Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarownik Iwanow: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarownik Iwanow»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Jakub Wędrowycz jest jedną z najlepiej wykrojonych postaci polskiej fantasy. Opowiadania o wielkim egzorcyście łączą wisielczy humor z nader precyzyjną obserwacją obyczajową. Ta ostatnia sprawia, że wszelkie potwory, demony i wampiry trapiące Wędrowycza, są znacznie mniej przerażające niż podejrzenie, które ogarnia w pewnym momencie czytelnika – mianowicie, iż ów wiejski pejzaż krainy Wędrowycza nie jest jedynie fantazją." – Anna Brzezińska

Czarownik Iwanow — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarownik Iwanow», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale wtedy mogłyby zostać z nas kupki wylizanych gnatów. Teraz trzeba oddzielić głowę. Łopatą.

– Dlaczego nie sierpem wszystko? – zapytał Tomasz, podchodząc ze szpadlem.

– Sierpem tylko gardło. – A jeśli nie ma gardła?

– Kość gnykowa zazwyczaj zostaje.

Tomasz zagryzł wargi i walnął. Zachrzęściło, ale głowa nie oddzieliła się od tułowia. Szpadel zaklinował się między kręgami. Ten niewielki opór wprawił go niemal w przerażenie.

– Za słabo – uspokoił go szef. Depnij butem. Śmiało. Nie ugryzie cię.

Ten od szpadla nie był o tym w stu procentach przekonany, niemniej jednak przełamał się. Noga obuta w produkt fabryki „Syrena” wzniosła się do góry, a potem opadła na rant szpadla. Głowa potoczyła się w kąt trumny. Tomasz zrobił się zielony na twarzy i zaczął się chwiać.

– Łyknij – Jakub podał mu manierkę bimbru. Ten człowiek potrzebował czegoś na wzmocnienie.

– Spokojnie. Przywykniesz.

Wydobył głowę z trumny, przesunął ciało w górę skrzyni, a następnie umieścił ją w nogach.

– Drut.

Jan podał mu kawałek grubego drutu i kombinerki. Jakub zebrał ręce nieboszczyka do kupy i oplatał je drutem w nadgarstkach. Zacisnął kombinerkami. Żeby drań nie sięgnął po swoją głowę. Następnie wziął gwóźdź i wbił z rozmachem w środek czaszki.

– Stary sposób – powiedział. – Ale skuteczny.

– A kołek w piersi? – Tomasz odzyskiwał stopniowo równowagę umysłową.

– Zaraz wbiję. To metoda, która przyszła ponoć z Rumunii, ale mnie nauczył jeden Ukrainiec.

Przyłożył kołek do piersi domniemanego wampira. Skóra pomiędzy żebrami była napięta. Po pierwszym uderzeniu młotka ustąpiła z odgłosem pękającego płótna. Z teczki wydobył latarkę i poświecił przez dziurę obok.

– Serce zachowało się – powiedział. Kołek siedzi w dobrym miejscu.

Tomasza zemdliło, odszedł na stronę, ale powstrzymał wymioty, nie chcąc desakrować cmentarza. Jakub pokropił swoje dzieło wodą święconą z butelki.

– Przybijajcie.

Położyli wieko i zaczęli przybijać je wyciągniętymi uprzednio gwoździami. Na zakończenie odwrócili trumnę dnem do góry i zaczęli zasypywać grób. W rym momencie nadbiegł Marek, syn Jakuba.

– Tatko! – Co?

– Ksiądz i jeszcze dwu gliniarzy biegną drogą! – Panowie! Chodu!

Wybiegli z cmentarza i pokonawszy chyłkiem szosę, ukryli się na placu budowy. Ksiądz dotarł na nekropolę parę minut później.

– Ja cię ukraińska świnio w więzieniu zgnoję – wydarł się duchowny pod adresem Jakuba. – Mało ci było klątwy biskupa? Ja ci się postaram o dziesięć lat odsiadki!

Oddalili się szybkim krokiem wśród krzaków, ale złorzeczenia goniły ich jeszcze przez wiele minut.

Wieczorem Jakub przemknął się do wsi i zapukał do okna swojego przyjaciela Józefa Paczenki. Kumpel otworzył okno i przyłożył palec do warg.

– Dobry.

– Dobry. Syn usnął dopiero co. Spotkajmy się w stajni.

– Przyniosłem flaszkę.

– Dobra, wezmę coś na ząb.

Po chwili obaj siedzieli w ciepłej stajni. Ustawiona na podmiecionej części klepiska lampa naftowa roztaczała łagodne światło. Józef nalał bimbru do szklanek i stuknęli się.

– Oby nam się.

– Zdorowia.

Wypili.

– Ognista gorzała – zauważył gospodarz. To Igora?

– Pewno.

– No to się przygotuj na zmianę dostawcy.

– Co się stało? Kocioł wybuchł?

– Zwinęli go. Za bimber i kłusownictwo.

– Kiedy?

– Dziś po południu. Kiedy ty hmmm…

– Nie dotarła do mnie jeszcze ta wieść. Opowiesz?

– Pewno. Jakiś czas temu zaszedł nasz drogi przyjaciel do stodoły i co widzi? W jednym kącie leży locha z warchlakami.

