Philip Pullman - Bursztynowa Luneta
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Bursztynowa Luneta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bursztynowa Luneta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bursztynowa Luneta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bursztynowa Luneta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bursztynowa Luneta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bursztynowa Luneta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kiedy przełknęłam marcepan i spojrzałam na mężczyznę po drugiej stronie stołu, wiedziałam, że zauważył, że coś się stało. Nie mogłam wtedy mu powiedzieć; to było zbyt dziwne i niemal zbyt osobiste. Ale później poszliśmy na spacer plażą w ciemności i ciepły nocny wiatr rozwiewał mi włosy, Atlantyk zaś zachowywał się bardzo grzecznie: drobne, spokojne fale lizały nam stopy. .. Wtedy zdjęłam krucyfiks z szyi i cisnęłam do morza.
To było wszystko. Koniec. Minęło. I tak przestałam być zakonnicą – dokończyła.
– Czy to był ten sam człowiek, który dowiedział się o czaszkach? – zapytała z przejęciem Lyra.
– Och, nie. Człowiek od czaszek nazywał się Payne, doktor Oliver Payne. Zjawił się znacznie później. Nie, mężczyzna na konferencji nazywał się Alfredo Montale. Był całkiem inny.
– Czy go pocałowałaś?
– Tak – uśmiechnęła się Mary – ale nie wtedy.
– Czy trudno było odejść z Kościoła? – zapytał Will.
– Pod pewnym względem trudno, bo wszyscy byli tacy rozczarowani. Wszyscy, od matki przełożonej i księży po moich rodziców... Tak się gniewali, robili mi wyrzuty... zupełnie jakby coś, w co wszyscy żarliwie wierzyli, zależało ode mnie, niewierzącej. Ale z drugiej strony to było łatwe, ponieważ miało sens. Po raz pierwszy w życiu czułam, że robię coś całą sobą, a nie tylko częścią. Więc przez jakiś czas byłam samotna, ale potem przywykłam.
– Czy wyszłaś za niego za mąż? – zapytała Lyra.
– Nie, za nikogo nie wyszłam. Żyłam z kimś... nie z Alfredem, z kimś innym. Mieszkałam z nim prawie przez cztery lata. Moja rodzina była oburzona. Ale potem zdecydowaliśmy, że lepiej nam bez siebie. Więc jestem sama. Mężczyzna, z którym mieszkałam, lubił wspinaczkę górską i nauczył mnie tego, więc jeżdżę w góry i… i mam swoją pracę. No, przynajmniej miałam. Więc jestem samotna, ale szczęśliwa, jeśli rozumiecie, co mam na myśli.
– Jak się nazywał ten chłopiec? – zapytała Lyra. – Ten na przyjęciu?
– Tim.
– Jak wyglądał?
– Och... Miło. Tylko tyle pamiętam.
– Kiedy po raz pierwszy cię spotkałam w Oksfordzie – powiedziała Lyra – mówiłaś, że zostałaś naukowcem między innymi dlatego, że nie musisz wybierać między dobrem a złem. Czy musiałaś, kiedy byłaś zakonnicą?
– Hm. Nie. Ale wiedziałam, co powinnam myśleć: to czego Kościół mnie nauczył. A kiedy zajmowałam się nauką, mogłam myśleć o zupełnie innych rzeczach. Więc nigdy nie musiałam dokonywać takich wyborów dla siebie.
– A teraz? – zapytał Will.
– Myślę, że muszę – wyznała Mary, starając się odpowiadać dokładnie.
– Kiedy przestałaś wierzyć w Boga... – ciągnął – czy przestałaś wierzyć w dobro i zło?
– Nie. Ale przestałam wierzyć w moce dobra i zła istniejące poza nami. I zaczęłam wierzyć, że dobro i zło to nazwy dotyczące ludzkich uczynków, nie samych ludzi. Możemy tylko powiedzieć, że jakiś czyn jest dobry, ponieważ komuś pomaga, albo zły, ponieważ komuś szkodzi. Ludzie są zbyt skomplikowani, żeby im przylepiać proste etykietki.
– Tak – potwierdziła stanowczo Lyra.
– Czy tęsknisz za Bogiem? – zapytał Will.
– Tak – przyznała Mary. – Bardzo. Ciągle tęsknię. Najbardziej brakuje mi poczucia więzi z całym wszechświatem. Dawniej czułam, że jestem w ten sposób połączona z Bogiem, a poprzez niego z całą resztą jego stworzenia. Ale jeśli go nie ma...
Daleko na bagnach ptak wyśpiewał długą, melancholijną serię opadających tonów. Żar osiadł w ognisku; trawa falowała lekko na wieczornym wietrze. Atal zdawała się drzemać jak kot, z kołami leżącymi płasko na trawie obok, z podwiniętymi nogami, z oczami na wpół przymkniętymi, częściowo nieobecna. Will leżał na plecach, wpatrując się w gwiazdy.
