Philip Pullman - Bursztynowa Luneta

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Bursztynowa Luneta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bursztynowa Luneta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bursztynowa Luneta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bursztynowa Luneta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bursztynowa Luneta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Właśnie w stronę takiej rozpadliny prowadzili ją mulefa. Zsiadła, kiedy zjechali z drogi, i maszerowała wytrwale obok nich na szczyt wzgórza i w dół, do rozpadliny.

Słyszała ciurkanie wody, nocny wiatr w trawach i cichy szmer kół na ubitej ziemi. Słyszała, jak mulefa przed nią mamroczą coś do siebie. Potem się zatrzymali.

Na zboczu wzgórza, kilka metrów dalej, znajdował się jeden z otworów wykonanych zaczarowanym nożem, przypominał wejście do jaskini, ponieważ księżyc świecił trochę w głąb, zupełnie jakby otwór prowadził do wnętrza wzgórza; ale tak nie było. Z otworu wychodziła procesja duchów.

Mary poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Wzdrygnęła się gwałtownie i złapała najbliższą gałąź, żeby się upewnić, że fizyczny świat nadal istnieje wokół niej.

Podeszła bliżej. Starzy mężczyźni i kobiety, dzieci, niemowlęta niesione na rękach, ludzie i inne istoty, coraz gęściej wysypywali się z ciemności w świat materialnej księżycowej poświaty – i znikali.

To było najdziwniejsze. Stawiali kilka kroków w świecie trawy, powietrza i srebrzystego światła, rozglądali się z twarzami zmienionymi radością – Mary nigdy nie widziała takiej radości – i wyciągali ramiona, jakby chcieli objąć cały wszechświat; a potem po prostu rozpływali się jak mgła lub dym, łącząc się z ziemią, rosą i nocnym wiatrem.

Kilku z nich zbliżyło się do Mary, jakby chcieli jej coś powiedzieć, i wyciągnęło ręce, a ona poczuła ich dotyk jak drobne ukłucia zimna. Jeden z duchów – stara kobieta – kiwnęła na nią, przywołując do siebie.

Potem przemówiła i Mary usłyszała jej głos:

– Opowiedz im historie. Właśnie tego nie wiedzieliśmy. Przez tyle czasu nie wiedzieliśmy! Ale one potrzebują prawdy. Tym się karmią. Musisz im opowiadać prawdziwe historie i wszystko będzie dobrze, wszystko. Tylko opowiadaj im historie.

A potem znikła. To była jedna z tych chwil, kiedy nagle przypominamy sobie sen, który z niejasnych powodów zepchnęliśmy w niepamięć, i powracają jak powódź wszystkie uczucia doznawane we śnie. Właśnie ten sen Mary próbowała opisać Atal, ten nocny obraz; lecz kiedy chciała ponownie go odnaleźć, rozwiewał się w powietrzu i znikał zupełnie jak te postacie. Sen uleciał.

Pozostała tylko słodycz tego uczucia i nakaz, żeby „opowiadać im historie”.

Mary spojrzała w ciemność. Im dalej sięgała wzrokiem w bezkresną ciszę, tym więcej widziała nadchodzących duchów, tysiące za tysiącami, niczym uchodźcy powracający do ojczyzny.

– Opowiadaj im historie – powtórzyła sobie.

33. Marcepan

Wiosno, pogody i róż poro słodka,
Jak puzdro perfum twój czas się otwiera...

George Herbert. Cnota

Następnego ranka Lyra zbudziła się ze snu, w którym Pantalaimon wrócił do niej i przybrał ostateczny kształt; wprawił ją w zachwyt, ale teraz nie mogła go sobie przypomnieć.

Słońce wzeszło niedawno i powietrze pachniało świeżością. Widziała blask słońca przez otwarte drzwi chatki krytej strzechą, w której spała, domu Mary. Leżała przez chwilę, nadsłuchując. Słyszała ptaki na dworze i świerszcza, i spokojny oddech Mary śpiącej obok.

Lyra usiadła i odkryła, że jest naga. Przez chwilę czuła oburzenie, ale potem zobaczyła czyste ubrania złożone obok niej na podłodze: koszula Mary i kawałek miękkiej, lekkiej, wzorzystej tkaniny, którą mogła zawiązać jak spódnicę. Ubrała się i chociaż tonęła w obszernej koszuli, przynajmniej wyglądała przyzwoicie.

Wyszła z chaty. Pantalaimon był w pobliżu; na pewno.

Prawie słyszała, jak śmieje się i gada. To pewnie znaczyło, że był bezpieczny i nadal coś ich wiązało. A kiedy jej wybaczy i wróci, tyle godzin spędzą na samym gadaniu, opowiadaniu sobie wszystkiego...

Will wciąż spał pod drzewem, leniuch. Lyra pomyślała, żeby go obudzić, ale przecież sama mogła popływać w rzece. Dawniej radośnie pływała nago z innymi oksfordzkimi dziećmi w rzece Cherwell, ale z Willem to co innego; zarumieniła się na samą myśl.

