– Ty zostań! A ty do mnie!
– To niemożliwe.
Jednocześnie wyciągnęli do mnie splecione ze sobą ręce. Wreszcie zobaczyłem to, czego widzieć nie chciałem.
Ich ręce były ze sobą zrośnięte. Jedna dłoń w miękkiej skórzanej rękawicy, chociaż palców było więcej, niż powinno. Sześć albo siedem… Ciężko było rozeznać.
– To klątwa? – zapytałem o pierwszą rzecz, jak mi przyszła do głowy.
– Tacy się urodziliśmy – z godnością odparł lewy – lecz jeśli wolisz klątwę…
– Zdejmij rękawicę! – krzyknęła Tantala.
W głowie mi się wreszcie rozjaśniło, schwyciłem zatem podwójny nadgarstek dwoma palcami i z odrazą zacisnąłem zęby na rękawicy.
Zdławiony jęk dwóch gardeł. Wolne dłonie bliźniaków, prawa i lewa, schwyciły moje gardło. Bracia działali skutecznie, jak jeden człowiek. Szarpnąłem się konwulsyjnie. W tym momencie do walki przystąpiła Tantala i jedna z duszących mnie rąk osłabła. Wyrwałem się, cofając na czworakach, z rękawicą w zębach.
Kogo teraz przypominałem? Wiernego psa. „Azor, przynieś panu rękawiczkę…”
Bracia cofnęli się pod ścianę. Ten z prawej trzymał się za głowę, którą Tantala ugodziła ciężkim lichtarzem. Wziąłem w dłoń rękawicę. W pierwszej chwili wydało mi się, że zachowała ciepło ludzkiego ciała, była jednak znacznie gorętsza.
– Spalimy ją – zasugerowała złowrogo Tantala. – Daj ją tutaj!
– Nie… – zajęczeli jednogłośnie bliźniacy.
– Retano…
Alana dochodziła już do siebie. Oglądała z lękiem sypialnię, łoże i swoją rozpiętą suknię.
– Retano, ja…
– Zapal świece – przykazała chłodno Tantala. – Wszystkie, jakie znajdziesz.
Zaraz będzie widno.
– Parszywy los – rzekłem ochryple. – Możesz mi wyjaśnić, co się tu stało?
– Mogę wyjaśnić, czego nie było – odparła sucho. – Ale nie wiem, co by się stało, gdyby nasz obrońca nadal spał jak suseł!
– Zjawiłem się – stwierdziłem ze złością. – Zamiast mi robić wyrzuty, mogłabyś powiedzieć „dziękuję".
– Ach, wielkie dzięki, Retano!
Tantala przysiadła w ironicznym dygnięciu. Alana miała włosy rozpuszczone na ramiona i twarz oświetloną od dołu oraz groźnie zmarszczone brwi.
– Nie rób mu żadnych wyrzutów! On…
Widziałem, jak drżą jej wargi i zaraz się może rozpłakać. Koniecznie trzeba ją przytulić do siebie i pogładzić po główce. Inaczej życie jej będzie krótsze o parę słonecznych dni… Tantala obracała w dłoniach siedmiopalczastą rękawicę. Bo jednak było ich siedem.
Ich dziadek był wędrownym magiem, a jego wnukom przyszło także stać się podwójnym magiem. Opowiadano, że matka w czasie ciąży pogłaskała żabę. Nie wiadomo, jaki przypływ czułości kierował młodą niewiastą, a może była to tylko bajka. W trakcie rodzenia położnica krzyczała, że powinien żyć tylko jeden, a drugiemu trzeba odciąć rękę. Obaj jednak pozostali przy życiu, tylko zamiast czterech piąstek mieli trzy.
Odziedziczyli magiczną moc, ale po połowie. Jeśli jednak można zjeść połówkę jabłka, połowa krowy nadaje się tylko na pieczeń. Nie niosą się połowy kur ani nie biegają w lesie połówki zajęcy. Ich magiczne zdolności okazały się kalekie. Pod koniec życia ich dziadek wybudował zamek, a ojciec został pierwszym władcą Docu, przy czym długo spierali się z żoną, czy ma się zwać diukiem, czy księciem. Po śmierci ojca bracia zaczęli rządzić we dwójkę. Niebo świadkiem, że ani razu nie posprzeczali się ani nie różnili w przekonaniach. Byli jednym człowiekiem podzielonym na dwie połowy. Kiedy podrośli, przekonali się ze zdziwieniem, że miłość cielesna jest trudniejsza, niż dziecięce zabawy.
I zaczęło się.
