• Пожаловаться

Stanisław Lem: Człowiek z Marsa

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem: Człowiek z Marsa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Człowiek z Marsa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek z Marsa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stanisław Lem: другие книги автора


Кто написал Człowiek z Marsa? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Człowiek z Marsa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek z Marsa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chętnie wierzę panu — powiedział mężczyzna o bladej twarzy. — Pozwól pan, że go zapoznam z obecnymi: to jest doktor Thomas Kennedy — wskazał na mężczyznę w binoklach — to Mr Gedevani, inżynier Fink, a ja się nazywam Frazer.

Panowie kłaniali mi się i podawali ręce. Nie wiedziałem, czy mam się złościć, czy śmiać.

— A ja się nazywam…

— Wiemy, wiemy doskonale, panie McMoor, pochodzi pan ze Szkocji, prawda?

— Proszę, panowie, może dość już tych żartów?

— Rozumiemy pana doskonale — powiedział Frazer. — Otóż w kilku słowach: tak, jak tutaj siedzimy, stanowimy organizację, która nie ma właściwie na oku ani celów czysto naukowych, ani finansowych, ani nawet — uśmiechnął się — zbójeckich. Nie sądź pan też, że jesteśmy faszystami — dodał szybko, widząc, że mi się twarz wyciąga. — Nie jesteśmy też klubem znudzonych milione…

— Tak wyliczać może pan godzinę — powiedziałem kąśliwie. — Nie tworzycie towarzystwa ochrony nad zbłąkanymi sznyclami ani klubu opieki nad własną kieszenią…

— Jest to sprawa dość trudna do zrozumienia, a jeszcze trudniejsza do uwierzenia — odezwał się po raz pierwszy mężczyzna w czarnym ubraniu, o twarzy wąskiej, ozdobionej wypielęgnowanym srebrnym wąsikiem. Prezes nazwał go inżynierem Finkiem. — Sądząc według wszystkich pozorów, pan się nią nie tylko zainteresuje, ale odda jej to, co myśmy oddali.

— To znaczy?

— To znaczy wszystko — powiedział, wstając. Inni też powstali, a Frazer zwrócił się do mnie: — Pozwoli pan ze mną? Muszę pana objaśnić szczegółowo.

Skłoniłem się i szedłem za nim po tłumiącym wszelki szmer grubym chodniku.

Doszliśmy do drzwi, które na dwa kroki przed nami same się otworzyły. Zauważyłem, że byliśmy sami — inni spiskowcy (jak ich w myśli nazywałem) pozostali w bibliotece. Korytarz prowadził do jakichś nie znanych mi schodów, które wydawały się wyryte w jednym bloku betonu: bez otworów okiennych, ciężkie, masywne. W ścianach płonęły wszędzie spokojnie przyćmionym światłem kwadratowe, wpuszczone w mur lampy. Na drugim piętrze korytarz był taki sam jak na dole — przewodnik mój prowadził mnie ku drzwiom, jakie widniały na podeście, i otworzywszy je, wszedł pierwszy.

Był to mały pokój, ogromnie załadowany instrumentami fizycznymi, książkami, na ścianach wisiały mapy geograficzne — jak mi się zdawało, jakichś okolic pustynnych — na podłodze stały różnej wielkości globusy. Urządzenie stanowiło ogromne amerykańskie biurko, kilka foteli i stojące pod ścianami stoły z jakimiś bardzo złożonymi aparatami o wielu lampach katodowych. Tyle zdążyłem zauważyć — gdy usiadłem, zaproszony, i spojrzałem na mego gospodarza. Był on dziwnie skupiony i poważny.

— Mr McMoor, proszę pana bardzo, aby pan się starał mnie dobrze zrozumieć i, o ile możliwe, uwierzyć w to, co panu powiem. Postaram się potem pańskie wątpliwości rozproszyć za pomocą dowodów naocznych. — Uczynił szeroki gest ręką i spytał, podnosząc ze stołu jakąś gazetę: — Czy przypomina pan sobie, jakie zjawisko ukazało się na niebie naszej półkuli przed trzema miesiącami?

Natężyłem pamięć.

— Zdaje mi się, że pojawiła się jakaś wielka kometa, czy też meteor, nie pamiętam już dobrze — powiedziałem. — Byliśmy wtedy zajęci kapitulacją Niemiec, astronomia z meteorologią musiały pójść w kąt.

