Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszystkie zatrzymały się przed klęczącymi więźniarkami, a potem kobieta o orlej twarzy z dezaprobatą zmarszczyła brwi, powiodła wzrokiem po Shaido, którzy je schwytali i wreszcie obcesowym gestem wolnej ręki odprawiła ich. Z jakiegoś powodu wciąż mocno ściskała ramię gai’shain . Trzy Panny odeszły szybko, zmierzając w stronę przemieszczającej się ciżby Shaido. Podobnie zachował się jeden z mężczyzn, Rolan natomiast najpierw wymienił z pozostałymi całkowicie wyzute z wyrazu spojrzenia i dopiero wtedy postąpili jak tamci. Może to coś znaczyło, może wcale nie. Faile nagle zrozumiała, jak czuje się ktoś wciągany pod wodę przez wir, tonący, co chwyta się słomki.

— Mamy kolejnych gai’shain dla Sevanny — odrzekła z rozbawieniem niewiarygodnie wysoka kobieta. Miała twarz o zdecydowanych rysach, którą nawet można by określić mianem przystojnej, w zestawieniu jednak z obliczem drugiej Mądrej wydawała się miękka. — Sevanna nie zazna spokoju, póki cały świat nie zostanie obrócony w jej gai’shain , Therava. Nie chcę przez to powiedzieć, że mam coś przeciwko temu — dokończyła ze śmiechem.

Mądra o orlim spojrzeniu nie zawtórowała. Jej twarz równie dobrze mogła być wykuta z kamienia. Jej głosem mógłby przemawiać kamień.

— Sevanna już ma zbyt wielu gai’shain , Someryn. W ogóle mamy zbyt wielu gai’shain . Przez nich pełzamy w sytuacji, gdy powinniśmy gnać na złamanie karku. — Stalowym spojrzeniem powiodła po szeregu klęczących.

Faile skrzywiła się, kiedy to spojrzenie na niej spoczęło, pospiesznie ukryła twarz w kubku z herbatą. Nigdy dotąd nie spotkała Theravy, widok jej oczu od razu jednak wystarczył, żeby wiedziała, z kim ma do czynienia — z kobietą gotową bezwzględnie stłumić wszelkie próby oporu i chętną dojrzeć próbę oporu nawet w przypadkowym geście. Wystarczająco już źle było spotkać kogoś takiego w pierwszym lepszym szlachcicu na dworze albo w przypadkowym podróżnym na drodze, jeśli jednak ta orlooka kobieta postanowi zająć się nimi osobiście, ucieczka stanie się przedsięwzięciem co najmniej bardzo trudnym. Mimo to obserwowała ją kątem oka. Było to niczym przyglądanie się pasiastej żmii z połyskującymi w słońcu łuskami, która zwinęła się w kłębek o stopę od twarzy.

“Pokora” — pomyślała. “Oto sobie tu klęczę pokornie, nie myśląc o niczym innym, jak tylko o herbacie. Nie musisz nawet na mnie po raz drugi spoglądać, ty zimno-oka wiedźmo”. — Miała nadzieję, że pozostałe dostrzegły to samo, co ona.

Alliandre najwyraźniej się nie zorientowała. Próbowała stanąć na opuchniętych nogach, zatoczyła się, skrzywiła, znów opadła na kolana. Mimo to klęczała wyprostowana pod padającym śniegiem, z głową uniesioną, otulona kocem w czerwone paski, jakby to był znakomity jedwabny szal, narzucony na świetną suknię. Obnażone nogi i potargane przez wiatr włosy do pewnego stopnia psuły efekt, wciąż jednak mogła służyć za wzorzec arogancji i poczucia wyższości.

— Jestem Alliandre Maritha Kigarin, królowa Ghealdan — oznajmiła na głos, bezbłędnie odgrywając rolę władczyni, zwracającej się do wyjętych spod prawa włóczęgów. — Postąpilibyście mądrze, traktując dobrze mnie i moje towarzyszki, oraz wymierzając karę tym, którzy zachowali się wobec nas brutalnie. Możecie za nas otrzymać znaczny okup, większy niźli wam się kiedykolwiek śniło, oraz odpuszczenie waszych przewinień. Lady, która jest moim suwerenem i ja domagamy się stosownego zakwaterowania, póki nie zostanie osiągnięte porozumienie, to samo odnosi się do jej pokojówki. Warunki, w jakich będą przebywali pozostali, nie mają aż tak decydującego znaczenia, póki nie stanie im się żadna krzywda. Nie zapłacę żadnego okupu, jeżeli nawet najmniej znaczącej służce mego suwerena spadnie włos z głowy.

