Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Najpierw się ubiorę. — Odwrócił się i usiadł na brzegu łóżka, wciąż od pasa w dół przykryty kocem. Ubranie, które wcześniej miał na sobie, leżało schludnie złożone na grzbiecie podróżnego kufra, rzeźbionego i złoconego wewnątrz, co można było dostrzec pod uchylonym na cal wiekiem. Podbity futrem płaszcz Perrina wisiał przerzucony przez kraniec kufra, a topór stał oparty o ścianę namiotu obok jego butów, na dywanie w jaskrawe kwiaty, jakim wyłożono podłogę. Światłości, ależ był zmęczony. Nie miał pojęcia jak długo biegał w Wilczym Śnie, ale przebywanie w nim wyczerpywało tak samo jak jawa, przynajmniej jeśli chodzi o ciało. Głośno zaburczało mu w brzuchu. — I zjem coś.

Z ust Berelain dobył się odgłos znamionujący irytację, wstała jednak, wygładziła suknię i z dezaprobatą uniosła podbródek.

— Annoura nie będzie z ciebie zadowolona, kiedy wróci ze spotkania z Mądrymi i dowie się o wszystkim — oznajmiła zdecydowanie. — Nie możesz tak sobie zwyczajnie ignorować Aes Sedai. Nie jesteś Randem al’Thorem, czego wcześniej czy później ci dowiodą.

Wyszła jednak z namiotu, wpuszczając przy tym do wnętrza zimny podmuch. Rozdrażnienie sprawiło, że nie pomyślała nawet o wzięciu płaszcza. Za uchyloną na moment klapą namiotu dostrzegł padający znów śnieg. Nie tak gęsty jak zeszłej nocy — niemniej białe płatki sypały się nieprzerwanie. Po ostatniej nocy nawet Jondyn musiał mieć trudności z odnalezieniem tropu. Próbował nie myśleć o konsekwencjach.

Wnętrze namiotu ogrzewały cztery piecyki, ale gdy tylko jego stopy dotknęły dywanu, poczuł lodowate uszczypnięcia — jak najszybciej pobiegł po swe rzeczy. Powlókł się w istocie. Był tak zmęczony, że miał ochotę skulić się w kłębek na dywanie i zasnąć znowu. Na dodatek czuł się słaby jak nowo narodzone jagnię. Może był to również efekt przebywania w Wilczym Śnie — zanurzenia się w nim tak głęboko, porzucenia ciała — ale najprawdopodobniej również po części Uzdrawiania. Nie karmiony od wczorajszego śniadania organizm, który noc spędził, stojąc na mrozie, zużył resztki rezerw. Teraz dłonie mu drżały i nie potrafił sobie poradzić nawet z tak prostym zadaniem jak założenie bielizny. Jondyn ją znajdzie. Albo Gaul. Znajdą ją żywą. Nic innego w świecie obecnie się nie liczyło. Tylko ta myśl przebijała przez ogarniające go otępienie.

Nie spodziewał się, że Berelain zaraz wróci, ale dopiero wciągał spodnie, gdy zimny powiew przyniósł mu zapach perfum. Poczuł na plecach muśnięcie jej spojrzenia niczym pieszczotę palców, udało mu się jednak nie przerwać wykonywanej czynności, udać że wierzy, iż wciąż jest sam. Nie da jej satysfakcji płynącej ze świadomości, że w jej obecności zaczął się spieszyć. Nawet na nią nie spojrzał.

— Rosene zaraz przyniesie ciepłą strawę — powiedziała. — Obawiam się, że jest tylko barani gulasz, ale za to porcja będzie potrójna — Zawahała się, on zaś usłyszał szelest pantofli na dywanie. Westchnęła cicho. — Perrin, wiem, że cierpisz. Może jest coś, co chciałbyś powiedzieć, a czego nigdy nie powiesz drugiemu mężczyźnie. Nie widzę byś wypłakiwał się na ramieniu Lini, dlatego proponuję swoje. Możemy zawrzeć rozejm do czasu, aż Faile się nie odnajdzie.

— Rozejm? — zapytał, pochylając się, by wdziać but. Ostrożnie, żeby się nie przewrócić. W grubych wełnianych skarpetach i w butach o skórzanej podeszwie wkrótce jego nogi rozgrzeją się.— Do czego miałby nam być potrzebny rozejm? — Milczała, kiedy on wsuwał drugi but, a potem zawijał pod kolanami wysokie cholewy; odezwała się dopiero, gdy zawiązał już tasiemki koszuli i wpychał ją właśnie w spodnie:

— W porządku, Perrin. Skoro tak sobie życzysz. — Cokolwiek to miało znaczyć, w jej głosie brzmiało zdecydowanie. Nagle zaczął się zastanawiać, czy nos go tym razem nie zawiódł. W jej zapachu wyczuwał urazę, jakby tego jeszcze nie dość! Kiedy jednak na nią spojrzał, dostrzegł słaby uśmiech. A równocześnie w wielkich oczach lśniły iskierki złości. — Ludzie Proroka zaczęli przybywać przed świtem — powiedziała energicznie — ale z tego co mi wiadomo, on sam dotąd się nie pojawił. Nim znów się z nim spotkasz...