Więc sama zeszła nad wodę w perłowym brzasku. Wśród sitowia wysoki, smukły ptak, podobny do czapli, stał idealnie nieruchomo na jednej nodze. Lyra podeszła cicho i powoli, żeby go nie spłoszyć, ale ptak nie zwracał na nią większej uwagi niż na gałązkę płynącą po wodzie.

– W porządku – powiedziała.

Zostawiła ubranie na brzegu i weszła do rzeki. Pływała forsownie, żeby nie zmarznąć, a potem wyszła z wody i, drżąc, skuliła się na brzegu. Zwykle Pan pomagał jej się wysuszyć; czy był rybą śmiejącą się z niej w wodzie? Albo żukiem włażącym pod ubranie, żeby ją połaskotać, albo ptakiem? Albo był zupełnie gdzie indziej z drugim dajmonem i wcale nie myślał o Lyrze?

Słońce grzało teraz mocno i Lyra szybko wyschła. Ponownie nałożyła luźną koszulę Mary i widząc kilka płaskich kamieni przy brzegu, poszła po swoje ubranie, żeby je wyprać. Ale odkryła, że ktoś już to zrobił – ubrania jej i Willa wisiały na sprężystych gałęziach pachnącego krzaka, prawie suche.

Will się poruszył. Usiadła obok i zawołała cicho:

– Will! Obudź się!

– Gdzie jesteśmy? – zapytał natychmiast i usiadł, sięgając po nóż.

– Bezpieczni – odparła, odwracając wzrok. – Wyprali nasze ubrania, albo doktor Malone to zrobiła. Przyniosę ci twoje. Już prawie wyschło...

Podała mu jego rzeczy i usiadła odwrócona plecami, kiedy się ubierał.

– Pływałam w rzece – oznajmiła. – Poszłam poszukać Pana, ale on chyba się ukrywa.

– Dobry pomysł. Mam na myśli rzekę. Całkiem zarosłem brudem... Pójdę się umyć.

Pod jego nieobecność Lyra wędrowała po wiosce, nie przyglądając się niczemu zbyt natrętnie, żeby nie złamać żadnych zasad grzeczności, ale zaciekawiona wszystkim. Widziała kilka domków bardzo starych i kilka całkiem nowych, ale wszystkie zbudowano w podobny sposób z drewna, gliny i strzechy. Nie miały w sobie nic prymitywnego; każde drzwi, nadproże i framugę okienną pokrywały subtelne wzory, chociaż nie wyrzeźbione w drewnie, raczej jakby samo drzewo pod wpływem perswazji wytworzyło pożądany kształt.

Im dłużej patrzyła, tym więcej dostrzegała w wiosce porządku i staranności, zupełnie jak warstwy znaczenia w aletheiometrze. Część jej umysłu pragnęła rozszyfrować to wszystko, lekko przechodzić od podobieństwa do podobieństwa, od jednego znaczenia do następnego jak podczas odczytywania wskazań instrumentu; ale inna część zastanawiała się, jak długo mogliby tutaj zostać, zanim muszą ruszać dalej.

No, nigdzie nie pójdę, dopóki Pan nie wróci, powiedziała sobie.

Wkrótce Will nadszedł znad rzeki, a potem Mary wyszła ze swojej chaty i zaproponowała im śniadanie. Zaraz zjawiła się też Atal i wioska wokół nich zbudziła się do życia. Dwoje małych dzieci mulefa, bez kół, zerkało na nich zza węgła swojej chaty, a Lyra odwracała się nagle i patrzyła prosto na nie, aż podskakiwały i chichotały przerażone.

– No więc – zaczęła Mary, kiedy zjedli trochę chleba z owocami i wypili parzący napar z czegoś pachnącego jak mięta. – Wczoraj byliście zbyt zmęczeni i musieliście odpocząć. Ale dzisiaj oboje wyglądacie trochę lepiej, więc chyba powinniśmy sobie opowiedzieć, czego się dowiedzieliśmy. To długo potrwa, więc równie dobrze możemy też zająć czymś ręce. Będziemy naprawiać sieci, żeby się do czegoś przydać.

Znieśli kłąb sztywnych, smołowanych sieci na brzeg rzeki i rozpostarli na trawie. Mary pokazała im, jak wiązać nowy kawałek sznurka w przetartych miejscach. Zachowywała czujność, ponieważ Atal powiedziała jej, że rodziny mieszkające dalej przy brzegu widziały sporo tualapi, białych ptaków, gromadzących się na morzu. Wszyscy gotowi byli natychmiast uciec przy pierwszym ostrzeżeniu; ale w międzyczasie czekała na nich robota.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bursztynowa Luneta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bursztynowa Luneta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bursztynowa Luneta»

Обсуждение, отзывы о книге «Bursztynowa Luneta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x