Jacek Dukaj - Xavras Wyżrn

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - Xavras Wyżrn» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Xavras Wyżrn: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Xavras Wyżrn»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka składa się z dwóch powieści: Zanim noc i Xavras Wyżryn.
Pierwsza z nich to przejmujący, utrzymany w realiach VII wojny światowej opis przejścia do innego, niedostępnego dla ludzkich zmysłów świata. Bohater – cynik i hitlerowski kolaborant – dopiero w obcym wymiarze przekonuje się, czym są naprawdę dobro i zło.
Powieść Xavras Wyżryn należy do popularnego gatunku ‘historii altrnatywnych’. W 1920 roku Polska przegrała wojnę z bolszewikami. Kilkadziesiąt lat później partyzanci z Armii Wyzwolenia Polski pod wodzą samozwańczego pułkownika Xavrasa Wyżyna usiłują wyzwolić kraj spod sowieckiej dominacji. Oddział uzbrojony w bombę atomową rusza w kierunku Moskwy.

Xavras Wyżrn — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Xavras Wyżrn», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Do kogo była ta kanonada? – syknął, nie wypuszczając Siwego.

Siwy patrzył mu w oczy z odległości trzydziestu centymetrów. Lewa powieka zaczęła mu drgać w nerwowym tiku, poza tym pozostawał jednak przerażająco opanowany.

– Przepraszam – powiedział z takim naciskiem, że było oczywiste, iż już ani razu nie powtórzy tego słowa.

– Do kogo? – wysylabizował Jan Herman.

– Do nikogo.

– Tak dla wiwatu?

– Puszczaj.

– Czy ty w ogóle jesteś normalny?

Siwy wyrwał mu się, usiadł na łóżku. Pistolet wyjął i rzucił na wierzch ciuchów wypełniających walizkę.

Milczał.

Harmider za drzwiami powoli cichł. Trudny stał oparty o nie plecami, z dłońmi w kieszeniach szlafroka, i patrzył na Siwego. Siwy siedział zgarbiony, ręce opuścił swobodnie pomiędzy kolanami, jakby jego bicepsy uległy nagłej atrofii, i martwym wzrokiem mierzył noc za oknem. Nie paliła się lampa, księżyc wystarczał. Siwy milczał i Trudny zaczął już wyczuwać gorący ból w tym jego milczeniu.

– Był tu ktoś? – spytał cicho, mimowolnie przyjmując ton głosu tamtego.

Siwy pokręcił głową. Białe włosy miał zmierzwione.

– Więc?

Ale on nie powiedział już ani słowa.

Jan Herman postał tak jeszcze kilka minut, wreszcie oderwał się od drzwi, warknął:

– Wynosisz się o świcie. Nie chcę cię więcej widzieć. I wyszedł.

5.

Jan Herman Trudny wlókł się przez dziedziniec swej zajezdni w kierunku wpółotwartej głównej bramy. Pięści miał skryte w kieszeniach, ramiona ściągnięte w dół. Pijane myśli tańczyły mu w głowie.

Spadł śnieg i uciekły kolory. Co to jest, że ja wszędzie widzę smutek. Śnieg, więc zima, kolejna pora roku, rok się kończy, niedługo nowy. To jest smutek czasu; ani wiosna mnie ucieszy, ani lato. Życie zużywa się coraz szybciej i szybciej. A przecież kiedy byłem dzieckiem, czas płynął tak wolno, bywały miesiące jak lata, bywały lata jak dziesięciolecia; pamiętam dni rozwlekłe niczym grudniowy sen. A teraz – niemal nie ma odstępu pomiędzy porankiem a wieczorem, niedzielą a piątkiem. Czas został sprasowany. Jestem okradany z życia. Chodzę po twardym, trzeszczącym śniegu, para oddechu przed twarzą, zimny wiatr w oczy, wrony na wyblakłym niebie… Choć tak ostra – wiem, że nie zapamiętam jej: ta chwila jest nazbyt podobna do setek innych, których nauczyłem się już w dzieciństwie. W powtórzeniach nie ma życia. Pamięć nie pożre tego samego po raz drugi.

Dotarł do uchylonej bramy, wyszedł na zewnątrz. Grzeczny odwrócił się ku niemu, rzucił w śnieg peta i wyciągnął rękę na powitanie. Trudny nie uścisnął jej.

– Idioci – wymamrotał.

– Noo, nic się przecież nie stało.

Trudny nie skomentował. Rozejrzał się po bezludnej Kruczej, spojrzał w niebo; byle nie na blondyna.

– Gdzie ten twój młody sokół?

– Kto?

– Zezowaty. Już nie łazi za tobą? Pewnie za długo bawił się zawleczką.

– Ząb go boli. Poszedł do dentysty rwać.

– Wychodzą mu mleczne? – zaszydził w przestrzeń Trudny.

– Długo pan tak będzie? Wypadek to był. Przecież Siwy nie zrobił tego panu na złość.

– Skąd wiesz? Powiedział wam może, jakim cudem udało mu się pomylić mój korytarz ze strzelnicą?

Grzeczny wzruszył ramionami. Trudny obejrzał się na niego.

– No? – nacisnął. – Powiedział?

