Gdy Probierz ruszył w stronę wyjścia, Awatar złapał go za ramię.
– Wrócisz do domu, przyjacielu. Do Suryet.
Potem zamknął oczy i zapadł w głęboki, pozbawiony snów sen.
Rozdział dwudziesty czwarty
Wszystkie wydarzenia minionego miesiąca były w opinii Raela przygnębiające. Wydawało się, że nic nie idzie jak trzeba, od chwili gdy kwestor Ro wrócił z czterema w pełni naładowanymi skrzynkami mocy. To było tak, jakby w momencie, gdy ich nadzieje osiągnęły punkt szczytowy, Źródło obróciło się nagle przeciwko nim.
Na bliźniacze miasta maszerowały trzy zdyscyplinowane, śmiertelnie groźne armie, Vagarzy byli gotowi do przejęcia kontroli nad swym przeznaczeniem, a moce wiedźmy rosły z każdym dniem. Rael był znużony. Wyjął z mieszka biały kryształ i przyłożył go sobie do czoła. Wypełniła go chłodna, ożywcza energia. Westchnął i jego myśli wróciły do Sofarity. Gdy się z nią spotykał, zawsze musiał zostawiać kryształy. Jej bliskość pozbawiała je mocy. Dlatego nie zapraszał jej już do Sali Obrad, lecz spotykał się z nią w domu Ro.
Rael siedział za biurkiem, spoglądając na stertę leżących na nim papierów.
Chwycił pierwszy z nich i przeczytał meldunek o sytuacji dotyczącej zaopatrzenia w żywność. Gdy tylko dowiedział się o istnieniu Almeków, nakazał sprowadzić jak najwięcej prowiantu i spichrze bliźniaczych miast były przepełnione. Mimo to po trzech tygodniach oblężenia mieszkańcy zaczęliby głodować. Racjonowanie musiałoby się zacząć już od jutra.
Podszedł do okna i spojrzał na zatokę. Kotwiczył tam Wąż, a także pięćdziesiąt mniejszych, vagarskich statków. Od wielu dni zwoziły do miasta zaopatrzenie, ale teraz nie miały już dokąd płynąć. Wioski nad brzegiem Luanu opustoszały. Ich mieszkańcy uciekli albo zostali wymordowani.
Wrócił do biurka i przerzucił papiery. Jego uwagę przyciągnął raport z Kryształowego Skarbca. Caprishan dostarczył Anu drugą skrzynkę, zgodnie z jego życzeniem. Trzeciej właśnie używano, by naładować łuki zhi. Czwarta nadal spoczywała w sercu Węża. Wkrótce Rael będzie musiał rozkazać ją stamtąd wyjąć i ich okręt utraci zdolność ruchu.
Wąż Siedem pod pewnymi względami przypominał Awatarów. Potężny, ale skazany.
Rael był w ponurym nastroju. Miał za mało mocy i za mało ludzi. Talaban nazwał go największym żyjącym strategiem. Rael w to wierzył, ale nawet najlepsze plany strategiczne na nic się nie zdadzą, jeśli brakuje środków, by wprowadzić je w życie.
Gdyby nie te ograniczenia, Rael wysłałby kilka silnych jednostek, które nękałyby zbliżające się armie, odcinały im szlaki zaopatrzenia, osłabiały je. Miał jednak niespełna dwustu zdolnych do walki Awatarów i nie mógł sobie na to pozwolić. Wysłanie lekkozbrojnych Vagarów przeciwko ognistym pałkom byłoby samobójstwem. Dlatego nieprzyjaciel mógł maszerować w swoim tempie, dyktując przebieg wojny.
Jedyną przewagę zapewniała Raelowi krwiożerczość Almeków. Gdyby ich najazd był mniej krwawy, podbita ludność mogłaby się stać dla nich źródłem zaopatrzenia. W obecnej sytuacji musieli zająć miasta najszybciej, jak tylko zdołają.
Kwestor generalny zastanowił się nad tym. Mury Pagaru nie były mocne. Zbudowano je pośpiesznie, we wczesnych latach podboju. Był pewien, że można je sforsować. Egaru było mniejsze i obrona jego krótszych murów będzie łatwiejsza. Dlatego właśnie postanowił skierować większość Awatarów do Pagaru.
Potem pomyślał o Ammonie. Król przebywał w wybranych dla niego apartamentach, na pierwszym piętrze budynku Rady. Wkrótce Rael będzie musiał się z nim spotkać. Jego pięciotysieczne wojsko mogłoby pomóc rozprawić się z falą najeźdźców, czy jednak byłoby rozsądne zaprosić do miast pięć tysięcy w zasadzie wojowników nieprzyjaciela? Jeżeli jakimś cudem uda się całkowicie rozbić Almeków, Ammon osiągnie cel, do którego od dawna dążył. Przejmie władzę nad Imperium Awatarskim.
