Tim Powers - Ostatnia Odzywka
Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatnia Odzywka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Była teraz zupełnie spokojna, niemal szczęśliwa. Wszystko było skończone, a każda chwila, jaka jej jeszcze pozostała, stanowiła dodatkową gratyfikację, była premią. Donna opuściła szybę i oddychała chłodnym powietrzem pustyni.
Chevrolet gnał teraz wzdłuż Las Vegas Boulevard, a przed nią znajdowała się już tylko pustynia… oraz niemożliwe do osiągnięcia góry, zapora i jezioro.
Widziała, że reflektory za nią szybko się zbliżają – z pewnością packard.
Tamto białe Boże Narodzenie w 1929 roku w Nowym Jorku, myślała, podczas gdy biegnąca przez pustynię autostrada szumiała pod kołami jej samochodu. Miałam dwadzieścia jeden lat, a Georges trzydzieści – przystojny, błyskotliwy młody Francuz, świeżo upieczony absolwent Ecole Polytechnique i członek Bourbaki Club, który wiedział skądś wystarczająco wiele na temat międzynarodowych finansów, by zdobyć bogactwo przed nadejściem Wielkiego Kryzysu. I chciał mieć dzieci.
Jak mogłam mu się oprzeć?
Przypomniała sobie mignięcie krwawej, eksplodującej miazgi, którą zaledwie kilka minut temu zrobił z jego pachwiny ładunek czterysta dziesiątki.
Strzałka prędkościomierza oparła się o sztyft poniżej liczby 120.
Po jej prawej ręce zbliżał się szybko jakiś anonimowy, betonowo-żużlowy budynek.
Boże, Georges, pomyślała, biorąc konstrukcję na cel swoich reflektorów, jak unieszczęśliwiliśmy się wzajemnie.
Leon odłożył słuchawkę telefonu i opadł w tył w swoim królewskim fotelu. Krew tworzyła gorące kałuże wokół jego pośladków i powodowała, że nogawki spodni przywierały mu ciężko do ud.
Dobra, myślał monotonnie, dobra, jest ile, jest bardzo źle, ale nie straciłeś wszystkiego.
Zadzwonił do Abramsa. Facet zaklinał się, że zjawi się tu za kilka minut, z parą innych ludzi, którzy będą w stanie przenieść Leona do samochodu i zawieźć go do Southern Nevada Hospital, pięć mil na zachód przy Charleston Boulevard. Leon rozważał przez chwilę, czy nie zatelefonować najpierw do szpitala po karetkę, ale rzut okiem na pachwinę nie pozostawił mu wątpliwości co do tego, że jego genitalia są zniszczone – w związku z tym najważniejsze stało się odzyskanie Scotty’ego, ostatniego syna, jakiego spłodził.
Nie straciłeś wszystkiego.
Całe podbrzusze miał wiotkie – gorące, mokre i rozwalone – i teraz, gdy odłożył słuchawkę, miał dwie wolne ręce, by móc zaciskać się kurczowo, trzymać się wewnątrz.
Nie wszystko skończone, powiedział sobie. Nie umrzesz od zwykłej rany postrzałowej, twoja krew jest w jeziorze Mead, a ty jesteś w Las Vegas i Flamingo stoi nadal w deszczu, tam, przy autostradzie nr 91. Nie straciłeś wszystkiego.
Księżyc i Głupiec. Mrugnął, odpędzając z powiek krople potu, po czym spojrzał na karty, które leżały rozrzucone na podłodze dokoła półek z książkami oraz w wejściu do pomieszczenia; pomyślał o karcie, która opuściła pokój, wbita krawędzią – ta myśl spowodowała, że zdrętwiał – w oko Scotty’ego.
Moje panowanie nie skończyło się jeszcze.
Skrzyżował nogi; zdawało się to przeciwdziałać bólowi.
Odrzucił głowę do tyłu i pociągnął nosem, ale w pomieszczeniu nie było zapachu róż. Kręciło mu się w głowie i było mu słabo, ale przynajmniej nie czuł zapachu róż.
W noc, gdy zabił Bena Siegela, przypominał sobie sennie, jego twarz dzieliły cale od kwitnącego krzaku róż. Gałązki były poskręcane i zawinięte wokół kraty pergoli niczym rysunek żył lub delty rzeki.
