• Пожаловаться

Jacek Komuda: Bohun

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda: Bohun» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. год выпуска: 2006, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Bohun: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bohun»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jacek Komuda: другие книги автора


Кто написал Bohun? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Bohun — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bohun», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ja... nie chcę! – jęknął Taras. – Nie zniosę już tego dłużej.

– I powiedział Pan: kto nie bierze swojego krzyża i idzie do mnie, nie jest mnie godzien. Tak oto synu otrzymałeś dar od Boga, ufaj więc w jego siłę i moc, a on uczyni z niego najlepszy pożytek.

– Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie?!

– Ufaj w moc i opiekę Bogurodzicy. Idź za jej głosem i daj się prowadzić. Być może ty właśnie zaprowadzisz pokój Boży na Ukrainie. I zakończysz wojnę...

Taras milczał. Dygotał z przerażenia, nie mógł patrzeć na zakonnika.

Wtedy to Kozacy wpadli do świetlicy z brzękiem szabel, z łoskotem podkutych butów.

– Nie ma dukatów! – krzyknął Morozowicki.

– Nie ma złota! – zawtórowali mu jak jeden mąż Horyłkowie.

Ołeś spojrzał na Sysuna złowrogim wzrokiem.

– Gdzie dukaty i talary? Gdzie orty i szóstaki? Gdzie złotogłowie i aksamity, czapraki, delie? Gdzie materie tureckie, coś nam je obiecywał?!

– Nie masz ich tutaj! – huknął młodszy z Horyłków.

– Łgałeś, psi synu!

Sysun rozejrzał się dokoła ze złością. Być może nie wiedział, czy od razu porwać za szablę, czy też odwrócić jakoś uwagę rozwścieczonych kompanów. I wtedy jego bystre oczy dostrzegły coś za plecami mołojców.

– Tam Lach złoto schował! – zawołał, wskazując figurę Bogurodzicy. – Bierzcie! Matka Boska talarów nie potrzebuje.

Wytrzeszczyli oczy. Pod posągiem Marii leżał chudy trzos.

Zakonnik zerwał się na nogi.

– To są ostatnie grosze nasze, oddane pod opiekę Najświętszej Panny!

Ołeś skoczył ku figurze, wyciągając rękę po sakiewkę. Bernardyn zagrodził mu drogę, lecz Kozak pchnął starca. Bez skutku. W zamian za to zakonnik chwycił jego dłoń i zatrzymał bez wysiłku; uwięził ramię, niby w kowalskich kleszczach. Ołeś szarpnął się wściekle.

– Puskaj! – krzyknął. – Do dytka!

Kozacy skoczyli mu na pomoc, roztrącając dzieci. Izba wypełniła się łoskotem, krzykiem i brzękiem. Lecz nim Zaporożcy dopadli do posępnej postaci zakonnika, Lach odepchnął Ołesia z takim rozmachem, że Kozak padł w tył, walnął podgolonym łbem w ławę, niemal nakrył się nogami. Zanim jego kompani przypadli do bernardyna, zakonnik chwycił cienki trzos i z całej siły przycisnął do piersi.

– Przez mękę Zbawiciela naszego, pomiłujcie! – zakrzyknął. – To dla dzieci...

Horyłkowie i Sysun chwycili starca za ręce, chcąc wyrwać mu mizerną zdobycz. Rozdarli habit, ale nie byli w stanie wydrzeć sakiewki.

– Taras! – zacharczał Sysun. – Taras, chodź tu!

Bandurzysta nie ruszył się. Kozacy stęknęli, szarpnęli zakonnika za ramiona, w których ukrywał sakiewkę, ale nic nie wskórali.

– Z kurwy synu! – wycedził przez zaciśnięte zęby Ołeś i jednym szybkim ruchem zdzielił bernardyna czekanem w łeb. Zakonnik krzyknął, padł na kolana, lecz nie wypuścił sakiewki. Krew polała się na podłogę, ściekła na zmurszałe deski.

– Oddaj dukaty! – ryknął Sysun. – Dawaj złoto, dytczy synu!

Chwycili zakonnika za ramiona. Sapali, klęli, warczeli, ale jego uchwyt był silniejszy niźli kuta stal.

Ołeś porwał za szablę i zadał cios. Sysun wyprowadził drugi. Młodszy Horyłko uderzył trzeci, a Morozowicki jako czwarty...

– Stać! – Taras rzucił się między mołojców. – Zostawcie go!

Starszy Horyłko wbił Weresajowi łokieć pod żebra, młodszy poprawił pięścią w skroń. Taras zgiął się, runął pod ławę, skulił na podłodze, trzymając za żywot.

– Brać złoto! – zawył Sysun.

– To dla dzieci! – jęknął zakonnik. – Zlitujcie... Oszczędźcie...

Ostatkiem sił Horyłko oderwał prawą rękę bernardyna od ciała, chwycił za przedramię, przytrzymał. Lecz nie był w stanie rozewrzeć mu palców.

