Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Van der Kroege zaczął schodzić ze wzgórza. Odruchowo odszukał wzrokiem wśród rozpościerającej się przed nim bladej zieleni osiedla dach własnego domu. Lasery kładły od Petera cztery cienie, w cztery strony obcego świata; był też piąty, bardzo słaby, nie zgrany z tamtymi – cień Hendriksa. Cudze planety, cudze słońca, cudze nieba. Jest w tym coś wstydliwego, nieprzyzwoitego; nie potrafił określić, co. Mijał ludzi, pozdrawiali go ruchem głowy, ręki, uśmiechem, głupim dowcipem. Nie był znienawidzony przez podwładnych. Jego sposób na obronę przed straszliwą samotnością dowódców, świętych i tyranów polegał na całkowitym wyzbyciu się kompleksu śmieszności; nawet gdy wywalał dyscyplinarnie bez złamanego centa w odprawie, nie mogło to zostać odebrane jako przejaw aroganckiej pogardy i pychy, co najwyżej jako zwykła ludzka podłość. Nabrał dystansu. A to dopiero była prawdziwa arogancja i pycha: taka pewność siebie, której nie poruszą żadne oszczerstwa i pomówienia, żaden śmiech jej nie dotknie. Był bezpieczny. Wierzył w siebie. To dlatego tak dobrze rozumiał się z Claymorem: w gruncie rzeczy nie różnili się niczym, prócz pełnionych funkcji. Nawet mu przez myśl nie przeszło składać rezygnację. A Rosanne wiedziała; Rosanne wiedziała doskonale. W ciągu ostatnich dwóch lat ani razu nie udało się jej naprawdę rozzłościć Petera. Był niedosięgalny. Wszystko wybaczał; na krzyk odpowiadał uśmiechem; nie żądał i nie odmawiał. Winiła pracę i miała słuszność. Obce planety, obce słońca, obce nieba. Kochał to. Potrafił zamknąć oczy i całymi minutami tylko wdychać zapach świata. Każdy ma swój własny; jak kobiety. Każdy ma własne tajemnice, własne strachy i nadzieje. Stąpając po ziemi, po której nikt jeszcze nie stąpał, chłonąc widoki niczyim okiem jeszcze nie dotknięte, przemierzając krainy przez nikogo jeszcze nie nazwane, istotom przez żadnego boga jeszcze nie ochrzczonym przeznaczając śmierć lub życie – otrzymywał dary, za które doprawdy nie ma zbyt wysokiej ceny. Bez wątpienia jest w tym jednak coś nieprzyzwoitego, coś wbrew naturze. Nie powinien był. Nie powinien. Piękno podpatrzone bruka sam fakt doświadczania go. Bramy gwałcą porządek wszechświata. Nie potrafił ściślej tego określić. Opowiedział kiedyś o tym Rosanne, ale wyszydziła go. Zbagatelizował rzecz uśmiechem.

Wszedł od tyłu, przez ogród; drzewa zaszeptały za nim. Nie było jej w salonie ani w kuchni. Była w pracowni.

– Wiesz o Mrozowiczu? – spytała, nie odwracając wzroku od ekranu.

– Wiem, że wrócił. Co to za układ?

Streściła przedwczorajszą rozmowę z Muchobójcą.

– Ale tak naprawdę nie był napromieniowany?

– Nie – przyznała – nie był. Niecałe cztery remy. Musiał się pilnować.

Van der Kroege przysiadł na taborecie przy ścianie, pod podświetloną dioramą przedstawiającą zsekcjonowane drzewo wiadomości.

– W tym coś jest – szepnął pochyliwszy się, oparłszy łokcie o kolana. – W tym coś jest. Ja to czuję. Czytałem jego akta i…

Obróciła się do niego razem z fotelem.

– Daj sobie spokój. Mówiłam ci: mam co do niego złe przeczucia. Nie podoba mi się ta historia z duchami. Nie wiem, czy kłamie, ale przecież nie mówi całej prawdy i nawet tego nie kryje.

– No więc właśnie. W tym jest jakaś tajemnica. – Wydął policzek, cmoknął. – Mam to na końcu języka. Cholera. Jedno słowo, a odgadnę.

– Głuchy jesteś czy co? – zirytowała się Rosanne. – Proszę cię, żebyś go sobie odpuścił. To bardzo niebezpieczny facet; to szaleniec. Nawet ty to przyznasz. Nieważne, czy istotnie załatwił tę sprawę z duchami, czy nie. I tak…

– Otóż tu się mylisz – zaśmiał się sucho Peter. – To jest ważne i to jeszcze jak! Claymore…

– Gówno mnie obchodzi Claymore! – wstała, podeszła do niego. – Ty mnie obchodzisz.

