Яцек Дукай - Szkola
Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Szkola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1996, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Альтернативная история, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szkola
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Literackie
- Жанр:
- Год:1996
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szkola: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szkola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gdyby lwy umiały mówić, i tak byśmy ich nie zrozumieli, będąc ludźmi. Tylko umysł dziecka, jeszcze nieuformowany i nie utwardzony w pewnikach i logikach, jest w stanie otworzyć się na prawdziwą obcość. Dzieci stanowią więc najlepszy pomost między człowiekiem i tym, co człowiekiem już nie jest.
Uważaj, czego cię uczą! Szkoła zabija: nie wyjdzie z niej ten, co wszedł.
Opowiadanie nominowane w 1997 roku do nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 1996
Opowiadanie pochodzi z tomu "Król Bólu".
Szkola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szkola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nie utrzymywaіeњ juї z innymi kontaktu i sam wysnuіeњ уw pochopny wniosek: to ten pokуj, to z niego Sny. Objawiіo ci siк prawo: zacz№іeњ wszak Њniж rуwno z przeniesiem, w noc po odseparowaniu od grupy.
- Ty wiesz o Snach - rzekіeњ pewnego razu Dziwce, zmieniaj№c temat w њrodku dyskusji o filozofii teatru no. - Zabierzcie mnie z tego pokoju.
- Co ty mуwisz, Puтo? O jakich snach?
Ale widziaіeњ, їe kіamie.
A Sny byіy takie:
Na pocz№tku woda. Moїe nie woda, ale jakaњ ciecz. Moїe nie ciecz, lecz zawieszona wszкdzie wokуі substancja, ciкїka i lepka, boleњnie spowalaniaj№ca ruchy. W kaїdym razie - pіyn№іeњ w niej. Nurkowaіeњ. Ku њwiatіu. W dуі? Tak podpowiadaіaby logika, ale sny - a zwіaszcza Sny - posiadaj№ wіasn№. Rуwnie dobrze њwiatіo mogіo oznaczaж gуrк. To kwestia nie do rozstrzygniкcia: nigdy doс przecieї nie docieraіeњ. Ciemna nibyciecz zamykaіa siк wokуі ciebie, traciіeњ orientacjк, traciіeњ poczucie ruchu, nawet poczucie istnienia. Przypominaіo to stan zawieszenia pomiкdzy koсcz№cym siк a rozpoczynaj№cym kolejnym snem - jednak tym nie byіo: Sen stanowiі jedn№ niepodzieln№ caіoњж. Ci№gn№і siк i ci№gn№і, odmieniaj№c siк nieznacznie w miкkkim kalejdoskopie wielocieni: w mroku pojawiali siк Oni. Gdybyњ dotarі do owego њwiatіa koсca - moїe i zobaczyіbyњ Ich. Tu, w gікbinie, jedynie wyczuwaіeњ czyj№њ obecnoњж. I odczucia tego nie da siк opisaж, tak jak nie da siк w peіni obj№ж pamiкci№ i rozumem mgielnej materii snуw: nikt nie stworzyі esperanta marzeс nocnych, onirystycznej mowy ciszy, jкzyka zawieraj№cego sіowa definiuj№ce stany i bodџce istniej№ce jedynie po ciemnej stronie jawy. Przebudziwszy siк, zdesperowani, poszukujemy jakichњ przybliїeс, uproszczeс, niezgrabnych przyrуwnaс - bezskutecznie. Tak samo ty, Puтo - budziіeњ siк, gapiіeњ w ciemnoњж i prуbowaіeњ wgryџж w jeszcze ciepіe miкso zabitego twoim nagіym przeckniкciem siк Snu. Ale to trucizna. Piekіa ci myњli, wypluwaіeњ j№ pospiesznie. Obce, obce, zіe.
Cуї zatem pozostawaіo ci ze Snu na czas њwiatіa? Wraїenie, tylko ono. Ulotne i nieopisywalne, niczym nie do koсca uњwiadomione sobie wspomnienie. Impresja czegoњ, czego њniж nie miaіeњ prawa. Oni, mуwiіeњ sobie; ale i to byіo zaledwie sіowo, nic wiкcej. Wiedziaіeњ, przeczuwaіeњ, iї њwiadomie zapamiкtana czкњж Snu stanowi jedynie uіamek przepіywaj№cych przez twуj њpi№cy umysі ciemnych wizji. Ta ciecz, to њwiatіo, ta ciemnoњж... Tak naprawdк Sny byіy o wiele bogatsze.
