Marcin Wolski - Piąty odcień zieleni

Здесь есть возможность читать онлайн «Marcin Wolski - Piąty odcień zieleni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piąty odcień zieleni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piąty odcień zieleni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piaty odcień zieleni to sensacyjna opowieść o losach naszego świata, który na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności i sprzecznych działań dostaje się w ręce radykalnej frakcji ruchu Zielonych. Przedstawia ją przypadkowy świadek i mimowolny trybik machiny zdarzeń, nasz rodak, który wpada w sam, srodek zapierajacej dech rozgrywki, toczącej się na wszystkich kontynentach, na wodzie, pod wodą i… w kosmosie.

Piąty odcień zieleni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piąty odcień zieleni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie będzie jutra, Al. Nie ma jutra dla zdrajców.

Krople potu wystąpiły na podłużne czoło profesora. Postępowanie Człowieka-Cytryny przerażało go. Czyżby pochodził z niesłusznie uznanego za wymarły gatunku ideowców? A może po prostu był głupi?

– Porozmawiajmy spokojnie – rzekł starając się opanować głos. – Jak ludzie czynu i ludzie interesu. Znasz mnie doskonale i wiesz, że każda moja decyzja jest starannie wyważona. Toteż kiedy poznasz szczegóły, zrozumiesz jak śmieszne okazały się nasze dotychczasowe układy. Znajduję się w wąskiej grupce ludzi, którzy już jutro władać będą tą planetą i to w sposób bardziej nie kontrolowany, niż mogłoby się to komukolwiek wydawać. Jest środek, który jeszcze dziś zlikwiduje dziewięćdziesiąt dziewięć procent nuklearnych zasobów Ziemi pozostawiając resztkę w naszych rękach!

– To cieszy. Ale nie zapominaj, że nasze dłonie wyrastają z ramion, a ramiona…

– Jesteś obłąkany, Vick. Obłąkany lojalnością. Czy wiesz, czym byłaby nieograniczona władza nad światem w ich ręku?

– Wiem, czym będzie…

Głos Vicka zionął chłodem jak wnętrze dobrej zamrażarki. “Cytryna" ze swym brakiem emocji przypominał w tym momencie drzewo, wypróchniałe, pozbawione środka, ale o ciągle mocnych gałęziach. Czy ten człowiek mógł mieć duszę, czy poza bezwzględnym posłuszeństwem dla NICH, wypływającym z bliżej nie określonych źródeł, kryło się w nim jeszcze coś, jakaś struna, na której wysiliwszy całą swoją inteligencję profesor mógłby zagrać!

Błyskawicznie dokonał retrospekcji spędzonych wspólnie lat, przeżytych akcji. Co właściwie wiedział o majorze, który go zwerbował, jego usposobieniu, zainteresowaniach? Nic! Równie dobrze można by chcieć dotrzeć do życia psychicznego domowego robota czy biurowego komputera.

– Interesują nas fakty, Al – słowa “Cytryny" brzmią jak lodowe sople – o twych, powiedzmy, wahaniach – nie będziemy rozmawiać. Nie wyciągniemy konsekwencji. Jesteśmy wyżsi ponad płaskie pragnienia odwetu lub zemsty.

– W porządku, w porządku – powiedział skwapliwie profesor – ale nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że beze mnie nie zrobicie nic. Ja trzymam nici, ja jestem jedynym atutem w grze, która – rzucił okiem na telewizor – już się rozpoczęła. I jeśli zechcę…

Ruchy były zautomatyzowane, ale szybkie jak cięcia szabli. Pistolet przeskoczył z prawej do lewej, a obleczona rękawicą dłoń majora sieknęła Levecque'a w twarz. Towarzyszyło temu kopnięcie w brzuch, a następnie sójka wykonana lufą prosto w żebra.

– Nie będziemy się targowali…

Strużka krwi nadała twarzy profesora wygląd skrzywdzonego mima. W tej chwili na nic zdawał się cały jego intelekt. Nie liczyło się, że góruje nad majorem intelektualnie. Nie widząc innego wyjścia – powiedział potulnie:

– W porządku, Vick, żartowałem tylko!

Dla kogoś o sparaliżowanej połowie ciała strasznie niewygodne jest leżenie na podłodze. Niewygodę tę pogarsza dodatkowo zarwana wykładzina i wydłubany dołek w stropie. Tylko w takiej pozycji i z wetkniętym w ucho stetoskopem lekarskim, były nadinspektor Steiner mógł słyszeć każde słowo z apartamentu poniżej równie dobrze jak z pomocą japońskiej aparatury podsłuchowej.

– Niewiarygodne, niewiarygodne, ale Marcel miał węch!

Po zaledwie trzydziestu minutach lotu wahadłowiec dopędził kosmiczne laboratorium i przycumował prawidłowo przy komorach śluzowych. Wkrótce pasażerowie i pakunki znalazły się w przestronnych komorach Cotifornii. W Space Center w Huston, na Mount Palomar, a także w Waszyngtonie, powitały ten wyczyn wiwaty. Pewnym zgrzytem okazało się wykryte uszkodzenie obu niezależnych systemów łączności radiowej, co jednak przy doskonałej sprawności urządzeń telewizyjnych i kodowych nie miało w sumie dla programu większego znaczenia, jedynie poza osłabieniem poziomu transmisji. Zresztą Jefferson Hammersmith obiecywał zlikwidować usterkę w krótkim czasie.

