• Пожаловаться

Stanislaw Lem: Niezwyciężony

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanislaw Lem: Niezwyciężony» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Niezwyciężony: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezwyciężony»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Data wydania polskiego: 1964

Stanislaw Lem: другие книги автора


Кто написал Niezwyciężony? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Niezwyciężony — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezwyciężony», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Macie już wszystko? — spytał.

— Tak.

— Wracajcie — powiedział do nich.

— A pan?

— Zostanę jeszcze. Wracajcie — powtórzył niecierpliwie.

Chciał być już sam. Blank zarzucił na ramię związane paskiem uchwyty pojemników, Jordan podał robotowi sondę i odeszli, brnąc ciężko; arktan człapał za nimi, tak podobny z tyłu do zamaskowanego człowieka.

Rohan poszedł ku skrajnej wydmie. Z bliska zobaczył wystający z piasku, rozszerzony u końca wylot emitora, który wytwarzał ochronne pole siłowe. Nie tyle, by sprawdzić jego obecność, ale po prostu z dziecinnej chętki zaczerpnął garść piachu i cisnął ją przed siebie. Poleciała smużką i jakby natknąwszy się na niewidzialne, pochyłe szkło, osypała się pionowo na ziemię.

Aż go ręce świerzbiały, żeby zdjąć maskę. Znał to dobrze. Wypluć plastykowy ustnik, zerwać paski, wypełnić całą pierś powietrzem, zaciągnąć się nim aż do dna płuc…

Rozklejam się — pomyślał, i wolno zawrócił ku statkowi.

Klatka dźwigu czekała, pusta, z platformą zagłębioną miękko w wydmie, a wiatr zdążył przez kilka minut jego nieobecności powlec jej blachy cienką warstewką nawianego piasku.

Już w głównym korytarzu piątego poziomu spojrzał na ścienny informator. Dowódca był w kajucie gwiazdowej. Pojechał na górę.

— Jednym słowem, sielanka? — podsumował astrogator jego słowa. — Żadnej radioaktywności, żadnych spór, bakterii, pleśni, wirusów, nic — tylko ten tlen… Próbki trzeba w każdym razie dać na pożywki.

— Już są w laboratorium. Być może życie rozwija się tu na innych kontynentach — zauważył Rohan bez przekonania.

— Wątpię. Insolacja poza strefą równikową jest słaba; nie widział pan grubości czapek biegunowych? Ręczę, że jest tam co najmniej osiem, jeśli nie dziesięć kilometrów lodowej pokrywy. Już raczej ocean, jakieś wodorosty, glony — ale dlaczego życie nie wyszło z wody na ląd?

— Trzeba będzie do tej wody zajrzeć — powiedział Rohan.

— Za wcześnie pytać naszych ludzi, ale planeta wygląda mi na starą. Takie zmurszałe jajo musi mieć ze sześć miliardów lat. Zresztą słońce też kawał czasu temu wyszło z okresu świetności. To prawie czerwony karzeł. Tak, ta nieobecność życia na lądzie jest zastanawiająca. Szczególny rodzaj ewolucji, która nie może znieść suszy. No tak. To by wyjaśniało obecność tlenu, ale nie sprawę „Kondora”.

— Jakieś formy życia, jakieś istoty podwodne, kryjące się w oceanie, które wytworzyły tam cywilizację na dnie — podsunął myśl Rohan.

Obaj patrzyli na wielką mapę planety w projekcji Merkatora, niedokładną, bo rysowaną w oparciu o dane automatycznych sond z zeszłego wieku. Ukazywała jedynie zarysy głównych kontynentów i mórz, linie zasięgu czap polarnych i kilka największych kraterów. W siatce przecinających się południków i równoleżników widniał obwiedziony czerwonym kółkiem punkt, pod ósmym stopniem północnej szerokości — miejsce, w którym wylądowali. Astrogator przesunął niecierpliwie papier na stole mapowym.

— Sam pan w to nie wierzy — żachnął się. — Tressor nie mógł być głupszy od nas, nie dałby się żadnym podwodnym, bzdura. A zresztą gdyby nawet istniały rozumne istoty wodne, jedną z pierwszych rzeczy, jaką by zrobiły, stanowiłoby opanowanie lądu. Ot, powiedzmy, choćby w skafandrach, wypełnionych wodą… Zupełna bzdura — powtórzył, nie aby unicestwić do reszty koncept Rohana, ale ponieważ myślał już o czymś innym. — Postoimy tu jakiś czas — zakonkludował wreszcie i dotknął dolnego brzegu mapy, która z lekkim furknięciem zwinęła się i znikła w jednym z poziomych regałów wielkiego mapnika. — Poczekamy i zobaczymy.

— A jeśli nie? — spytał Rohan ostrożnie. — Poszukamy ich… ?

— Rohan, bądźże pan rozsądny. Szósty gwiazdowy rok, i takie — astrogator szukał właściwego określenia, nie znalazł go i zastąpił je lekceważącym ruchem ręki. — Planeta jest wielkości Marsa. Jak mamy ich szukać? To znaczy „Kondora” — poprawił się.

— No tak, grunt jest żelazisty… — niechętnie przyznał Rohan.

