem Niebo, żeby nie złamała się oś i koła wytrzymały. Nie wierzyłem przysiędze danej pod przymusem, chociaż bliźniacy przysięgali na swą rękawicę.
Przysięgali, że nie będą nas prześladować. Kolwin pewnie by nie wysłał pogoni, ale ten Lars…
– Wio! Wio!
Nie zawracaliśmy sobie głowy woźnicą. Niepotrzebni nam byli nowi ludzie. Poza tym, żaden stangret nie odważyłby się na taką jazdę.
– Jazda! Naprzód!
W spadku po dziadku bliźniacy dostali między innymi widzące lusterko. W rodzinie istniała legenda, że z jego pomocą dziad wzywał na pierwsze spotkanie babcię, to znaczy swą przyszłą żonę. Wyglądało na to, że w dłoniach maga można było patrzeć w taflę na sporą odległość i przekazywać wiadomości odpowiednim ludziom. Bliźniacy nie umieli się nim posługiwać. Tantala je skonfiskowała, według mnie, niepotrzebnie. Często oglądałem się, czy nie bieży za nami pościg.
Zostawiliśmy rękawicę, jak było umówione. Nadzialiśmy na gałąź. Wyglądało, jakby machała nam na pożegnanie. Wypełniliśmy swoją część umowy. Czy tamci także ją spełnią?
Tantala wierzyła, że z pomocą magicznego trofeum uda się jej przekazać wiadomość Egertowi. Wiedziałem, że nawet teraz, trzęsąc się w karecie, próbuje ujrzeć w miedzianej ramce twarz pułkownika. Co jakiś czas osiąga sukces. Jej lustrzane odbicie rzeczywiście znika i od tego samego można dostać mdłości, gdy żołądek podjeżdża do gardła. Na tym jednak sprawa się kończy. Lustrzana tafla robi się szara i ślepa, a bezsilna i rozzłoszczona Tantala opada na skórzane poduszki.
Читать дальше