Cory Doctorow - Mały brat

Здесь есть возможность читать онлайн «Cory Doctorow - Mały brat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 2011, ISBN: 2011, Издательство: Otwarte, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mały brat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mały brat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zamach bombowy w San Francisco wywraca spokojny świat Marcusa do góry nogami. Aresztowany wraz z grupą przyjaciół przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego trafia do tajnego więzienia. Gdy w końcu zostaje wypuszczony, odkrywa, że teraz żyje w państwie policyjnym, a każdy obywatel traktowany jest jak potencjalny terrorysta. Odtąd pragnie tylko jednego – zniszczyć DBW i odnaleźć zaginionego przyjaciela.
Mały Brat to porywająca powieść o walce z opresyjnym systemem w czasach virtual reality, cyberprzestrzeni i gier komputerowych. Wielokrotnie nagradzana (między innymi Nagrodą Campbella dla najlepszej powieści 2009 roku) i okrzyknięta fenomenem w Stanach Zjednoczonych.
Po przeczytaniu tej książki dobrze się zastanowisz, zanim znowu naciśniesz enter.

Mały brat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mały brat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozdział 18

Kiedyś moją najbardziej ulubioną na świecie rzeczą było wystawanie w pelerynie po hotelach i udawanie niewidzialnego wampira, na którego wszyscy się gapili.

To skomplikowane i o wiele dziwniejsze, niż się wydaje. Miejsce, gdzie rozgrywają się LARP-y, łączy w sobie najlepsze aspekty D&D, kółka teatralnego i zlotów fanów science fiction.

Rozumiem, że dla was to może nie brzmieć aż tak pociągająco, jak brzmiało dla mnie, gdy miałem czternaście lat.

Najlepsze gry toczyły się na obozach skautowych poza miastem: setka nastolatków, chłopaków i dziewczyn, walczących z korkami w piątkowe wieczory, wymieniająca się historiami, grająca na przenośnych konsolach, popisująca się całymi godzinami. Potem wszyscy wysiadali, żeby stanąć na trawie przed grupą starszych mężczyzn i kobiet w badziewnych zbrojach domowej roboty, poprutych i pozszywanych, bo przecież zbroja powinna wyglądać tak, jak w dawnych czasach, jak mundur żołnierza, który przez miesiąc siedział w krzakach, zupełnie inaczej niż pokazują w filmach.

Teoretycznie tym osobom płacono za przeprowadzanie gier, ale tylko ludzie, którzy byli skłonni robić to za darmo, mogli dostać tę pracę. Wcześniej na podstawie ankiet, które wypełniliśmy, dzielili nas na drużyny, zupełnie jakbyśmy mieli grać w bejsbol.

Potem mieliśmy szkolenie. Wyglądało to jak w filmie o szpiegach: to jest twoja tożsamość, to misja, a to sekrety drużyny.

I tak nadchodził czas obiadu. Huczące ogniska, mięso przypiekane na rożnie, tofu skwierczące na patelni (to północna Kalifornia, tutaj opcja wegetariańska nie jest opcjonalna) oraz styl jedzenia i picia, który można nazwać jedynie siorbaniem.

Już wtedy napalone dzieciaki zaczynały wczuwać się w swoje postacie. Podczas pierwszej gry byłem czarodziejem. Miałem torbę pełną woreczków z fasolą symbolizujących zaklęcia – gdy nimi ciskałem, musiałem też krzyknąć nazwę czaru, który rzucałem: ognista kula, magiczny pocisk, róg światła, i jeśli udało mi się trafić, gracz lub „potwór”, w którego rzucałem, musiał uklęknąć. Ale czasem tego nie robił – wtedy musieliśmy wzywać arbitra do mediacji, ale w większości wszyscy graliśmy fair. Nikt nie lubił rzucającego kośćmi sędziego.

Zanim poszliśmy spać, wszyscy zdążyliśmy się już wczuć we własne role. W wieku czternastu lat nie byłem jeszcze pewien, jak powinien brzmieć głos czarodzieja, ale mogłem podeprzeć się filmami i powieściami. Mówiłem powolnym, wyważonym tonem, z odpowiednim, mistycznym wyrazem twarzy, myśląc o ezoterycznych sprawach.

Misja była skomplikowana, chodziło o odzyskanie tajemnej relikwii skradzionej przez ogra, który chciał podporządkować swojej woli ludność mieszkającą na jego terenie. Tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. Liczyło się, że miałem prywatną misję polegającą na tym, żeby złapać pewnego chochlika, aby ten służył mi za druha, i że byłem tajemną nemezis jednego gracza z mojej drużyny, który brał udział w wyścigu i zabił moją rodzinę, gdy byłem jeszcze chłopcem, gracza, który nie wiedział, że oto powróciłem, aby się na nim zemścić. Gdzieś oczywiście był też gracz, który żywił podobną urazę wobec mnie, więc nawet wtedy gdy cieszyłem się towarzystwem mojej drużyny, musiałem mieć oczy szeroko otwarte, w razie gdyby ktoś chciał mnie zajść od tyłu z nożem lub dosypać trucizny do jedzenia.

