Stu dwunastu Awatarów wstało z miejsc. Mirani podeszła do kwestora generalnego i ujęła go za ramię.
– Jestem z ciebie taka dumna, Raelu. Nigdy nie kochałam cię bardziej niż w tej chwili.
Pocałował ją.
– Dopóki jesteś przy mnie, nie boję się niczego.
– W takim razie już zawsze będę przy tobie – obiecała.
Zbrojownia była zimnym, wilgotnym pomieszczeniem, opustoszałym i pozbawionym okien. Łuki drzwi i ustawione pod szarymi ścianami zbroje oplatały ciężkie od kurzu pajęczyny. Gdy Rael prowadził swych żołnierzy do podziemi gmachu, w powietrzu unosiło się mnóstwo kurzu. Na schodach i w samej zbrojowni zapalono lampy. Srebrne zbroje błyszczały w ich matowym czerwonym świetle.
– Te zbroje nosiła niegdyś gwardia królewska Pierwszego Awatara – oznajmił kwestor generalny. – Wykonano je dwa tysiące lat temu, a po raz ostatni używano ich podczas wojen kryształowych.
Viruk podszedł do najbliższej zbroi. Ustawiono ją na drewnianym stojaku. Na szczycie zatknięto srebrnoskrzydły hełm. Awatar uniósł hełm, strzepnął pajęczyny i przyjrzał mu się uważnie. Był lżejszy, niż się spodziewał. Wykonano go z nieznanego mu metalu. Miał łukowatą zasłonę, która po opuszczeniu chroniła twarz wojownika, oraz długi, łukowaty nakarczek u podstawy. Napierśnik ze srebrnych taśm miał grubą skórzaną wyściólkę, a nabiodrniki i nagolenniki nakładano na skórzane nogawice.
– Są za ciężkie dla naszych ludzi – stwierdził Viruk.
– Nie miałem zamiaru używać ich w obronie – wyjaśnił Rael. Kwestor generalny wszedł na stół i odwrócił się ku zebranym. – Wyższość Almeków opiera się na ich ognistych pałkach oraz na rurach strzelających ognistymi kulami. Wiemy, że do strzelania z nich potrzeba czarnego proszku. W wielkich ilościach. Jeśli zdołamy zniszczyć jego zapasy, Vagarzy będą mieli przeciwko sobie tylko osiem tysięcy wojowników uzbrojonych w miecze.
– Tylko? – powtórzył Viruk. – I powiedziałeś, że to Vagarzy będą mieli ich przeciwko sobie. Co właściwie sugerujesz, kuzynie?
– Zamierzam powtórzyć manewr strategiczny zastosowany przez Banela w ostatniej bitwie wojen kryształowych. – Wśród żołnierzy rozległy się szepty. – Nie mówcie o tym głośno – ostrzegł ich. – Nie wiemy, czy Kryształowa Królowa nas nie obserwuje.
Z grupy wystąpił Goray.
– Powiedziałeś, że zamierzasz powtórzyć manewr Banela, Raelu. A co, jeśli nasi rodacy zdecydują się przyłączyć do Almeków?
– Myślisz, że to zrobią? – zdziwił się kwestor generalny. Goray milczał.
– Pewnie, że zrobią – poparł go Viruk. – Wydaje ci się, że tuczny cielak dobrowolnie pójdzie na rzeź?
– Mam nadzieję, że moi rodacy dowiodą, że mają honor – skontrował Rael.
Viruk parsknął śmiechem.
– Kocham cię, kuzynie, ale stałeś się romantykiem. Nie obawiaj się, ja pójdę z tobą ścieżką Banela.
– Ja również – zapewnił Goray.
Nikt więcej się nie odzywał. Rael popatrzył na widoczne w świetle lamp twarze żołnierzy i uświadomił sobie, że Viruk trafnie odgadł uczucia Awatarów. Nikt z nich nie chciał walczyć dalej. Gruby Caprishan stał bez słowa z tyłu.
– Ja nie będę potrzebował zbroi – oznajmił.
– I tak w żadną byś się nie wcisnął, ty spasiony skurwysynu – warknął Viruk.
W tej samej chwili gdzieś wysoko nad nimi rozległ się donośny huk. Potem nastąpiła seria eksplozji. W suficie zbrojowni pojawiły się szerokie pęknięcia.
– Słodkie niebiosa, zaatakowali nas! – zawołał Goray.
– Spokojnie! – ryknął Rael. – Jesteśmy głęboko pod ziemią. Nic nas tutaj nie dosięgnie!
Usłyszeli dziesiątki kolejnych wybuchów. Huk nie milknął, jakby świat nad nimi kończył się w ogniu i śmierci.
