Niclin wstał z krzesła.
– Czy mamy szansę odzyskać władzę, gdy Anu ukończy prace?
– Nie wierzę w to – przyznał Rael. – Dni naszej dominacji w tym kraju dobiegły końca. Co gorsza, nie sądzę też, by Vagarzy dopuścili do tego, żebyśmy żyli dalej między nimi jako nieśmiertelni. Znajdą się wśród nich tacy, którzy będą szukali zemsty za to, co uważają za dawne krzywdy. A inni będą nam zazdrościli nieśmiertelności. Nie. Jeżeli wygramy tę wojnę, będziemy musieli poszukać domu gdzie indziej.
– Chyba że przyłączymy się do Almeków – zauważył Caprishan.
– W rzeczy samej – zgodził się Rael.
Nikt więcej się nie odezwał. Kwestor generalny odczekał kilka uderzeń serca.
– Nadszedł czas na debatę nad naszym problemem – zaczął. – Zgodnie z naszym zwyczajem, poproszę o zabranie głosu dwóch spośród nas, jednego zwolennika przyjęcia propozycji Almeków i jednego przeciwnika. Proszę kwestora Caprishana, by przedstawił nam argumenty przemawiające za przyjęciem propozycji Cas-Coatla.
Caprishan wstał, wyszedł na środek sali i spojrzał na pozostałych Awatarów.
– Moim zdaniem – zaczął – nie ma tu właściwie o czym debatować. Nie walczymy już o nasze domy i nasz kraj, albowiem nie mamy już kraju, a nawet w przypadku zwycięstwa nad Almekami, utracimy również domy i dobytek. Zapomnijmy jednak na chwilę o wojnie i o bliskich, których utraciliśmy od chwili jej rozpoczęcia. Przyjrzymy się naszym pierwszym wrażeniom dotyczącym Almeków. Od chwili, gdy tylko dowiedzieliśmy się o ich istnieniu, było dla nas jasne, że to Awatarowie, tak samo jak my. Mieliśmy nadzieję, że ujrzą w nas braci i połączą z nami swe siły, by utrzymać panowanie nad tym dzikim światem. Czemu miałoby się to zmienić? Jakie mamy perspektywy, jeśli wojna będzie trwała dalej? Mamy stać się wygnańcami – o ile Vagarzy po zwycięstwie nie postanowią nas wymordować? Wyruszyć na morze i rozbić obozy na jakimś obcym brzegu? Grzebać w ziemi jak wieśniacy? Ilu z nas wie, jak się sieje i zbiera plony? Ilu potrafi hodować bydło i zarzynać je? Czy ktoś z tu obecnych umie budować domy, tkać albo robić krzesła? Jesteśmy bogami, przyjaciele. Bogowie nie parają się tak nędznymi zajęciami. Od tego mamy służących, którzy nam usługują, oraz poddanych, którzy uprawiają nasze ziemie. Almekowie muszą zabić garstkę Vagarów. Czemu mielibyśmy się tym przejmować? Ich życie trwa zaledwie kilka uderzeń serca. Nasze jest niemal wieczne. Prosta prawda wygląda tak, że jeśli pokonamy Almeków, zadamy klęskę sobie samym. W związku z tym powinniśmy się do nich przyłączyć.
Wrócił na miejsce, żegnany gromkim aplauzem. Na środek wyszedł Rael.
– Proszę Viruka o przedstawienie argumentów przemawiających przeciwko.
Viruk, który siedział dwa rzędy z tyłu, miał wyraźnie zdziwioną minę. Wstał i ruszył do czekającego na dole Raela.
– Ale ja się zgadzam z Caprishanem – wyszeptał do niego. – Dlaczego wybrałeś akurat mnie?
– Dlatego, że jesteś ogrodnikiem – odpowiedział kwestor generalny i odsunął się na bok.
Viruk stał pośrodku sali, spoglądając na milczących Awatarów, siedzących w licznych szeregach krzeseł naprzeciwko niego. Gdy słuchał Caprishana, zgadzał się z każdym jego słowem. Odnosił wrażenie, że nie ma o czym debatować. Mimo to Rael poprosił właśnie jego, żeby przedstawił przeciwne argumenty. Wybrał go kwestor generalny. Viruk był zaszczycony, gdyż szanował Raela najbardziej ze wszystkich Awatarów. Można nawet powiedzieć, że go kochał, tak jak nigdy nie kochał własnego ojca. Nie mógł go zawieść. To było dla niego ważne.
Wszyscy czekali, aż zacznie mówić, a on nie miał pojęcia, co powiedzieć. Słowa Raela nic dla niego nie znaczyły. Co ogrodnictwo miało wspólnego z almecko-awatarskim sojuszem?
– Nasz kuzyn chyba zaniemówił – odezwał się Caprishan. Audytorium parsknęło nerwowym śmieszkiem. Viruk uśmiechnął się szeroko i w tej samej chwili zrozumiał, czego pragnie od niego Rael.
