Mojego brata… jak to ująłeś… zlikwidowano. Ale byliśmy bliźniakami. Matka mówiła mi, że na dzień przed przyjściem żołnierzy dostałem gorączki. Byłem w domu znachorki. Żołnierze zabrali brata razem z matką. Ja ocalałem. Matka wychowywała mnie przez cztery lata. Potem umarła ze starości. Miała dwadzieścia jeden lat.
– I z powodu śmierci trojga ludzi jesteś gotów poświęcić pięć miast?
– Tak – potwierdził młodzieniec. – Chcę położyć kres tyranii.
Rzak powstrzymał uśmiech. Młodzi byli tacy krótkowzroczni. Czy ten pełen nienawiści Vagar rzeczywiście wierzył, że pomagając Judonowi zdobyć absolutną władzę, położy kres tyranii? Jakie to miało znaczenie, czyj but uciska twój kark, awatarski czy patiacki? But pozostawał butem.
– Pokaż mi ten magiczny kryształ – zażądał, wyciągając rękę. Młodzieniec upuścił klejnot na jego dłoń. Rzak zacisnął ją w pięść i poczuł krawędzie ostrego kryształu. Ale nic więcej. – Gdzie jest magia? – zapytał.
– Tutaj – odpowiedział młodzieniec, dotykając palcem własnej skroni. – Takie kryształy można kupić na każdym targu. Gdy już nasyci się je mocą, mogą ich używać tylko ci, w których żyłach płynie awatarska krew.
Judon podniósł się z wysiłkiem. Wydobył spod poduszek srebrne zwierciadło i rzucił je Rzakowi. Wódz Hantu spojrzał na swe odbicie. W jego brodzie pojawiły się ciemne pasma. Zachichotał.
– Odejmij mi jeszcze dziesięć lat, a dostaniesz pięć tysięcy wojowników – zaproponował.
Viruk przysiadł na poboczu drogi, przyglądając się płatkom nieznanego mu kwiatka. Były białe, z niebieskimi brzegami. Roślinka wydała mu się niezwykle piękna. Porastała w gęstych skupiskach obie strony drogi. W powietrzu unosił się uderzający do głowy zapach. Przywiązany do drzewa siwek zarżał, tupiąc nerwowo. Viruk wstał, przeciągnął się i wrócił do ogiera.
– Niecierpliwości nie należy wynagradzać – oznajmił zwierzęciu. – Ani u ludzi, ani u koni. Ja też nie jestem zadowolony, że muszę tu siedzieć, ale ta droga prowadzi z powrotem na ziemie Patiaków i spasiony król prędzej czy później będzie tędy przejeżdżał. A teraz skończ już z tymi demonstracjami nerwowości, bo wydłubię ci oko i powiem kwestorowi generalnemu, że nadziałeś się na cierń.
Koń pochylił łeb i przyjrzał się uśmiechniętemu mężczyźnie. Potem wyprostował szyję i trącił go pyskiem w pierś.
– Głupie bydlę – mruknął Viruk, drapiąc go za uszami. – Jak to możliwe, że lubisz kogoś, kto grozi, że cię okaleczy? Myślałem, że zwierzęta mają szósty zmysł, który ostrzega je przed niebezpieczeństwem. – Ogier postawił uszy i odwrócił się, spoglądając na wschód. Viruk odwiązał postronek i wskoczył na siodło. – Widzisz, już prawie koniec czekania. Niedługo będziemy mogli wrócić do domu i odpocząć.
Dotknął piętami boków ogiera, wyjechał spośród kwiatów i zajął pozycję pośrodku drogi.
Na wzgórzu pojawił się rydwan. Po jego bokach zauważył dwóch jeźdźców. Trzeci zamykał grupę. Otyły król spoczywał na wyściełanym aksamitem siedzeniu, a jego woźnica skłaniał do zwiększonego wysiłku dwa karę rumaki. Oba konie robiły ciężko bokami.
– Zobacz, jakie masz szczęście – powiedział ogierowi Viruk. – Gdybyś przypadkiem urodził się w innym miejscu, mógłbyś teraz ciągnąć tego mamuta po pustyni. Niezła perspektywa, co?
Koń położył uszy po sobie, ale poza tym się nie poruszył.
– Lubię cię – oznajmił mu Viruk. – Nie jesteś zbyt rozmowny, ale przynajmniej potrafisz słuchać.
Dwaj jeźdźcy ruszyli cwałem w stronę Viruka, zatrzymując się tuż przed nim. Awatar przełożył nogę nad łękiem siodła i wsparł się łokciem na kolanie.
– Dobry wieczór, wieśniacy – przywitał ich.
Pierwszy z jeźdźców, żołnierz o szerokich barach noszący na głowie polerowany hełm z brązu, poczerwieniał i położył dłoń na rękojeści miecza. Viruk uśmiechnął się do niego ujmująco i promiennie.