Co do Lyry, nie poruszyła ani jednym mięśniem, odkąd wydarzyła się ta dziwna rzecz, i podtrzymywała w myślach wspomnienie tych przeżyć niczym kruche naczynie wypełnione po brzegi nową wiedzą, którego ledwie śmiała dotknąć z obawy, żeby niczego nie rozlać. Nie wiedziała, co to znaczy, czym jest i skąd się wzięło; więc siedziała, obejmując kolana, i próbowała opanować drżenie.
Wkrótce – pomyślała – wkrótce się dowiem. Już niedługo.
Mary była zmęczona; skończyły jej się historie. Do jutra na pewno przypomną jej się nowe.
34. Teraz jest
Rozsieje was wszystkich żywych po świecie, gdzie każda cząsteczka pyłu tchnie radością.
William BlakeMary nie mogła spać. Za każdym razem, kiedy zamykała oczy, coś sprawiało, że wzdrygała się i budziła gwałtownie, napięta ze strachu, jakby znalazła się na skraju przepaści.
To się powtórzyło trzy, cztery, pięć razy, aż zrozumiała, że sen nie przyjdzie. Wstała więc, ubrała się po cichu i wyszła z chaty. Ominęła drzewo z gałęziami zwieszonymi jak namiot, pod którym spali Will i Lyra.
Księżyc świecił jasno i wysoko na niebie. Dmuchał rześki wiatr; cienie chmur przesuwały się po rozległym pejzażu niczym migrujące stada niewyobrażalnych bestii, pomyślała Mary. Ale zwierzęta migrowały w jakimś celu; widząc stado reniferów wędrujące przez tundrę albo antylopy gnu przemierzające sawannę, wiedziałeś, że idą tam, gdzie znajdą pożywienie albo dobre miejsce na odbycie godów i wychowywanie potomstwa. Ich ruch miał znaczenie. Chmury poruszały się na zasadzie czystego przypadku, w efekcie całkowicie dowolnych zdarzeń na poziomie atomowym i molekularnym; ich cienie pędzące przez prerię nic nie znaczyły.
A przecież poruszały się w znaczący sposób. Wydawało się, że mają jakiś cel. Podobnie jak ta noc. Mary czuła to wyraźnie, chociaż nie znała tego celu. Lecz w przeciwieństwie do niej chmury zdawały się wiedzieć, co robią i dlaczego, i wiatr też wiedział, i trawa. Cały świat był żywy i świadomy.
Mary wspięła się na zbocze i popatrzyła na bagniska, gdzie wzbierający przypływ ozdabiał srebrzystą koronką ciemne, lśniące połacie mułu i kępy sitowia. Cienie chmur wyglądały tam, jakby uciekały przed czymś strasznym albo spieszyły do czegoś cudownego. Ale co to było, nie wiedziała.
Skręciła w stronę zagajnika, gdzie stało jej obserwacyjne drzewo. Znajdowało się w odległości dwudziestu minut marszu; widziała je wyraźnie, górujące nad resztą, kłoniące potężną głowę w dialogu z wiatrem. Mieli sobie coś do powiedzenia, ale Mary ich nie słyszała.
Przyspieszyła kroku, poruszona podnieceniem wypełniającym noc, pragnąca w nim uczestniczyć. Właśnie o tym mówiła Willowi, kiedy ją zapytał, czy tęskni za Bogiem: o poczuciu, że cały wszechświat żyje, że wszystko jest połączone ze wszystkim więzami znaczenia. Dopóki była chrześcijanką, czuła się również połączona; kiedy odeszła z Kościoła, poczuła się wolna, lekka i swobodna we wszechświecie pozbawionym znaczenia.
A potem przyszło odkrycie Cieni i podróż do innego świata, i teraz ta noc kipiąca życiem, gdzie wszystko miało swój cel i znaczenie, ale nie dla niej. Została odcięta i nie mogła znaleźć połączenia, ponieważ Bóg nie istniał.
Na wpół z uniesieniem, na wpół z rozpaczą postanowiła wspiąć się na swoje drzewo i ponownie rozpłynąć się w Pyle.
Ale nie pokonała nawet połowy drogi do zagajnika, kiedy wśród szelestu liści i szeptu wiatru w trawie usłyszała odmienny dźwięk. Coś jęczało, głęboką, ponurą nutą jak organy. A na tym tle – trzaski łamanego pękającego drewna, przeraźliwe skrzypienie konarów.
Chyba nie jej drzewo?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bursztynowa Luneta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bursztynowa Luneta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bursztynowa Luneta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.