Myślałem o swym ogrodzie – zaczął. – O wszystkich kwiatach i krzewach, o owadach i robakach. Czy wiecie, że zwykłe robaki mają kluczowe znaczenie, bo to ich tunele wpuszczają powietrze w głąb ziemi i karmią ją? Latające owady, które tak nam dokuczają podczas upalnego lata w mieście, zapylają rośliny, pozwalając im zrodzić nasiona, z których wyrosną następne pokolenia. Wszystko w moim ogrodzie jest świadectwem harmonii, ciągłości życia i wzrostu. Wszystko ma swój cel w wielkim planie. Jednakże jestem bezlitosnym ogrodnikiem. Te rośliny, które nie chcą kwitnąć, wyrywam z korzeniami jak chwasty. Dzięki temu mój ogród rozrasta się bujnie. Każda roślina pełni inną rolę: przyciąga zapachem motyle i ułatwia zapylanie albo zbiera wilgoć na swych szerokich liściach i zapewnia ziemi cień. A gdy liście i kwiaty więdną idą do ziemi, by nakarmić glebę, z której wyrosną przyszłe pokolenia kwiatów. – Jego głos zadźwięczał donośniej. – Ta Ziemia, ta planeta, również jest ogrodem. A my jesteśmy jak rośliny. Ale jakiego rodzaju roślinami jesteśmy? Przed dwoma tysiącami lat pewien Awatar stworzył pismo, pozwalające ludziom komunikować się ze sobą bez użycia mowy. Tysiąc pięćset lat temu inny odkrył związek między pewnymi kryształami a światłem słonecznym. Tysiąc dwieście lat temu trzech matematyków, badających tajemnice gwiazd, poznało Wielką Pieśń. Jej muzyka pomogła stworzyć cuda zaginionego kontynentu. Byliśmy wówczas roślinami cennymi dla ogrodu, przyjaciele. Przynieśliśmy światu sztukę pisania, nauczyliśmy chłopów karmić ziemię, by wydawała lepsze plony. Zwyciężyliśmy choroby, a na koniec nawet śmierć. Byliśmy jak drzewa owocowe wyrastające z gołej skały. Karmiliśmy świat naszą wiedzą. – Przerwał, przesuwając spojrzeniem po audytorium. – Ale to było wtedy. Kim staliśmy się teraz, my, innowatorzy, my, wynalazcy, my, kwestorzy? Za czym teraz kwestujemy? Co mamy do zaoferowania ogrodowi? Stoimy w obliczu zagłady i jedynym argumentem za przyłączeniem się do wroga, jaki potrafił przedstawić mój kuzyn Caprishan, jest to, że staliśmy się tak nieudolni, iż nie zdołamy przetrwać o własnych siłach. Daliśmy światu cywilizację, a nie potrafimy zrobić krzesła. Wypełniliśmy plemiona swą wiedzą, a nie umiemy utkać tkaniny na ubrania. Jaki więc jest nasz cel w tym ogrodzie? Nie jesteśmy już owocami, ani nawet kwiatami. Jesteśmy słomą, martwą i wyschłą. Nie dajcie się nabrać, Awatarowie. Almekowie są tacy sami jak my. Nic nie dają światu, a tylko biorą. Nie karmią, ale pożerają. Tak, są tacy sami jak my, i Ogrodnik ich również wyrwie i wyrzuci. Mam też odpowiedź na pytanie Caprishana. Owszem, potrafię zbierać plony, zajmować się bydłem i zarzynać je. Robiłem też krzesła i stoły, a raz nawet skleciłem łóżko, na którym dało się spać. Nie, nie umiem tkać, ale jeśli będzie trzeba, to się nauczę. Wnoszę o odrzucenie propozycji Almeków.
Zdumione audytorium przyglądało się w ciszy, jak wracał na miejsce.
Rael ponownie wyszedł na środek.
– Dziękuję, szanowni kuzyni. Teraz kolej na mnie, bym przemówił jako kwestor generalny. W ciągu ostatnich dziesięcioleci skutecznie wmawialiśmy samym sobie, że Vagarzy są podludźmi i natura stworzyła ich jako naszych niewolników. Uważaliśmy siebie za dobrotliwych rodziców, opiekujących się krainą zamieszkaną przez niesforne dzieci. W ostatnich dniach uświadomiłem sobie, że ten pierwszy pogląd był błędny. Drugi natomiast świadczy o zarozumialstwie. Ale to na tym drugim chciałbym się na moment zatrzymać. Jeśli rzeczywiście jesteśmy dobrotliwymi rodzicami, to czy mamy pozwolić, żeby wymordowano nasze dzieci? Nie sądzę. Bez względu na swą wiedzę i zaawansowaną cywilizację, Almekowie ulegli złu. Jestem pewien, że sami nie postrzegają siebie w tym świetle. Niemniej jednak są źli. Jeśli się do nich przyłączymy, uznamy to zło za swoje, poddamy nasze życie jego wpływowi. Nie mogę z czystym sumieniem poprzeć takiego kroku. Mam zamiar walczyć z nimi i pokonać ich. Jeśli to zgromadzenie opowie się za przyłączeniem się do Almeków, wyrzeknę się swojego awatarskiego dziedzictwa, oddam kryształy i będę walczył u boku Vagarów. – Umilkł na chwilę, a potem głęboko zaczerpnął tchu. – Ogłaszam trzy godziny przerwy, żebyście mogli przedyskutować tę sprawę. O północy spotkamy się znowu i będziemy głosować. Tymczasem niech ci spośród was, którzy nadal są żołnierzami imperium, pójdą ze mną do zbrojowni Muzeum.
Читать дальше