Pierwsza operacja
Їadnej z operacji nie pamiкtasz, to dziury w ci№gіej materii twych wspomnieс, jak tamte testy zakazane: biaіe interludia pustki. Byі pi№tek, pracowaіeњ wіaњnie nad udoskonaleniem komputerowego modelu konstruowanego przez ciebie przestrzennego jкzyka, opartego na zmianach trуjwymiarowego ukіadu rуїnokolorowych bryі i figur oraz zmianach ich rozmiarуw; жwiczyіeњ ich „czytanie” przy wspуіczynniku przyspieszenia projekcji wynosz№cym 2.4 - gdy nagle zmуgі ciк sen. Ostatnia myњl: ten pokуj... I juї spaіeњ. Potem domyњliіeњ siк oczywistoњci: gaz usypiaj№cy. Ale przecieї i tak nigdy nikomu nie ufaіeњ.
Przebudzenie to twarz Dziwki.
- Sіyszysz mnie, Puтo?
Szarpn№і tob№ zimny strach: TE DЏWIКKI. To byіa pierwsza operacja, a wіaњciwie pierwszy ci№g operacji: ockn№іeњ siк wszak dopiero w њrodк: przez owe piкж dni stanowiіeњ obiekt dziesi№tkуw mniej i bardziej skomplikowanych zabiegуw, zreszt№ nie tylko chirurgicznych. Wiedziaіeњ o nich chyba wszystko; krуtko po przeniesieniu do bezokiennego pokoju Dziwka zaczкіa ci opowiadaж o czekaj№cych ciк transformacjach, a wchodziіa w takie szczegуіy, iї w koсcu jкіo ciк to wyliczanie przyszіych tortur nudziж, zwіaszcza, їe jedyne pytanie, odpowiedџ na ktуre naprawdк ciк interesowaіa - a mianowicie pytanie o powуd, przyczynк tego wszystkiego - zbywaіa bezczelnym odwoіywaniem siк do twego rzekomego zaufania do niej oraz obietnic№ obszernych wyjaњnieс w bliїej nie okreњlonej przyszіoњci. Tak wiкc niby byіeњ poinformowany. Ale co innego sіowa, co innego rzeczywistoњж. TE DЏWIКKI. Mуwiіa ci o boskim sіuchu, jaki zyskasz, lecz jakїe wyobraziж sobie niewyobraїalne? Teraz zaњ faktycznie sіyszaіeњ - sіyszaіeњ niemal wszystko.
- Aaaaaaaaaa!!
- Cicho, Puтo, cicho...
Co za symfonie we wіasnym oddechu, jakie burze i huragany w biciu wіasnego serca, w przepіywie wіasnej krwi... Cisza zostaіa ostatecznie obalona, nigdy nie powrуci. Puls pochylonej nad tob№ Dziwki, sercotakt їyі jej jasnej szyi, przebiegaj№cych tuї pod delikatn№ skуr№, zagіuszaі sіowa. Szelest cudzych poruszeс, echo їycia zza biaіych њcian: biі na ciebie zewsz№d jeden wњciekіy, niekoсcz№cy siк wrzask.
- To przejdzie, Puтo, to przejdzie, przyzwyczaisz siк, nauczysz, my ciк nauczymy; juї dobrze, Puтo, juї dobrze...
Szepn№іeњ samym ruchem warg:
- Zabierzcie to.
Sіuch przytіoczyі ci inne zmysіy, ale przecieї w koсcu spostrzegіeњ z przeraїeniem potwierdzenie pozostaіych zapowiedzianych zmian: brak czucia, przytкpienie smaku i wкchu oraz przyspieszenie procesu percepcji њwiata, w samotnoњci niemal nieweryfikowalne, lecz rozpoznawalne po nienaturalnym, ociкїaіym rozleniwieniu Dziwki w gestach, minach i ruchu warg, spomiкdzy ktуrych bucha уw dziki ryk.
