Jacek Komuda - Bohun
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Bohun» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2006, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bohun
- Автор:
- Жанр:
- Год:2006
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bohun: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bohun»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bohun — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bohun», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Na pohybel Lachom! – ryknęli mołojcy. – Rezaty Lachiw!
Bohun wyprostował się – straszny, drżący, nieopanowany. Podszedł do ikonostasu i zwalił na kolana przed ikoną Matki Boskiej z dzieciątkiem.
– Matko, Bożorodzico światuju pereczystuju. Na rany Chrystusa, Syna Twego przysięgam tobie i wam, mości panowie, że zdrada nie zostanie bez pomsty! Tak mi dopomóż Otcze niebieski i wszyscy święci. Bić będziem Lachów, mości panowie mołojcy bez miłosierdzia! Strasznie bić będziem!
Podniósł się z kolan, podtrzymywany przez Kozaków, a potem podszedł do Sawicza. Ujął i pocałował jego trupią rękę, a potem objął nogi wisielca.
– Zgrzeszyłem, bracia – zaszlochał. – Zawierzyłem Lachom niewiernym i was przywiodłem do śmierci. Ale wiedzcie, że krew wasza nie na darmo została przelana, a za głowę każdego z was, tysiąc lackich ściąć każę. Będę ich mordował tak, by wiedzieli, że giną. Będę ich na palach sadzał, na gałęziach wieszał. Będę ich za koniem ciągał, a ty Boża Matko będziesz świadkiem, że pomsty dokonam! Tak mi dopomóż Matko, Boża Rodzicielko!
Rozdział VII
Królestwo Niebieskie
Zdrada zaporoska ● Póki świat światem, nie będzie Polak Kozakowi bratem ● Ostatnia szarża ● Piekło nas pochłonie ● Gniew Rzeczypospolitej ● Złotogrzywy ● Rzeź batowska ● Finis Poloniae ● Kiedy król królem-duchem się staje ● Bohun i Dantez
– Herr Oberstlejtnant, Kozacy idą.
Ludwik Giza, oberstlejtnant regimentu Houvaldta, przyłożył do oka perspektywę. Ale nawet gołym okiem dojrzałby wyłaniające się z mgieł zaporoskie oddziały. Kozacy zbliżali się szybko – najpierw piechota z arkebuzami, za nią jazda semenów. Wiatr powiewał ogromną, malinową chorągwią z Matką Boską.
– Budźcie maréchala Przyjemskiego! Otwierać bramę!
Giza zszedł po schodach razem z żołnierzami. Muszkieterzy odsunęli rygle, chwycili ogromne wrzeciądze wrót. Wrota otwarły się, a oberstlejtnant z dobytym rapierem przestąpił przez próg. Wkrótce podbiegł doń zdyszany setnik zaporoski z kilkoma mołojcami.
– Nie strzelać! – krzyknął. – Idziemy do obozu lackiego.
– Ichmość pan marszałek Przyjemski oczekuje was. Setnik skinął głową i schylił się. A potem w jednej krótkiej chwili porwał za rękojeść szabli i – wyciągając ją z pochwy – z całej siły chlasnął oberstlejtnanta w łeb. Giza zatoczył się, zwalił bez życia, a setnik machnął szablą w stronę Kozaków.
– Naprzód, bracia!
Zaporożcy rzucili się ku bramie. Wpadli w otwarte wrota. Strzegących je Niemców w jednej chwili wysieczono szablami, wybito kolbami rusznic, czekanami i obuszkami. Lecz jeden z gemajnów zdążył uderzyć w dzwon alarmowy. Jego żałobny dźwięk rozszedł się echem po całym obozie. Pod bramą narodził się krzyk, który wkrótce zabrzmiał ze zdwojoną siłą:
– Zdraaaaadaaa! Zdrada!
Zaporożcy rzucili się dalej, między namioty, ale tu napotkali opór. Do walki porwały się chorągwie piechoty węgierskiej, Szkoci i dragoni Przyj emskiego. Ci dali mocny odpór. A potem na Zaporożców uderzyła jazda wołoska Ruszczyca, rozniosła ich na szablach, popędziła precz, wsiadła na karki pierzchającym...
Sobieski, Przyjemski i Odrzywolski zamarli, słysząc strzały, brzęk szabel i odgłosy walki przy bramie obozu. Szybko jak błyskawica przypadł do nich jeden z dragonów.
– Wasze miłoście, Kozacy do bramy przyszli, udając, że z pokojem idą! A chociaż sztandar wywiesili, wyrżnęli Niemców i dragonów!
– Jezus, Maria! Jak to? – krzyknął Sobieski.
– Gorze nam – rzekł Odrzywolski. Przyjemski nic nie powiedział. Jego oblicze zbielało, dłonie trzymające buławę zacisnęły się na niej kurczowo.
– Nie może to być!
Przypadli do nich kolejni posłańcy.
