Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ty idioto – powiedziała Betsy.

Doktor Leaky zachichotał. Betsy zauważyła, że w kroku jego spodni rośnie ciemna plama.

– Wspaniale – rzekła. – Boże, dlaczego ja cię w ogóle trzymam?

Stojąc na chodniku pośród tłumu, podniosła rękę. Na ten znak podjechał popielaty jaguar XJ-6 i zatrzymał się obok parkujących na jezdni samochodów.

Betsy poprowadziła starego do tylnych drzwi auta, z którego wysiadł kierowca, korpulentny łysy mężczyzna w wełnianym garniturze od Armaniego, i przytrzymał otwarte drzwiczki.

– Moje zwłoki zlały się w spodnie, Vaughan – powiedziała Reculver do grubasa. – Chyba pojedziemy do domu.

– W porządku, Betsy – tłuścioch ujął obojętnie przedramię doktora Leaky’ego.

– To oni! – pisnął znowu Leaky.

Betsy powąchała ponownie powietrze. Rezonans trwał nadal w gorącym powiewie.

– Kto, doktorze? – spytała ze znużeniem, cierpliwością i niewielką nadzieją.

– Ludzie w Przeklętym Mieście – kobieta w samochodzie i kobieta ukryta w piwnicy, i cała ich reszta. Tych dzieciaków.

Zrozumiała, że mówi o sztucznym mieście, które zbudowano na pustyni w pobliżu Yucca Flats, gdy na początku lat pięćdziesiątych rząd przeprowadzał testy atomowe, które powodowały, że na nocnym niebie poza Horseshoe Club i Golden Nugget wschodziły nagle fałszywe słońca. By uczynić wszystko bardziej realistycznym, wojsko poumieszczało w domach i w samochodach manekiny. Betsy przypominała sobie wycieczki, których celem było oglądanie fałszywego osiedla, znanego wśród miejscowych jako Przeklęte Miasto.

– Nie, doktorze, wsiadaj do auta. To nie oni. To wszystko są sztuczni ludzie.

Doktor z trudem wstawił do samochodu jedną stopę.

– Wiem o tym – powiedział, kiwając głową z niezgrabnym dostojeństwem. – Problem w tym, że nie są wystarczająco prawdziwi…

– W przeciwieństwie do gipsowych chłopców sprzed Caesars, jasne. Wsiadaj do auta.

– Nie są wystarczająco realni, by stanowić propozycję, ofiarę – zaćwierkał starzec. – Karty nie kłamały.

Vaughan pochylił się, żeby pomóc doktorowi Leaky’emu pokonać resztę drogi do wnętrza samochodu. Przez moment Betsy widziała dziewięciomilimetrowy, półautomatyczny pistolet SIG-a, który Vaughan nosił w kaburze na ramieniu pod płaszczem.

Przed zajęciem miejsca w aucie wystawiła twarz na wiatr. Tak, przynajmniej jedna ryba urosła do wystarczających rozmiarów, żeby ją stamtąd wyłowić. Być może był to facet, który wpłynął pewnej nocy do jej umysłu, kiedy siedziała w Dunes.

Cykl trwał dwadzieścia lat, ale tamci w końcu dojrzeli. Ktoś tam przeżywał ciężkie chwile.

W Wielką Sobotę, dzień przed Wielkanocą, odbędzie się tutaj kolejne zmartwychwstanie.

ROZDZIAŁ 5. Ścigając białą linię

Crane wstał i przyniósł na ganek nową puszkę piwa.

– Tak? – spytał.

– Nie, żebym czytał twoją pocztę, Pogo – powiedział Mavranos – ale stracisz dom, jeśli nie zapłacisz tym ludziom.

Wyciągał dłoń z rozłożoną kartką papieru, pokrytą maszynowym pismem i liczbami. Długa, szara koperta leżała rozdarta na stoliku.

– Kto taki? Bank?

– Owszem. Mówią o wykluczeniu – zmarszczył się Mavranos. – Lepiej im zapłać. Nie chciałbym ryzykować tego, że będę miał nowego sąsiada, który mógłby mieć coś przeciwko mieszkającemu tuż obok próżnującemu piwoszowi.

Pochylił się naprzód i Crane widział, że Arky traktuje sprawę poważnie, bo posłużył się jego prawdziwym imieniem.

– Scott – powiedział Mavranos wyraźnie – to nie są żarty. Weź prawnika, załatw sprawę własności, wypełnij rozdział trzynasty: bankructwo – ale zrób coś.

Crane podniósł papier do swojego zdrowego oka i usiłował zrozumieć treść pisma. Nie mógł sobie pozwolić na stratę domu; nie teraz, gdy wyglądało na to, że zamieszkał w nim duch Susan.