W samej rzeczy analizy wykazały sporą domieszkę tlenków żelazowych w piasku. Wskaźniki ferroindukcyjne były więc na nic. Nie wiedząc, co powiedzieć, zamilkł. Przekonany był, że dowódca znajdzie w końcu jakieś wyjście. Nie wrócą przecież z pustymi rękami, bez żadnych rezultatów. Czekał, patrząc na wysunięte spod czoła, krzaczaste brwi Horpacha.

— Prawdę mówiąc, nie wierzę, żeby to czekanie przez czterdzieści osiem godzin cokolwiek nam dało, ale regulamin tego wymaga — tonem niespodziewanego zwierzenia odezwał się astrogator. — Niech pan siada, Rohan. Stoi pan nade mną jak wyrzut sumienia. Regis jest najidiotyczniejszym miejscem, jakie sobie można wyobrażać. Szczyt bezpotrzeby. Nie wiadomo, po co wysłano tu „Kondora”; zresztą mniejsza o to, skoro stało się.

Urwał. Był w złym humorze i jak zwykle stawał się wtedy wymowny i wciągał łatwo w dyskusję, nawet poufałą, co było zawsze trochę niebezpieczne, bo w każdej chwili mógł uciąć rozmowę jakąś złośliwością.

— Jednym słowem, tak czy owak musimy coś zrobić. Wie pan co? Niech mi pan wprowadzi parę małych fotoobserwatorów na orbitę równikową. Ale żeby była uczciwie kołowa i ciasna. Tak ze siedemdziesiąt kilometrów.

— To jeszcze w obrębie jonosfery — zaprotestował Rohan. — Spalą się po kilkudziesięciu okrążeniach…

— Niech się spalą. Ale przedtem sfotografują, co się da. Radziłbym panu zaryzykować nawet sześćdziesiąt kilometrów. Spłoną może już w dziesiątym okrążeniu, ale tylko zdjęcia robione z takiej wysokości mogą coś dać. Wie pan, jak wygląda rakieta, widziana ze stu kilometrów, nawet i przez najlepszy teleobiektyw? Główka szpilki jest przy niej całym górskim masywem. Niech pan to zaraz… Rohan!

Na ten krzyk nawigator odwrócił się już od drzwi. Dowódca rzucił na stół protokół z wynikami analiz.

— Co to jest?! Co to znowu za idiotyzm? Kto to pisał?

— Automat. O co chodzi? — spytał Rohan, starając się zachować spokój, bo i w nim już podrywał się gniew. (Będzie mi tu teraz zrzędził! — pomyślał, zbliżając się umyślnie powoli).

— Niech pan czyta. Tu. O, tu.

— Metanu cztery procent — przeczytał Rohan. I sam nagle osłupiał.

— Metanu cztery procent, co? A tlenu szesnaście? Wie pan, co to jest? Mieszanina piorunująca! Może mi pan wytłumaczy, dlaczego cała atmosfera nie wybuchła, kiedyśmy siadali na borowodorach?

— Rzeczywiście… nie rozumiem — wybełkotał Rohan.

Podbiegł szybko do pulpitu kontroli zewnętrznej, wpuścił przez czujniki ssawy trochę zewnętrznej atmosfery i podczas kiedy astrogator przechadzał się w złowieszczym milczeniu po sterowni, patrzał, jak analizatory gorliwie postukują szklanymi naczyniami.

— No i co?!

— To samo. Metanu cztery procent… tlenu szesnaście — powiedział Rohan. Wprawdzie zupełnie nie rozumiał, jak to jest możliwe, ale odczuł jednak zadowolenie: przynajmniej Horpach nie będzie mógł teraz nic mu zarzucić.

— Pokaż no pan! Hm. Metanu cztery, no, niech mię diabli… dobrze. Rohan, sondy na orbitę, a potem proszę przyjść do małego labu. Ostatecznie, od czego mamy uczonych! Niech sobie głowy łamią.

Rohan zjechał na dół, wziął dwu techników rakietowych i powtórzył im polecenie astrogatora. Wrócił potem na drugi poziom. Mieściły się tu laboratoria i kajuty fachowców. Po kolei mijał wąskie, wprasowane w metal drzwi, z tabliczkami dwuliterowymi: „GI”, „GF”, „GT, „GB” i cały rząd innych. Drzwi małego laboratorium były szeroko otwarte; przez monotonne głosy uczonych od czasu do czasu przebijał się głos astrogatora. Rohan stanął u progu. Byli tu wszyscy „Główni” — główny inżynier, biolog, fizyk, lekarz, i wszyscy technologowie z maszynowni. Astrogator siedział, milcząc teraz, w skrajnym fotelu pod elektronowym programistą podręcznej maszyny cyfrowej, a oliwkowy Moderon ze splecionymi rękami, małymi jak u dziewczynki, mówił:

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezwyciężony»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezwyciężony» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Stanislaw Lem: Transfer
Transfer
Stanislaw Lem
Stanislaw Lem: Cyberiade
Cyberiade
Stanislaw Lem
Stanislaw Lem: Az Úr Hangja
Az Úr Hangja
Stanislaw Lem
Stanislaw Lem: The Cyberiad
The Cyberiad
Stanislaw Lem
Unknown: [No data]
[No data]
Unknown
Отзывы о книге «Niezwyciężony»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezwyciężony» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.