– A mianowicie?
– Musiałbyś obiecać, że po zwycięstwie twoi żołnierze odejdą.
– Nie muszę nic nikomu obiecywać, pani. Tym krajem władali ongiś Erek-jhip-zhonad i wróci on pod nasze panowanie. Mam wrażenie, że to ja powinienem stawiać żądania.
Drzwi się otworzyły i do sali wszedł sługa. Pokłonił się kolejno wszystkim obecnym i podszedł do Raela.
– Wiadomość od pani Sofarity, panie.
Rael wziął kartkę, przeczytał ją, a potem odchylił się do tyłu na krześle.
– Mam nadzieję, że to dobre wieści – odezwał się Ammon.
Kwestor generalny wstał.
– Twoją armię zaatakowano w wąwozie Gen-el. Trzy tysiące zginęły, reszta uciekła. Rozmowa skończona.
– Myślę, że Źródło mnie nienawidzi – mówił Rael. Opowiedział jej o zagładzie armii Ammona i o nadciągających niezwyciężonych Almekach. Ujęła go za rękę i poprowadziła do ogrodu na dachu. Ustawiono tam długi stół, przykryty miękkimi ręcznikami. Obok niego znajdował się mniejszy, na którym stały flakoniki z wonnym olejkiem.
– Zdejmij ubranie, Raelu – powiedziała.
– Nie mam czasu, Mirani.
Rób, co ci mówię, mężu – zażądała. Rael ściągnął z westchnieniem tunikę oraz rajtuzy. Potem nakazała mu gestem położyć się twarzą w dół na łóżku do masażu. Gdy już to zrobił, wylała sobie olejek na dłonie i zaczęła ugniatać mięśnie jego barków. – Są twarde jak żelazo – oznajmiła. Jęknął, gdy nacisnęła mocniej. – Uważasz, że Źródło cię nienawidzi? Jeśli to prawda, okazuje ci to w dziwny sposób. Przeżyliśmy razem z górą stulecie miłości. Ty arogancie! – Jej palce złagodziły napięcie w górnej części pleców i przesunęły się w dół. – Źródło cię nie nienawidzi, Raelu. Musi jednak nienawidzić tego, kim się staliśmy. Tyranami i właścicielami niewolników. Wszystkie nasze plany, wszystkie ambicje mają tylko jeden cel: utrzymanie władzy, dominację. Utrzymujemy się przy życiu dzięki kradzieży życia innych. Gdyby Źródło tego nie nienawidziło, przestałabym w nie wierzyć. Czy teraz rozumiesz, dlaczego nie chcę zasiadać w Radzie?
Leżał nieruchomo, pozwalając, by jej dłonie pomagały mu swą magią. Kontynuowała masaż, rozciągając łokciem długie mięśnie nad biodrami. Rael jęknął.
– Chcesz mi pomóc, czy mnie zabić? – zapytał.
Próbuję sprawić, żebyś ujrzał prawdę – odparła. – Mejana jest jasnym blaskiem jutrzenki, a Sofarita słońcem, które nastaje po deszczu. One nie są złe, Raelu. Są niezbędne. W dawnych dniach Źródło pobłogosławiło nas wieloma dziećmi. Wszystkie dożyły wieku dorosłego. I wszystkie zginęły w zagładzie świata. Wszystkie oprócz Chryssy. – Zamknął oczy pod wpływem bolesnego wspomnienia. – Żyła krótko, ale dała nam wiele radości. Pomyśl, jak musiała się czuć Mejana, gdy jej córkę, światło jej życia, wyssano na kryształach. Pomyśl o jej bólu, Raelu. To prawda, że zamordowała Baliela i rozkazała zabić innych. To prawda, że nienawidzi Awatarów. Ale jej sprawa jest słuszna. Poświęciła życie walce o to, by żadna matka nie musiała już patrzeć, jak jej dziecko wysysają na kryształach. Nie powinieneś jej nienawidzić, Raelu. Ona zasługuje na podziw i szacunek. A jeśli chodzi o niepowodzenia, które cię spotykają… czy wydawało ci się, że wszystkie wojny zakończą się łatwym zwycięstwem? Jesteś kwestorem generalnym. Znajdziesz sposób na pokonanie wroga. Tego od ciebie oczekuję. A teraz się odwróć.
Przetoczył się na plecy. Mirani rozwiązała sznurówki sukni i pozwoliła jej opaść na trawę. Potem wdrapała się na stół i dosiadła Raela.
Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po ramionach.
– Jak to możliwe, że stałaś się taka twarda? – zapytał.
– Poślubiłam żołnierza – odparła. I pocałowała go.
