Stanisław Lem - Eden

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Eden» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Eden: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Eden»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W obliczeniach był błąd. Nie przeszli nad atmosferą ale zderzyli się z nią

Eden — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Eden», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Oni nie odejdą - powiedział Doktor.

– Co to ma znaczyć? On nie chce, żebyśmy odlecieli?

Doktor wiedział, co to znaczy, ale milczał. Słońce stało wysoko. Od zachodu płynęły spiętrzone obłoki. Z otwartego włazu, jak z okna strzelistej wieży niespodzianie wzniesionej w pustkowiu, widzieli góry południa, zbłękitniałe, pomieszane z chmurami szczyty, wielką zachodnią pustynię, rozciągniętą na setki kilometrów pasmami rozsłonecznionych wydm, i fioletowy kożuch lasów okrywających wschodnie pogórze. Olbrzymia przestrzeń leżała pod błękitami, z małym, ostrym słońcem u zenitu. Koronkowym szkieletem biegło w dole kolisko muru - cień rakiety przesuwał się po nim, jak wskazówka słonecznego zegara tytanów, dochodził już do dwu malutkich figurek.

Od wschodu rozległ się grom - przeciągłym świstem odpowiedziało powietrze i nie gasnący w słońcu płomień łysnął z czarnej bani wybuchu.

– Oho - to coś nowego - powiedział Inżynier.

Drugi grom. Niewidzialny pocisk wył coraz bliżej, stożek piekielnego świstu nakrył ich, zdawało się, że zawadzi o czub rakiety - ziemia stęknęła, skoczyła w górę kilkadziesiąt metrów od statku. Poczuli, jak się zakołysał.

– Załoga - powiedział Koordynator - na stanowiska!

– Ale oni - wyrzucił z gniewem Chemik, raz jeszcze wyzierając w dół.

Klapa zamknęła się.

W sterowni nie było słychać huku - w ekranach tylnego zasięgu skakały po piaskach ogniste krzaki. Dwa jasne punkty stały wciąż nieruchomo u stóp rakiety.

– Zapiąć pasy! - powiedział Koordynator. - Gotowi?

– Gotowi - odezwał się pomruk.

– Godzina dwunasta siedem. Do - startu. Pełny rozruch!

– Włączam stos - powiedział Inżynier.

– Krytyczna osiągnięta - powiedział Fizyk.

– Normalna cyrkulacja - powiedział Chemik.

– Grawimetr na osi - powiedział Cybernetyk. Doktor, wisząc w połowie odległości między zaklęsłym stropem a wykładaną pianoplastykiem podłogą, patrzył w tylny ekran.

– Są? - spytał Koordynator i wszyscy obrócili na niego oczy, to słowo nie należało do startowego rytuału.

– Są - powiedział Doktor. Rakieta, uderzona bliższym od innych podmuchem, zadrżała.

– Start! - głośno powiedział Koordynator. Inżynier z martwą twarzą uruchomił pędnie. Nic nie było słychać oprócz nadzwyczaj słabych, dalekich wybuchów, jakby działy się w innym, nic nie mającym z nimi wspólnego świecie. Powoli narastał cichy, przejmujący świst - wszystko jak gdyby rozpuszczało się w nim, rozpływało, miękko kołysząc się, zapadali w objęcia niezmożonej siły.

– Stoimy na ogniu - powiedział Inżynier.

Znaczyło to, że rakieta uniosła się z gruntu i wyrzuca tyle tylko płomienistych gazów, aby zrównoważyć własny ciężar.

– Zwykła synergiczna - powiedział Koordynator.

– Wchodzimy za zwykłą - oświadczył Cybernetyk i wszystkie nylonowe liny zadrgały. Łapy amortyzatorów wysunęły się z tłoków i poszły, pełznąc wolno, w tył.

– Tlen w usta! - krzyknął odruchowo Doktor, jakby zbudził się nagle, i sam zagryzł elastyczny ustnik.

Po dwunastu minutach wyszli z atmosfery. Nie zmniejszając szybkości, odchodzili w gwiazdową czerń po witkach coraz bardziej rozwijającej się spirali. Siedemset czterdzieści świateł wskaźników, lamp kontrolnych, zegarowych tarcz pulsowało bezgłośnie w sterowni. Ludzie odpięli pasy, rzucali karabinki i zaczepy na podłogę, podchodzili do tablic rozrządczych, jakby niedowierzająco kładli na nich dłonie, badali, czy przewody nie grzeją się nigdzie, czy nie słychać syczenia zwarć, podejrzliwie wciągali powietrze, szukając w nim woni żaru, spalenizny, zaglądali w ekrany, sprawdzali tarcze kalkulatorów astrodezyjnych - wszystko było takie, jakie miało być, powietrze czyste, temperatura prawidłowa, rozrząd pracował, jak gdyby nigdy nie zmienił się w stos szczątków.

W kabinie nawigacyjnej pochylali się nad mapami Inżynier i Koordynator.

Gwiazdowe karty były większe od stołu, zwisały, nieraz naddzierały się, od dawna mówiono, że w nawigacyjnej potrzebny jest większy stół, bo depcze się po mapach. Stół był wciąż ten sam.

– Widziałeś Eden? - spytał Inżynier. Koordynator popatrzał na niego, nie rozumiejąc.

– Jak to, czy widziałem?

– Teraz. Popatrz.

Koordynator odwrócił się. W ekranie płonęła, gasząc pobliskie gwiazdy, jedna - ogromna kropla opalu.

– Piękna - powiedział Inżynier. - Zobaczyliśmy, bo taka była piękna. Chcieliśmy tylko nad nią przelecieć.

– Tak - powtórzył Koordynator - chcieliśmy tylko przelecieć…

– Wyjątkowy blask. Inne planety nie mają tak czystego. Ziemia jest po prostu niebieska. Patrzeli wciąż w ekran.

– Zostali? - powiedział cicho Koordynator.

– Tak. On tak chciał.

– Myślisz.

– Jestem pewien. Wolał, żeby to my - a nie oni. To było wszystko, co mogliśmy dla niego zrobić.

Jakiś czas żaden się nie odezwał. Eden oddalał się.

– Jaka czysta - powiedział Koordynator. - Ale… wiesz? Z rozkładu prawdopodobieństwa wynika, że bywają jeszcze piękniejsze.

Kraków-Zakopane, lato 1958

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Eden»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Eden» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Lem - Podróż jedenasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż ósma
Stanisław Lem
Stanislaw Lem - Eden
Stanislaw Lem
Stanisław Lem - Ananke
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Patrol
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Fiasko
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Planeta Eden
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Příběhy pilota Pirxe
Stanisław Lem
Отзывы о книге «Eden»

Обсуждение, отзывы о книге «Eden» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x