Denningham, Lenni Wilde i Tamara odtańczyli w living-roomie farmy taniec triumfujących indyków.

Lion Groner wysłuchał wiadomości na małym, ultraczułym odbiorniku radiowym – na Raronga nie było własnej stacji telewizyjnej – i odetchnął z ulgą.

W myśliwskim domku na północy Finlandii, ukryty jak borsuk Viren wzniósł do lusterka toast za własne zdrowie.

Bonnard nie oglądał transmisji. Nie miał zresztą pojęcia o związku kosmicznej eskapady z jego prywatną wojną. Orientując się, że w niczym nie może pomóc Loulou, którego szczątków nie złożyłby nawet światowy mistrz puzzle, spiesznie opuścił hotel. Miara się przebrała! Rozglądał się właśnie za taksówką, kiedy z piskiem zatrzymał się pojazd nadjeżdżający z przeciwka. W wychylającym się przez okno chudzielcu rozpoznał swego londyńskiego komilitona Welmana. Nie namyślając się, wskoczył do środka. Obok eks-inspektora Scotland Vardu siedział, wyraźnie zaniepokojony, szczupły młody człowiek.

– Dokąd teraz? – z głośnika rozległ się głos taksówkarza.

– Hotel Plazza – zdecydował, sadowiąc się na trzeciego Marcel Bonnard.

Z notatek doktora

Gdzieś na przełomie szkoły podstawowej i średniej ogarnął mnie, szczęściem krótkotrwały, nałóg tworzenia powieści. Celowo stwierdziłem tworzenia, nie – pisania. Poprzestawałem bowiem na wymyślaniu i konspektowaniu fabuł, nigdy nie wypociwszy nawet jednej strony prozy. Te opowieści relacjonowałem następnie kolegom, a gdy się znudzili, tworzyłem już wyłącznie dla siebie. Wszystkie one, rozgrywające się na wielu kontynentach, odznaczały się sensacyjną fabułą i, co tu ukrywać, niezbyt dużym prawdopodobieństwem. Czasem więc moje dzienniki łącznie z epizodem kalaharyjskim wydają mi się nieudolnym naśladownictwem wyobraźni młodości.

Podczas lotu i przymusowego lądowania w Hamilton, przeżywałem prawdziwe męki. Wręcz czułem jak lont dopala się do końca, a moje szansę, aby przeszkodzić nieszczęściu maleją z każdą chwilą.

Nauczony doświadczeniem, nie przekazałem memu chudemu opiekunowi nawet połowy posiadanych informacji. Zataiłem sprawę Akcji, wątek Marindafontein. Upierałem się tylko przy jednym – muszę zawiadomić Denninghama o zdradzie we własnych szeregach. Mój towarzysz zresztą nie usiłował mnie mocniej rozgryzać. W kabinie samolotu było to raczej niewykonalne. Ja zaś mogłem jedynie czekać na rozwój sytuacji i wierzyć, że jakoś uda mi się uniknąć najgorszego. Żeby tylko dotrzeć do Burta. Denningham wnosił zawsze tyle spokoju, niezmąconej pewności i poczucia bezpieczeństwa! Liczyłem też, że obok niego spotkam Barbarę.

Do tej pory nie wiem jak to się stało, że uczestniczyłem w dalszych wydarzeniach, może zresztą Bonnard nie miał po prostu co ze mną zrobić. Od chwili, kiedy spotkaliśmy się w taksówce, każdy kwadrans potwierdzał fakt, że jesteśmy na siebie skazani.

Z Miami International Airport przejechaliśmy do pobliskiego Miami Springs, a stamtąd, już z Bonnardem, śródmiejską autostradą ponad baśniową laguną wprost do Miami Beach, dzielnicę rozciągającą się na wyspie oddzielającej zatokę od otwartego morza. Podczas drogi Bonnard i Welman nerwowo rozmawiali po francusku, sądząc po intonacji głosów sytuacja robiła się gorąca. Kiedy usiłowałem się wmieszać i spytałem, w jaki sposób mógłbym im pomóc, Bonnard skrzywił się, a Welman stwierdził, że najlepiej zrobię, jeśli będę milczał i nie przeszkadzał.

Pod hotel Plazza zajechaliśmy od tyłu. Obaj starsi panowie zdradzali duże podniecenie, choć pokrywali je oschłością profesjonalistów. Nie zatrzymani przez nikogo weszliśmy wejściem dla personelu, a następnie windą towarową wjechaliśmy na szóste piętro. Bonnard podszedł pod drzwi numer 679 i zapukał, wystukując dość oryginalny rytm. Cisza. Welman rozejrzał się po korytarzu nakazując mi gestem cofnąć się pod ścianę i wydobył broń. Równocześnie jego przyjaciel cienką szpileczką pogmerał w zamku. Drzwi stanęły otworem. Dwoma susami Bonnard wskoczył do wnętrza, po krótkiej przerwie Welman. Wreszcie ja.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piąty odcień zieleni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piąty odcień zieleni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piąty odcień zieleni»

Обсуждение, отзывы о книге «Piąty odcień zieleni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x