Chwyciłem rurę, wyrwałem ją z Kotii i odrzuciłem na bok.
– Zaraz umrę – powiedział ze smutkiem Kotia. – Utrata krwi, szok bólowy…
Spojrzałem na zakrzepłą krew na jego mundurze.
– Gdzie tam – powiedziałem. – Nie umrzesz. Jesteś kuratorem. Potężnym funkcyjnym, zręcznie sterującym służbą w technologicznym świecie o nazwie Demos.
– A ty?
– A ja jestem zwykłym człowiekiem. Dokonałem wyboru, rozumiesz? W chwili, w której cię nie dobiłem, dokonałem wyboru. I przestałem być funkcyjnym.
– Nie, nie rozumiem. – Głos Kotii teraz już okrzepł, mój przyjaciel dotknął rany, skrzywił się. – O rany, jak boli… Gdybyś wiedział, jak to boli!
– Domyślam się. To nic, wytrzymaj. Do obiadu się zagoi.
– I tak nikt nie uwierzy… I wszyscy będą podejrzewać, że nadal jesteś funkcyjnym. Że po prostu przyczaiłeś się ze swoimi zdolnościami.
– I bardzo dobrze. To znaczy, że na wszelki wypadek mnie nie zabiją, żeby świat nie poleciał w diabły. To świetnie, że nie uwierzą mi do końca.
Kotia poruszył się, siadając wygodniej, po czym powiedział rzeczowo:
– Goi się… I nic w sobie nie czujesz?
– Nic. Zupełnie nic.
Wyciągnąłem rękę, próbując unieść rurę. Nie zdołałem.
– Jak ci się to udało? – spytał Kotia.
– Każdy człowiek ma swój los – powiedziałem. – Przemieniacie w funkcyjnych tych, którzy mogliby zmienić losy ludzkości. Ale istnieje niekończąca się mnogość światów i gdzieś tam, w tych światach, owi ludzie idą jednak za swoim losem, zmieniają świat, mam nadzieję, że nie na drodze wojen. I że na lepsze. I ta skaza, ta nienaturalność istnienia funkcyjnego jest jednocześnie źródłem jego siły. My… nie, teraz już wy, jesteście silni, ponieważ żyjecie nie swoim życiem. Ponieważ robicie nie to, czego mogliście i powinniście byli dokonać.
– A czego ty miałbyś dokonać?
– Nie mam pojęcia. Naprawdę. Na początek wrócę na studia. Może faktycznie mam zbudować rakietę?
– Przecież to nie my oderwaliśmy cię od studiów – zauważył Kotia. – Sam zrezygnowałeś. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że zostaniesz funkcyjnym, to ty sam postanowiłeś odejść ze studiów. Pamiętasz, jeszcze mówiłeś, że znudziło ci się wkuwanie tylko po to, żeby przez całe życie jak kto głupi dokręcać nakrętki i rysować schematy?
– Kotia! – Roześmiałem się. – A kto ci powiedział, że tylko wy jesteście funkcyjnymi? Że tylko wy poprawiacie cudze losy? Tym, którzy przechodzą przez wasze portale, żrą w restauracjach niewiarygodne specjały i imprezują na brzegu pierwotnych oceanów – im jest wszystko jedno, czy to ty, czy ja. Niepotrzebny im żaden kosmos czy odkrycia naukowe, niepotrzebna im wiara w Boga ani trzeci poemat Homera. Oni wolą, żeby człowiek stał w sklepie i sprzedawał różne części komputerowe.
– Mam w kieszeni papierosy, wyjmij – poprosił Kotia. Wyjąłem złocistą paczkę, wyciągnąłem jednego papierosa, zapaliłem i włożyłem Kotii do ust, on miał całe ręce we krwi.
– Weź sobie – polecił Kotia i nie mogąc się powstrzymać, dodał: – Weź całą paczkę, za stypendium takich sobie nie kupisz!
– A nie, dziękuję. Teraz muszę dbać o zdrowie, przecież nie jestem już funkcyjnym.
Wstałem, otrzepałem kolana i zapytałem:
– Może ci przynieść koc? Bo jeszcze się przeziębisz, Illan się zmartwi.
– Nie przeziębię.
– No to jak chcesz. Ja już chyba pójdę, muszę wyjść z psem na normalny spacer.
Wyszedłem z podwórka, odwróciłem się dopiero w bramie. Kotia palił, wpatrzony w pochmurne moskiewskie niebo. Co on tam widział? Palące słońce Bizancjum? Czego on miał dokonać, a nie dokonał, wybierając bycie funkcyjnym?
Poszedłem do domu.
Żule stali przy ogrodzeniu i rozmawiali o czymś wzburzeni. Zdążyli już sporo wypić, pomachałem im ręką, a oni czym prędzej sobie poszli.
A czego mieli dokonać oni? Jakie niewygodne dla kogoś czyny, co wyrzuciło ich z życia w prosty i pewny sposób, bez słodkiej tabletki funkcjonalności?
Nie wiem i już się nie dowiem.
Już nie robię cudów.
Nie zdołam zmienić świata.
Ale mogę bronić swojego ostatniego prawa, jedynego, jakie ma człowiek – prawa do bycia sobą. Prawa do uprawiania swojego ogródka.
– I droższy jest mi ból i tlen - zadeklamowałem, przypominając sobie Ziemię-szesnaście, na której już nigdy nie będę. Teraz mam już tylko jedną Ziemię… – I błysk ekstazy rzadki, gorzki, Niż niekończąca się niewola podarowanej doskonałości!
Gdy wróciłem do domu, przy progu czekała na mnie wielka kałuża i speszony, ale przekonany o swej słuszności Keszju. Cóż, każdy protestuje tak jak umie.
Dlatego nawet na niego nie nakrzyczałem.
***
*Ironia losu – autor nawiązuje do kultowej rosyjskiej komedii filmowej pt. Ironia Losu (reż. Eldar Riazanow), w którym grała m.in. polska aktorka Barbara Brylska (przyp. tłum.)