Wydawało się, że trwało to cały wiek, ale w końcu hałasy ucichły.
Rael poprowadził swych ludzi na górę. Przejście blokowały zwalone fragmenty muru. Awatarowie odciągnęli je na bok. Na niebie świecił księżyc. Rael pierwszy wygramolił się z ruin gmachu Wielkiej Biblioteki. Posąg Pierwszego Awatara runął, jego głowa rozpadła się na kilkanaście części. Wszędzie widać było ogień, a pośród głazów leżały ciała.
Pojawili się vagarscy żołnierze, dowodzeni przez Mejanę i Pendara. Rael podszedł do nich.
– Wszystko wydarzyło się nagle – powiedziała Mejana.
– Almekowie zaczęli przemieszczać ogniste rury jakieś dwie godziny temu. Skupili je w jednym punkcie, a potem zaczęli strzelać ognistymi kulami. Sądziliśmy, że atakują mury, ale wszystkie pociski były wymierzone w Bibliotekę. Nie mogliśmy nic zrobić.
– Czy komuś udało się wydostać? – zapytał.
– Wyniesiono z budynku troje dzieci. Jedno umarło, a dwoje jest w szoku.
Rael nie powiedział nic więcej. Wbiegł na rumowisko razem z pozostałymi Awatarami i zaczął odrzucać na bok głazy.
Z upływem godzin wydobywali coraz więcej ciał. O świcie poznali już skalę masakry. Liczba zabitych i zaginionych Awatarów wynosiła dwieście siedemnaście. Uratowały się tylko cztery kobiety i dwoje dzieci.
Rael znalazł Mirani tuż przed świtem. Próbowała osłonić dwoje dzieci przed spadającymi głazami. Ich ciała spoczywały pod jej ciałem. Otaczała je ramionami. Awatarowie i Vagarzy wspólnie trudzili się przy usuwaniu głazów. Rael wziął w ramiona zwłoki żony i usiadł na gruzach, tuląc ją do siebie. Nic nie mówił. Było mu zbyt ciężko na duszy, żeby mógł płakać. Tulił ją tylko do siebie, kołysząc się w przód i w tył.
Zmęczona Mejana siedziała nieopodal, przyglądając się jego bezgłośnej rozpaczy.
Dwóch noszowych czekało nerwowo, bojąc się podejść do kwestora generalnego. W końcu Mejana zrobiła to za nich.
– Czas już, byś pozwolił jej odejść – powiedziała. Rael spojrzał na nią. Nie odezwał się ani słowem. Pocałował Mirani po raz ostatni i zaniósł ją na nosze.
Gdy nastał ranek, Rael zebrał swych ocalałych żołnierzy. Wszyscy oprócz Caprishana wrócili do zbrojowni i przywdziali srebrne zbroje z czasów wojen kryształowych.
Ro cierpiał z powodu innego rodzaju bólu. Nie było w nim głodu, pragnienia wysysania życia z innych. Dla niego był to ból rozpaczy, żałoby i utraty, połączony z uciskiem w kończynach. Czul się tak, jakby jego mięśnie same rozdzierały się stopniowo na strzępy.
Siedział ze skrzyżowanymi nogami na dywaniku, trzymając Sofaritę za ręce. Palce miał niemal całkowicie odrętwiałe, a jego myśli zdominowało przygnębienie. Z oczu płynęły mu łzy. Przywitałby śmierć z radością, niczym starą przyjaciółkę. Sofarita wyczuła jego narastającą desperację i pozwoliła, żeby ból przeniknął z powrotem do niej. Ro westchnął z ulgi.
I tak, pogrążeni w rytuałach Pierwszego Awatara, zdołali przetrwać rejs. Dzielili się bólem, każde znosiło go tak długo, jak tylko mogło, a potem przekazywało brzemię drugiemu.
Wieczorem trzeciego dnia, gdy Wąż zbliżał się już do zachodniego kontynentu, Sofarita poczuła, że wraca do niej moc. Delikatna energia kryształów napłynęła na podobieństwo powiewu słodkiej bryzy. Wypiła ją, napawając się smakiem życia.
Kobieta zaczerpnęła głęboko tchu i puściła dłonie Ro. Kwestor otworzył oczy, uśmiechnął się do niej, a potem osunął wyczerpany na podłogę. Wyciągnęła rękę i pogłaskała go lekko po policzku. Potem wstała i przeciągnęła się. Wyszła na centralny pokład i stanęła tam w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, przyglądając się kołującym nad okrętem mewom.
Talaban zauważył ją i podszedł do niej.
Читать дальше