– Miłościwy panie... Kozacy! Idą! Od Bohu!
– Od Ładyżyna!
– Otoczyli nas!
– Faszynę niosą i drabiny! Działa ciągną.
Sobieski chwycił się za głowę.
– Jak to?! Jak to możliwe?! Przecież podpisaliśmy ugodę...
– Ugodę? Wyrok na nas i na wojsko koronne! Bijcie mnie, mości panowie, bo moja to wina! – ryknął Przyjemski. – Wszystko Bohun i pułkownicy uczynili jeno dla zamydlenia oczu. Abyśmy z obozu nie uszli przed czasem...
– Bijmy ich, w imię Boże! – zakrzyknął Niezabitowski. – Ostatni raz zaufaliśmy hultajstwu. Ostatni raz do rozmów usiedliśmy! Nie może być pokoju z rezunami! Jak świat światem, nie będzie Kozak Polakowi bratem.
– Nie obronimy się w obozie...
– Lepsza rzecz umierać, niźli by pogaństwo i hultajstwo miało nam panować!
– Do chorągwi! – zawołał Przyjemski. – Waszmościowie weźmiecie jazdę i piechotę węgierską, pójdziecie na wschodnią stronę, by bronić szańców i ostrogów. Ja idę na zachodnią do redut, biorę komendę nad Niemcami i Szkotami! W razie czego z pomocą wam przyjdę!
Odwrócili się i rozjechali do swoich chorągwi. Czas był już najwyższy.
Mgła rzedła; lada chwila można było spodziewać się ataku. Sobieski i Odrzywolski szybko zajęli stanowiska przed ostróżkami obsadzonymi przez Węgrów. Przed polską jazdą otwierał się wielki, płaski, opadający ku rzece step, na którym przewalały się tumany mgły. Słońce wstawało spoza wzgórz – lada chwila opary mogły rozwiać się, odsłaniając wrogie wojska.
Kozacy szli na obóz ze wszystkich stron. Żupany, siraki i świty mołojców majaczyły we mgłach szarymi i zielonkawymi plamami, nieduże koniki jazdy parskały rzeźwo, podzwaniając munsztukami. Mołojcy postępowali w zwykłym, głębokim, dziesięcioszeregowym szyku piechoty zaporoskiej. Nieśli rusznice, spisy i arkebuzy, faszynę i kobylice do obrony przed jazdą. Podążali niekończącym się korowodem, ogromnym tłumem, rozciągającym się od krańca do krańca stepu – brudni i obdarci, czasem w samych koszulach lub nadzy do pasa, wielu boso, wychudzonych, o płonących dzikim ogniem oczach. Szli bez wytchnienia jak ogromna morska fala, gotowa od jednego zamachu zmieść polskie reduty i oddziały.
– Postępuj, a równo! – krzyknął Bohun. Pułk kalnicki szedł w pierwszej fali, gotowy na otwarcie ognia, żądny pomsty na Lachach; żołnierze tylko czekali na skinienie pułkownika.
Słońce podniosło się wyżej. Mglisty tuman skrywający step począł dzielić się na pojedyncze kłęby i znikać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zaś kiedy rozwiał się całkiem, Kozacy zadrżeli, widząc, co czekało na nich przed warownymi ostrogami zjeżonymi lufami dział i falkonetów.
Husaria stała jakoby skrzydlaty mur. Szeregi towarzyszy i pocztowych lśniły w czerwcowym słońcu blachami zbroi, srebrzystymi piórami, kitami i forgami. Błyszczały naramienniki i karwasze, sadzone klejnotami strzemiona, napierśniki zdobione husarskimi krzyżami i wizerunkami Matki Boskiej, przesłonięte skórami rysiów, lampartów i tygrysów. A potem zerwał się wiatr; zaszeleścił morzem proporców i krasnych sztandarów.
Bohuna przeszedł dreszcz, gdy ujrzał wśród mgły i dymów starostę krasnostawskiego. Marek Sobieski siedział na koniu, bokiem przy swej chorągwi, odziany w prosty, zielonkawy żupan i szarą delię. Na tle srebrzystych husarzy wyglądał niemal jak obozowy ciura. Jak najmniej godny z pocztowych. Pozory myliły. Rotmistrzowie i porucznicy polscy ubierali się zawsze skromnie, by nie wyróżniać się z tłumu. Za to w ręku Sobieskiego błyszczała szczerozłota buława.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy... Bohun i Sobieski. Niedoszły hetman ruski i niedoszły król Rzeczypospolitej trojga narodów. I w tej jednej chwili przemknęło Bohunowi przez głowę, że ileż dzieł wielkich, ileż zwycięstw sławnych mogliby odnieść razem... Bić skurwysynów moskiewskich, pruskich i cesarskich, pohańców tureckich i tatarskich... Lecz było już za późno. Wszystko to iść miało na śmierć. Na zatracenie...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bohun»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bohun» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bohun» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.