Philip Pullman - Bursztynowa Luneta
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Bursztynowa Luneta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bursztynowa Luneta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bursztynowa Luneta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bursztynowa Luneta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bursztynowa Luneta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bursztynowa Luneta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Obserwowała każdy jego krok na nadrzecznej ścieżce i widziała wyraźnie, jak usiadł ze skrzyżowanymi nogami na grzbiecie ptaka, który bezszelestnie odpłynął. Pięć minut później zniknęli w ciemnościach.
35. Daleko za wzgórzami
Przyszedł dzień narodzin mego życia, moja miłość przyszła do mnie.
Christina Rossetti– Doktor Malone – powiedziała Lyra o poranku. – Will i ja musimy poszukać naszych dajmonów. Kiedy je znajdziemy, dowiemy się, co robić. Ale nie możemy już bez nich wytrzymać, więc chcemy iść na poszukiwania.
– Dokąd pójdziecie? – zapytała Mary.
Oczy ją piekły i głowa bolała po nieprzespanej nocy. Razem z Lyrą zeszły na brzeg rzeki, Lyra – żeby się umyć, Mary – żeby ukradkiem poszukać śladów obcego mężczyzny. Na razie żadnych nie znalazła.
– Nie wiem – wyznała Lyra. – Ale one są tu gdzieś. Jak tylko przeszliśmy tutaj, uciekły od nas, jakby już nam nie ufały. Zresztą nie mam do nich pretensji. Ale wiemy, że są w tym świecie, i kilka razy zdawało nam się, że je widzieliśmy, więc może je znajdziemy.
– Posłuchaj – zaczęła Mary z oporem i opowiedziała dziewczynce, co widziała zeszłej nocy.
Tymczasem dołączył do nich Will i dzieci słuchały poważnie, z szeroko otwartymi oczami.
– To pewnie zwykły podróżnik, który znalazł okno i przyszedł z innego świata – powiedziała Lyra, kiedy Mary skończyła mówić. Osobiście miała inne rzeczy na głowie, bardziej interesujące od tego mężczyzny. – Jak ojciec Willa – ciągnęła. – Pewnie teraz jest mnóstwo różnych otworów. W każdym razie, jeśli po prostu odszedł, chyba nie miał złych zamiarów, prawda?
– Nie wiem. Nie podobał mi się. I martwię się, że pójdziecie sami... albo martwiłabym się, gdybym nie wiedziała, że robiliście już znacznie bardziej niebezpieczne rzeczy. Och, sama nie wiem. Ale proszę, bądźcie ostrożni. Proszę, rozglądajcie się dookoła. Przynajmniej na prerii zobaczycie każdego z daleka...
– Wtedy możemy od razu uciec do innego świata, więc on nic nam nie zrobi – oświadczył Will.
Stanowczo postanowili iść, a Mary nie chciała się sprzeczać.
– Przynajmniej obiecajcie – zażądała – że nie wejdziecie pomiędzy drzewa. Jeśli ten człowiek wciąż tu jest, mógł schować się w zagajniku i nie zobaczycie go w porę, żeby uciec.
– Obiecujemy – powiedziała Lyra.
– No dobrze, zapakuję wam trochę jedzenia, gdyby wam dłużej zeszło.
Mary wzięła trochę płaskiego chleba, sera i kilka słodkich czerwonych owoców gaszących pragnienie, zawinęła je w szmatkę i obwiązała sznurkiem, żeby jedno z dzieci mogło nieść pakunek na ramieniu.
– Pomyślnych łowów – powiedziała. – Proszę, uważajcie na siebie.
Nadal czuła niepokój. Stała i odprowadzała ich wzrokiem przez całą drogę do stóp wzgórza.
– Ciekawe, czemu ona jest taka smutna – rzucił Will, kiedy wspinali się drogą na szczyt.
– Pewnie się zastanawia, czy kiedyś wróci do domu – westchnęła Lyra. – I czy odzyska swoje laboratorium. I może smutno jej z powodu tego mężczyzny, w którym była zakochana.
– Hm – mruknął Will. – Myślisz, że my kiedyś wrócimy do domu?
– Nie wiem. Zresztą ja i tak nie mam domu. Nie przyjmą mnie z powrotem do Kolegium Jordana i nie mogę mieszkać z niedźwiedziami ani z czarownicami. Może zamieszkam z Cyganami. Zgodziłabym się, gdyby mnie przyjęli.
– A świat Lorda Asriela? Nie chcesz tam mieszkać?
– On upadnie – ostrzegła.
– Dlaczego?
– Pamiętaj, co mówił duch twojego ojca, zanim wyszliśmy. O dajmonach, że mogą długo żyć tylko wtedy, jeśli zostaną we własnym świecie. Ale pewnie Lord Asriel, to znaczy mój ojciec, nie pomyślał o tym, bo nikt nie wiedział dostatecznie dużo o innych światach, kiedy zaczynali... To wszystko – dodała ze smutkiem – ta cała odwaga i wiedza... Wszystko zmarnowane! Wszystko na próżno!
