Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Kraju Niewiernych
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
mają sensu. Muszę ciągnąć, póki się da, bo ów jeden dzień więcej, jedna godzina – to właśnie wtedy może się otworzyć Eldorado, Raj Dwa. Tymczasem łatam dziury w dnie, wylewam wodę z tonącej łodzi za pomocą durszlaka. Człowieku, ja połowę układu pokarmowego mam sztuczną, tu, tu i tu mam powszczepiane sterowniki kardiologiczne, endokrynologiczne, neurologiczne i Bóg wie jakie jeszcze! Śpię dwie-trzy godziny na tydzień. Jestem najbardziej zestresowanym człowiekiem na Ziemi. A ty przychodzisz i żalisz mi się o tego Muchobójcę! Proces, też coś! To jest nawet optymistyczna wizja, bo żeby pozwać kompanię, ta kompania musi jeszcze istnieć, inaczej facet może co najwyżej dochodzić roszczeń do udziału w masie upadłościowej.
– Rany boskie, Winston…
– Tymczasem spożyjmy obiad jak kulturalni ludzie.
Spożyli zatem. W trakcie spożywania Claymore przeprowadził z przewodowego aparatu stolika około dwudziestu krótkich rozmów telefonicznych. W przerwach van der Kroege usiłował wydostać z prezesa jakieś konkrety.
– Chciałbym przynajmniej znać oficjalną wykładnię Działu Prawnego – mruknął, zajadając genetycznie podrasowane ostrygi wielkości homarów. – Jak ginie facet na pokładzie statku na środku oceanu, to rzecz podpada pod jurysdykcję państwa bandery. Na orbicie podobnie. Księżyc i Raj rozparcelowali już równie dokładnie, co Antarktydę. Ale co z planetami kompanii? Strukturę własności posiadamy przecież tak skomplikowaną, powiązania tak splątane, że nie ma tu mowy o jakimkolwiek patronacie państwowym. W ogóle można nas pozwać? Bo jeśli nie, to – przynajmniej w tej kwestii – nie ma problemu. Oświeć mnie, z łaski swojej.
– Nie pojmujesz podstawowej rzeczy, Peter. Ten cały prawny galimatias, brak precedensów i obowiązujących wykładni – otóż jego trwanie leży właśnie w naszym interesie. Nie istnieje żadna ustalona procedura postępowania w podobnych wypadkach – i tak jest dobrze! To daje nam całkowitą władzę nad wszystkim, co znajduje się po drugiej stronie Bramy, z ludźmi włącznie. Wprawdzie teoretycznie Muchobójca mógłby nas pozwać w trybie sporu cywilnego przed sąd właściwy terytorialnie miejscu rejestracji Q amp;A jako podmiotu prawnego, lecz Dział Prawny daje dziewięćdziesiąt pięć procent pewności, że zablokuje takowe postępowanie już na etapie wniosków in limine, a to powołując się na zwierzchność prawa międzynarodowego i właściwe procedury ekstradycyjne, nie da się bowiem żadną kazuistyką udowodnić, że ten cholerny Morrison stanowi integralną część terytorium Kajmanów.
– No dobrze, dajmy temu spokój – westchnął van der Kroege. – Ale co z Muchobójca?
– A co ma być?
– Idiota jeden, wybrał się w pojedynkę w Smoka.
– Za to mu płacę. To jest przecież teren duchów, nie? Płacę mu za pozbycie się ich, i wierz mi, nie jest to niskie honorarium. Myślisz, że czemu posłałem tam Enąuista, czemu kazałem ci osobiście zająć się skatalogowaniem zasobów Smoka? Eksploatacja ruszy tak czy owak, żadne duchy mnie nie powstrzymają. Wszystko jest kwestią bilansu potencjalnych strat i zysków. Jeśli one faktycznie potrafią człowieka wystraszyć do szaleństwa albo i zabić, to muszę się liczyć z kumulującymi się opóźnieniami i koniecznością ciągłych uzupełnień stanu osobowego w cyklu krótszym od tygodniowego, a to może mi przekreślić plan wyciągnięcia jeszcze w tym roku choć minimalnego zysku. A na to z kolei nie mogę sobie pozwolić, bo te parędziesiąt milionów powyżej czy poniżej zera, chociaż, patrząc zimno, nie stanowi większej różnicy, dla rady nadzorczej wyznaczy powodzenie lub klęskę mojej misji. To symbol! Pierwszy rok zysku! Chwytasz? W ostatecznym rozrachunku może się jeszcze okazać, że twoje pieprzone duchy spowodowały upadek kompanii. Gdybym miał pod ręką więcej takich Muchobójców, posłałbym tam ich wszystkich. Nie stać mnie na okazywanie pogardy dla zabobonów, jeśli do tego pijesz.
– Ostatnia brzytwa ratunku?
Claymore wzruszył ramionami.
– Wiarygodni ludzie zapewniali mnie, że on rzeczywiście potrafi sobie z podobnymi problemami radzić.
– Kto on właściwie jest? Skąd się wziął? Co o nim wiesz?
