• Пожаловаться

Stanisław Lem: Eden

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem: Eden» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Stanisław Lem Eden

Eden: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Eden»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W obliczeniach był błąd. Nie przeszli nad atmosferą ale zderzyli się z nią

Stanisław Lem: другие книги автора


Кто написал Eden? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Eden — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Eden», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ściana półkuli - cała. Ściana - i przed nią Obrońca. Ryj Obrońcy - i wylatujący z niego pocisk. Wyszukał kawałek fioletowej kredy, zasmarował nim część ściany przed Obrońcą, palcami roztarł kredę, tak że powstał otwór, okolony fioletowym zaciekiem. Sylwetka dubelta. Podszedł do leżącego, dotknął jego torsu, wrócił do tablicy, puknął kredą w narysowanego, starł wszystko, aż woda chlapała na podłogę, nasmarował z największym pośpiechem jeszcze raz otwór w ścianie, grubo obwiedziony fioletem, w otworze - dubelta, potem starł wszystko dookoła. Na tablicy został tylko zarys wielkiej postaci. Fizyk stojąc tak, żeby tamten mógł widzieć każdy jego ruch, zaczął powoli wcierać roztartą na proch fioletową kredę w nogi wyprostowanej sylwetki. Odwrócił się. Mały tors dubelta, który przedtem spoczywał oparty o wydętą przez Doktora gumową poduszkę, powoli uniósł się w górę, jego twarz, pomarszczona, małpia, z rozumnymi oczami zeszła z tablicy i spoczęła na Fizyku, jakby pytając w milczeniu.

Wówczas Fizyk skinął głową, chwycił blaszaną puszkę, parę ochronnych rękawic i wybiegł pędem z laboratorium. W tunelu omal nie zderzył się z automatem, który rozpoznawszy go, usunął się z drogi. Wyskoczył na powierzchnię i naciągając w biegu rękawice, pognał na oślep w stronę, w której znajdował się wypalony przez Obrońcę otwór. Przed płytkim lejem runął na kolana, z największym pośpiechem wyrywał z ziemi kawały skrzepłego, zeszklonego żarem piasku i wrzucał je do puszki. Potem zerwał się i wciąż biegnąc, wrócił przez tunel do rakiety. W laboratorium stał ktoś - zmrużył oślepione oczy - to był Cybernetyk.

– Gdzie Doktor? - rzucił mu.

– Jeszcze nie wrócił.

– Cofnij się. Najlepiej siądź tam, pod ścianą.

Tak, jak się tego spodziewał, zeszklony piasek był bladofioletowego koloru - nie bez kozery wybrał kredę tej właśnie barwy. Kiedy wszedł, dubelt zwrócił ku niemu twarz - najwyraźniej go czekał.

Fizyk wysypał na podłogę przed tablicą całą zawartość puszki.

– Zwariowałeś! - krzyknął, zrywając się z miejsca, Cybernetyk. Licznik odstawiony na drugi koniec stołu zbudził się i zaczął pospiesznie tykać.

– Milcz! Nie przeszkadzaj!

W głosie Fizyka drgała taka wściekłość, że Cybernetyk zastygł bez ruchu pod ścianą.

Fizyk rzucił okiem na tarczę zegara - upłynęło już dwanaście minut. Lada chwila mógł wrócić Doktor. Pochylił się, wskazał na fioletowe, mgławe szczerby na pół stopionego piasku. Podniósł ich garść, przytknął, trzymając ją rozwartą dłonią w górę, do miejsca, gdzie powalane fioletową kredą, naszkicowane były nogi stojącego. Roztarł nieco piaskowych okruchów na rysunku, popatrzał w oczy dubelta, strząsnął resztę pyłu na podłogę, cofnął się w głąb sali, potem ruszył zdecydowanym krokiem przed siebie, jakby szedł gdzieś daleko, wstąpił w środek fioletowej plamy, stał tak chwilę, zamknął oczy i powoli przewrócił się, rozluźniając mięśnie. Jego ciało głucho uderzyło o podłogę. Leżał tak kilka sekund, nagle zerwał się, podbiegł do stołu, chwycił licznik Geigera i trzymając go przed sobą, jak myśliwski reflektor, podszedł do tablicy. Ledwo wylot czarnego cylindra zbliżył się do narysowanych kredą nóg, dał się słyszeć gwałtowny, alarmowy werbel. Fizyk kilka razy przysuwał i odsuwał licznik od tablicy, powtarzając efekt przed wpatrzonym bez drgnienia dubeltem, potem zwrócił się wolno ku niemu i zaczął przysuwać wylot geigera do jego obnażonych podeszew.

Licznik zawarczał.

Dubelt wydał słaby odgłos, jakby się zakrztusił. Przez kilka sekund, które Fizykowi zdawały się wiecznością, patrzał mu w oczy - zachłannym, bladym spojrzeniem. Potem - Fizykowi krople potu toczyły się z czoła - dubelt rozluźnił nagle tors, zamknął oczy i bezwładnie osunął się po wezgłowiu, jednocześnie wyprężając dziwacznie węzełkowate paluszki obu rąk. Spoczywał tak przez chwilę jak martwy, naraz otworzył oczy, usiadł i wbił spojrzenie w twarz Fizyka.

Ten skinął głową, odniósł aparat na stół, trącił nogą tablicę i odezwał się głucho w stronę Cybernetyka:

– Zrozumiał.

