Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach
Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rycerze na rozdrożach
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rycerze na rozdrożach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rycerze na rozdrożach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rycerze na rozdrożach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rycerze na rozdrożach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Udałow wierzył, że w zapadlisku nie ma nic interesującego. Ileż już ich było za jego pamięci — i wszystkie puste. Dziwactwa Kastielskiej też nie potraktował poważnie. Po prostu nie chciał wojować z czynnikiem społecznym. Po co? I tak się zasypie. Wszystkie zapadliska — i to przy domu archijereja, i to, które wytworzyło się na placu budowy łaźni, i to pod rzeźnią — wszystkie wywoływały ożywienie w muzeum rejonowym, a nawet w obwodzie. Ale Udałowowi i władzom miejskim stały one kością w gardle — zapadliska nie da się zaplanować. W zapadlisku jest dla pracownika gospodarki komunalnej coś wstydliwego — groszowy, pokątny żywioł.
Teraz nad dziurą w jezdni stały butle, leżały książki. I były one nie tylko przeszłością, lecz także przyszłością. Przyszłością, w której nazwisko Udałowa będzie odmieniane na wszelkie sposoby przez działaczy kultury jak kraj długi i szeroki aż do Wołogdy, w której będzie mu się wyrzucać ciasnotą umysłu i zaściankowość. Był wręcz pewien, że padnie słowo „zaściankowość”. Trzeba więc było ratować sytuację i dowodzić.
— Dużo tam tego? — zapytał Udałow, unosząc kapelusz i ukazując wypukłe czółko z głębokimi zatokami.
— Całe laboratorium — odparł spod ziemi operator koparki, który już zapomniał o swym pierwotnym zadaniu i przeszedł do obozu przeciwnika.
— Warto zabezpieczyć znalezisko — powiedział Misza zza pleców Edika. — Należy zaprosić specjalistów z obwodu.
— Popełniacie błąd — zaripostował trzeźwo Udałow. — Nasi specjaliści są nie gorsi od obwodowych. My przecież, towarzysze, mamy Kastielską!
Ostatnie słowo wymówił tak głośno, jakby spodziewał się oklasków, i rzecz zdumiewająca — jest taka szczególna intonacja, znana ludziom zaprawionym w przemówieniach, która w połączeniu z dowolnym nazwiskiem zmusza obecnych do uniesienia dłoni i klaśnięcia nimi.
Przy słowie „Kastielską” w tłumie rozległy się oklaski. Udałow uśmiechnął się w duchu. Wziął górę nad tłumem. Sytuacja została opanowana. Piwnica będzie zasypana.
Helena Siergiejewna w każdym innym wypadku nie pozwoliłaby się okręcić wokół palca. Zażartowałaby, powiedziałaby jakąś złośliwość, którą zawsze miała na podorędziu. Ale teraz, kiedy stała i czekała, co znajdą, kiedy patrzyła na przyniesione przedmioty, zrozumiała, że nie ma sensu rozpoczynać wojny z Udałowem. Znaleziska nie były takie znów stare.
— Teraz, towarzysze, pod okiem Heleny Siergiejewny uratujemy skarby kultury i odniesiemy je do muzeum. Słusznie?
— Słusznie — odparli słuchacze.
— No, gdzie mamy skarb kultury numer jeden?
Korneliusz zerknął na wielką butlę i poczuł nieodpartą chęć 'kopnięcia skarbu numer jeden — właśnie owej butli. Zapragnął nawet powiedzieć narodowi, że wszystkie te graty to po prostu wyposażenie przedrewolucyjnej bimbrowni. Ale się powstrzymał.
Badacze podziemia po wysłuchaniu mowy Udałowa znowu poszli wynosić rzeczy z drugiej izby. Udałow wysłał umyślnych do domu towarowego po papier pakowy. Helena Siergiejewna przykucnęła i wzięła do ręki jedną z książek. Ostrożnie, podważając paznokciem, otworzyła zardzewiałe zameczki oprawy i przewróciła pierwszą stronę.
Widzowie pochylili się nad nią i bezdźwięcznie poruszając dziesiątkami ust sylabizowali tytuł starej książki.
6
Milica Fiodorowna ocknęła się. Dręczyło ją przeczucie. Na skroni niespokojnie pulsowała żyłka. Coś wydarzyło się w trakcie króciutkiego snu. Zegar podróżny Pawła Boure wskazywał trzecią. Album w safianowej okładce leżał na stole, był dla kogoś przygotowany. Przez szybę dobiegały z ulicy strzępy rozmów. Trzeba wrócić do okna.