A przecieї o wszystkim, o wszystkim tym ciк skrupulatnie uprzedziіa. Przychodziіa w przerwach zajкж ze wci№ї zmieniaj№cymi siк nauczycielami jкzykуw istniej№cych i nieistniej№cych - i opowiadaіa bajki. Bкdziesz, Puтo, wielki; bкdziesz, Puтo, pуіbogiem; o tobie, Puтo, inne dzieci bкd№ siк uczyж. Byіa to argumentacja, ktуra w jakiњ sposуb przemawiaіa do twej їarіocznie egoistycznej natury, lecz tak naprawdк wprowadzaіa jedynie zamкt. Wszak uczyіbyњ siк i tak, ostatecznie to byіo po prostu ciekawe - ale te tajemnice, te obietnice, atmosfera nieustannego zagroїenia... i Dziwka, niczym kapіanka jakiejњ technoreligii, gіosz№ca niezіomnie proroctwo twego rychіego wniebowziкcia... doprowadzaіo ciк to do stanu chorobliwej irytacji.
- Oni i tak nic o mnie nie bкd№ wiedzieж! - krzyczaіeњ na ni№, rozeџlony, a ona doskonale wiedziaіa kogo masz na myњli. Choж nieodmiennie zaskoczona twoimi wybuchami, sama nie podnosiіa gіosu. Nigdy tak do koсca ciк nie rozumiaіa. Stanowiіeњ dla niej ciemn№ zagadkк, psychologiczn№ kostkк Rubika: przez godziny i godziny niewolniczo posіuszy, potulny i pokorny w zachowaniu i sіowach, aї tu nagle totalnie zbuntowany, paіaj№cy gor№c№ nienawiњci№ do wszystkiego i wszystkich. Nie odwiedziіa miejsca twych narodzin. Cуї oni wiedzieli o wzajemnym porozumiewaniu siк, ci eksperci od translacji, niewіadni przeіoїyж krуtk№ myњl z puтowego na niepuтowy; jakich prawd faіszywych mogli ciк nauczyж?
Genesis
Oni i tak nic o tobie nie bкd№ wiedzieж, bo opuњciwszy Miasto, opuњciіeњ caіy ich њwiat, przestaіeњ zatem istnieж - dla nich nie ma juї Puтo. Dziwka nie zna tego miejsca. A gdyby nawet tu przyjechaіa, gnana pragnieniem odkrycia tajemnic najciemniejszych zak№tkуw twego serca - rуwnieї niewiele by zrozumiaіa, jeњli coњ w ogуle. Urodzona poza Miastem, urodzona w USA, ze znanej matki i ojca; wychowywana, wychowywana, wychowywana - naleїy do innego gatunku. Felicita Alonso, latynoska piкknoњж o zimnej twarzy, ciepіych oczach - cуї takiego by zobaczyіa tymi oczyma, przechodz№c w upale dusznego poіudnia przez labirynt dzielnicy slumsуw, gdzie ty spкdziіeњ niemal caіe swe їycie? Otуї piekіo, ujrzaіaby piekіo w najjaskrawszej postaci swoich wyobraїeс. I poza owo ekstremum swej imaginacji їadn№ myњl№ nie byіaby zdolna juї siкgn№ж. Ten smrуd bij№cy pod zasnute kolorowym smogiem niebo, ten ogіupiaj№cy, przyprawiaj№cy o bуl gіowy, wszechobecny smrуd. Tu na ziemi, na њcieїkach krкtych - bo ulic po tej stronie doliny nie uњwiadczysz - we wnкtrzach tekturowych, blaszanych, drewnianych i plastikowych bud, i pod ich њcianami, i wszкdzie dookoіa, zalegaj№ zwaіy, sterty i bagna organicznych i nieorganicznych њmieci wszelkiego rodzaju. Tu wszystko siк rozkіada, gnije, niszczeje, rozpada, dezintegruje w powolnej mкce nieustannego wzrostu entropii: ludzie i przedmioty. Ktoњ rabuje њwieїe zwіoki, inne, juї nagie, pкczniej№ na sіoсcu, cierpliwie dojrzewaj№c jako pokarm dla owadуw, szczurуw i psуw. Jest poіudnie, wiкc w miarк cicho, sk№dњ z dala ryczy radio, pіacze gdzieњ kobieta, terkocze pod chmurami