— Tak właśnie było — mój rozmówca zdawał się być bardzo zadowolony. — Musi pan wiedzieć, że jestem z zawodu fizykiem. Nawet astrofizykiem — dodał po chwili, jakby się namyślając. — Wspomniany przez pana meteoryt upadł na granicy Północnej i Południowej Dakoty, wywołując pożar lasów i zniszczenie ich na przestrzeni trzech tysięcy hektarów z górą. Będąc w tych stronach, wybrałem się, by zwiedzić z kolegami z obserwatorium w Mount Wilson miejsce upadku meteorytu. Był to pewnego rodzaju wąwóz rozrytej ziemi, to ciało kosmiczne zdawało się nie bardzo słuchać praw niebieskiej mechaniki: zetknęło się ze skorupą ziemi pod bardzo ostrym kątem, niemal po stycznej. Blisko dwa kilometry mknęło ono przez las, wyorywując bruzdę głęboką miejscami na dwanaście metrów, zapalając i kładąc ciśnieniem powietrza drzewa, aż zaryło się w pagórku, którego szczyt został przez nie zniesiony, na głębokości kilkudziesięciu metrów. Wysoka temperatura i płonący ciągle las utrudniały dostęp do miejsca, w którym zagadkowy meteoryt się znajdował. Najdziwniejsze było, że w pobliżu nie znaleźliśmy żadnych odłamków żelaza meteorycznego, w ogóle nic, co by mogło nas objaśnić o strukturze tego tworu. Przy pomocy sprowadzonych maszyn i najętych robotników udało mi się wykopać, po sztucznym ostudzeniu, to ciało; o różnych tarapatach związanych z jego wydobyciem opowiem panu dokładniej innym razem. Ten bolid jest obecnie tu, może pan go zobaczyć w dzień, nawet jutro. Nie jest to właściwie bolid… — zawahał się.

— Czy to jest może pocisk rakietowy z Europy? — spytałem. — Niemcy próbowali je rzucać, ale, o ile wiem, tylko na Wyspę.

— Tak, to jest pocisk rakietowy — powiedział Frazer — jest pan nader domyślny, ale nie z Europy.

— Japonia?

— Ani to… — i wskazał na wielkie planigloby, które wisiały na ścianie. Spojrzałem dokładnie. Jakieś wielkie, dziwnie żółte powierzchnie, kręte, ciemne, jakby pokryte lasem masywy, białe kapy śniegów na biegunach… ujrzałem nagle drobną, zawęźloną sieć kanałów…

— Mars — krzyknąłem prawie.

— Tak, to jest pocisk z Marsa — powiedział Frazer powoli i położył przede mną przedmiot, który bardzo ostrożnie wyjął z szuflady. — A to jest pierwsza wieść z drugiej planety…

Na czerwonym blacie biurka leżał lśniący błękitnie wałek z jakiejś metalicznej substancji. Ująłem go w rękę — zwisła mi.

— Czy to ołów? — spytałem. Mr Frazer uśmiechnął się.

— Nie, to nie jest ołów, to jest bardzo rzadki na Ziemi metal: to jest pallad…

Odkręcałem powoli wieczko — zalśnił matowo gwint — zaglądnąłem do wnętrza: był to wydrążony walec, wypełniony jakimś proszkiem.

— I cóż to jest?

Mr Frazer wysypał proszek na kawałek białego papieru, potem położył papier na szklanej płycie zawieszonej na dwu statywach i przyłożył od spodu metalowy wałek. Przesunął nim raz w jedną, raz w drugą stronę. Zdaje mi się, że krzyknąłem. Na papierze drobinki proszku, jakby opiłki, ułożyły się w rysunek: trójkąt ze zbudowanymi na bokach kwadratami. Twierdzenie Pitagorasa. Pod spodem widniały trzy małe znaczki podobne nieco do nut. Frazer zesypał starannie proszek do walca, zamknął go i schował do szuflady. Następnie spojrzał na mnie, jakby chcąc zbadać, jakie wrażenie wywarł na mnie ów dziwny pokaz, i mówił dalej:

— McMoor… nie tylko wieści z innej planety przyniósł pocisk… ale także żywe wrażenia…

— Ludzie z Marsa?

— Żeby to ludzie… w pocisku znajdował się bardzo złożony mechanizm. Jakby panu powiedzieć? Brak na to w ogóle słów… Coś jakby robot mechaniczny… zobaczy go pan… Sądziliśmy, że to jest po prostu taki pilot–robot, który kierował rakietą. Ale nie: okazało się, że w pewnym miejscu, w centrum, znajduje się, nie do uwierzenia, chodźmy, musi pan to sam zobaczyć. Ja sam, ilekroć nie widzę tego dzień, zaczynam raczej wierzyć we własny rozstrój nerwowy…

Wyszliśmy na korytarz. W głowie mi huczało — nie uważałem dobrze na otoczenie — zauważyłem tylko, że wsiedliśmy do windy, której szyb ział w środku bloku oplecionego schodami. Winda drgnęła i podłoga zapadła się pod nami. Jazda trwała krótko. Na dole był taki sam korytarz — długi, tylko nieco ciemniejszy, gdyż co druga lampa ścienna nie płonęła.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek z Marsa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek z Marsa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Edgar Burroughs: Księżniczka Marsa
Księżniczka Marsa
Edgar Burroughs
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
Frederik Pohl: Człowiek plus
Człowiek plus
Frederik Pohl
Отзывы о книге «Człowiek z Marsa»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek z Marsa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.