Że też wcześniej nie zainteresowałem się tym” — rozmyślał Bernard. Zresztą nie miał jeszcze czasu zaznajomić się dokładnie ze wszystkimi urządzeniami Celestii, ale przecież inżynier Toddy — mistrz Kruka — przez przeszło dwadzieścia lat był rządowym konstruktorem i znał almeralitowy dysk jak własną kieszeń. Może śmierć Toddy'ego wiązała się właśnie z tajemnicą centrali?
Dokonywali kiedyś wspólnie renowacji centralnych przewodów wodnych. Tuż przy głównym zbiorniku rozgałęziający się rurociąg wtopiony był w ścianę, przechodząc, jak się zdawało, na wylot przez jakieś zamknięte ze wszystkich stron pomieszczenie. Rura była poważnie zużyta i należało dokonać wymiany. Toddy oświadczył jednak, że remont przeprowadzi inną metodą, stosując metalizację natryskową wewnętrznej powierzchni przewodu. Wszedł następnie do rury nakazując Krukowi i monterom pozostanie na zewnątrz.
Wróciwszy po kilkunastu minutach Toddy odprawił monterów oświadczając, że sam dokona remontu. Na pytanie Bernarda, dlaczego osobiście chce wykonać tę stosunkowo prostą robotę, inżynier odparł, że to nie taka prosta sprawa. Gdy Kruk zaciekawiony ofiarował mu swą pomoc, Toddy uśmiechnął się gorzko i rzekł:
— W naszym świecie zbytnia ciekawość nie zawsze się opłaca. Chyba że prawda więcej warta jest niż życie. I ty może już niedługo poznasz uczucie lęku, że wiesz za dużo. A raczej, że inni wiedzą, iż ty wiesz za dużo.
Widząc zaś zdziwione spojrzenie ucznia, dodał ze smętnym uśmiechem: — Wierz mi, że jeśli kiedyś zbyt gwałtownie wyfrunę na Juvente, będzie to kara za to, że się za bardzo interesowałem końcami takich jak ten przewodów.
Dalsze próby wyciągnięcia czegoś od mistrza na nic się nie zdały. Teraz Bernard zrozumiał, ile kryło się w tym zdaniu, wypowiedzianym przez rządowego konstruktora na półtora roku przed jego tragiczną śmiercią.
Czy śmierć ta była karą za „kradzież tajemnic”? Teraz zwłaszcza, po przeprowadzonej przed kilku dniami rozmowie z Malletem, Bernard był niemal pewien, że Toddy należał do kierownictwa Nieugiętych. Znał on wartość tajemnic ukrywanych przez rządzącą klikę i wiedział, jaką wagę może mieć ich posiadanie w chwili powstania. Czyżby w jego głowie zrodził się plan przygotowania kadry „szarych” fachowców, z których pierwszym miał być on — Bernard Kruk? To, iż nie zdradził swych planów przed uczniem, należało przypisać konieczności zachowania do czasu jak najdalej idącej ostrożności. Ze słów Malleta wynikało zresztą, że wkrótce po przekazaniu Krukowi znacznej części swej wiedzy Toddy zamierzał wciągnąć chłopca do organizacji. Nie zdążył jednak… Może policja wpadła na trop związku Toddy'ego z Nieugiętymi?
Mogło tu zresztą chodzić nawet o sprawy mniejszej wagi. Wszak wystarczyłaby konieczność dokonania ważnej naprawy w tajnych pomieszczeniach prezydenckich, aby Summerson nie wahał się zgładzić człowieka, który posiadł niebezpieczną tajemnicę.
Przytłumiony okrzyk Deana przerwał rozmyślania Bernarda: — Astrobolid wszedł w strefę dezintegracji! Summerson otrzymał przed chwilą dane kątowe od Lunowa i przekazał je Bradleyowi dla ustawienia miotacza.
Zapanowała cisza. Bernard wpatrywał się z napięciem w twarz przyjaciela. Naraz Dean parsknął śmiechem.
— A to komedia! Zorientowali się, że miotacz nie działa.
— Co? Co mówią? — przysunął się do niego Kruk.
— Czekaj. Zaraz, zaraz — odparł Dean, ruchem ręki nakazując milczenie. — Ale się pieni. Upłynęła znów dłuższa chwila. Wreszcie Summerson skończył rozmowę.
— Groził Jimowi, że jeśli za pół godziny nie naprawi miotacza, odpowie za to głową — Dean powtarzał Krukowi posłyszane nowiny. — Jim w tej chwili udaje się z grupą monterów na stację rakiet.