– Choć z radością przelałbym trochę waszej neandertalskiej krwi, powiedziano mi, że przy mojej rozmowie z waszym królem muszą być świadkowie. Dlatego lepiej dla ciebie, żebyś nie wyciągał tego majchra.
– Czego chcesz, Awatarze? – zapytał mężczyzna. Jego głos był niski, a oczy pełne gniewu.
– Od ciebie, gówniany smrodzie? Niczego. Muszę porozmawiać z tą chodzącą jak kaczka świnią której służysz.
Miecz z brązu wysunął się ze świstem z pochwy. Jeździec spiął konia do ataku. Viruk poruszył błyskawicznie ręką. Mały nóż przeszył powietrze i wbił się w gardło żołnierza. Mężczyzna spadł z siodła, runął ciężko na ziemię, spróbował się podnieść i znowu osunął się w dół. Viruk zerknął z uśmiechem na drugiego jeźdźca.
– Nie wiem, co to się dzieje na świecie – powiedział lekkim tonem, w którym pobrzmiewała nuta żalu. – Człowiek próbuje być uprzejmy. Wyraża swe intencje jasno jak słońce. I co go za to spotyka? Przemoc i nieprzyjemności. Mam nadzieję, że między nami nie dojdzie do podobnego nieporozumienia.
Żołnierz obejrzał się nerwowo na rydwan, czekając na rozkazy. Judon z Patiaków stanął wyprostowany.
– Jak śmiesz napastować mnie w ten sposób? – ryknął.
Viruk podjechał do niego.
– Kwestor generalny nakazał mi przekonać cię, że postępujesz niewłaściwie. Wojna to bardzo nieprzyjemny interes. Wy, podludzie, ubieracie się w wojenne stroje, a my strzelamy do was jak do psów. To niesportowe. Rozumiesz? Wszystko to okropnie mnie nudzi.
– Nie mam zamiaru wypowiadać wam wojny – zapewnił Judon. – To jakieś straszliwe nieporozumienie. Awatarowie są moimi przyjaciółmi.
Viruk uniósł dłoń z wyrazem lekkiego niesmaku na twarzy.
– Proszę, nie używaj słowa „przyjaciele”. To sugeruje równość, której między nami nie ma. Jesteście sługami. Zdumiewa mnie wasza niewdzięczność. – Potrząsnął głową. – Kim byliście przed naszym przybyciem? Nikim więcej niż zwierzętami ryjącymi w błocie na brzegach Luanu. Nauczyliśmy was budować, nawadniać wasze ziemie. Magazynować nadwyżkę plonów. Daliśmy wam prawo. Wychowaliśmy was, jak dzieci, a wy odpłacacie nam małymi wojenkami i napadami. To doprawdy irytujące.
– Jak już powiedziałem, nie ma żadnej wojny – powtórzył Judon. – jak się nazywasz?
– Viruk.
– No więc, Viruku, możesz być pewien, że zamelduję o tym incydencie kwestorowi generalnemu. Nie jestem przyzwyczajony do tego, żeby mordowano moich ludzi.
– Och, sam mu o tym zamelduję po powrocie. Pytanie tylko, jakie działania powinienem podjąć.
– Działania? – zapytał Judon.
– Widzisz, mam pewien problem. Kwestor generalny twierdzi, że planujesz wojnę. Ty zapewniasz, że tak nie jest. Czy mam wrócić do niego i powiedzieć mu, że popełnił błąd? Nie sądzę. To trudny dylemat, nieprawdaż?
– Wszyscy czasem popełniają błędy – odparł Judon z wymuszonym uśmiechem. – Jestem pewien, że kwestor generalny to rozumie. Możesz go zapewnić, że mam wobec was jak najlepsze intencje.
Viruk już miał mu odpowiedzieć, ale nagle zauważył, że król zerka w lewo. Awatar zakołysał się instynktownie w siodle. Nóż rzucony przez jeźdźca, który był za nim, przeleciał obok i spadł z brzękiem na ziemię.
– To nie był przyjazny gest – zauważył Viruk, wyciągając miecz. Trzeci jeździec również wydobył broń i piętami popędził konia naprzód. Viruk uchylił się przed ciosem i uderzył płazem miecza w skroń przeciwnika, strącając mu z głowy hełm z brązu i zrzucając go z siodła. Ten, który cisnął nożem, przeszedł do szarży, trzymając w dłoni miecz. Viruk sparował uderzenie, pochylił się w siodle, złapał przeciwnika za płaszcz i ściągnął go z siodła. Żołnierz runął ciężko na ziemię, ale zdołał się podnieść. Awatar jego również uderzył płazem, zbijając go z nóg.
Читать дальше