Piers Anthony - Sos Sznur

Здесь есть возможность читать онлайн «Piers Anthony - Sos Sznur» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Боевая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sos Sznur: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sos Sznur»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat przyszłości po zagładzie nuklearnej — cywilizacja cofneła się o całe wieki.
Spory znów rozwiazywane są przez starcie w Kręgu Walki — gdzie każdy może dowieść swojej racji pokonując przeciwnika w uczciwym boju. Nie wszystko jest jednak takie jakie się wydaje…
Poznaj ludzi wybijających się ponad szarą przeciętnośc postapokaliptycznego świata: Sos’a, Var’a i Neq’a. Miłośnicy Mad Maxa i Fallouta się nie zawiodą…

Sos Sznur — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sos Sznur», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie pamiętam…

— Ja cię uśpiłam, Sos. Po tym, jak cię pocałowałam. Trzeba tylko dotknąć odpowiednich punktów na ciele. Mogę ci je pokazać, jeśli…

Odmówił pospiesznie. Musiała też zanieść go do kabiny… lub, co bardziej prawdopodobne, kazała to zrobić jakiemuś mężczyźnie. Czy to ona również go rozebrała i wyczyściła mu ubranie, tak jak to zrobiła Sola dawno temu? Te podobieństwa były niepokojące.

— Wszystko w porządku, Sos. Mam twoją bransoletę, pamiętasz? Nie zostałam z tobą na noc, bo wiedziałam, że przez jakiś czas będziesz nieprzytomny, ale od tej chwili będę z tobą — zawahała się. — Chyba że zmieniłeś zdanie?

Była tak mała, że przypominała raczej lalkę niż kobietę. Wzruszała go jej troska, nie potrafił jednak odgadnąć, co powinien odrzec. Ważyła najwyżej połowę tego co on. Co mogła wiedzieć o sprawach łączących ze sobą mężczyzn i kobiety?

— Och, doprawdy! — zawołała rumieniąc się, choć nic nie powiedział. -No więc, wracajmy natychmiast do twojego pokoju, a pokażę ci, że umiem nie tylko wspinać się po drabinkach!

Uśmiechnął się widząc jej zapał.

— Nie, zatrzymaj ją sobie. Myślę, że wiesz, co robisz. Pomyślał, że lubi, jak kobiety się za nim uganiają.

Poprowadziła go przez prostokątne korytarze, oświetlone umieszczonymi nad głowami żarzącymi się rurkami, do następnego wielkiego pomieszczenia. Ten dziwny, zamknięty świat wydawał się nie mieć końca. Odkąd się tu znalazł, ani razu nie ujrzał światła dziennego.

— To nasza jadalnia. Akurat czas na posiłek.

Na długiej ladzie ustawiono talerze zjedzeniem — cienkimi plasterkami boczku, dymiącą owsianką, jajkami w koszulkach, kiełbasą, grzankami i innymi potrawami, których nie znał. Dalej ujrzał kubki z sokiem owocowym, mlekiem oraz gorącymi napojami, a także rozmaite galaretki i kremy. Wyglądało to tak, jakby ktoś opróżnił całą spiżarnię gospody na pojedynczy posiłek. Było tego więcej, niż ktokolwiek mógłby zjeść.

— Bierzesz sobie, na co tylko masz ochotę, i nakładasz na tackę — powiedziała. — Popatrz.

Zdjęła z ustawionego na brzegu lady stosu plastikową tackę i podała mu ją. Następną wzięła dla siebie i ruszyła pierwsza, wybierając potrawy. Podążał za nią, biorąc sobie po jednym talerzu z każdym daniem.

Daleko było jeszcze do końca lady, gdy zabrakło mu miejsca na tacce.

— Proszę — powiedziała całkiem naturalnie. — Połóż część na mojej.

Przeszli do długiej sali jadalnej, gdzie stały kwadratowe stoły nakryte zachodzącymi na siebie kawałkami białego materiału. Przy niektórych siedzieli ludzie, kończąc swe posiłki. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety mieli na sobie kombinezony i kitle, podobne do tych, które już widział. Czuł się przez to nieswojo, choć to on był ubrany normalnie. Sosa zaprowadziła go do wolnego stołu i rozstawiła na nim jedzenie oraz napoje.

— Mogłabym przedstawić cię wszystkim, ale na ogół wolimy, żeby przy posiłkach zostawiano nas w spokoju. Jeśli pragniesz towarzystwa, odsuń krzesła, a jeśli chcesz być sam, przechyl je, o tak.

Oparła oba wolne krzesła o boki stołu.

— Nikt nam nie będzie przeszkadzał.

Spojrzała na jego zestaw.

— Jeszcze jedno, Sos. My nic nie marnujemy. Musisz zjeść wszystko, co sobie wziąłeś.

Skinął głową. Był głodny jak wilk.

— Nazywamy to miejsce Podziemiem — powiedziała, gdy jadł — ale nie uważamy się za przestępców. — Przerwała, bo Sos nie zrozumiał aluzji. — Tak czy inaczej, wszyscy tu jesteśmy martwi. To znaczy bylibyśmy, gdyby nie… no więc, gdybyśmy nie przyszli tą samą drogą co ty. Wchodząc na Górę. Ja przybyłam w zeszłym roku. Mniej więcej raz na tydzień trafia się ktoś… ktoś, komu się udaje. Kto nie zawraca. W ten sposób nasza populacja jest w miarę stała.

