Piers Anthony - Sos Sznur

Здесь есть возможность читать онлайн «Piers Anthony - Sos Sznur» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Боевая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sos Sznur: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sos Sznur»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat przyszłości po zagładzie nuklearnej — cywilizacja cofneła się o całe wieki.
Spory znów rozwiazywane są przez starcie w Kręgu Walki — gdzie każdy może dowieść swojej racji pokonując przeciwnika w uczciwym boju. Nie wszystko jest jednak takie jakie się wydaje…
Poznaj ludzi wybijających się ponad szarą przeciętnośc postapokaliptycznego świata: Sos’a, Var’a i Neq’a. Miłośnicy Mad Maxa i Fallouta się nie zawiodą…

Sos Sznur — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sos Sznur», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sos poczuł ucisk w żołądku, lecz tamten nie patrzył w jego stronę.

— Ten facet doszedł do granicy śniegu i gdy zmarzły mu nóżki, zawrócił. Jeśli szybko nie zmieni zdania…

— To się zdarza?

— Tak, tak. Niektórzy robią to pół tuzina razy. Rzecz w tym, że Góra jest rzeczywista. Z daleka śmierć wydaje się czymś honorowym, ale wysokość i śnieg wymagają zdecydowania. Jeśli ktoś nie jest naprawdę gotowy umrzeć, to wspinaczka sprawi, że zmieni zdanie. Zacznie się zastanawiać, czy sprawy wyglądają naprawdę tak źle, jak mu się zdawało, czy nie mógłby wrócić i spróbować jeszcze raz. Jeśli jest słaby, będzie się wahał, a my tu — rzecz jasna — nie potrzebuje my ludzi, na których nie można polegać. To jest w istocie rzeczy dobór naturalny, choć ty oczywiście nie rozumiesz, co to znaczy.

Sos nie dał się wyprowadzić z równowagi pogardliwym tonem Toma, który uważał go za nieuka. Przyszło mu do głowy, że wiedza, którą posiada, może się okazać ukrytym atutem, w razie gdyby sytuacja tutaj stała się kłopotliwa.

— Warto ratować człowieka, który dotrzymuje postanowienia do końca -ciągnął Tom.

Obraz, najwyraźniej kierowany ruchami palców na gałkach, podążał bezbłędnie za wojownikiem.

— Chcemy się upewnić, że naprawdę zrezygnował z życia i nie zacznie uciekać przy pierwszej okazji. Próba na Górze dostarcza jednoznacznej odpowiedzi. Ty byłeś dobrym przykładem. Gnałeś prosto pod górę i nie zawahałeś się ani na chwilę. Ty i ten ptak. Szkoda, że nie mogliśmy go uratować, ale i tak nie byłby tu szczęśliwy. Widzieliśmy, jak próbowałeś go odstraszyć, a potem zamarzł. Przez chwilę myślałem wtedy, że zawrócisz, ale nie. Całe szczęście. Spodobałeś mi się.

Więc cała udręka, którą przeżywał zmierzając do kresu, była obserwowana przez tego podglądacza?

Sos celowo zachowywał lekko głupi wyraz twarzy, który przybrał, gdy tylko stał się podejrzliwy. Obserwował, jak wojownik na ekranie toruje sobie drogę przez górny skraj sterczących metalowych belek. Może znajdzie się kiedyś okazja, by odpłacić za te drwiny.

— Jak mnie tu… sprowadziliście?

— Założyliśmy kombinezony śnieżne i przywlekliśmy cię do najbliższego włazu. Trzech mężczyzn musiało ciągnąć za uprząż. Jesteś wielki jak byk, rozumiesz. Potem… cóż, chyba już znasz procedurę przywracania do życia. Musieliśmy czekać, aż na dobre stracisz przytomność. Czasami ludzie próbują zawrócić w ostatniej minucie. Nie przynosimy ich tutaj, jeśli mają twarz skierowaną w niewłaściwym kierunku, choćby nawet zamarzli na śmierć. Liczy się intencja. Wiesz, wszedłeś prawie na sam szczyt. To spory wyczyn jak na niedoświadczonego wspinacza.

— Skąd wiedzieliście, że nie popełnię samobójstwa, gdy się obudzę?

— Cóż, nigdy nie możemy być tego pewni. Na ogół jednak, jeśli ktoś ma skłonności samobójcze, nie wybiera Góry. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Każdy może się zabić, ale tylko Góra przynosi całkowite, oficjalne unicestwienie. Kiedy wchodzisz na Helikon, nigdy nie wracasz. Nie ma żadnych wieści ani zwłok. Jakbyś przeszedł do innego świata — być może lepszego. Nie poddajesz się, lecz odchodzisz z honorem. Tak przynajmniej ja to widzę. Tchórz popełnia samobójstwo, człowiek odważny i zdecydowany wchodzi na górę.

Sos odnalazł w tych słowach wiele słuszności, nie chciał jednak jeszcze tego przyznać.

— Ale mówiłeś, że niektórzy wracają.

— Większość to robi. To ci, którzy poszli na Górę, aby się popisać czy wzbudzić litość lub też po prostu ze zwykłej głupoty. Nie potrzebujemy tu takich.

— Co się stanie z tym wojownikiem na zewnątrz? Jeśli go nie wpuścicie do środka, dokąd pójdzie?

Tom zmarszczył brwi.

