Piкж... cztery... trzy... Cieс zbiornika w celowniku, militarny software opisuje go pкkiem wektorуw, zmieniaj№cych siк liczb, binarnych znacznikуw. Koniec odliczania. Ruch wyrzutni za celem. Komputer juї tylko wyczekuje odpowiedniego momentu. Pulsacja alarmowych sygnaіуw nakіada siк na іomot serca Schwarza, gіuszy to wszystko jego szybki oddech. Teraz-teraz-teraz...
Nie zobaczyі nagіego wykwitu gazуw wylotowych Scoota , nie byіo teї їadnego szarpniкcia. Pocisk pomkn№і w prуїniк, miкdzy gwiazdy, nieznacznie manewruj№c bocznymi dyszami i ci№gn№c za sob№ bіyskawicznie siк naprкїaj№c№ linkк z zawisіych przy lewej piкcie Niemca zwojуw, w zastraszaj№cym tempie siк zmniejszaj№cych. Wszedі w pole widzenia Schwarza takїe pocisk Yusufa. Biaіe cygara zbliїaіy siк do siebie. Rуsі cieс nadci№gaj№cego majestatycznie zbiornika. Wszystko w uіamkach sekund.
Obcojкzyczne przekleсstwo Yusufa.
Koniec zwojуw. Nagіe przeci№їenie, i zaraz drugie, przeciwnie skierowanie: rzuciіo Niemcem przez prуїniк na jakieњ sto, sto piкжdziesi№t metrуw, niczym szmacian№ lalk№, jeszcze mu zкby dzwoni№ i wiruj№ gwiazdy przed oczyma. Linka jak tytanowy prкt - od Armstro n ga 7 do mrocznej plamy zbiornika - a Schwarz zaczepiony oс w dwуch trzecich dіugoњci. Wytrzymaіa. Obrуt i spojrzenie w “dуі”: wytrzymaіa rуwnieї linka Yusufa, nie byіo bікdu w obliczeniach Godivy.
Xien na ogуlnym:
- Їyjecie?
- Tak jakby - odezwaі siк Schwarz. - Lepiej pospiesz siк z tym zіomem.
- Juї.
MAMS zbliїaі siк powoli do ciemnej masy zbiornika, ktуry orbitowaі byі dot№d dookoіa statku jako jeszcze jeden oderwany kawaіek jego ciaіa: cylindryczny pojemnik z pіatem wewnкtrznego poszycia ogniecionym wokуі w jak№њ abstrakcyjn№ rzeџbк o rozmiarach ciкїarуwki; pojemnik, w ktуrym, uwiкziona w magnetycznych pierњcieniach, obraca siк doprowadzona do stanu plazmy antymateria. Yusuf i Schwarz nie zdawali sobie z tego sprawy, ale ta anihilacyjna bomba wіaњnie spadaіa na statek - sunкіa ku niemu po spirali o dіugoњci zdeterminowanej dіugoњci№ linek. To znaczy oni o tym wiedzieli, lecz na razie ani czuli ten ruch, ani widzieli jego skutki. MAMS powinien zіapaж linki i unieruchomiж zbiornik zanim doleci on do Armstronga 7. Robot wszak takїe zajmowaі wyliczon№ wczeњniej, jedyn№ moїliw№ pozycjк. Jednak na wszelki wypadek Schwarz obrуciі siк przodem do statku, odczepiі od linki, zamarі w pуіprzysiadzie - i, uruchomiwszy na moment silniczki plecaka, popіyn№і ku pіon№cemu mu na heіmie tкczowym refleksem jasnemu profilowi kalekiej konstrukcji, kolebi№c siк przy tym co chwila na wszystkie moїliwe strony w automatycznych milisekundowych korekcyjnych strzaіach owych silniczkуw.
ѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕѕ
- B№dџmy szczerzy - mruknкіa Y. H. Jaqueritte, przegryzaj№c nitkк, ktуr№ skoсczyіa wіaњnie zszywaж podarty czarny T-shirt , ostatni№ ocalaі№ czкњж swego ubioru, nie wystrzelon№ w prуїniк wraz z reszt№ bagaїu podczas niedawnego szaleсstwa komputera. - To w ogуle cud, їe jeszcze їyjemy.
- A pewnie - zazgrzytaі hrabia. - Z takim lekarzem na pokіadzie to faktycznie cud.
- Chodzi mu o to, їe nie zdoіaіaњ wyleczyж jego impotencji - skrzywiіa siк w szyderczej odmianie uњmiechu Godiva.
- Ty siк lepiej zamknij.
- Sam siк zamknij, stary capie.
- Zamknijcie siк obydwoje - warkn№і Schwarz.
Y. H. cisnкіa igі№ przez caі№ dіugoњж sali, bezbікdnie trafiaj№c Godivк w poњladek. Godiva, jak zwykle, dla wiкkszej irytacji Mњcisіowskiego wisiaіa z gіow№ skierowan№ w przeciwn№ stronк niї pozostali. Na nagіe ukіucie zareagowaіa nieprzemyњlanym, szybkim ruchem rкki ku miejscu trafienia, byіa to reakcja na Ziemi moїe naturalna, lecz w niewaїkoњci, gdzie kaїdy gest naleїy zaplanowaж, zanim siк go wykona, co najmniej nierozwaїna. Zahaczyіa іokciem o wolne zatrzaski bielej№cych pod “sufitem” butli z powietrzem i obrуciіo j№ dookoіa prawego barku; plecami huknкіa o њcianк.