— Połącz mnie z nr 27 i zawołaj Cornicka — rozkazał Bernard. Po chwili w słuchawkach rozległ się znajomy głos:
— Właśnie chciałem dzwonić. Policja, zdaje się, coś knuje, bo wycofała się z centralnych przejść. Również w dzielnicy murzyńskiej na razie spokój. Nie ruszają się.
— Słuchaj, Lett! Trzeba koniecznie zebrać większą grupę i obsadzić biuro oraz stację pojazdów rakietowych. Jeśli natrafią na policjantów, to niech natychmiast ich rozbroją. To samo trzeba zrobić, jeśli będzie tam Bradley z monterami.
— Monterzy Bradleya też już wiedzą, co się święci. To nasze chłopaki.
— Tym lepiej. Będzie łatwiejsza robota. A jak sytuacja z bronią?
— Jeszcze kiepsko. Mamy wszystkiego trzy Green-Bolty i dwanaście pistoletów, ale z pewnością uda się coś zdobyć na policjantach.
— Co z Morganem?
— Nic z tego nie wyszło. Chce, abyśmy poparli jego bojówki, a broni dać nam nie chce. Za to sporo elektrytów podrzucił różnym szczeniakom z dzielnicy handlowej. Mówi, że chętnie przyjmie naszych ludzi do swych grup. A na to, oczywiście, zgodzić się nie możemy.
— O mnie nie wie?
— Nawet się nie domyśla.
Bernard manipulował przez chwilę wtyczkami i guzikami na płytce centrali telefonicznej.
— Telefon Stelli nie odpowiada. To dziwne! Jeśli jej nie ma, to przynajmniej Daisy powinna się zgłosić. Przecież dzwonię w umówiony sposób.
— Nie odpowiada? — Dean zmarszczył brwi. — Spróbuj się jeszcze raz połączyć. — Telefon czynny, lecz nikt nie podnosi słuchawki — stwierdził po chwili Bernard. — Czyżby nikogo tam nie było?
— To niemożliwe! Jeśliby tak było, to… To oznaczałoby…
Nie dokończył, jakby wypowiedzianym głośno przypuszczeniem bał się przywołać nieszczęście.
— Może Daisy wyszła do łazienki albo myśli, że to dzwoni Summerson?
Minęło pół godziny, a mimo częstych prób nikt nie zgłaszał się na wezwanie. Niepewność potęgował jeszcze bardziej fakt, że telefon Summersona milczał również od kilkunastu minut. Przez pewien czas Bernard podejrzewał, iż powstało jakieś uszkodzenie w sieci. Lampki kontrolne wskazywały jednak, że nic się nie zmieniło.
Tymczasem jakby na złość w chwili, gdy Bernard zajęty był badaniem sieci, zabłysła na tablicy rozdzielczej lampka sygnalizacyjna podsłuchu telefonicznego nastawionego na aparat prezydenta. Zbyt jednak późno Bernard zauważył światełko i nim zdążył dobiec i nałożyć słuchawki, rozmowę przerwano.
Lecz oto w kilka minut później sygnał ponowił się. Kruk połączył się błyskawicznie, ale niestety posłyszane słowa nie wyjaśniły sytuacji. Po prostu Summerson wzywał do siebie Godstona.
Po niejakim czasie zadzwonił ponownie Cornick. Donosił, że biuro i stacja pojazdów rakietowych zostały opanowane przez powstańców, a Jim Bradley i trzej rozbrojeni policjanci zamknięci w śluzie. Kilku policjantów próbowało wedrzeć się do biura, ale atak ich spełzł na niczym. Policji udało się jednak obsadzić centralną windę i szereg przejść. Mimo chwilowego spokoju należało się liczyć z tym, iż walka będzie ciężka.
— I jeszcze jedna sprawa — meldował Cornick. — Mamy Greena. Co z nim zrobić?
— Gdzie go schwytaliście?
— Summerson uwięził Greena w składach materiałowych Sialu. Znaleźli go tam chłopcy, którzy szukali kurtek ochronnych. Bardzo dziękował nam za uwolnienie. Mówi, że Summerson zamknął go, a nawet chciał zabić za to, że żądał równych praw dla wszystkich ludzi i wolności dla Murzynów. Nie wiem, jak to tam naprawdę było, bo choć Green nieraz już śpiewał o rozszerzeniu praw, nie nowina, że chodzi mu o to, aby zająć miejsce Summersona. Dlatego nie chcieliśmy go wypuszczać bez porozumienia się z wami.
Читать дальше