Wspinali się dalej bez trudu po kamiennej drodze i kiedy dotarli na grzbiet wzgórza, zatrzymali się i obejrzeli.
– Will – odezwała się Lyra. – A jeśli ich nie znajdziemy?
– Na pewno znajdziemy. Ciekawi mnie tylko, jak moja dajmona będzie wyglądała.
– Widziałeś ją. A ja wzięłam ją na ręce – przypomniała Lyra, rumieniąc się, ponieważ oczywiście dotykanie czegoś tak prywatnego jak cudzy dajmon oznaczało poważne naruszenie dobrych manier.
Zabraniała tego nie tylko uprzejmość, ale coś głębszego – coś jakby wstyd. Szybkie zerknięcie na czerwone policzki Willa zdradziło jej, że wiedział o tym równie dobrze jak ona. Nie potrafiła odgadnąć, czy również doznał tego podniecenia zmieszanego ze strachem, które ona odczuwała poprzedniej nocy; teraz dziwne uczucie powróciło.
Szli obok siebie, nagle onieśmieleni. Ale Will, niezrażony nieśmiałością, zapytał:
– Kiedy dajmon przybiera ostateczną postać?
– Około... chyba jakoś w twoim wieku albo trochę później. Może raczej później. Rozmawialiśmy z Panem o jego ostatecznej postaci. Zastanawialiśmy się, czym będzie...
– Ludzie tego nie wiedzą?
– Nie jako dzieci. Dorastając, zaczynają myśleć, no wiesz, że będą tym albo tamtym... I zwykle wybierają coś, co do nich pasuje. To znaczy, do ich prawdziwej natury. Na przykład jeśli twój dajmon jest psem, to znaczy, że lubisz robić, co ci każą, wiedzieć, kto jest szefem, wypełniać rozkazy i zadowalać ludzi mających władzę. Wielu służących to ludzie, których dajmony są psami. Więc to pomaga wiedzieć, jaki jesteś i co potrafisz najlepiej. Skąd ludzie w twoim świecie wiedzą, jacy są?
– Nie wiem. Niewiele wiem o moim świecie. Potrafię tylko dochować sekretu, kryć się i skradać, więc niewiele wiem o... dorosłych i przyjaciołach. Albo kochankach. Myślę, że trudno mieć dajmona, bo wszyscy tyle o tobie wiedzą od pierwszego spojrzenia. Wolę się nie ujawniać i nie rzucać w oczy.
– Więc może twoja dajmona byłaby zwierzęciem, które potrafi dobrze się ukrywać. Albo takim, które wygląda jak inne... na przykład motyl, który udaje osę. Na pewno macie takie stworzenia w waszym świecie, bo my mamy, a nasze światy są takie podobne.
Maszerowali razem w przyjaznym milczeniu. Wszędzie wokół nich królował kryształowo czysty poranek, przejrzysty w kotlinach i perłowobłękitny w górze. Jak okiem sięgnąć falowała rozległa sawanna, brązowa, złota, płowożółta, migotliwa i pusta aż po horyzont. Zupełnie jakby byli jedynymi ludźmi na świecie.
– Ale tak naprawdę nie jest pusta – zauważyła Lyra.
– Chodzi ci o tego mężczyznę?
– Nie. Wiesz, o co mi chodzi.
– Tak, wiem. Widzę cienie w trawie... może to ptaki – powiedział Will.
Śledził drobne, błyskawiczne poruszenia tu i tam. Odkrył, że łatwiej dostrzegał cienie, jeśli nie patrzył wprost. Chętniej się pokazywały na krawędzi pola widzenia i kiedy wyjaśnił to Lyrze, powiedziała:
– Negatywna zdolność.
– Co to znaczy?
– Pierwszy powiedział to poeta Keats. Doktor Malone wie. W ten sposób odczytuję aletheiometr. W ten sposób ty używasz noża, prawda?
– Tak, chyba tak. Ale właśnie pomyślałem, że to mogą być dajmony.
– Ja też, ale...
Przyłożyła mu palce do ust. Kiwnął głową.
– Patrz – powiedział. – Jeszcze jedno przewrócone drzewo.
Przed nimi leżało obserwacyjne drzewo Mary. Podeszli do niego ostrożnie, nie spuszczając oczu z zagajnika na wypadek, gdyby następne drzewo padało. W spokojny poranek, gdzie tylko lekki wiatr poruszał liśćmi, wydawało się niemożliwe, żeby taka potęga mogła upaść, a jednak upadła.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bursztynowa Luneta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bursztynowa Luneta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bursztynowa Luneta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.