Prezes zaśmiał się bezgłośnie.
– Pytasz, czy aby nie wariat? Prawdę rzekłszy, gówno mnie to obchodzi. Może nawet lepiej, gdyby był wariatem, cholera wie, czego potrzeba, żeby załatwić takie duchy, może właśnie szaleństwa.
– Na pewno powęszyłeś trochę, zanim mu w ogóle zaproponowałeś tę robotę.
– Oczywiście. Standard. Mam od szpicli jego dossier grube na trzy takie steki.
– I?
– Urodzony w Tarnowie, Polska; arabistyka, żona, jedno dziecko. Wcale nie był wtedy bogaty, dorabiał nocami jako tłumacz. Podaj mi… o, dziękuję. Zafascynowany wierzeniami ludów prymitywnych, jeździł, zbierał, tu stypendium, tam jakaś fucha; Morze Śródziemne, Czerwone, Karaiby, Ziemia Ognista, Czarna Afryka, Turcja. Wtedy poznał szejka Szahrada. Niejasne i sprzeczne są relacje z pierwszego ich spotkania: pokłócili się, pobili, jeden drugiemu życie uratował – różne wersje chodzą. W każdym razie zaczął pracować dla jego fundacji. Potem szejk otworzył Bramę. Przyszły pierwsze artefakty z Raju. Szejk zaprosił go na jedną ze swych planet. Chyba w tym momencie Mrozowiczowi rzuciła się na mózg ta cała „obca magia". Były następne planety. Tu już trudno dojść szczegółów, bo, sam rozumiesz, nie szejka i nie jego ludzi interes w rozpowiadaniu naokoło o ich sprawkach. Więc nie wiadomo, co właściwie tam się stało. Wyrzuciło go z Bramy w stanie śmierci klinicznej; od razu do szpitala szejka, reanimacje, reanimacje, ponoć wypłaszczyło go w sumie na ponad pół godziny, cud, że w ogóle doszedł do siebie. Panuje powszechna opinia, iż to od tego wypadku datuje się ochłodzenie stosunków pomiędzy Mrozowiczem a Szahradem, najwyraźniej ma o niego pretensję do szejka. Opuścił fundację; zresztą rozwiódł się także z żoną- Ni z tego, ni z owego zaczął grać na giełdzie. Wystartował z bardzo skromnym kapitałem, ale, jak zapewne wiesz z tego filmidła o nim, w ciągu kilku lat został cholernym multimilionerem, nieprawdopodobna kariera, doktoryzowali się na analizie jego machinacji giełdowych, szedł wyłącznie na największych przebiciach, bez jednego błędu; otworzyli przeciwko niemu z setkę dochodzeń o nieetyczne wykorzystywanie poufnych wiadomości – wszystkie umorzone, żadnych dowodów, chociaż to przecież przeczy logice, bo skądś, u licha, musiał wiedzieć. Mhm… Tak to mniej więcej wygląda. Jeśli ci tak bardzo zależy, to, rzecz jasna, prześlę ci całość dossier.
– A skąd ta ksywa: Muchobójca?
– Cholera wie. Wyszło to chyba od tych Arabów z obsługi Bramy szejka, jakoś tak przed czy po wypadku… Zdaje się, że z tłumaczenia jakiegoś ich idiomu; zresztą nie jestem pewien. – Claymore wytarł usta chusteczką, spojrzał na van der Kroege'a. – Aż tak ci dopiekł?
Peter skrzywił się.
– Nie mam zielonego pojęcia, co z nim począć. Polazł w tego Smoka, zakład, że i kości nie znajdziemy. To co, słać za nim ludzi, psy? Czy zapomnieć? Z drugiej strony – duchy. Też przecież za nimi nie przepadam. Ale tak nie można, Winston; przysyłasz mi rąbniętego szamana, nawet nie wiem, czy mi podlega; kto tu kogo ma słuchać? „Wszelka możliwa pomoc", też coś… Skoro muszę aż wracać na Ziemię i przesłuchiwać cię na wystawnych obiadach, żebyś raczył się wytłumaczyć, to czego ty, u diabła, ode mnie oczekujesz? Gdybym się nie pofatygował, pewnie do samego końca bym nie wiedział o twoim planie i zwaliłoby mi się to cholerstwo na Smoka przy pełnym zaskoczeniu… Już sobie wyobrażałem, że ten Muchobójca to jakiś twój tajny wizytator! Nie graj tak z ludźmi, to nie fair. Dam ci przykład. Skoro chcesz się zabrać do Smoka na serio, to na samym początku przyślij mi kilka rakiet na samobieżnej wyrzutni, żebym mógł postawić na orbicie satelity komunikacyjne, najlepiej laserówki systemu Zica, bo inaczej się nie przebijesz przez wrzask Smoka, tradyjna łączność w tym rejonie nie zdaje egzaminu. Satelity muszą mieć potężny zapas paliwa na korekcję, bo z Hendriksem i jego śmieciami mamy tam casus Jowisza podniesiony do kwadratu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.