– Tak. I co teraz?
– Odeślemy ciężko rannych z powrotem do Egaru i ruszymy w dalszą drogę, żeby zabić tylu Almeków, ilu zdołamy. Wolałbyś wrócić? Nie ma w tym hańby. Pochwalę cię w swoim raporcie.
– Nie sądzę, żeby moja babcia była z tego zadowolona – odparł Pendar. – Chce, żebym zrobił karierę w polityce. Uważa, że ludzie lepiej przyjmą polityka, który jest bohaterem.
– Nie myli się.
– Ona rzadko się myli. To twarda, zdeterminowana kobieta.
Do dwóch zajętych rozmową mężczyzn podszedł Probierz.
– Idę na szczyt – oznajmił. – Zabić obserwatora. Spotkamy się później, tak?
– Bądź ostrożny – ostrzegł go Talaban. – Za godzinę odjeżdżamy.
Dzikus uśmiechnął się i oddalił wielkimi susami.
– Widziałem, jak zabił czterech ludzi tym małym toporkiem – powiedział Pendar. – To było przerażające.
– Pochodzi z wojowniczego ludu. Jego rodacy wierzą, że walka jest jedyną drogą do wielkości.
– A to jest wielkość? – zapytał Pendar, wskazując na poległych.
– Nie – zaprzeczył Talaban. – To bestialstwo, zaprzeczenie wszystkiego, czym jest cywilizacja. Niemniej jednak rodacy Probierza rozumieją pewne prawdy, o których my już zapomnieliśmy. Tylko dzięki walce możemy rosnąć. Tego, czego nauczyłeś się dzisiaj, w ciągu kilku chwil, nie dowiedziałbyś się z żadnej książki czy pieśni ani od żadnego nauczyciela. Siedziałeś na koniu u wylotu wąwozu i spoglądałeś śmierci w oczy. A potem przezwyciężyłeś swój strach i ruszyłeś do szarży. Czy kiedykolwiek czułeś się bardziej żywy?
– Nigdy – przyznał Vagar. – Ale i tak było to przerażające.
Masz rację. Wszyscy ci zabici ludzie – Almekowie, Awatarowie i Vagarzy – mieli przed sobą użyteczne, produktywne życie. A teraz są tylko żarciem dla padlinożernego ptactwa. Jeśli pragnienie twojej babci się spełni i zajmiesz się polityką będziesz mógł wykorzystać to, czego się tu nauczyłeś, dla dobra swych rodaków. Długo już żyję na tym świecie i dowiedziałem się przez ten czas, że wszyscy ludzie wahają się między nikczemnością a szlachetnością. Codziennie podejmują decyzje, które prowadzą ich w jedną, a potem w drugą stronę. Przywódcy powinni inspirować ludzi, budzić w nich szlachetność ducha. Dzisiaj ujrzałeś wiele nikczemności i wiele szlachetności. Może cię to uczynić lepszym albo gorszym człowiekiem. Myślę, że staniesz się lepszy. A teraz podnieś miecz. Pora udzielić ci paru podstawowych lekcji.
To był długi dzień i gdy Sofarita wracała do domu, czuła się śmiertelnie zmęczona. Kwestor Ro spał. Wszyscy jego służący poza jednym również położyli się już do łóżek. Czekał na nią stary Sempes.
– Chcesz coś zjeść, pani? – zapytał. – A może przygotuję ci kąpiel?
– Nie, dziękuję – odparła. – Chyba po prostu się położę.
Weszła powoli na piętro. Gdy szła po schodach, rozbolały ją kolana i biodra – kolejna oznaka postępującej krystalizacji kończyn. Zatrzymała się na szczycie schodów, a potem poszła do swej sypialni. To była mała izdebka z wielkim, łukowatym, wychodzącym na zachód oknem, za którym znajdował się niewielki balkonik. Sofarita widziała gwiazdy jaśniejące nad błyszczącym oceanem.
Była zbyt zmęczona, żeby się rozebrać. Zrzuciła buty, odsunęła koce i położyła się. Poduszka była miękka i kusząca, ale Sofarita nie zapadła od razu w sen.
Minęło osiem dni, odkąd Talaban opuścił miasto ze swymi ludźmi. Obserwowała jego pierwszą bitwę z Almekami i zorientowała się, że przeraża ją perspektywa jego śmierci. Zajmował teraz bardzo wiele miejsca w jej myślach. Miał w sobie coś, co ją pociągało. Nie potrafiła tego sprecyzować. Walczył już w czterech potyczkach, atakując almeckie oddziały, a w tej chwili zmierzał na spotkanie z Wężem. Methras skierował okręt w górę Luanu.