— Tak, obawiam się, że naprawdę ma zamiar zrezygnować — podniósł głos.- Bili, zgadzasz się ze mną?

— Chyba tak — odparł mężczyzna, do którego się zwrócił. — Lepiej z tym skończyć. U podnóża jest następny. Nie ma sensu, żeby to zobaczył.

— To nieprzyjemna sprawa — powiedział Tom, oblizując niecierpliwie wargi, jakby ze skrywaną przyjemnością. — Nie da się jednak podtrzymywać legendy nie ponosząc kosztów. Tak więc…

Uruchomił kolejną tablicę rozdzielczą. Na ekranie pojawiły się dwie krzyżujące się linie. Nastawił urządzenie tak, że punkt ich przecięcia pokrył sylwetkę wojownika, i pociągnął za czerwony uchwyt.

Skądś zza ekranu wytrysnęła smuga ognia, która pochłonęła mężczyznę. Sos poderwał się, zdał sobie jednak sprawę, że nie może nic zrobić. Przez całą minutę na ekranie szalały straszliwe płomienie, po czym Tom przełożył uchwyt i ogień zniknął.

Pozostały tylko poczerniałe szczątki.

— Miotacz ognia — wyjaśnił niefrasobliwie Tom.

Sos widywał już przedtem śmierć, ta jednak go przeraziła. Takie zabójstwo stało w sprzeczności ze wszystkimi jego pojęciami o honorze: bez ostrzeżenia, bez Kręgu, bez żałoby.

— To znaczy… że gdybym ja… ?

Tom spojrzał na niego. Światło ekranu odbijało się w białkach jego oczu, tworząc miniaturowe trupie główki. Widać było, że czekał na to pytanie.

— Tak.

Sosa pociągnęła go za rękę.

— Starczy tego — powiedziała. — Chodź, Sos. Musieliśmy ci to pokazać. Nie wszystko tu jest takie złe.

— A jeśli postanowię opuścić to miejsce? — zapytał. Dokonane z zimną krwią morderstwo napełniło go obrzydzeniem.

Pociągnęła go naprzód.

— Proszę cię, nie mów takich rzeczy.

A więc tak to wygląda — pomyślał. Nie żartowali, gdy nazwali to miejsce Krainą Zmarłych. Niektórzy umarli w przenośni, inni zaś byli martwi od wewnątrz. Czego jednak się spodziewał wchodząc na Górę? Życia wśród przyjemności?

— Gdzie są kobiety? — zapytał, gdy wędrowali długimi korytarzami.

— Nie ma ich wiele. Kobiety rzadko wybierają Górę. Te nieliczne, które mamy, są… wspólne.

— Dlaczego więc przyjęłaś moją bransoletę?

Przyspieszyła kroku.

— Powiem ci, Sos, naprawdę… ale nie w tej chwili, dobrze?

Weszli do ogromnego warsztatu. „Magazyn” Odmieńców zaimponował Sosowi, lecz wobec tego pomieszczenia był jak pojedyncza gospoda wobec całego Podziemia. Przy stojących w długich szeregach maszynach pracowali ludzie. Tłoczyli i kształtowali metalowe przedmioty.

— Ależ to bron! — zawołał Sos.

— Cóż, ktoś musi ją produkować. A ty sądziłeś, że skąd się bierze?

— Odmieńcy zawsze…

— Prawda jest taka, że trochę metali wydobywamy i trochę odzyskujemy, a następnie produkujemy z nich te narzędzia. Odmieńcy rozprowadzają je i w zamian dostarczają nam większość żywności. Myślałam, że to rozumiesz, kiedy pokazywałam ci sekcję rachunkowości. Wymieniamy też z nimi informacje. Oni są tym, co w gospodarce nazywa się sektorem usług, a my jesteśmy sektorem przemysłowym. Koczownicy są konsumentami. Rozumiesz, to wszystko jest bardzo dobrze zbilansowane.

— Ale po co?

Takie samo pytanie zadał w szkole.

— Na to każdy musi sam sobie odpowiedzieć.

Odpowiedź była również taka sama.

— Mówisz jak Jones.

— Jones?

— Odmieniec, mój nauczyciel. Nauczył mnie czytać.

Zatrzymała się zaskoczona.

— Sos! Umiesz czytać?

— Zawsze interesowały mnie różne rzeczy.

Nie miał zamiaru ujawniać swej umiejętności. Z drugiej strony jednak nie mógł jej przecież utrzymywać w tajemnicy bez końca.

— Czy mógłbyś mnie nauczyć? Mamy tu tyle książek…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sos Sznur»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sos Sznur» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Piers Anthony - Robot Adept
Piers Anthony
Piers Anthony - Phaze Doubt
Piers Anthony
Piers Anthony - Out of Phaze
Piers Anthony
Piers Anthony - Blue Adept
Piers Anthony
Piers Anthony - Split Infinity
Piers Anthony
Piers Anthony - The Source of Magic
Piers Anthony
Piers Anthony - Rings of Ice
Piers Anthony
Piers Anthony - Chthon
Piers Anthony
libcat.ru: книга без обложки
Piers Anthony
Piers Anthony - Neq the Sword
Piers Anthony
Piers Anthony - Sos the Rope
Piers Anthony
Отзывы о книге «Sos Sznur»

Обсуждение, отзывы о книге «Sos Sznur» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x