Faile omal nie jęknęła w głos — czy ta idiotka uważała ich za zwykłych bandytów? — ale nawet na to nie starczyło już czasu.

— Czy to prawda, Galina? Czy to jest rzeczywiście królowa mieszkańców mokradeł? — W polu widzenia klęczących pojawiła się kolejna kobieta, wysoki czarny wałach, którego dosiadała, lekko stąpał w śniegu. Faile policzyła ją miedzy Aielów, ale skąd niby miała mieć pewność? Ponieważ tamta siedziała w siodle, nie sposób było dokładnie ocenić jej sylwetki, niemniej wydawała się równie wysoka jak sama Faile, a wyjąwszy Aielów, rzadko gdzie spotykało się takowe, na dodatek jeszcze z zielonymi oczyma i ogorzałą od słońca twarzą. A jednak... Choć szeroka, ciemna spódnica na pierwszy rzut oka przypominała typowy ubiór kobiet Aielów, po bliższym przyjrzeniu się zdradzała, że rozcięto ją do konnej jazdy oraz materiał, z którego ją uszyto: jedwab; jedwabną też miała kremową bluzkę, natomiast spod rąbka spódnicy wyglądały czerwone buty, wetknięte w strzemiona. Szeroka zwinięta chusta, którą związała długie złote włosy, była haftowana czerwoną jedwabną nicią, na niej gruby jak kciuk pierścień z oprawionych w złoto ognistych łez. W przeciwieństwie do Mądrych, które zazwyczaj preferowały kute złoto i rzeźbioną kość słoniową, u niej sznury wielkich pereł i liczne naszyjniki ze szmaragdami, szafirami i rubinami kryły tyleż łona, co Someryn odsłaniała. Bransolety, zdobiące przedramiona niemalże po łokcie, tą samą różnicą stylistyczną odbiegały od noszonych przez obie Mądre, poza tym Aielowie nie nosili pierścieni, u niej natomiast każdym palcu migotał klejnot. Zamiast ciemnego szala miała jaskrawoczerwony płaszcz, obrzeżony złotym haftem i obszyty białym futrem, który wydymały nieustanne podmuchy zimnego wiatru. Z drugiej strony, w siodle trzymała się z tą charakterystyczną dla Aielów niezgrabnością. — Oraz dama będąca — zająknęła się na obcym słowie — suwerenem królowej? Z tego wynika, że królowa złożyła jej przysięgę lenną? Wobec tego musi być to zaiste można kobieta. Odpowiedz, Galina!

Odziana w jedwab gai’shain przygarbiła ramiona, a potem obdarzyła kobietę na koniu pełnym uniżoności uśmiechem.

— Zaiste musi być to można dama, skoro królowa złożyła jej przysięgę lenną, Sevanna — potwierdziła skwapliwie. — Nigdy dotąd o czymś takim nie słyszałam. Sądzę jednak, że ona jest ta którą się mieni. Raz w życiu spotkałam Alliandre, całe lata temu ale dziewczyna, którą pamiętam, swobodnie mogła wyrosnąć na te kobietę. Została koronowana na władczynię Ghealdan. Nie mam pojęcia, co też robi w Amadicii. Białe Płaszcze albo Roedran natychmiast by ją porwali, gdyby tylko się dowiedzieli, że...

— Dość, Lina — ostro weszła jej w słowo Therava. Dłoń na ramieniu Galiny zacisnęła się wyraźnie. — Wiesz, że nie znoszę kiedy zaczynasz mleć ozorem.

Gai’shain zadrżała, jakby uderzona, zacisnęła szczęki. Praktycznie rzecz biorąc, zgięta w pół, uśmiechnęła się do Theravy, płaszcząc jeszcze bardziej żałośnie niźli przed chwilą wobec Sevanny. Kiedy złożyła prosząco dłonie, na jednym z jej palców błysnęło złoto. W oczach zamigotał strach. W ciemnych oczach. Zdecydowanie nie mogących należeć do Aiela. Therava jakby sobie nie zdawała sprawy z demonstrowanej uległości tamtej — pies został przywołany do nogi i pies posłuchał. Nie spuszczała oczu z Sevanny. Tylko Someryn raz z ukosa spojrzała na gai’shain , a jej usta wykrzywiła pogarda, za moment jednak ona również spojrzała na Sevannę, wcześniej otuliwszy się szalem. Z twarzy Aielów niewiele zazwyczaj można było wyczytać, w jej przypadku jednak jasne było, że nie lubi Sevanny, a równocześnie boi się jej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x