Hrabia zarechotaі z satysfakcj№.
- Pieprzony czarnuch - warknкіa Godiva, wyszarpuj№c igік w krуtkim rozprysku jasnej krwi.
Y. H. Jaqueritte naci№gnкіa T-shirt , obcisіy i elastyczny jak naleїy, a w swej matowej czerni niewiele ciemniejszy od jej skуry. Zwinкіa resztkк nici, szpulkк wrzuciіa do woreczka, po czym starannie go zasunкіa.
Jej jaskrawo tatuowana, bezwіosa gіowa doњж szybko pokrywaіa siк potem, roztrz№sanym dookoіa przy nagіych ruchach - podobnie jak kaїdy inny fragment jej hebanowej skуry; lecz pot na egipsko wysmukіej czaszce bardziej rzucaі siк w oczy. Schwarz, dla ktуrego doktor Jaqueritte od jakiegoњ czasu stanowiіa ideaі klasycznej urody, obserwowaі to z niesmakiem.
- Ty siк pocisz - stwierdziі, w tonie nie tak bardzo znowu їartobliwym.
Strzepnкіa pot z uda i spojrzaіa na Schwarza przewracaj№c siк w powietrzu na plecy. - Gor№co tu jak w saunie - uњmiechnкіa siк. - Ja jestem czіowiekiem, Aax.
- Igіami bкdzie we mnie rzucaж, wariatka - mamrotaіa Godiva.
Gіoњniki zarzкziіy i odezwaіy siк gіosem Xiena: - Uwaga tam, za chwilк moїe siк pojawiж ci№їenie.
Przegl№daj№cy podrкczn№ apteczkк Mњcisіowski wykrzywiі siк straszliwie na kolejny gіoњny pisk sprzкїenia. - Nie mуgі przez dospek...?
- Lepiej siк czegoњ zіap, bo spadniesz na twarz - powiedziaіa Y. H. pod adresem Godivy.
- Moja twarz - odwarknкіa jej informatyczka.
Jaqueritte wzruszyіa ramionami. Okrкciіa siк przodem do Schwarza i, chwytaj№c wbudowan№ w њcianк porкcz, zagarnкіa go do siebie dіug№, czarn№ nog№, w modliszkowatym tym ruchu przyci№gaj№c go naciskiem іydki na jego plecy - aї podpіyn№і, bezwіadnym swym ciкїarem przyciskaj№c j№ do plastikowego pudіa przenoњnej komory diagnostycznej; ciaіo przy ciele, oddech w oddech, pot na pot. W takiej wіaњnie, baletowo-erotycznej pozycji odbywaіy siк w bezgrawitacyjnym Armstrongu 7 rozmowy prywatne.
Weszli w dospek, wybieraj№c artykulacjк przedgіosow№.
- Co z Yusufem? - spytaіa, ledwo poruszaj№c wargami a w ogуle nie wydaj№c dџwiкku, choж on we wszczepionych w maіїowiny uszne minigіoњniczkach sіyszaі j№ doskonale - on i tylko on.
- Zostaі. Pruje ten zіom na zbiorniku. Z niego jakiњ cholerny Terminator, nigdy siк bydlak nie mкczy.
- Ani razu nie daі mi siк zeskanowaж. - Zmarszczyіa brwi. - Diabli wiedz№ jak oni zmieniaj№ im metabolizmy. Diabli wiedz№ co on ma tam w њrodku.
- Jak myњlisz - zmieniі nagle tamat - uratujemy siк?
- Myњlк, їe tak - zasubwokalizowaіa powoli - ale ja tak myњlк, bo chcк siк uratowaж: nie zastanawiam siк nad realnymi szansami. I tak nie mam wpіywu. Ty mi powiedz, ty siк znasz.
Wszyscy go o to pytali, z racji jego niew№tpliwie najdіuїszego staїu w kosmosie.
- Ruletka.
- Piкknie.
- Co z powietrzem? - nie wytrzymaі wreszcie.
Przez caіy czas patrzyli sobie w oczy.
- Ruszyіo pierwsze ogniwo. Zd№їymy siк pouszczelniaж.
Odetchn№і.
- Wymiкkasz, Aax. - Zlizaіa mu pot z czoіa.
Pocaіowaі j№ i odepchn№і siк wstecz. Koniec rozmowy. Dopіyn№і do stolika brydїowego, wsun№і siк na przyњcienne krzesіo.
Ci№їenia wci№ї nie byіo, za to wleciaі do sali Xien w swej wіasnej kalekiej osobie.
- Mњcisіowski! - krzykn№і. - Ty mi dasz piкж procent udziaіуw za ruszenie z miejsca tego zіomu!
- On siк upiі - skonstatowaі hrabia, pochіoniкty selekcj№ opatrunkуw prуїniowych.
Читать дальше