Gra toczyła się przez kolejne dwa dni. Czasem przypominała zabawę w chowanego, czasem ćwiczenia w stylu: jak przetrwać w dziczy, a czasami rozwiązywanie krzyżówek. Mistrzowie gry odwalali kawał dobrej roboty. A w trakcie misji trzeba było naprawdę zaprzyjaźnić się z innymi ludźmi. Jako pierwszego miałem zamordować Darryla i musiałem go poznać, tropiąc go przez cały weekend. Miły koleś. Szkoda, że musiałem go zabić.

Cisnąłem w niego ognistą kulą, gdy szukał skarbu, po tym jak zmietliśmy z powierzchni ziemi bandę orków, grając z każdym z nich w kamień, papier, nożyce, żeby zobaczyć, kto wygra. To o wiele bardziej ekscytujące, niż się wydaje.

To przypominało letni obóz dla maniaków teatru. Rozmawialiśmy w namiotach do późna w nocy, patrzyliśmy na gwiazdy, skakaliśmy do rzeki, żeby się ochłodzić, i tłukliśmy komary. Stawaliśmy się najlepszymi kumplami lub dozgonnymi wrogami.

Nie wiem, dlaczego rodzice Charlesa wysłali go na LARP. Nie był tego typu dzieciakiem, któremu podobały się takie rzeczy. Należał raczej do tych, którzy wolą wyrywać muchom skrzydełka. A może nie. Ale nie bardzo lubił biegać po lesie w przebraniu. Cały czas się snuł, szydząc z każdego i wszystkiego, próbując nam wszystkim wmówić, że wcale się dobrze nie bawimy, że tylko nam się tak wydaje. Pewnie spotkaliście już taką osobę – kogoś, kto czuje się w obowiązku przekonać was, że wszyscy kiepsko się bawią.

Kolejny problem Charlesa był taki, że nie potrafił symulować walki. Gdy już zacznie się biegać po lesie, grając w te wyszukane, półmilitarne gry, adrenalina łatwo uderza do głowy do tego stopnia, że ma się ochotę rozerwać innym gardło. Taki stan nie jest wskazany dla kogoś, kto niesie miecz, maczugę, pikę czy inne tego typu narzędzia. Dlatego w naszych grach nigdy nie wolno nikogo uderzyć, pod żadnym warunkiem. Zamiast tego gdy już się podejdzie blisko do swojego przeciwnika, rozgrywa się z nim kilka szybkich rundek kamienia, papieru i nożyc, z pewnymi modyfikacjami w zależności od naszego doświadczenia, uzbrojenia i warunków. Arbitrzy są mediatorami w kwestiach spornych. To dość cywilizowana gra, choć nieco dziwna. Biega się za kimś po lesie, dogania go, obnaża zęby i siada, żeby zagrać w kamień, nożyce, papier. Ale to działa – i wszyscy czują się dzięki temu bezpieczni i zadowoleni.

Charles nie mógł jednak tego załapać. Myślę, że doskonale zrozumiał, że główną zasadą w tej grze był brak kontaktu, ale jednocześnie uznawał, że ta zasada się nie liczy i że nie zamierza jej przestrzegać. Przez cały weekend arbitrzy mnóstwo razy zwracali mu na to uwagę, a on przyrzekał, że będzie się tego trzymał, i znowu robił to samo. Już wtedy był jednym z większych dzieciaków i jak już kogoś dogonił, to uwielbiał „przypadkowo” rzucać się na niego, a upadek na kamienną leśną ziemię wcale nie jest zabawny.

Darryla zniszczyłem nieziemsko na niewielkiej polanie, gdzie polował na skarb. Obaj mieliśmy niezły ubaw z mojej przebiegłości. Teraz miał udawać potwora – zabici gracze mogli zamieniać się w potwory, co oznaczało, że im dłuższa była gra, tym więcej potworów nas śledziło, i że wszyscy nadal musieli uczestniczyć w grze, a bitwy stawały się coraz trudniejsze.

Właśnie wtedy z lasu tuż za mną wynurzył się Charles i rzucił się na mnie, przewracając na ziemię tak mocno, że przez chwilę nie mogłem złapać oddechu.

– Mam cię – krzyknął. Dotąd nie znałem go za dobrze i nigdy mnie za bardzo nie obchodził, ale teraz byłem gotowy go zamordować. Podniosłem się powoli na nogi i spojrzałem na niego. Jego klatka piersiowa falowała, a on wyszczerzał zęby w uśmiechu. – Jesteś martwy – powiedział. – Totalnie cię załatwiłem.

Uśmiechnąłem się, ale poczułem, że coś jest nie tak z moją twarzą, poczułem ból. Dotknąłem górnej wargi. Była zakrwawiona. Z nosa leciała mi krew, a wargę rozciąłem o korzeń, w który przywaliłem twarzą podczas upadku. Wytarłem krew o nogawkę i uśmiechnąłem się. Zrobiłem to tak, jakbym traktował to wszystko jak zabawę.

Trochę się pośmiałem i ruszyłem w jego kierunku.

Charles nie dał się nabrać. Cofał się, starając się usunąć w cień lasu. Darryl ruszył, żeby zagrodzić mu drogę. Ja zaszedłem go z drugiej strony. Nagle odwrócił się i zaczął biec. Darryl podłożył mu nogę, a on runął jak długi. Rzuciliśmy się na niego i w tym momencie usłyszeliśmy gwizdek arbitra.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mały brat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mały brat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mały brat»

Обсуждение, отзывы о книге «Mały brat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x