– Sądzę, że muszę wrócić do interesu – wymamrotał.

Arky mrugnął do niego.

– Pracujesz nadal w restauracji?

– Nie sądzę. Dzwonili do mnie kilka razy, ale nie byłem tam… od tygodni. Nie; myślę, że to skończone. Muszę… muszę wrócić do swojego dawnego zajęcia.

– Co to takiego? Lepiej, żeby przyniosło ci szybko czek – i to duży.

– Jeśli się uda, zrobi to. Rzuciłem to… osiem, dziewięć lat temu. Kiedy… kiedy poślubiłem Susan i zacząłem w Villa. Nigdy nic nie powiedziała, ale uznałem, że to odpowiednia pora, żeby zająć się czymś innym. Tak… to zadziała, zadziała.

– Co to jest? Ci ludzie chcieli swoich pieniędzy wczoraj.

Scott Crane rozlał na spodnie trochę piwa i bez większego skutku usiłował je wytrzeć.

– Och, nigdy ci nie mówiłem? Byłem pokerzystą.

Powinnaś była ich widzieć dziś w nocy – powiedział do Susan pewnego dnia o trzeciej nad ranem, kiedy wyciągał z kieszeni zwitki dwudziestodolarówek. – Wszyscy byli milczący i ponurzy, ponieważ nie mieli żadnych prochów i za każdym razem, gdy słyszeli zatrzaskiwanie drzwiczek auta, spoglądali na siebie z nadzieją, bo kumpel, który jeździ samochodem holowniczym, powiedział, że przywiezie jakiś towar, jeżeli akurat dostanie wezwanie z okolic tego miejsca, w którym oni grali. Blefowałem za każdym razem przy pięciodolarowym podbiciu – tamci przeżywali paskudne chwile i pytali faceta, w którego domu graliśmy, czy jest pewien, że nie ma do polizania żadnych starych luster, a nawet myśleli o rozkruszeniu mojego NoDoz i niuchnięciu tego. W końcu ich kumpel zapukał do drzwi i dał im pakiecik – taki mały, cieniutki, złożony kawałek papieru z około ćwiartką łyżeczki krystalicznej methedryny – a wtedy wszyscy się ucieszyli, śmiali się, przesypywali proszek na lusterko i zgarniali go w ścieżki ostrzem brzytwy, a potem wdychali nosem przez małą metalową rurkę. Wybuch radości, śmiechu, rozumiesz? I nagle mogli zostać z dowolnymi kartami w ręku, licytować dowolną stawkę i ni cholery nie dbać o przegraną. To było wspaniałe. Ale potem jeden z nich otworzył szeroko oczy, wiesz, o tak, wstał i poleciał do łazienki. A minutę później cała reszta zwijała się w kucki na korytarzu jak Quasimodo, waliła w drzwi łazienki i przeklinała tego gościa w środku. Okazało się, że prochy były doprawione środkiem przeczyszczającym dla dzieci.

Susan śmiała się, ale kiedy zdjął spodnie i koszulę, siedziała prosto w łóżku, marszcząc czoło.

Nie chcę sprawiać wrażenia krytykantki, Scott – powiedziała – ale ci ludzie wyglądają mi na idiotów.

Są idiotami, skarbie – odparł, podnosząc kołdrę i wsuwając się na swoją połowę łóżka. – Nie opłaca się grać w pokera z geniuszami.

Wyciągnął rękę i zgasił światło.

Ale to są ludzie, których… szukasz i trzymasz się z nimi, kiedy już ich znajdziesz – odezwała się cicho w ciemności. – To są ludzie, dzięki którym zarabiasz na życie. Wiesz, o co mi chodzi? Czy są jacyś pokerzyści, których podziwiasz?

Z pewnością są, ale nie jestem wystarczająco dobry, żeby grać z nimi i wygrywać, a muszę z czegoś żyć. Podziwiałem swojego przybranego ojca, ale po jego odejściu nie znalazłem nikogo, z kim mógłbym się związać jako partner.

Fatalna sytuacja – musieć szukać ludzi głupszych od siebie, a unikać tak samo mądrych lub inteligentniejszych.

Dzięki temu mamy co jeść – odparł krótko.

Crane zostawił Mavranosa na ganku i wszedł znowu do środka. Na kilka godzin był w stanie zatracić się w kolumnach z przepisami kulinarnymi, radami i quizami ze stosu starych wydań „Świata Kobiet” oraz „Domów i Ogrodów”; pił teraz swoje piwa powoli, a puszki stawiał wyłącznie na tacce. Potem oglądał telewizję.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x