helikopter; prawdopodobna Felicita Alonso pod№їa wzdіuї naturalnego њcieku, starannie omijaj№c obszary co wiкkszej ohydy; њciek wysechі prawie caіkowicie, toczy siк jego korytem jedynie jakaњ gкsta breja, ciemna i granulasta. Wielkie oczy nagich dzieci њledz№ kaїdy ruch prawdopodobnej Felicity Alonso, bo prуcz niej wszyscy trwaj№ tu w bezmyњlnym letargu, poukrywani w wilgotnych cieniach krzywych zadaszeс. Niewiele zobaczy, zі№ porк wybraіa, w tym њwiecie obowi№zuje strategia przeїycia rodem z obozуw koncentracyjnych - minimalna strata energii, maksymalny zysk - i w czasie poіudniowej kanikuіy nikt nie wykona jednego zbкdnego gestu, oddechu szybszego, niї musi; trwa w pal№cej ciszy tortura przymusowej sjesty. Dzielnica oїywa w nocy, to wtedy powinna j№ odwiedziж prawdopodobna Felicita Alonso - wszak po przekroczeniu jej granicy szanse na przeїycie posiada nieskoсczenie nikіe zarуwno przed, jak i po zmroku, bez їadnej rуїnicy. Ale prawdopodobna Felicita Alonso odwiedziіa j№ wіaњnie teraz i jest w stanie dostrzec jedynie owe nikіe oznaki prawdziwego їycia tego miejsca, zagadki i pytania wykluwaj№ce siк z dostrzeїonych tu i уwdzie szczegуіуw: gdzie siк podziali doroњli? dlaczego tyle tu dzieci? czy nie ma tu nikogo, kto posiadaіby wiкcej jak kilkanaњcie lat? Nie wie i nie rozumie, їe w miejscu owym czas biegnie z inn№ szybkoњci№, їe tu w ogуle nie ma dzieci, їe jedenastoletnie kobiety rodz№ tu bez jкku w parne, bezgwieџdziste noce nienaturalnie drobne i koњciste istoty, wypychaj№c z w№skich miednic sine ich ciaіka w odwieczny brud mieszkalnych њmietnisk, w ciszy i milczeniu wszechnienawiњci; їe lat dwadzieњcia to staroњж i їe nie ma tu miejsca dla kalek. Prawdopodobna Felicita Alonso odczytuje to po swojemu: piekіo, piekіo. Nie widzi jak j№ zachodz№ ze wszystkich stron, skryci za niskimi zabudowaniami. Kiedy w koсcu zagradzaj№ jej drogк i orientuje siк, iї jest otoczona, nie pozostawiono jej їadnej drogi ucieczki, a ich jest aї tylu - wci№ї myњli niepojкtnie: czego te dzieci chc№...? Bez sіуw, bez obrazуw - oni obcy, obcy. Za chwilк prawdopodobna Felicita Alonso zostanie pobita do nieprzytomnoњci, obdarta i ograbiona ze wszystkiego, co ma na sobie, po czym brutalnie, sadystycznie, po wielokroж zgwaіcona przez hordк tych Puтo. Moїe wtedy - prawem utoїsamienia ofiary z drкczycielem oraz przez rzeczywiste poniїenie sprowadzona do tegoї samego poziomu strachu i wњciekіoњci - moїe wtedy zrozumie coњ z ich їycia, chociaї i to nie jest wcale takie pewne. Bo co powoduje, iї z zastraszonego, autystycznego niemal chіopca zmienia siк wtem Puтo w chorego gniewem zіoczyсcк? Jaki taniec taсcz№ mu w gіowie myњli? Jaki jest ich kolor? Jaka pieњс? Nikt nie nauczyі Dziwki sztuki translacji cudzych uczuж, a ona, i ci doktorzy, ci profesorowie - tego wіaњnie prуbowali nauczyж ciebie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szkola»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szkola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szkola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.