— Zaczęli przybywać? — wtrącił. — Masema zgodził się przyprowadzić ze sobą tylko gwardię honorową, stu ludzi.

— Nie mam pojęcia, na co się zgodził, ale ostatnim razem, kiedy się im przyglądałam, było ich trzy lub cztery tysiące... zbieranina najgorszych łotrów, najwyraźniej każdy mężczyzna w promieniu wielu mil, który potrafi unieść włócznię... a z każdej strony wciąż przybywają kolejni.

Pośpiesznie przywdział kaftan, a potem spiął go pasem i poprawił topór na biodrze. Sprawiał wrażenie cięższego, niż był w rzeczywistości.

— Zaraz się tym zajmę! Niech sczeznę, jeśli pozwolę, by ta mordercza zaraza opóźniała tempo naszego marszu!

— Ta jego zaraza to tylko drobny szkopuł w porównaniu z nim samym. To Masema stanowi prawdziwe zagrożenie. — Jej głos był lodowato spokojny, w woni jednak drgał strach, nad którym panowała. Zawsze go czuł, gdy mówiła o Masemie. — W tej sprawie siostry i Mądre mają rację. Jeśli potrzeba ci bardziej przekonującego dowodu niźli widok jego oczu, to wiedz, że spotykał się z Seanchanami.

Ta wiadomość uderzyła go z siłą młota, zwłaszcza w kontekście nowin Balwera o walkach w Altarze.

— Skąd wiesz? — zapytał. — Od swoich łowców złodziei? — Miała dwóch, jechali wraz z nią aż z Mayene, wysyłała ich do każdej wioski i miasteczka na przeszpiegi. Obu nigdy nie udało się razem odkryć nawet połowy tego, czego potrafił dowiedzieć się Balwer. W każdym razie tak to wynikało z informacji, jakimi się z nim dzieliła.

Berelain lekko pokręciła głową, z widocznym żalem.

— To od... świty Faile. Troje z nich odnalazło nas tuż przed atakiem Aielów. Rozmawiali z ludźmi, którzy widzieli wielkie latające stwory. — Zadrżała trochę nazbyt ostentacyjnie, ale z jej zapachu wynikało, że była to niekłamana reakcja. Nic dziwnego, sam raz widział te stworzenia i musiał przyznać, że nawet trolloki tak bardzo nie kojarzyły się z Pomiotem Cienia jak one.— Widzieli lądujące istoty, na których grzbietach siedzieli ludzie. Potem śledzili jedną aż do Abili, do Masemy. Nie wierzę, żeby było to pierwsze spotkanie. Sprawiało wrażenie regularnych praktyk.

Nagle jej usta wygięły się w uśmiechu, trochę ironicznym, trochę zalotnym. Tym razem zapach całkowicie odpowiadał wyrazowi twarzy.

— To nie było szczególnie miłe z twojej strony kazać mi myśleć, że ten twój zasuszony sekretarz potrafi dowiedzieć się więcej niż moi łowcy złodziei, podczas gdy w istocie czerpałeś informacje od dwudziestu paru szpiegów, ukrywających się pod barwami świty Faile. Muszę jednak przyznać, że udało ci się mnie zwieść. Nigdy chyba nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Czy naprawdę sądzisz, że po wszystkim, czego się dowiedzieliśmy, możemy zaufać Masemie?

Zaskoczenie Perrina nie miało wiele wspólnego z zaufaniem do Masemy. Te wieści mogły mieć znaczenie decydujące, ale mogły też w ogóle nie mieć znaczenia. Niewykluczone, że tamten uznał, iż uda mu się również Seanchan przywieść pod sztandar Smoka Odrodzonego. Był na to dość szalony. Jednak... Faile kazała tym głupcom szpiegować? Wysłała ich do Abili? I Światłość jedna wie, gdzie jeszcze. Oczywiście, zawsze upierała się że szpiegowanie pozostaje w gestii żony, jednak przysłuchiwanie się krążącym po pałacu plotkom było jedną rzeczą, to zaś czymś zupełnie innym. Przynajmniej mogła go uprzedzić. Niewykluczone jednak, że trzymała całą rzecz w tajemnicy, gdyż akurat ci jej służący nie byli jedynymi, którzy wtykali swój nos gdzie nie powinni. To do niej pasowało. Faile naprawdę posiadała sokolego ducha. Może nawet osobiste szpiegowanie uznała za świetną zabawę. Nie, nie będzie się na nią złościł, z pewnością nie teraz. Światłości, naprawdę mogła sobie pomyśleć,że to niezły ubaw.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x