Imperium?
Jakim imperium? Ta myśl jeszcze bardziej przygnębiła Raela. Nie mieli już imperium.
Drzwi się otworzyły i wszedł Viruk.
– Czego chcesz, kuzynie? – zapytał kwestor generalny, poirytowany tym nagłym wtargnięciem.
– Ja ci dam kuzyna, ty skurwysynu! – zagrzmiał Viruk. – Wysłałeś mnie z awatarskiego miasta, żebym uratował obojnaczego podczłowieka, i co zastałem po powrocie? Miastem władają vagarskie psy. Powinienem poderżnąć ci gardło, ty zdradziecki skurwielu!
Raela ogarnął zimny gniew. Kwestor generalny wstał zza biurka i stanął przed rozjuszonym wojownikiem.
– Jeśli ktoś tu jest winien zdrady, to tylko ty, arogancki głupcze – warknął. – Prawdziwą władzę w miastach sprawuje teraz wieśniaczka, z którą się przespałeś. A wiesz dlaczego? Dlatego, że złamałeś prawo i ją uzdrowiłeś, Viruku. Jest zjednoczona z kryształem. Nawet ty rozumiesz, co to oznacza. Próbowaliśmy ją zabić. Nie udało nam się.
– Ja mógłbym to zrobić – stwierdził Viruk. – Potrafię zabić wszystko, co żyje i oddycha.
– W tej chwili nie wchodzi to w grę. Jej moce dają nam jedyną szansę pokonania Almeków. Ale gdy piramida Anu zostanie ukończona, sytuacja może się zmienić.
– I co wtedy? Odzyskamy władzę?
– Oczywiście – skłamał gładko Rael.
Viruk uśmiechnął się szeroko.
– To mi się bardziej podoba.
Muszę iść przywitać gości. – Rael przyjrzał się brudnemu po podróży ubraniu Viruka. – Chyba powinieneś wrócić do domu i wziąć kąpiel.
– Przypadkiem nie wiesz, czy moje kaczeńce przybyły bezpiecznie? – zainteresował się Viruk.
– Nie wiem – odparł kwestor generalny.
Po wyjściu Viruka Rael udał się do Sali Obrad i polecił słudze przyprowadzić panią Mejanę oraz Ammona.
Mejana przybyła pierwsza. Miała na sobie powłóczystą niebieską szatę. Skinęła krótko głową do Awatara i bez słowa usiadła po jego prawej stronie. Czekali w milczeniu kilka minut, nim sługa wreszcie zapowiedział króla.
Ammon wszedł do sali. Miał na sobie pożyczoną tunikę z szaroperłowego jedwabiu oraz sandały ze srebrnymi rzemykami. Ciemne włosy opadały mu na ramiona, umyte i wyperfumowane, a jego ruchy były ospałe i pełne gracji. Okrążył stół i usiadł obok Raela.
– Przydzieliliście mi urocze apartamenty – stwierdził – ale z chęcią skorzystałbym z usług krawca.
– Przyślę ci jakiegoś, jak tylko skończymy – obiecał Rael. – Ale najpierw pozwól, że przywitam cię w Egaru. Cieszy mnie, że pomogliśmy ci się uratować.
– Z pewnością każecie mi za to zapłacić – zauważył Ammon. Skierował spojrzenie fioletowych oczu na Mejanę. – A kim ty jesteś, pani?
– Pozwól, że przedstawię ci panią Mejanę, moją pierwszą radną – wtrącił szybko Rael.
Ammon pochylił lekko głowę.
– Pani, czyżby wśród Awatarów nastała moda na rezygnację z niebieskich włosów? – zapytał z ironią.
– Nie jestem Awatarem, panie.
Twarz Ammona przybrała wyraz drwiącego zaskoczenia.
– Doprawdy? W takim razie jak udało ci się osiągnąć tak znaczącą pozycję?
– Jak wiesz – wtrącił ze spokojem Rael – Mejana jest przywódcą pajistów, organizacji finansowanej przez ciebie i twojego ministra Anwara. Niemniej jednak w tej chwili nie ma to większego znaczenia. Mamy do czynienia ze straszliwym wrogiem. Musimy zdecydować, jak najskuteczniej z nim walczyć.
– Moja armia powinna tu nadciągnąć za kilka dni – odparł Ammon. – Sugerowałbym, żebyśmy po prostu bronili murów.
– Najpierw konieczne byłyby pewne obietnice – oznajmiła Mejana.
Читать дальше