– Czy ma pani Xbox Universal? Mógłbym przynieść instalkę.
– Tak, jestem pewna, że to się da załatwić. Kiedy się zjawisz, powiedz w recepcji, że przyszedł pan Brown, żeby się ze mną zobaczyć.
Wiedzą, co to znaczy. Nie odnotują twojej wizyty, a wszystkie nagrania zarejestrowane przez kamery zostaną automatycznie wykasowane, same zaś kamery wyłączone, dopóki nie wyjdziesz.
– Dobre – powiedziałem. – Myśli pani tak samo jak ja.
Uśmiechnęła się i rąbnęła mnie w ramię.
– Chłopcze, jestem w tej grze od piekielnie długiego czasu. Jak dotąd udało mi się spędzić więcej czasu na wolności niż za kratkami. Moją przyjaciółką jest paranoja.
Następnego dnia w szkole wyglądałem jak zombi. W sumie spałem trzy godziny i nawet trzy kubki tureckiego kofeinowego błota nie zdołały uruchomić mojego mózgu. Problem z kofeiną jest taki, że zbyt łatwo się do niej przyzwyczaić i żeby funkcjonować, trzeba przyjmować coraz to większe i większe dawki.
Całą poprzednią noc zastanawiałem się, co mam zrobić. Czułem się tak, jakbym biegł po ciasnych, krętych korytarzach labiryntu – wszystkie wyglądały tak samo, każdy kończył się ślepym zaułkiem. Jeśli pójdę do Barbary, to już po mnie. Taki będzie tego finał, bez względu na to, co o tym myślę.
Nim lekcje dobiegły końca, marzyłem tylko o tym, żeby pójść do domu i wpełznąć do łóżka. Ale miałem umówione spotkanie w „Bay Guardianie”. Ze wzrokiem wbitym w ziemię chwiejnym krokiem wyszedłem przez bramę, skręciłem w 24th Street i wtedy dołączyła do mnie druga para stóp. Rozpoznałem buty i zatrzymałem się.
– Ange?
Wyglądała tak, jak ja się czułem. Niewyspana, z podkrążonymi oczami i smutną miną.
– Cześć – powiedziała. – Niespodzianka. Zrobiłam sobie wolne. I tak nie mogłam się skupić na lekcjach.
– Hm – westchnąłem.
– Zamknij się i mnie przytul, idioto.
Tak też zrobiłem. Czułem się dobrze. Lepiej niż dobrze. Czułem się tak, jakby przyszyto mi jakąś część siebie, którą wcześniej sam sobie amputowałem.
– Kocham cię, Marcusie Yallow.
– Kocham cię, Angelo Carvelli.
– OK – przerwała. – Spodobał mi się twój wpis o tym, dlaczego nie chodzisz na akcje. Szanuję to. Czy znalazłeś jakiś sposób, żeby robić zadymy i nie dać się złapać?
– Właśnie idę do dziennikarki śledczej, która ma opublikować historię o tym, jak wsadzili mnie do więzienia, jak zacząłem Xnet i że Darryl jest nielegalnie przetrzymywany przez DBW w tajnym więzieniu na Treasure Island.
– Och.
Przez chwilę rozglądała się dookoła.
– Nie mogłeś wymyślić czegoś, no wiesz, ambitnego?
– Idziesz ze mną?
– Tak, idę. I chciałabym, żebyś mi to wszystko szczegółowo wyjaśnił, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu.
Po tych wszystkich opowieściach ta, którą streszczałem po drodze do Potrero Avenue i wzdłuż 15th Street, była najłatwiejsza. Ange trzymała mnie za rękę, często ją ściskając.
Weszliśmy do siedziby „Bay Guardiana”, przeskakując co drugi schodek. Serce mi waliło. Podszedłem do recepcji i powiedziałem do znudzonej, siedzącej tam dziewczyny:
– Przyszedłem zobaczyć się z Barbarą Stratford. Nazywam się pan Green.
– Chyba chciałeś powiedzieć: pan Brown.
– Tak – odparłem, rumieniąc się. – Pan Brown.
Zrobiła coś na swoim komputerze, a potem powiedziała:
– Usiądźcie. Barbara za chwilę przyjdzie. Podać wam coś?
– Kawę – powiedzieliśmy oboje jednocześnie. Kolejny powód, aby kochać Ange. Byliśmy uzależnieni od tego samego narkotyku.
Recepcjonistka – ładna Latynoska, tylko kilka lat starsza od nas, ubrana w dżinsy Gapa przypominające właściwie stare biodrówki retro – skinęła głową, wyszła i wróciła z dwoma kubkami, na których nadrukowana była winieta gazety.