Potrzebowali dwóch kobiet jednocześnie. Najlepiej spokrewnionych ze sobą. Przywozili im z okolicznych wiosek bliźniaczki. Magiczne moce pomagały im otumanić dziewczęta, a potem odebrać im pamięć. A jednak taka „miłość" ich nie satysfakcjonowała. Od dziecka czytali romanse i marzyli o sentymentach wyższego rodzaju. Tymczasem nieliczne znalezione bliźniaczki okazywały się niegodne, pozostawało więc tylko je otumanić i zaciągnąć do łóżka.
Rok wcześniej przez Doc przejeżdżał kupiec w towarzystwie dwóch kobiet, które były dla siebie siostrami. Bracia uznali tę sytuację za niesprawiedliwą: jeden na dwie? Kupiec z damami otrzymali zaproszenie na kolację, a dzięki braterskim czarom handlarz spędził całą dobę, obejmując faszerowanego prosiaka. Siostry, oszołomione napojami podniecającymi i kadzidłami, pozostawiły w pamięci braci niezatarty ślad oraz smutne marzenie o przyszłym szczęściu…
– Zaraz się rozpłaczę – powiedziała Tantala, gładząc siedmiopalczastą rękawicę na kolanie. – Czuję, jak łzy wypełniają moje oczy. Jakie romansidła czytywaliście, chłopcy? Poradnik młodego gwałciciela?
– Nikogo nie gwałciliśmy – odparł cicho Lars, ten z prawej.
– Was także nie gwałciliśmy – dodał Kolwin z krzywym uśmieszkiem.
– Jeszcze nie…
Szybko przygryzł język, przesuwając po mnie niewidzącym spojrzeniem.
Bał się mnie. Potwora, który wdarł się brutalnie do tajnej sypialni z obnażonym mieczem. Bestii, która groziła poderżnięciem gardła i boleśnie skrępowała ich wolne ręce, żeby nie przychodziły im do głów głupie pomysły.
– Bydlaki – rzekła Tantala, szarpiąc rękawicę kolejno za siedem palców. – Władcy… Książęta… – dodała, drżąc z odrazy. – Retano, może by tak uwolnić chłopaków od cielesnych namiętności? Nie próbowaliście się leczyć? Mam na myśli chirurga… doktora ze skalpelem.
Kolwin zbladł, czemu trudno było się dziwić w ich sytuacji. Lars zmrużył powieki.
– Po co strzępić języki. Lepiej pomyślcie o sobie. Myślicie, że przepołowiony mag nie jest magiem? Sądzicie, że zdołacie opuścić zamek bez naszej pomocy?
– Mój wielki przodek – zacząłem niechętnie, widząc, jak dwie moje panie obracają się w moją stronę – Damir, który był lokajem Larta Legiara…
Zamilkłem, widząc, jak im się wyciągnęły twarze. Zarówno bliźniakom, jak i kobietom. Bracia byli chyba przytłoczeni moim rodowodem.
– Tak zwykł mawiać – podjąłem, z trudem powstrzymując śmiech – że lepiej być najgorszym śmieciem, niż połowicznym magiem.
Długo patrzyliśmy sobie w oczy z Larsem. Nie wytrzymał i odwrócił wzrok.
– Niepogoda to wasze dzieło? – zapytała miękko Tantala.
Bracia zerknęli na siebie.
– Muszę koniecznie to wiedzieć – prowokowała ich, unosząc rękawicę do płomienia świecy.
Zaraz po urodzeniu się bliźniaków, ich dziadek, który jeszcze wtedy żył, uszył rękawicę, jak mówili z własnej skóry, lecz to może bajka. Czując zbliżająca się śmierć, dziad spopielił się piorunem, toteż nikt tego nie mógł stwierdzić. Uważano, że owa rękawica pomogła przeżyć braciom. Rosła razem z nimi. Matka nie pozwalała jej nigdy zdejmować, lecz chłopcy, oczywiście, czasem to czynili. Wtedy mogli sami się przekonać, jaką mocą przesycona jest grubo zszyta skóra… Zrozumieli, że jej zniszczenie oznacza dla obu bolesną śmierć.
Ostatnią część opowieści wydobyła z braci Tantala. A właściwie dopowiedziała za nich. Ich pobladłe twarze świadczyły, że dobrze się domyślała. Tantala wyjaśniła z ważną miną, że „przedmiot chroniący serce" nie jest znowu taką rzadkością. Historia magii zna takie przypadki.
– Tak, to my! – krzyknął boleśnie Kolwin. – Wywołaliśmy burzę, żeby was zatrzymać!
Читать дальше