– Oddawaj! – krzyknął Sysun.

– Dla dziatek – powtórzył mnich zakrwawionymi ustami. – Dla...

Sysun ciął jednym ruchem kurczowo zaciśniętą dłoń. Zakonnik jęknął. Sakwa upadła na podłogę razem z odciętymi palcami.

Sysun zawył. Chciał rzucić się po sakiewkę, ale bernardyn był szybszy. Nim Kozak schylił się po mieszek, chwycił go lewą ręką, przycisnął do pokrwawionego ciała.

– Ulitujcie – wybełkotał. – Ja...

Ciosy szabel i czekanów spadły na niego ze wszystkich stron, raz za razem. Bernardyn jęczał; ostatkiem sił pełzł ku posągowi Maryi, nie wypuszczając z ręki sakiewki.

– Skaczesz, Lachu! – zakrzyknął Sysun. – Jeszcze skaczesz!

Ciął szablą ze świstem i jednym wprawnym ciosem odrąbał mu lewą rękę w łokciu.

Zakonnik zawył. Padł w drgawkach na podłogę tuż przed posągiem Maryi. Czerwona krew trysnęła na ściany, na figurę Najświętszej Maryi Panny. Bernardyn uczynił ostatni, rozpaczliwy wysiłek, chciał rzucić się całym ciałem na sakiewkę, lecz Sysun chwycił za jego długie, białe włosy, poderwał głowę ku górze, a potem ze świstem uderzył szablą!

Szloch i krzyk dzieci urwały się w jednej chwili. Cios był tak silny, że Sysun przerąbał szyję zakonnika i zarazem figurę Matki Boskiej. Głowa bernardyna padła z łoskotem na deski, przeturlała z głuchym dudnieniem, a potem zamarła w kącie. Jej powieki poruszyły się jeszcze, zatrzepotały i znieruchomiały. Krew spływała po przewróconych świecach, po różańcu, Biblii i okaleczonym, bezgłowym posągu Maryi.

Z okrzykami tryumfu Sysun i Morozowicki rzucili się ku sakiewce, chwycili ją, poczęli wyrywać sobie z rąk. Materiał pękł w jednej chwili, a z płóciennego woreczka sypnęły się monety. Lecz nie talary, dukaty, czy czerwone złote. To były zwykłe, pospolite miedziaki, połamane i oberżnięte ternary, denary, szelągi i grosze, wśród których zabłysnął czasem ort czy szóstak.

Taras patrzył przerażony, jak panowie mołojcy zgarniali unurzane we krwi miedziaki. Jak młodszy Horyłko podniósł odcięty palec zakonnika i pomagając sobie zębami zerwał zeń herbowy pierścień. Morozowicki odrywał deski z podłogi, rąbał ściany, przewracał sprzęty. Tymczasem Ołeś ściągnął z martwego ciała bernardyna jego rycerski pas.

Sysun podniósł się z kolan, schował do sakwy zakrwawione grosze, a potem rzucił okiem na odrąbaną głowę zakonnika i splunął.

– Podpalić dwór! – rozdarł się na całe gardło. – Spalcie to wilcze gniazdo!

Morozowicki porwał smolną szczapę zatkniętą przy drzwiach. Szybko podłożył ją pod obrusy i materie przy bezgłowej figurce Maryi. Płomienie buchnęły w górę, przeniosły się na ścianę.

– Podpalać! Podkładajcie ogień! – ryczał Ołeś. – Spalmy dwór do szczętu!

Dzieci już nie płakały. Stłoczone w kącie sali, wpatrywały się nieruchomymi spojrzeniami w to, co rozgrywało się na środku świetlicy – pewnie dlatego, że w czasie wojny na Ukrainie widziały gorsze rzeczy. Śmierć rodziców, braci i sióstr, tortury, rzezie, niewolę, strach, zniszczenie. Taras oprzytomniał szybko. Skoczył ku nim, objął pacholęta, popchnął w stronę drzwi wiodących do sieni.

– Uchodźcie! – zakrzyknął. – Uchodźcie ze mną!

* * *

Taras podniósł krzyż i wbił go w miękką, rozmokłą od deszczu ziemię. Spłacił dług; oddał choć drobną część tego, co winien był bratu Michałowi. Kozak ukląkł, przeżegnał się, zmówił modlitwę.

– Co wy poczniecie, detyny?

– Pomrzemy – odparł cicho jednoręki chłopiec. Wciąż tulił do siebie płaczącą dziewczynkę. – Tu, czy na gościńcu, to żadna różnica, pane.

Taras podszedł do konia, wyciągnął z juków worek sucharów i położył u stóp dzieci.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bohun»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bohun» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Komuda: Imię Bestii
Imię Bestii
Jacek Komuda
Jacek Dąbała: Prawo Śmierci
Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Отзывы о книге «Bohun»

Обсуждение, отзывы о книге «Bohun» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.