Piliśmy w milczeniu, obserwując wchodzących i wychodzących gości i dziennikarzy. W końcu przyszła po nas Barbara. Miała na sobie praktycznie to samo co wczoraj w nocy. Pasowało jej. Gdy zobaczyła, że przyprowadziłem ze sobą dziewczynę, uniosła brwi pytająco.
– Dzień dobry – przywitałem ją. – Hm, to jest...
– Pani Brown – wtrąciła Ange, wyciągając rękę. Och, tak, prawda, nasza tożsamość ma być tajemnicą. – Pracuję z panem Greenem.
Szturchnęła mnie lekko.
– Chodźmy więc – zadecydowała Barbara i zaprowadziła nas do sali posiedzeń z długimi szklanymi ścianami i zaciągniętymi roletami. Na stole postawiła tacę z klonami ciasteczek organicznych Oreo, dyktafon cyfrowy i kolejny żółty notes.
– Czy chcecie, żebym to też nagrała? – zapytała.
Właściwie to się nad tym nie zastanawiałem. Wiedziałem, że mogłoby się to przydać, w razie gdybym chciał polemizować z tym, co później wydrukuje Barbara. Jednak jeśli nie była godna zaufania, to i tak było po mnie.
– Nie, w porządku – odparłem.
– Dobrze, zaczynajmy. Młoda damo, nazywam się Barbara Stratford i jestem dziennikarką śledczą. Wnioskuję, że wiesz, dlaczego tu jestem, i bardzo jestem ciekawa, dlaczego wy tu jesteście.
– Pracuję z Marcusem nad Xnetem – powiedziała Ange. – Czy chce pani poznać moje imię?
– Nie od razu, nie chcę – oznajmiła Barbara. – Jeśli wolisz, możesz zachować anonimowość. Marcusie, poprosiłam cię, żebyś opowiedział mi tę historię, bo muszę wiedzieć, jak to się ma do historii, którą opowiedziałeś mi o twoim przyjacielu Darrylu, i listu, który mi pokazałeś. Widzę, że to może być dobre uzupełnienie; mogłabym to przedstawić jako początek Xnetu. „Stworzyli wroga, którego nigdy nie zapomną”, coś w tym stylu. Ale bądźmy szczerzy: gdybym nie musiała, wolałabym nie opowiadać tej historii. Wolałabym miłą, przejrzystą historyjkę o tajnym więzieniu tuż za rogiem – ciągnęła dalej – żebym nie musiała rozważać, czy więźniowie, którzy się tam znajdują, to ludzie, którzy prawdopodobnie po wyjściu zorganizują ruch podziemny w celu destabilizacji rządu federalnego. Jestem pewna, że to rozumiesz.
Rozumiałem. Jeśli Xnet był częścią tej historii, niektórzy powiedzą: „Widzisz, muszą wsadzać takich kolesiów za kratki, bo inaczej ci zaczną zamieszki”.
– To pani show – powiedziałem. – Myślę, że powinna pani powiedzieć światu o Darrylu. Dzięki temu DBW dowie się, że ujawniłem informacje, i będzie mnie ścigać. Może wtedy dojdą do tego, że jestem zamieszany w Xnet. Może skojarzą mnie z M1k3yem. Chodzi o to, że jeśli opublikuje pani jakąkolwiek informację o Darrylu, to i tak będzie po mnie. Już się z tym pogodziłem.
– Jak mam wisieć, to przynajmniej niech wiem za co – powiedziała. – Dobrze. Cóż, to mamy już ustalone. Chcę, żebyście powiedzieli mi wszystko, co możecie, o założeniu i działaniu Xnetu, a potem chcę, żebyście mi to zademonstrowali. Do czego go używacie? Jak się rozprzestrzenił? Kto napisał program? Wszystko.
– To chwilę potrwa – wtrąciła Ange.
– Mam chwilę – odparła Barbara. Wypiła trochę kawy i zjadła imitację oreo. – To może być najważniejsza historia dotycząca wojny z terroryzmem. To historia, która może obalić rząd. Z taką historią trzeba obchodzić się bardzo ostrożnie.
I tak wszystko jej opowiedzieliśmy, właściwie to było dość zabawne. Uczenie ludzi, jak korzystać z nowinek technicznych, jest zawsze ekscytujące. Fajnie jest patrzeć, jak zaczynają rozumieć, w jaki sposób wykorzystać otaczające ich technologie, aby uprościć sobie życie. Ange też była świetna – tworzyliśmy wspaniały zespół. Wyjaśniliśmy Barbarze, jak to wszystko funkcjonuje. Oczywiście trzeba zacząć od tego, że dziennikarka była dość dobra w te klocki.
Читать дальше