Sos spojrzał na nią, z ustami pełnymi jedzenia.

— Niektórzy zawracają?

— Większość. Czują się zmęczeni albo zmieniają zdanie i zaczynają schodzić.

— Ale nikt nigdy nie wrócił z Góry!

— To prawda — odparła z niepokojem w głosie.

Nie dopytywał się więcej, choć zapamiętał sobie tę sprawę, by wyjaśnić ją później.

— Jesteśmy więc naprawdę martwi, ponieważ nikogo z nas nie zobaczą już na świecie. Nie jesteśmy jednak bezczynni. Wszyscy pracujemy bardzo ciężko. Pokażę ci to, jak tylko skończysz jeść.

Tak też zrobiła. Zaprowadziła go najpierw do kuchni, gdzie spoceni kucharze bezustannie przygotowywali talerze z jedzeniem, pomocnicy zaś przepuszczali brudne talerze i tacki przez buchającą parą zmywarkę. Pokazała mu biura, w których prowadzono rachunki. Nie zrozumiał celu tych obliczeń, choć powiedziano mu, że są one z jakichś względów potrzebne, by utrzymać równowagę między wydobyciem, produkcją i eksportem. To miało sens. Przypomniał sobie obliczenia, jakie musiał prowadzić, gdy ćwiczył wojowników Sola. To Podziemie było znacznie bardziej skomplikowaną społecznością.

Zabrała go na stanowisko obserwacyjne, gdzie ludzie patrzyli na ekrany telewizyjne i słuchali dziwnych dźwięków. Obrazy na monitorach nie przypominały jednak oglądanych w gospodach. Natychmiast przykuły jego uwagę.

— To jest Sos — przedstawiła go mężczyźnie, który był tu szefem. — Przybył czterdzieści osiem godzin temu. Jest… pod moją opieką.

— Jasne… Sosa — odrzekł tamten, dojrzawszy bransoletę na jej ręce. Uścisnął dłoń Sosa. — Jestem Tom. Cieszę się, że cię poznałem. W gruncie rzeczy znałem cię już wcześniej. Ja cię tu sprowadziłem. Naprawdę byłeś dobry!

— Sprowadziłeś mnie?

Mimo swobodnej uprzejmości było w tym mężczyźnie o niezwykłym imieniu cos dziwnego i niezbyt sympatycznego.

— Pokażę ci to.

Tom podszedł do jednego z ekranów.

— To jest nasza telewizja użytkowa, pokrywająca wschodnie zbocze Helikonu poniżej granicy śniegu.

Włączył urządzenie i Sos rozpoznał wyboisty teren, który uprzednio pokonywał z pomocą sznura. Nigdy przedtem nie widział w telewizji prawdziwego obrazu, to znaczy — poprawił się — takiego, który odnosiłby się do współczesnego świata. Był zafascynowany.

— Helikon… to Góra? — zapytał wytężając umysł, by przypomnieć sobie, gdzie słyszał o czymś, co się tak nazywało. — Dom… muz?

Tom spojrzał na niego. W jego jasnych oczach ponownie pojawiło się coś dziwnego.

— Skąd to wiesz? Tak, ponieważ pamiętamy tu rzeczy pochodzące ze starego świata, nazwaliśmy naszą Górę…

Usłyszał sygnał docierający z jednego z pozostałych urządzeń. Odwrócił się szybko w tamtą stronę.

— Właśnie teraz jeden schodzi w dół. Popatrz, przełączę na niego. To przypomniało coś Sosowi.

— Ci, którzy schodzą… co się z nimi dzieje?

Zauważył, że Sosa ich opuściła, chwaliła się teraz swą bransoletą przed pozostałymi pracownikami.

— Obawiam się, że zaraz się dowiesz, choć może ci się to zbytnio nie spodobać — odpowiedział Tom, obserwując go z osobliwym zainteresowaniem.

Sos uważał, by nic po sobie nie pokazać. Ci ludzie najwyraźniej nie walczyli w Kręgu, mieli jednak swoje metody na poddawanie innych próbom. Wkrótce miało go spotkać coś nieprzyjemnego.

Tom odnalazł na ekranie odpowiednie miejsce i poprawił ostrość obrazu. Ujrzeli mężczyznę w średnim wieku o nieco zwiotczałych mięśniach, niosącego drąg.

— Prawdopodobnie utracił kobietę na rzecz młodszego wojownika i postanowił urządzić pokaz — zauważył Tom złośliwie. — Jest takich mnóstwo. Nieszczęśliwy romans ma w sobie coś takiego, co wysyła ludzi na Górę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sos Sznur»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sos Sznur» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Piers Anthony - Robot Adept
Piers Anthony
Piers Anthony - Phaze Doubt
Piers Anthony
Piers Anthony - Out of Phaze
Piers Anthony
Piers Anthony - Blue Adept
Piers Anthony
Piers Anthony - Split Infinity
Piers Anthony
Piers Anthony - The Source of Magic
Piers Anthony
Piers Anthony - Rings of Ice
Piers Anthony
Piers Anthony - Chthon
Piers Anthony
libcat.ru: книга без обложки
Piers Anthony
Piers Anthony - Neq the Sword
Piers Anthony
Piers Anthony - Sos the Rope
Piers Anthony
Отзывы о книге «Sos Sznur»

Обсуждение, отзывы о книге «Sos Sznur» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x