– Daj pan spokój, każdemu się może zdarzyć…

– Na głowę upadłeś? Co niby może się każdemu zdarzyć? Chcesz mi może dać do zrozumienia, że Siwy od wykonywania tych wyroków popadł już w taki rozstrój nerwowy, że od czasu do czasu po prostu wyjmuje mauzera i wali we własny cień? Ot, zdarzyło mu się! Co ty, kurwa, za debila mnie masz?!

Grzeczny zmieszał się.

– Pan nie rozumie… – mruknął.

– A tu masz rację.

– On… zobaczył.

– Co? Co zobaczył? Ducha może?

Grzeczny skrzywił się i opuścił wzrok na swoje buty, które następnie jął z wielkim przejęciem czyścić z błota i śniegu o krawężnik.

Trudny nie wierzył własnym oczom.

– To właśnie wam powiedział? – żachnął się. – Że strzelał do ducha…?

– Daj pan już spokój, panie Trudny.

Jana Hermana jeszcze bardziej to rozwścieczyło.

– Jeśli w moim domu straszy, to chyba mam prawo o tym wiedzieć, nie? Co to za duchy były? Mhm? Grzeczny…? Do kogo on walił? Zwidzieli mu się ci kapusie, ci esesmani, których wyprawił na tamten świat? Co on, rzeczywiście taka kosa śmierci? Wyślijcie go do wód, niech sobie główkę podkuruje, bo w końcu na którymś odlocie rąbnie wam Majora. Albo i sobie samemu w łeb strzeli. No? Grzeczny? Rzeknij słówko.

– Mięso. – Co?

– Mięso.

– O czym ty mówisz?

Z kolei Grzeczny się zirytował.

– On mięso widział – warknął. Trudny wytrzeszczył oczy.

– A cóż to, do kurwy nędzy, ma znaczyć??

– Mówię, co mnie powiedziano. Mięso.

– Co, taki głodny chodził, że polędwica jęła mu się nocami objawiać? No ale chyba nie musiał jej od razu rozstrzeliwać! Mięso, też coś… Dzik szedł na niego szarżą ze ściany, czy jak? Mówię ci, on nie jest całkiem normalny.

– A kto jest? – mruknął melancholijnie Grzeczny. Trudny westchnął, odgarnął z czoła ciemne włosy.

– W każdym razie niech sobie Major zapamięta: ja już nikogo od was pod swój dach nie przyjmę. To nawet nie to, że nie chcę. Po prostu rodzina już tego nie przełknie. Niech on sobie spróbuje wyobrazić, jakie ja piekło miałem w domu przez tego waszego Siwego. To jest cud boski, że tam wszędzie dookoła puste budynki stoją, bo jakby jeszcze kto inny przy tej ulicy mieszkał, to ani chybi w godzinę miałbym w chałupie szwabski patrol, a Siwemu dzisiaj już by jaja na rożnie piekli.

– Dobra, dobra, przekażę. Aha, wiadomość dla pana. Jest zgoda na cenę. Wezmę jutro te dziewiczki. Albo pojutrze, zależy jak będzie z forsą.

– W sprawie Konrada, mam nadzieję, również jest zgoda?

– Taa.

– No to się cieszę. Do jutra. Powiedz swojemu aniołkowi, żeby za dużo cukierków nie jadł. Mięso, Jezu Chryste…

Wrócił do biura. Czekali już tam na niego dwaj pośrednicy w przemycie towaru do getta i z powrotem. Zwali się Grążel i Paniebuda i byli to bandyci z dziada pradziada. Chłopy wielkie, zwaliste, z mordami zarośniętymi, oczyma zawsze wpółprzymkniętymi i z pogardą dla całego świata w tych oczach. Trudny załatwił się z nimi szybko; uważał ten cały interes z Żydami za krótkodystansowy i starał się za bardzo weń nie angażować. Kontaktował się tylko z Grążlem i Paniebudą, ale na nich miał haka, więc czuł się bezpieczny. Nie rozgłaszał swego uczestnictwa w tym przedsięwzięciu; pieniądze są bezimienne, pana nie znają. Ryzykowna to była zabawa, lecz bardzo zyskowna – ci w getcie mieli zachomikowane skarby prawdziwe, schodzili z diamentów za paręnaście kilo mąki.

Trudnemu nieco ulżyło, gdy nareszcie odprawił owych dwóch cichonożnych; opuścili warsztat tylnym wyjściem.

Pani Madzia powiadomiła go, że dzwonił Janos, ale zignorował to. Zajął się przygotowywaniem dokumentów dla wielkiego transportu smarów mechanicznych, jaki miał wyprawić tuż po świętach.

Kwadrans później pani Madzia zadzwoniła po raz drugi.

– Żona, panie Janku.

– Przełącz. Przełączyła.

– Trudny.

– Przyjeżdżaj natychmiast – tchnęła Violetta na ostatnim oddechu.

– Coś się stało?

– Zobaczysz. – Była w oczywisty sposób wytrącona z równowagi; mówiła tak krótkimi zdaniami, by nie okazać dobitniej swego zdenerwowania. – Pospiesz się.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Xavras Wyżrn»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Xavras Wyżrn» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Xavras Wyżrn»

Обсуждение, отзывы о книге «Xavras Wyżrn» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x