Opierała się tej pokusie, wiedząc, że jeśli ulegnie pożądaniu, w mgnieniu oka opróżni skrzynkę do cna.
Kiedy ból się zaczął, spróbowała z nim walczyć przez uwolnienie ducha z ciała. Nie potrafiła jednak tego dokonać. Kurcze utrudniały jej koncentrację, więżąc ją w pełnej cierpienia klatce z krwi i kości.
Talaban dwukrotnie dziś przychodził do jej kajuty, ale nie chciała go wpuścić. Nawet przez drewno wyczuwała słodkie pulsowanie jego siły życiowej. Przerażał ją ten gwałtowny głód.
Złapała się na tym, że myśli o członkach załogi, o tym, że niektórzy z nich są niesympatyczni albo nieuczciwi. Po przybyciu na pokład usłyszała ich myśli. To byli prostacy, którzy źle traktowali własne rodziny. Nikt nie będzie ich żałował, pomyślała.
Nie! Ich życie należy do nich. Nie mam prawa!
Masz wszelkie prawo. Jesteś boginią! Jesteś potrzebna. Ich nikt nie potrzebuje. Jeśli poświęci się ich życie po to, by zniszczyć Kryształową Królową przynajmniej posłużą wyższemu celowi.
Ten argument brzmiał przekonująco.
Usiadła, otuliła się kocem i zaczęła planować, w jaki sposób dotrzeć do najgorszych z marynarzy. Dopadła ją kolejna fala kurczów. Tym razem jej ciało przeszyły ogniste igły. Wygięła się do tyłu i krzyknęła głośno.
Nagle zaczęła się gorączka. Sofarita zrzuciła koc, podeszła do dzbanka z wodą napełniła puchar i wypiła go pośpiesznie.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł kwestor Ro.
– Odejdź – zażądała. – Mam… dużo pracy.
– Jakiej pracy, Sofarito?
– Powiedziałam, odejdź! – Uniosła rękę. Ro wzbił się nagle w górę i uderzył w ścianę kajuty. Osunął się na podłogę, złapał za framugę i podniósł z wysiłkiem.
– Wiem, że cierpisz – powiedział. – Ale to się wkrótce skończy. Anu nauczył Talabana przyśpieszać Taniec Czasu. Pokonamy ocean w dwa dni.
– Muszę… jeść! – Okrążyła go, wyobrażając sobie twarze ludzi, których pozbawi życia.
– Tak samo jak Almeia – zauważył Ro. – Być może powinniśmy przynieść tu dziecko i pochować je dla ciebie żywcem.
Sofarita zatrzymała się w drzwiach.
– Nie wyprowadzaj mnie z równowagi, Ro.
– Nawet jeśli wyssiesz moc z Almei i położysz kres jej złu, nic to nie da, jeżeli staniesz się taka sama, jak ona – stwierdził. – Jesteś od niej lepsza, Sofarito. Silniejsza. Ale jeśli potrzebujesz czyjegoś życia, weź moje. Należy do ciebie. Ofiaruję ci je dobrowolnie.
Odwróciła się ku niemu.
– Dlaczego? Dlaczego chcesz to zrobić?
– Żeby nie pozwolić ci popełnić morderstwa.
Popatrzyła na niego i ból na chwilę osłabł.
– Zło jest jak trucizna – ciągnął Ro. – Dlatego właśnie nie możemy go użyć. Gdybyśmy je pokonali jego własną bronią, zastąpilibyśmy tylko jedno zło drugim. Wierzę, że to Źródło pobłogosławiło cię mocą. Nie wolno ci jej skazić ani zbrukać.
– Co mogę zrobić? Głód mnie zniszczy.
– Wkrótce przybędziemy na miejsce. Musisz być silna.
– A co się stanie, kiedy, czy raczej jeśli, pozbawię mocy Almeię? Co będzie ze mną?
– Anu ukończy swą piramidę. Będziesz mogła się karmić jej energią.
Wy buchnęła gorzkim wzgardliwym śmiechem.
– Piramida Anu mnie zabije! – zawołała. – Wyrwie duszę z mojego ciała. – Gdy tylko wypowiedziała te słowa, pobladła gwałtownie. – Nie – wyszeptała. – Co ja zrobiłam?
Ro stał bez słowa, spoglądając na jej porażoną trwogą twarz.
– Zgubiłam ich wszystkich – szeptała. – Almeia tu była. Wszystkiego się dowiedziała! Och, słodkie niebiosa!
– O czym się dowiedziała? – zapytał Ro.