– Ryzyko jest zbyt wielkie – oświadczył Talabanowi kwestor Ro. Sofarita siedziała bez słowa na trawie, najwyraźniej zatopiona w myślach. W powietrzu unosiła się intensywna woń jaśminu. Wszyscy troje wygrzewali się w promieniach popołudniowego słońca. Ro nie był zadowolony, gdy zjawił się rosły oficer. Zauważył ze skrywaną trwogą że Sofarita rozpromieniła się na jego widok.
– Uważam, że to nasza jedyna nadzieja, kwestorze – sprzeciwił się Talaban.
Sofarita uniosła wzrok.
– Powiedz mi jeszcze raz, czego się dowiedziałeś od garbusa. Ze wszystkimi szczegółami.
Talaban uśmiechnął się.
– Mógłbym ci opowiedzieć całe jego życie, pani, ale to niewiele by nam dało. Istotny jest fakt, że Kryształowa Królowa wcale nie zamierzała przenosić części swego kontynentu do naszego świata. Planowała najpierw stworzyć barierę, która zatrzymałaby morskie fale, a następnie przesunąć swe miasta w jakąś spokojniejszą okolicę planety. W rzeczywistości jednak otworzyła bramę między światami. Nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie fakt, że nie zamknęła tej bramy. Działają tu potężne siły, które próbują przyciągnąć jej kraj z powrotem na dawne miejsce. Zużywa mnóstwo mocy tylko na to, by utrzymać tu swój kontynent. Dlatego właśnie potrzebuje tak wielu ofiar. I dlatego boi się ciebie, pani. Możesz odebrać jej część mocy. Ale nie z tego miejsca. Rael mówił mi, że nie odważy się już zabierać ze sobą kryształów na spotkanie z tobą. Zostawia je w Sali Obrad. Nawet tam twoja moc wysysa ich energię, ale w mniejszym stopniu. Jestem przekonany, że jeśli wyruszymy na zachód i zbliżymy się do państwa Kryształowej Królowej, będziesz w stanie ją osłabić. Być może wówczas Almekowie zostaną ściągnięci z powrotem przez bramę.
– Tylko ci, którzy przebywają na tamtym kontynencie – zauważyła Sofarita nieobecnym głosem.
– Uważasz, że się mylę, pani?
– Nie. Nie mylisz się, tylko za bardzo wybiegasz myślą naprzód. Moje moce są jeszcze zbyt słabe, bym mogła zaatakować ją bezpośrednio. Najpierw muszę pomóc Raelowi w zniszczeniu armii najeźdźców. Dopiero później będziemy mogli pomyśleć o zaatakowaniu zachodu. Masz piękny ogród, Ro.
– Dziękuję – odparł kwestor. – Nie może się równać z ogrodem Viruka, ale daje mi wiele radości. Lubię patrzeć, jak…
– Odeszła – przerwała mu nagle Sofarita. – Almeia nas obserwowała. Patrzyła i słuchała. Wkrótce wróci. Nie mamy zbyt wiele czasu na zaplanowanie podróży.
– A więc uważasz, że mam rację? – zapytał Talaban.
– Tak, nie ma innego wyjścia. Ale gdy tylko wypłyniemy, będzie wiedziała, co planujemy. Czeka nas wiele niebezpieczeństw.
– Nie jest wszechwiedząca – nie ustępował Ro. – Zaskoczył ją słoneczny ogień, zatopienie jej okrętów i zjawienie się Węża, który uratował Pagaru. Nie udało się jej też wciągnąć Talabana w zasadzkę w wąwozie.
Wie o wszystkim – zapewniła Sofarita – ale ogranicza ją to, że to inni muszą wykonywać jej rozkazy. Co innego poinformować dowódcę, że przez wąwóz spróbuje przejść oddział nieprzyjaciela, a co innego pokierować przebiegiem bitwy, która nastąpi. Jej wódz, Cas-Coatl, porozumiewa się z nią za pomocą kryształów, które nosi za pasem. Zawiadomiła go, że mały oddział spróbuje przejść przez wąwóz Gen-el. Wysłał dwóch swoich kapitanów, żeby was zatrzymali. Ale ci kapitanowie nie mieli żadnej łączności z Almeią. Powiedziała też Cas-Coatlowi o słonecznym ogniu, ale on był przekonany, że zdoła go zniszczyć przed przybyciem Węża. Pomylił się. Zaufajcie mi. Ona wie o każdej naszej słabości. Ale wykonanie jej rozkazów wymaga czasu i to jest naszą siłą. Popłyniemy na zachód. Wybiorę miejsce, w którym wylądujemy, i nie zdradzę go nikomu aż do chwili, gdy będziemy prawie na miejscu.
Читать дальше