Zanim Leon zabił Siegela, podchodził go niemal dziesięć lat
Mafijni bossowie ze Wschodniego Wybrzeża zdawali się przeczuwać istnienie w Stanach Zjednoczonych królestwa, którego nikt dotąd nie objął jeszcze w posiadanie. Joseph Doto przybrał nazwisko Joe Adonis i podjął trud zachowania młodego wyglądu, a Abner „Longy” Zwillman zabił swojego rywala nazwiskiem Leo Kaplus, strzelając mu w jądra, a nie w serce; w 1938 roku Tony Cornero zakotwiczył zaś pływające kasyno poza trzymilową strefą przybrzeżną w okolicy Santa Monica. Cornero „nazwał statek „Rex”, po łacinie „król”, a Siegel miał w tym przedsięwzięciu piętnaście procent. W końcu prokurator generalny przypuścił zmasowany atak i automaty do gry, ruletki oraz stoły do kości i blackjacka – ze wszelkimi liczbami, tak namiętnie rozważanymi przez rzesze hazardzistów – zostały wrzucone do unieważniającego wszystko morza.
Pewnej nocy, na kilka tygodni przed nalotem, Leon wynajął jedną z niewielkich motorówek, pełniących rolę wodnych taksówek, i popłynął na statek, gdzie obszedł tyle zakamarków pokładu, ile było udostępnionych dla publiczności. Z dogodnego miejsca obserwował mężczyznę, który z wędką wyciągniętą z ciemnej wody wracał z rufy niższym pokładem. Leon zapytał stewarda, kim jest ten samotny nocny wędkarz, a steward wyjaśnił mu, że to jeden z właścicieli statku, pan Benjamin Siegel.
Jeden z obcasów Leona poślizgnął się do przodu po nasiąkniętym krwią dywanie i pierwszy ból ogarnął jego brzuch niczym napinające się druty. Leon zacisnął zęby i jęknął.
Im więcej czasu zabierze Abramsowi dotarcie tutaj, tym straszliwsza będzie pełna wstrząsów jazda do szpitala. Gdzie, do diabła, jesteś, Abrams?
Gdy ból zelżał nieco, Leon wspomniał przez moment kartę, której nie było w pokoju. A potem skierował swoje myśli ku minionej wiktorii, polegającej na zajęciu zachodniego tronu.
Leon przeniósł się z Nowego Jorku do Los Angeles w 1938 roku, przywożąc ze sobą trzydziestoletnią żonę i ośmioletniego syna, Richarda. Dowiedział się wkrótce, że Siegel ubiegł go w tej pielgrzymce na zachód. Po rozpoznawczej wizycie na „Reksie”, Leon wstąpił do Hillcrest Country Club w Beverly Hills, i tam poznał w końcu tego człowieka.
Chociaż Siegel miał dopiero trzydzieści dwa lata, to biła od niego prawdziwa władczość. Ożywiała go, podobnie jak Joe Adonisa, chęć utrzymania dobrej kondycji fizycznej i młodego wyglądu – takiego, jaki powinien mieć król – ale Siegel zdawał się wiedzieć, że niezbędne będzie coś więcej niż tylko wylana krew, męskość i pozerstwo.
Poznali się w barze, a mężczyzna, który ich sobie przedstawił, zauważył, że ci dwaj byli jedynymi ludźmi w pomieszczeniu, którzy pili wodę sodową.
Zdawało się, że ta wzmianka skupiła na Leonie uwagę Siegela.
– George, nieprawdaż? – spytał, a jego półprzymknięte oczy osłabiały wymowę uśmiechu.
Brązowe włosy miał pociągnięte brylantyną i sczesane do tyłu z wysokiego czoła.
– Całkiem blisko – odparł Leon.
– Grywasz w karty, George? – Brooklyński akcent Siegela powodował, że słowo „karty” brzmiało jak „korty”.
– Oczywiście – powiedział Leon, pochylając głowę nad swoją szklanką, by rozmówcy nie objawił się przyśpieszony puls na jego szyi. – Miałbyś czasem ochotę zagrać w pokera?
Siegel zapatrzył się na niego.
– Nie, nie sądzę – rzekł w końcu. – To mnie nudzi, kiedy walety biją moje króle.
– Może to ja będę miał króle.
Siegel roześmiał się.
– Nie, jeśli ja rozdam karty – a zawsze to robię.
Leon usiłował zapłacić za napoje, ale Siegel zbył ten pomysł machnięciem ręki, mówiąc przy tym z przymrużeniem oka, że jego pieniądze nie są odpowiednie.
Spłaszczone drobniaki i przedziurawione żetony, pomyślał teraz Leon.
Leon trzymał się tropu tego mężczyzny.
Latem tego roku Siegel zorganizował wyprawę na poszukiwanie skarbów na Cocos Island, kilkaset mil na zachód od wybrzeży Kostaryki. W listopadzie był z powrotem i zaprzeczył doniesieniom, jakoby znalazł tam złotą statuę wielkości człowieka, prawdopodobnie posąg Marii Panny.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.