Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Kraju Niewiernych
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Piękny – pochwalił Lopez.
Ohlen spojrzał na niego dziwnie.
Przez gadałkę odezwał się Crueth:
– Nie wejdziemy do środka.
– Co?
– Już i tak głupio postępujemy. Nie pozwolę nikomu wejść do tego budynku. Jestem odpowiedzialny za wasze bezpie…
– Tak, wiem.
Ohlen otworzył drzwi.
– Proszę, proszę – mruczał po kantońsku, uśmiechając się rozbrajająco.
Praduiga zaklął w duchu. Ten facet gotów jest popełnić samobójstwo z rozpaczy, jeśli nie wejdziemy. (Nieprawda: samobójstwo grzech śmiertelny.)
– Przykro mi, Ohlen – powiedział. – Nie możemy tam wejść. Nie teraz w każdym razie.
Ohlenowi boleśnie wolno spłynął uśmiech z twarzy. Ranie go, pomyślał niespodziewanie dla samego siebie Praduiga.
– Tak – mruknął rudy. Nie spytał, dlaczego goście nie mogą przekroczyć progu jego domu.
– Mógłbym z tobą porozmawiać? – Lopez chciał zatrzeć wrażenie wywołane odmową przyjęcia zaproszenia. – Gdzieś tu. – Machnął ręką, wskazując obszerną altanę stojącą nad stawem. – Dobrze? Dobrze?
Równocześnie Crueth wydawał przez gadałkę rozkaz swym sierżantom:
– Sprawdzić mi tę chałupę. Dyskretnie.
Calver i Ho rozeszli się na boki spacerowym krokiem.
– Jasne – odparł Ohlen. Zbyt ochoczo, jak na gust Cruetha.
W altance panował cień, przyjemny chłód, powietrze pachniało wilgocią podziemnych grot. Stał tam stolik i cztery piękne, misternie rzeźbione krzesła, wyglądające na zbyt delikatne, by wytrzymać ciężar dorosłego człowieka. Lopez nie mógł dojść, z czego zostały wykonane – z jakiegoś nieznanego gatunku drzewa (a wszak w ewolucji nie zanotowano tu odchyłów) czy z plastiku.
To Crueth był tym, który usiadł przy Ohlenie.
– Idioci, przecież on nie gryzie – mruknął przez gadałkę po chwili konsternacji, kiedy to wszyscy chcieli zająć miejsce naprzeciwko tubylca.
– Nie gniewaj się – powiedział Lopez do Ohlena. – Nie chcieliśmy cię urazić. Po prostu nie możemy tam wejść.
Ohlen przestraszył się.
– Ja się nie gniewam! – zaprzeczył energicznie.
– Dlaczego on tak emocjonalnie na wszystko reaguje? Co, Janusz? Czyżby tu wszyscy byli tak przewrażliwieni?
– Ja nic nie wiem. Ja jestem tylko Zwrotnicowym.
– Nie dziwisz się, że zadajemy takie pytania?
– Nie.
– Spodziewałeś się nas?
– Tak.
– Mówiłem – mruknął przez gadałkę Crueth. – Jak myślisz, kim jesteśmy?
– Gośćmi.
– Tak, twoimi gośćmi. Ale kim?
– Ludźmi. Jego gośćmi.
– Kogo?
– Jego.
– Masz na myśli Jezusa? Boga?
– Tak.
– Czy to On kazał ci tam na nas czekać?
– Nie, nie, nie! – Ohlen gwałtownie pokręcił głową.
– Więc skąd o tym wiedziałeś?
– Wiedziałem.
– Skąd?
Ohlen był wyraźnie zdezorientowany.
– Wiedziałem – powtórzył w kolejnym, jeszcze bardziej mętnym języku.
– Telepatia? Wspólna świadomość?
– A dlaczego czekałeś?
– Aby was powitać. Jesteście gośćmi. Lopez westchnął, zrezygnowany.
– Więc masz nas ugościć, tak? – prychnął.
– Tak – przytaknął poważnie Ohlen.
– Nie mów mu, że nic nie rozumiemy z tego bełkotu, bo znów wpadnie w depresję.
Niespodziewanie do rozmowy wtrącił się Crueth.
– Jakie jest twoje zdanie o nas i naszym zachowaniu? – spytał prosto z mostu, zdawał sobie już bowiem sprawę, że tu nawet nie pojmują słowa „nieszczerość".
– Moje zdanie? Cieszę się ze spotkania.
– Dlaczego?
– Jak to dlaczego? Nie rozumiem. Lopez już szykował się do zadania kolejnego pytania, gdy Ohlen nagle podniósł się.
– Przepraszam, bardzo przepraszam, moja żona właśnie wróciła – rzekł i podreptał w kierunku domu.
– Sprawia wrażenie półgłówka – ocenił Celiński. – „Nie rozumiem, nie wiem, tak, nie"; debil.
– Może wariat? – rzucił Crueth.
– Dla nas czy dla nich? – sarknął Lopez.
– Wiem, wiem – skinął głową Celiński. – Ale może on faktycznie jest tutejszym wariatem: żyje sobie na odludziu wierząc, że Chrystus nie zginął na krzyżu, i witając każdego nowo napotkanego niby długo oczekiwanego gościa, którego zesłał mu Bóg. To bardziej prawdopodobne. Zwróciliście uwagę: on nie jest niczego ciekawy, jest ponad tym, wierzy, że tak, jak sobie umyślił, jest naprawdę, że my jesteśmy tym, kim chciał, żebyśmy byli.
– Raczej wie; to już nie wiara, to wiedza. Jak sam zresztą zauważył.
– Właśnie, „wiedza". Ostatni stopień szaleństwa.