– Miło wiedzieć.

Złapała go za ramię.

– Przyszedł bezpośrednio tutaj. To straszny człowiek. Nie drąż dalej. Śniło mi się… Wyrwał się.

– Bardzo cię przepraszam, ale muszę teraz coś przemyśleć. Chodzi mi po głowie… To, co on powiedział o duchach. Układ, tak, układ. – Podniósł się, pocałował ją nieuważnie; patrzył gdzieś w bok, zmarszczył brwi. – Jeśli to rzeczywiście… i jeśli rzeczywiście magia…

Zagryzła wargi. Zmieniła taktykę: odstąpiła, wskazała wiecznopisem dioramę.

– Widzisz? Spojrzał.

– O co chodzi?

– Drzewo wiadomości.

– No.

– Przejrzałam oba filmy, ten twój i ten Malika. Wrzuciłam do komputera na symulację nakładających się prawdopodobnych radiacji. Powinnam wcześniej na to wpaść.

– Podeszła, postukała w dioramę. – Widzisz? Z wrażenia aż usiadł.

– Oż, cholera. Pokiwała głową.

– Ile? – spytał.

– Od dwunastu tysięcy.

– Tak szybko? Niemożliwe. Uśmiechnęła się ponuro.

– Smok.

Trzasnął się otwartą dłonią w ciemię.

– Smok. Jezu Chryste. Oczywiście. Smok. Przy takim stałym napromieniowaniu. Fabryka inteligencji. Hosannę- rozłożył ramiona – całować będę ślady stóp twoich.

– Wystarczy same stopy.

– Masz to gratis. Mhm, sprawdziłaś, czy wszystkie pochodzą z tego samego odgałęzienia?

– Brak dowodów dla tezy przeciwnej. Przede wszystkim – kwestia szybkości przemieszczania się. Duchy suną kilkanaście centymetrów na sekundę, ale nie wiem, na ile to ich własna mobilność, a na ile, że się tak wyrażę, spiritus movens. Drzewa wiadomości, te z południa Smoka, odmiana biała, już teraz robią metr na dobę. Na drodze do inteligencji następuje zatem przejście w ścisłą specjalizację drapieżniczą, zanikają cechy charakterystyczne eugloidalności; prawdę mówiąc, zaskoczyło mnie to. One są znacznie bardziej masywne od dzisiejszych drzew i jeśli tylko dobrze się przyjrzysz…

Poderwał się, nagle podniecony niczym nastolatek, zamachał rękoma.

– Nie mów, nie mów! Bo ucieknie mi skojarzenie. Muszę pomyśleć.

Wyszedł z pracowni i z domu, przysiadł na schodkach do ogrodu, jak to miał w zwyczaju. Widziała przez okno tylko jego nogi; nie musiała jednak patrzeć, by wiedzieć, jaki wyraz ma teraz jego twarz. Z powrotem usiadła przed ekranem. Wzrok miała skierowany na ten ekran, lecz źle zogniskowany, nie dostrzegała żadnego z wykresów i symboli. Nie wiedziała, co począć z dłońmi. Wreszcie założyła nogę na nogę, zapaliła papierosa i uśmiechnęła się gorzko do ściany.

– Skurwysyn.

Peter tymczasem siedział na schodkach i gonił rozpierzchające się za każdym nowym pomysłem myśli. Coś mu majaczyło na rubieżach skojarzeń. Kręcił głową, zaciskał pięść. Zadzwonił telefon; wyłączył go. Spojrzał z rozpaczą na tarczę Hendriksa, rozdzieloną terminatorem na wielką czerń i małą czerwień. To było jak łapanie dymu.

– Tak już nie siebie do pseudochlorofilowi czasu – odezwało się pobliskie drzewo głosem Rosanne.

– Zamknij się – warknął nań w irracjonalnym odruchu van der Kroege.

– Zamknij się – odwarknęło mu identycznym głosem z identyczną intonacją któreś inne drzewo wiadomości.

– Flądra niech idioto! wygląda jak co dokąd prawda? jeśli ci w mordę dam – rzekło jeszcze inne trzema różnymi głosami.

Na to rozgadały się dwa sąsiednie.

– Francuz wręcz pół – (Zielony Jasiu) – hamaku ten tego z dupy powyrywam – (Siena) – pomiędzy żaba – (nie rozpoznał) – podaj mi – (Rosanne) – hę, hę, hę, błagam -(on sam).

– I butelka rumu! – (von Prinze) – węglowodorom aromatycznym – (Druga Mary) – aaaaaaa – (nie rozpoznał) -klep chasyd Fahrenheita – (Zielony Jasiu) – oraz – (Rosanne).

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «W Kraju Niewiernych»

Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x