Potężne ramiona Judona nacisnęły na poręcze czarnego tronu. Grubas podźwignął się z wysiłkiem i wrócił do namiotu. Potem rozciągnął się na wyściełanych poduszkach.
Z głębi namiotu wyłoniła się szczupła postać. Mężczyzna miał młodzieńczą twarz, a głowę zakrywał mu biały lniany burnus plemienia Hizhaków. Usiadł obok Judona.
– Rzak Xhen jest ustami Błotniaków – stwierdził. – Ale chyba wiem, jak go przekonać.
– Powinniśmy mu poderżnąć to jego zdradzieckie gardło – skwitował Judon.
Młodzieniec uśmiechnął się.
– Zaproś go tu wieczorem, przed spotkaniem. Przekonam go do poparcia naszej sprawy.
– A jak dokonasz tego cudu?
– Tak samo, jak przekonałem ciebie, panie.
– To zbyt wysoka cena! – sprzeciwił się król.
– Jak bardzo pragniesz jego pomocy?
Judon napełnił puchar winem i wychylił go jednym haustem.
– Zrób to więc, ale po zwycięstwie chcę dostać jego głowę.
Rzak Xhen był poważnym człowiekiem. Gdyby dano mu wolną rękę, pracowałby niestrudzenie dla swego ludu, Hantu, zwiększając jego bogactwo i prestiż, gromadząc siły w ukryciu. Choć nie miał wojowniczej natury, był znakomitym żołnierzem i strategiem, a wodzowie pomniejszych plemion sąsiadujących z Hantu darzyli go wielkim szacunkiem. Jego wojownicy nie napadali na ich ziemie. W przeciwieństwie do mniej znaczących przywódców, którzy próbowali zdominować sąsiadów za pomocą miecza i włóczni, Rzak Xhen używał do tego celu handlu. Nie był zbyt dobrego zdania o Judonie z Patiaków. Jego dynastia była drapieżna i skłonna do wojen.
Rzak siedział w swym namiocie, czekając na zaproszenie. Był pewien, że je otrzyma. Towarzyszył mu najstarszy syn, Hua.
– Zaoferuje nam bogactwa – rzekł Hua Xhen. Rzak potrząsnął głową.
– Ziemię. Obieca powiększyć nasze terytorium.
– To lepsze niż złoto, ojcze – stwierdził z uśmiechem Hua. – Moglibyśmy poprosić o dolinę Griamu. W ten sposób zyskalibyśmy dostęp do morza i lepsze szlaki handlowe.
Rzak znowu potrząsnął głową.
– Nie da nam nic z tego, co już ma. Jest zbyt chciwy, żeby rozstać się z tym, co posiada. Nie, zaoferuje nam ziemie Awatarów. Być może jedno z pięciu miast.
– I co zrobisz?
– Powiem mu, że rozważę tę propozycję. Potem wrócimy do domu i przygotujemy naszych żołnierzy. Kiedy mu odmówimy, zaatakuje nas w pierwszej kolejności.
– Dlaczego chcesz mu odmówić, ojcze?
– Dlatego, że jest świnią i jest żarłoczny jak świnia. Gdy wojna już się skończy, nie zechce się podzielić niczym.
– A uważasz, że Ammon zechce?
Rzak spojrzał synowi w oczy. Uśmiechnął się.
– Tak lepiej – pochwalił go z nutą dumy w głosie. – Zacząłeś myśleć. Pewnie, że nie zechce. Będzie chciał zrobić z nas swych wasali. I zostaniemy nimi. Będziemy wierni i lojalni. Dzięki temu Hantu nadal będą rośli w siłę. Ammon i Judon różnią się od siebie pod jednym ważnym względem. Potrafisz mi powiedzieć, pod jakim?
– Obaj są królami i obaj pragną chwały – odparł Hua. – Nie widzę większej różnicy między nimi.
– Zastanów się nad tym, synu. Na pewno znajdziesz odpowiedź.
Rzak umilkł. Hua był rozsądnym chłopakiem. Nie dysponował wielkim intelektem, ale przynajmniej potrafił się uczyć i z czasem mógł zostać dobrym wodzem Hantu. Dla Rzaka różnica między dwoma królami była oczywista. Obaj monarchowie pragnęli chwały, ale Judon pożądał jej dla siebie, natomiast Ammon dla swego ludu, Erek-jhip-zhonad. Tacy właśnie ludzie tworzyli cywilizacje. Łupieżcy, tacy jak Judon, potrafili tylko je niszczyć.
Zaproszenie nadeszło o zmierzchu. Rzak podźwignął się z wysiłkiem. Dokuczały mu bóle w kolanach. Ruszył powoli po pustynnym piasku ku jedwabnemu namiotowi Judona. Patiaccy wartownicy nie zasalutowali mu, ale odsunęli się na bok, unosząc przed nim połę. Rzak wszedł do środka.