– Dziki?

– Ano dziki. Dziewięć sztuk. Inny by wziął siekierę i miałby mięso, ale jak wiesz on ma smykałkę do wszelakich interesów.

– Mówiłem mu nie raz i nie dwa, że ten jego zmysł handlowy doprowadzi go do mamra.

– No to wykrakałeś. Pasł dziki kartoflami, żeby podrosły, pasł, aż na niego sąsiedzi donieśli.

– Cholera! Kto?

– Jeszcze nie wiem, ale się dowiem.

– Już my ich urządzimy. I co dalej?

– No cóż. Weszli gliniarze do stodoły, zobaczyli kojec z dzikami. Potem popatrzyli w drugą stronę i zobaczyli bimbrownię.

– Dużo?

– Podobno pięćset litrów zacieru.

– Rany Boskie! Pięć lat jak obszył. I jeszcze za kłusownictwo.

– Może trochę mu odpuszczą za dobre sprawowanie. – Z tego, co go znam, raczej dołożą. Tak czy siak, wcześniej jak za trzy lata go nie zobaczymy. Uniósł szklankę do góry.

– Za naszego druha. Wypili.

– Wiesz – zaczął Józef. – Zachodził do mnie ksiądz.

– Dzisiaj?

– Dziś. Niedawno sobie poszedł. Wiesz, co powiedział?

– Nie mam pojęcia, ale to chyba nietrudno zgadnąć.

– Powiedział: „Zrób coś Józefie i wpłyń na swojego przyjaciela, bo kroczy po bagnie. Do kościoła nie chodzi, nieboszczykom spokój narusza. Może to i nie jest zły człowiek, ale błądzi”.

– Byłem chrzczony w cerkwi i tam brałem ślub! Słuchaj, ty wierzysz w te wampiry, z którymi ja walczę?

– Tak szczerze?

– Szczerze.

– Jeśli mam nie skłamać, to nie do końca. Pluskwy pogryzą dzieciaka, prześcieradło we krwi, a matka krzyczy o wampirach. Przecież nie pochwali się, że ma robactwo w mieszkaniu.

– Zobacz to – Jakub podciągnął rękaw koszuli. W czterdziestym pierwszym ciąłem z Aleksandrem Pilipiukiem drzewo w jego lesie. Noc była ciepła, przysnęliśmy na mchu. A rano…

Józef patrzył na obnażone ramię przyjaciela, na którym widniały dwie zagojone dawno blizny. Jak od zębów wampira. Jak od kłów węża.

– Może żmija? – zasugerował.

– A widziałeś kiedyś węża, nawet nie żmiję, jakiegokolwiek węża w naszym lesie?

– Nie. Nigdy.

– Ja także nie. Ani Hawraj nie widział, ani Farfos, ani Kuraszko, ani Miącz, ani Sapiega, ani…

– A wampira ktoś widział?

– Wampirów nie, ale duchy to i owszem.

– Ba! Każdy wie, gdzie straszy. Na drodze koło szubienicy; próbowałeś kiedyś przejechać tamtędy wozem albo konno w południe, albo o zmroku?

– Tak, mój dziadek próbował, mój ojciec, ja. Konie zawsze się płoszą. Boją się. Lękają się czegoś, czego my nie widzimy.

– Mój ojciec też próbował. I ja, to przeklęte miejsce. – Może trzeba by postawić kapliczkę tam na górze?

A może w samym wąwozie – zastanawiał się egzorcysta.

– Nie wiem. Tam czai się jakieś zło. A łąki koło Mamczynej Góry? Facet z laską w meloniku.

– Dwa lata temu pobił tego z Tróścianki. Jak on się nazywał…?

– Ze Starego Majdanu. Florek. Nie! To Misztal oberwał.

– Racja – Jakub dolał sobie do szklanki.

Milczeli przez chwilę, pijąc i zakąszając. Klacz Józefa, Karolina patrzyła na nich ciemnymi inteligentnymi oczyma.

– Józwa. – Tak? – Widzisz…

– Masz do mnie jakąś sprawę. Wiedziałem o tym, gdy tylko cię zobaczyłem. Mów kumplu.

– Nie chciałem o tym mówić, to dość przykre, ale wampiry powstają zazwyczaj z niepoświęconej ziemi. Paczenko rozejrzał się na boki.

– Czy ty robisz aluzje do mojego ogrodu? – zapytał.

– Wiesz jak to się mówi po wsi. Podobno masz tam złych ludzi pod kwiatkami.

– Są tam zakopani. Poświęć ogród i po problemie.

– To za mało. Z wampirami należy mieć całkowitą pewność. A myślę, że ty wiesz, ilu i gdzie.

– Pamiętam.

– Nie chcę cię naciskać, ale to dość prawdopodobne, że któryś z nich albo i oni wszyscy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarownik Iwanow»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarownik Iwanow» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Pilipiuk - Rzeźnik drzew
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Weźmisz czarną kurę
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Dziedziczki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Kuzynki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Księżniczka
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Sowie Zwierciadło
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Triumf lisa Reinicke
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Отзывы о книге «Czarownik Iwanow»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarownik Iwanow» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x