Wieści docierające z innych stron były bez wyjątku niepomyślne. Almekowie wymordowali większość mieszkańców Borii, Pejkanu i Cavalu. Trzy tysiące żołnierzy maszerowały teraz wzdłuż wybrzeża na Egaru. Dotrą do stolicy za osiem dni. Druga armia podobnej wielkości przygotowywała się do wymarszu ze stolicy Ammona.
Methras zatopił dwa złote okręty, ale coraz większa ich liczba wpływała w górę rzeki, dostarczając nieprzyjacielowi żołnierzy i broń.
Viruk, przy pomocy Sofarity, skontaktował się z agentem Boru i wspólnie zmierzali z Ammonem do Egaru. Widziała dzisiaj ich wóz, który toczył się ku stolicy w pobliżu jej rodzinnej wioski, Pacepty. Wieśniacy porzucili osadę, szukając schronienia wśród wzgórz.
Almekowie wysadzili swe armie na całym kontynencie. Na dalekim południu zmiażdżyli koczowników, zabijając ich setkami. Na wschodzie stoczyli walną bitwę z plemieniem Hantu. Ponieśli wielkie straty, ale na polu bitwy zostało z górą dwa tysiące zabitych Hantu, w tym również ich wódz, Rzak Xhen.
W odległości dwudziestu mil od Egaru kolejna almecka armia rozbiła obóz, w pobliżu bariery mgieł otaczającej Dolinę Kamiennego Lwa. Zbudowali tam konstrukcję złożoną z metalowych prętów, skrzynek oraz przewodów i zajęli się badaniem mgły. Dwudziestu ich żołnierzy próbowało przejść na drugą stronę. Jednemu z nich udało się wrócić. Umarł po paru chwilach. Jego ciało niewiarygodnie się postarzało.
Sofarita przeleciała przez mgłę i zobaczyła, że piramida Anu osiągnęła już trzydziesty pierwszy poziom. Miała blisko dwieście stóp wysokości. Zajrzała do namiotu Anu. Kwestor spał na pryczy. Włosy miał rzadkie i białe niczym śnieg, jego twarz znaczyły głębokie bruzdy, a kończyny były chude jak patyki. Anu obudził się i spojrzał na nią.
– Zastanawiałem się, kiedy mnie odwiedzisz – powiedział na głos. – A może tylko mi się śnisz?
– To nie sen, Święty.
Anu zamknął oczy i wyciągnął się na pryczy. Wokół ciała kwestora zamigotała słaba, niebieska aura, a potem jego duch wzniósł się ku niej.
– Cieszę się, że cię widzę, dziecko – rzekł. – Jak ci się wiedzie?
– Moc wciąż rośnie – odpowiedziała – czasami powoli, a czasami w gwałtownych przypływach, które mnie obezwładniają. To nie jest stały proces. Tego właśnie się boję.
Ujął jej duchową dłoń.
– Jesteś odważną kobietą, Sofarito. Źródło dokonało dobrego wyboru. Tak, jak zawsze.
– Nie prosiłam o to, żeby mnie wybrano – odparła. – Ani tego nie chciałam.
– Sądzę, że się mylisz. Gdybyś wiedziała o straszliwym złu, które nadejdzie, i gdyby zaoferowano ci moc, która pozwoli ci się mu przeciwstawić, jestem przekonany, że zgodziłabyś się. Jesteś silna, dobra i masz czyste serce.
– I muszę umrzeć.
– Wszyscy musimy umrzeć, dziecko. Nikt nie uniknie tego losu. – Puścił jej rękę. – Powiedz Raelowi, że potrzebuję jeszcze jednej skrzynki. Muszę przyśpieszyć Taniec.
– Zrobię to. Czy to dlatego nie próbujesz powstrzymać starości?
– Nie pragnę nieśmiertelności, Sofarito. To ciężkie brzemię i daje niewiele przyjemności.
– Kiedy odejdziesz, Muzyka umrze razem z tobą.
Potrząsnął z uśmiechem głową.
– Muzyka nie może umrzeć. Po prostu ludzie przestaną ją rozumieć. Być może to dobrze. Czas pokaże. Mam jednak wrażenie, że na świecie nawet bez magii jest wystarczająco wiele zła.
– Almekowie próbują się przedostać przez twoją barierę mgieł. Czy potrafisz ich powstrzymać?
Potrafiłbym, ale tego nie zrobię – odparł Anu. Przerwał na chwilę. – Czy wyczuwasz obecność Almei, kiedy jest blisko?
– Tak.
Читать дальше