Otyły król wylegiwał się na wyściełanych poduszkach, ściskając w pulchnej dłoni złoty puchar pełen wina. Obok niego siedział ze skrzyżowanymi nogami młody mężczyzna odziany w biały burnus i bawełnianą szatę tego samego koloru. Judon skinął na Rzaka, prosząc go, by usiadł obok niego. Stary wódz zrobił to, tłumiąc jęk bólu.
– Witaj, bracie – rzekł Judon. – Zaszczycasz mnie swą obecnością.
Jego słowa ociekały obłudną uprzejmością, podobnie jak uśmiech.
– W czym mogę ci pomóc? – zapytał Rzak.
– Mógłbyś mi dać pięć tysięcy wojowników – odparł Judon. – Awatarowie są już skończeni. Wystarczy jeden silny atak, żeby ich zniszczyć. Pomyśl o bogactwach, jakie przypadną w udziale zwycięzcom.
– Mam już bogactwa – wskazał Rzak. – Więcej niż mógłbym wydać przez resztę życia.
– W takim razie pomyśl o nowych ziemiach. Jestem gotowy otworzyć przed tobą dolinę Griamu, zapewniając ci dostęp do morza. Na dodatek otrzymałbyś też Pagaru, pierwsze z pięciu miast.
Rzak wsparł się wygodnie o jedwabne poduszki, spoglądając w głęboko osadzone oczy Judona. Król zbyt łatwo oferował mu dolinę Griamu. Wzbudziło to podejrzliwość starego wodza. Zerknął na młodzieńca w białym burnusie. Był poirytowany, ale starał się to ukryć. Potwierdzało to obawy Rzaka. Ta oferta była zbyt wysoka i złożono ją nazbyt szybko. A to znaczyło, że jest bezwartościowa. Gdy wódz Hantu w końcu się odezwał, jego głos brzmiał spokojnie. Zdołał nawet lekko się uśmiechnąć.
– Jesteś bardzo szczodry, Judonie. Zastanowię się nad twymi słowami.
– To jeszcze nie koniec mojej propozycji – dodał król. – Który ze skarbów Awatarów budzi w twym sercu najsilniejsze pożądanie?
– Nieśmiertelność.
– Ją również mogę ci zaoferować.
Rzak Xhen uśmiechnął się zimno.
– Lepiej ze mnie nie drwij, Judonie. Niedobrze jest mieć mnie za wroga.
– To nie drwina – zapewnił król. – Pokaż mu! – rozkazał, spoglądając na młodzieńca.
Mężczyzna w burnusie podniósł się zwinnie i podszedł do Rzaka. Z woreczka, który miał u pasa, wydobył tani zielony kryształ. Gdy pochylił się nad wodzem Hantu, Rzak wyciągnął z rękawa krótki sztylet i przystawił mu go do brzucha.
– Nie lubię sztuczek – ostrzegł.
– Ja również – zgodził się młody mężczyzna. Dotknął kryształem piersi Rzaka i zamknął oczy. Skórę wodza zalała fala ciepła. Ból w stawach ustąpił. Młodzieniec odsunął się od niego.
– Wyleczyłem twój artretyzm – oznajmił. – Dałem ci przedsmak tego, co cię czeka.
Rzak rozprostował ramiona. To była prawda. Ból i sztywność zniknęły.
– Mówiłem, że mam wielu potężnych przyjaciół – oznajmił z zadowoleniem w głosie Judon.
Rzak Xhen zastanawiał się nad tym przez chwilę.
– Dlaczego Awatar miałby pragnąć upadku własnych miast? – zapytał wreszcie.
– Nie jestem Awatarem – odparł spokojnie młodzieniec.
– Ale opanowałeś ich magię?
– Opanowałem. Tyle, że to nie magia.
Rzak pochylił się i podniósł opróżniony przez króla puchar. Następnie osuszył własny i nagłym ruchem cisnął oboma w młodzieńca. Ten wyciągnął instynktownie ręce i złapał zgrabnie oba naczynia.
– Jesteś Awatarem – stwierdził Rzak Xhen. – Dlaczego temu przeczysz?
– Mylisz się. Mój ojciec był Awatarem. Matka była Vagarką. Próbowali razem uciec, ale ich złapano. Matka wróciła do domu tego samego dnia jako stara kobieta, zgarbiona i kaleka. Ojca skazano na wyssanie na kryształach. Zamordowano.
– To nie jest niezwykła opowieść – przyznał Rzak. – Pomijając fakt, że żyjesz. Myślałem, że dzieci zrodzone z takich związków zawsze się likwiduje.
Читать дальше