– Co zrozumiał?… - wybełkotał tamten, wstrząśnięty milczącą sceną.

– Że musi umrzeć.

Wszedł Doktor, spojrzał na tablicę, na rozsypane, szkliste szczątki, na nich.

– Co tu się dzieje? - spytał. - Co to znaczy?! - podniósł gniewnie głos.

– Nic takiego. Masz już dwóch pacjentów - powiedział obojętnie Fizyk, a gdy Doktor patrzał na niego z osłupieniem, wziął ze stołu licznik i skierował jego wylot na własne ciało. Radioaktywny kurz wniknął w materiał kombinezonu - geiger zaterkotał przeraźliwie.

Twarz Doktora poczerwieniała. Przez chwilę stał bez ruchu, zdawało się, że strzeli w podłogę strzykawką, którą miał w ręku. Powoli krew odpływała mu z twarzy.

– Tak? - powiedział. - Dobrze. Chodź.

Ledwo wyszli, Cybernetyk narzucił ochronny płaszcz i zaczął pospiesznie sprzątać promieniujące okruchy. Wyprowadził ze ściennego schowka półautomat oczyszczający i puścił go na pozostałą plamę. Dubelt leżał bez ruchu, patrzał na jego krzątaninę, kilka razy słabo zakaszlał. Po jakichś dziesięciu minutach Fizyk wrócił z Doktorem - miał na sobie białe płócienne ubranie, szyję i ręce pokrywały grube zwoje bandaża.

– Już - powiedział prawie wesoło do Cybernetyka. - Nic takiego - pierwszy stopień albo i to nie.

Doktor z Cybernetykiem wzięli się do podnoszenia dubelta, który pojąwszy, o co idzie, wstał i wyszedł posłusznie z laboratorium.

– I po co było to wszystko? - spytał Cybernetyk. Nerwowo chodził po sali, wtykając we wszystkie szpary i kąty czarny pyszczek geigera. Od czasu do czasu tykot nieco przyspieszał.

– Zobaczysz - odparł spokojnie Fizyk. - Jeżeli on ma głowę na właściwym miejscu - zobaczysz.

– Dlaczego nie włożyłeś ubrania ochronnego? Żal ci było tej minuty?

– Musiałem pokazać to jak najprościej - powiedział Fizyk. - Jak najnaturalniej, bez żadnych „domieszek”, rozumiesz?

Zamilkli. Wskazówka ściennego zegara przesuwała się wolno. Cybernetyka począł w końcu morzyć sen. Fizyk manipulując wystającymi z bandaża palcami niezręcznie zapalił papierosa. Wpadł Doktor, w poplamionym fartuchu, wściekły skoczył do Fizyka.

– To ty! To ty, co?! Coś z nim zrobił?!

– A co takiego? - uniósł głowę Fizyk.

– Nie chce leżeć! Ledwo dał się opatrzyć, wstaje i pakuje się w drzwi, o, już go tu masz… - dodał ciszej.

Dubelt wszedł. Kuśtykał niezgrabnie. Po podłodze ciągnął się za nim rozwinięty koniec bandaża.

– Nie możesz go leczyć wbrew jego woli - chłodno powiedział Fizyk. Rzucił papierosa na podłogę, wstał i zdusił go nogą. - Weźmiemy chyba ten kalkulator z nawigacyjnej, co? Ma największy zasięg ekstrapolacji - powiedział do Cybernetyka. Ten drgnął, przebudzony, zerwał się na równe nogi, chwilę patrzył pijanym wzrokiem i wyszedł szybko. Zostawił otwarte drzwi. Doktor z pięściami w kieszeniach fartucha stał na środku laboratorium. Na słabe człapnięcie odwrócił się. Popatrzał na olbrzyma, który zbliżał się powoli, odetchnął.

– Już wiesz? - powiedział. - Już wiesz, co?

Dubelt kaszlnął.

Tamci trzej spali przez cały dzień. Kiedy obudzili się, zapadał zmierzch. Poszli prosto do biblioteki. Przedstawiała obraz przerażający. Stoły, podłoga, wszystkie wolne fotele zawalone były stosami książek, atlasów, pootwieranych albumów, setki zarysowanych arkuszy walały się pod nogami, pomieszane z książkami leżały części aparatów, kolorowe plansze, puszki konserw, talerze, szkła optyczne, arytmometry, cewki, o ścianę opierała się tablica, z której ściekała woda zmieszana z kredowym miałem, gruba warstwa wyschłego wapiennego prochu pokrywała skorupą palce, rękawy, nawet kolana trzech ludzi. Siedzieli naprzeciw dubelta, zarośnięci, z przekrwionymi oczami i pili kawę z wielkich kubków. Pośrodku, tam gdzie przedtem znajdował się stół, na wolnej przestrzeni, wznosił się szkielet dużego elektronowego kalkulatora.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Eden»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Eden» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Stanisław Lem: Planeta Eden
Planeta Eden
Stanisław Lem
Helen Douglas: After Eden
After Eden
Helen Douglas
Keary Taylor: Eden
Eden
Keary Taylor
Spider Robinson: Orphans of Eden
Orphans of Eden
Spider Robinson
Georgia Carre: Eden
Eden
Georgia Carre
Chris Beckett: Dark Eden
Dark Eden
Chris Beckett
Отзывы о книге «Eden»

Обсуждение, отзывы о книге «Eden» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.