Wówczas myśli przebudzą się, jak obudziło się ciało, i wszystko wróci na swoje miejsce. Kotka, wyrwana ze snu, zdumiała się żwawością ruchów swej pani. Portrety znajomych, akwarele i zrudziałe fotografie spoglądały na Milicę Fiodorownę obojętnie lub wrogo. Ich oryginały dawno już umarły i nie przebaczyły pani Bakszt godnej pozazdroszczenia długowieczności.
Różowa poduszeczka czekała na parapecie. Milica Fiodorowna oparła się ostrym łokietkiem i wyjrzała spomiędzy doniczek. Na ulicy niewiele się zmieniło. Tłum się przerzedził. Przed Heleną Siergiejewną Kastielską stały na asfalcie jakieś przedmioty i butle o staroświeckim wyglądzie. Sama zaś muzealna dama siedząc w kucki — w pozie, jaka nie przystoi jej wiekowi — kartkowała zniszczoną książkę.
To znaczy, że piwnica nie była pusta, że coś w niej znaleziono. Milica Fiodorowna zmusiła się do myślenia. W mózgu drgnęły zwapniałe naczynia, żwawiej pobiegła krew! po całym pokoju rozniósł się cichutki trzask, jakby ktoś brązowym kluczykiem nakręcał stary zegar.
Dokąd prowadziło przejście z tej piwnicy? Przecież nie wchodziło się do niej z ulicy? Do ojca Serafima? Nie, jego dom, dopóki nie spłonął, stał w głębi, za kępami potrójnego bzu. Może do domu sąsiadującego z Baksztami, po tej samej stronie ulicy? To również niemożliwe, gdyż w tym miejscu od niepamiętnych czasów wznosił się skład zboża. Może do oficyny? Tam były zielone okiennice z otworami w kształcie serduszek, i coś jeszcze wiązało się z tą oficyną…
— Milico — męski glos odezwał się przy drzwiach, głos znajomy i wiecznie młody. — Proszę się nie lękać. Poznaje mnie pani?
— Wcale się nie boję, mój przyjacielu — odparła poważnie i cicho Milica Fiodorowna, usiłując odwrócić się wraz z fotelem. — Już nie potrafię się bać. Proszę podejść do światła.
Starzec zbliżył się do okna, ciężko opierając się na sękatej lasce z bukszpanu. Miał siwą, pożółkłą brodę, niedawno podstrzyżoną. Wulgarny odór wody kolońskiej, odór taniej razury rozlał się po pokoju, kłócąc się z innymi, zadomowionymi w nim zapachami. Te domowe zapachy — naftalinowy, waniliowy, wełniany, kamforowy — starały się wyprzeć natręta, ale aromat „Chypre'u” bezczelnie zajął środek pokoju i po chamsku szczerzył zęby.
— Proszę mi wybaczyć, Milico — powiedział starzec. — Dopiero co byłem u fryzjera.
— Długo pan u nas zagości, Miły Przyjacielu? — zapytała Milica Fiodorowna i podała starcowi szczupłą, wiotką jeszcze, choć podagrycznie powykręcaną rękę. Starzec oparł się mocniej na lasce, pochylił się, całował długo i czule.
— Posunąłem się w latach — powiedział prostując się. — Mocno się posunąłem.
— Proszę usiąść, Miły Przyjacielu — powiedziała Milica Fiodorowna. — Tam jest krzesło.
— Dziękuję. Wszedłem kuchennym wejściem. Od tyłu. Nie chciałem natknąć się na ludzi.
— Na długo do nas?
— Trudno powiedzieć, Milico. Sam nie wiem. Jeśli ta sprawa, której poprzednio nie zakończyłem, powiedzie mi się, może się nieco zatrzymam. Bo inaczej przyjdzie umierać.
— Niech pan nie mówi o śmierci — powiedziała Milica. — Śmierć może usłyszeć. Jesteśmy zbyt słabo związani z życiem. Cieniutką nitką.
— Nonsens — powiedział Miły Przyjaciel. — Powoduje panią ciekawość, a to znaczy, że jeszcze pani żyje.
— Tam wydarzyło się coś dziwnego — powiedziała Milica Fiodorowna. — Zapadła się jezdnia. Ludzie denerwują się, biegają.
— Mrówcza krzątanina — powiedział starzec. — Ileż to ja pani nie widziałem? Chyba z pięćdziesiąt lat.
— Pan znów swoje.
— Jestem bezpośredni i niedelikatny. Życie mnie tego nauczyło. Pięćdziesiąt lat to ogromny kawał czasu.
Milicy Fiodorownie nie chciało się wypytywać gościa o to, co przydarzyło mu się w ciągu tych pięćdziesięciu lat. Jej te lata upłynęły monotonnie. Samotnie. Czasami chłodno, czasami głodno. Ostatnio nieco lepiej.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rycerze na rozdrożach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rycerze na rozdrożach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rycerze na rozdrożach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.