– No dobrze, a teleportacja tego chłopaka? Ten latający pojazd? Dar języków? – naciskał Lopez.
– Może naśladuje apostołów…
– Tu zapewne nie było apostołów… Twoja hipoteza to w istocie obrona przed koniecznością zaakceptowania… uwierzenia w ten świat, z którego Bóg nigdy nie odszedł. W taką zwariowaną rzeczywistość. Skąd możemy wiedzieć, jakie były dalsze poczynania Jezusa? Miał na to dwa tysiąclecia, mógł zrobić z Ziemią, co chciał. Władca absolutny, a nawet nie władca, bo to nie podporządkowywanie sobie czegoś, to posiadanie.
– Cóżeś taki rozgorączkowany?
– Hę, Janusz – wykrzywił się Praduiga – ty się zastanów, co z tego wszystkiego wynika. Ty się zastanów, kim my jesteśmy dla Boga. Ty się zastanów nad tymi Zwiadowcami, co nie wrócili. A może istotnie Ohlen jest aniołem?
– Aniołem?
– Jakby nie było, to jest Ziemia Jezusa Chrystusa. Rozmowę przerwał sierżant Calver.
– Oni tu mają prawdziwą bibliotekę. Tysiące książek. Skarby.
– Włamaliście się?
– Nie, nie; rzuciliśmy przez okno miniszperacza. Jesteśmy teraz dokładnie po drugiej stronie tego drewnianego pałacu.
– I co w tej bibliotece?
– No właśnie prześwietlamy czwartą losowo wybraną pozycję. Żadna nie zaprzecza wersji Ohlena.
Był to klasyczny test. Źródło informacji Zwiadowcy mogło świadomie – bądź nieświadomie – kłamać, mogło być szalone czy też po prostu niereprezentatywne dla ogółu infiltrowanego społeczeństwa – lecz nawet gdyby dysponowało odpowiednimi środkami, nie byłoby w stanie sfałszować całego banku danych czy księgozbioru. To jest po prostu niemożliwe, niewykonalne dla jednego człowieka: nie ma takich omnibusów. Wystarczy więc przejrzeć byle encyklopedię, słownik, byle kryminał czy romansidło. Oczywiście o wiele prościej jest kupić pierwszą z brzegu gazetę albo włączyć holo na newsy – lecz nie na każdej Ziemi istnieją gazety oraz inne typowo stalińskie środki masowego przekazu.
– Aha, Calver – przypomniał sobie major – przechwyciliście transmisję nadajnika żony naszego gospodarza?
– Nic, panie majorze. Ta Ziemia jest cicha jak grób.
Był to jeden z argumentów Dunlonga na rzecz teorii Ziemi jaskiniowców: jeśli planeta nie wyje w kosmos elektromagnetycznym szumem i trzaskiem, niby gwiazda -znaczy: życie nieinteligentne.
– Ale żona faktycznie przyszła?
– Przyszła. Rzucić foto?
– Nie trzeba. Calver wyłączył się.
– No i co? – rzucił Praduiga. – Telepata?
– Nie podoba mi się to – powtórzył po raz nie wiadomo który major Crueth.
Lopez starał się tego nie okazywać, ale był śmiertelnie przerażony. Oto trafił do najgorszego ze swych koszmarów. Oto jego deliryczne niemal rojenia stawały się rzeczywistością – co prawda inną, nie tą, w której się urodził, lecz nie mniej przez to prawdziwą. Robotami jesteśmy, mawiał Lopez, robotami, których programu nikt nie zna – bo nie wierzył w Boga. Nie wpajano weń od młodości, od dzieciństwa, prawd nieudowadnialnych a świętych, kiedy więc nadszedł czas odpowiedzi, rzekł: „Nie wierzę, że Bóg jest, bo nie wierzę – wiara to uczucie spontaniczne, nie wymuszę jej w sobie. Nie wierzę, co więcej: nie wydaje mi się prawdopodobne istnienie Boga". Lopez sam sobie wyznaczał granice racjonalności. Jego wszechświat był maszyną samorodną, poniekąd samobójczą, pozbawioną świadomości i celu. Zarazem więc owe programy, według których się kręcił, nie będąc narzędziem służącym do osiągnięcia danej rzeczy, a jedynie zabójczo precyzyjnymi, nierozrywalnymi łańcuchami przyczynowo-skutkowymi – nie były programami. Istnienie programu czemuś służy, samo słowo „narzędzie" sugeruje kogoś, kto się nim posługuje, kto to narzędzie wymyślił i stworzył. We wszechświecie Lopeza nie było nikogo takiego. Zatem gdy Praduiga mówił o straszliwej nieuchronności ludzkiego losu, o człowieczej niewoli i ograniczeniu przypisanym do człowieka jak śmierć – w istocie mówił o suchym porządku przyrody, w istocie mówił o przypadku, który kiedyś tam, przed miliardami lat, nadał kierunek tej lawinie materii i energii, rzygnął nimi w pustkę w praeksplozji pierwotnego i ostatecznego jądra wszechświata; który tylko ten jeden jedyny raz się objawił jako pierwsza przyczyna – i to wystarczyło. Dalej wszystko potoczyło się tak, jak musiało się potoczyć – determinizm albo jest absolutny, albo go nie ma. Tak więc się to plotło, eonami i eonami; wolność to utopia. W ludzkiej skali determinizm ma okrutne oblicze. Cóż bowiem oznacza ta wieczna nieuchronność losu każdego kwarka, elektronu, atomu – i tak dalej – jak nie nieuchronność losu człowieka, kamienia, góry, planety, galaktyki, które to rzeczy stanowią po prostu sploty większej liczby łańcuchów przeznaczenia, bo większą liczbę przyczyn i skutków zawierają? Skala; to
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.