Piramida Anu nie ma na celu dostarczać mocy kryształom, ale pozbawić je jej całkowicie. On buduje broń przeciwko Almei. Ta wyprawa miała tylko odwrócić jej uwagę, spowodować, żeby skupiła siły na mnie. – Nagle Sofarita targnął kolejny spazm. Krzyknęła z bólu. – Nie będę mogła… żyć… bez energii, Ro!
Ujął czule jej dłoń.
– Usiądź ze mną na podłodze. Połącz się ze mną, gdy będę przechodził przez Sześć Rytuałów. Odnajdziemy spokój. Zwyciężymy, Sofarito. Pozwól, żeby twój ból i głód wniknęły w głąb mej duszy, i wspólnie stawimy im czoło.
– To cię zgubi – wyszeptała.
– Przekonamy się.
Usiedli razem na dywaniku, trzymając się za ręce.
Z Wielkiej Sali Kwestorów rzadko korzystano. Otwierano ją tylko z okazji oficjalnych uroczystości albo ceremonii pogrzebowych – szczęśliwie odprawianych rzadko – Awatarów, którzy zakończyli życie po stuleciach służby. Ogromne, okrągłe pomieszczenie było usytuowane pod Wielką Biblioteką. Były tu wysokie łukowate okna oraz szeregi krzeseł ustawione wokół ścian. Salę zbudowano po to, by organizować przedstawienia dla gości ambasadora Pierwszego Awatara. Mogło się w niej zmieścić ośmiuset ludzi.
Była wypełniona zaledwie w połowie, mimo że zgromadzili się w niej wszyscy ocalali Awatarowie, łącznie z kobietami i dziećmi. Przyszli tu wysłuchać słów kwestora generalnego. Rael stał pośrodku sali, spoglądając na zajmujących miejsca ludzi. Rzadko się zdarzało, by wszyscy Awatarowie zbierali się razem, i tylko w takich chwilach w pełni sobie uświadamiał, jak niewielu ich zostało. Sześć kobiet trzymało w ramionach niemowlęta. Tylko sześć. Starsze dzieci bawiły się na wysokiej galerii, pod nadzorem dwóch matek.
Gdy wszyscy wreszcie się zjawili – poza dwudziestoma mężczyznami, którzy wypłynęli na Wężu – Rael poprosił o ciszę. Potem powiedział zebranym o propozycji Cas-Coatla. Zjednoczenie z Almekami. Nowe życie u boku bratniej rasy.
Podkreślił, że wierzy w szczerość zapewnień Almeka. Potem umilkł na chwilę.
– Zabiorę głos na koniec debaty – zakończył. – Teraz proszę o pytania.
– Dlaczego zmienili zdanie, Raelu? – odezwał się Niclin.
– Sądzę, że najistotniejszym czynnikiem są prace Anu. Kryształowa Królowa dowiedziała się o jego talentach i zrozumiała, że jeśli posiądzie jego wiedzę oraz mądrość, będzie mogła zapewnić sobie życie wieczne.
– Czy to właśnie powstrzymało cię przed natychmiastowym wyrażeniem zgody? – zapytał Caprishan.
– Jak już mówiłem, wyrażę swą opinię na końcu.
Siedząca z tyłu Mirani uniosła rękę.
– Udzielam głosu pani Mirani – powiedział Rael.
– A jakie są intencje Almeków wobec ludności bliźniaczych miast? Jak rozumiem, ci zabójcy zostawiają za sobą tylko zniszczenie.
– Zamierzają zabić wszystkich Vagarów – odpowiedział ze spokojem Rael. – Cas-Coatl utrzymuje, że Kryształowa Królowa potrzebuje pożywienia do chwili, gdy piramida Anu zacznie generować moc.
– A więc darują nam życie w zamian za nikczemną zdradę?
– W rzeczy samej – potwierdził Rael. Mirani spojrzała mu w oczy i umilkła.
– Czy zawiadomiono Anu? – zainteresował się inny mężczyzna, siedzący w jednym z pierwszych szeregów.
– Nie możemy się z nim skontaktować – wyjaśnił Rael. Rękę uniósł niebieskobrody Goray. Rael skinął dłonią, pozwalając mu mówić.
– Jak wiecie – zaczął – należę do najstarszych wśród tu obecnych. Widziałem wiele wojen i mnóstwo bitew. Moje pytanie brzmi: czy ty, kwestorze generalny, wierzysz, że możemy wygrać tę wojnę?
– Tak, wierzę – odparł Rael.
– W takim razie mam jeszcze drugie pytanie. Co się z nami stanie po zwycięstwie? Dokąd się wówczas udamy?
– Nie potrafię ci odpowiedzieć, Gorayu. Sam tego nie wiem. Czy są jeszcze jakieś pytania?
Читать дальше